Dyrektorzy nie są zakładnikami. Wywiad z szefem KSD WORD

– Nieprawdą jest, że dyrektorzy są zakładnikami poszczególnych marszałków. Nieprawdą jest również to, że marszałkowie narzucają indywidualnie swoje oczekiwania. Na to nie zezwalają obowiązujące przepisy – mówi w rozmowie ze „Szkołą Jazdy” dyrektor olsztyńskiego WORD-u i szef KSD WORD Stanisław Szatkowski.

Małgorzata Tobiasz: Jak się pan czuje jako nowy, bo piastujący swoją funkcję od czerwca, prezes Krajowego Stowarzyszenia Dyrektorów Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego?

Stanisław Szatkowski, dyrektor WORD-u w Olsztynie i prezes KSD WORD: Gdybym był nieskromny, odpowiedziałbym, że piastowałem już różne zaszczytne funkcje i każdą z nich wypełniałem z poczuciem odpowiedzialności. Tak jest również i w tym przypadku. Zwłaszcza że mam świadomość, w jakim okresie piastuję to stanowisko i z jakimi problemami mamy do czynienia w wojewódzkich ośrodkach ruchu drogowego.

Jak teraz – pod pana przewodnictwem – będzie działać stowarzyszenie?

Stowarzyszenie działa poprzez swoje organy statutowe, podejmując decyzje zgodne z wolą wszystkich członków. Moją rolą, jako prezesa, jest integrowanie i inspirowanie środowiska do aktywności na rzecz podnoszenia jakości funkcjonowania wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego. Mam przy tym świadomość, że nasza skuteczność uzależniona jest od inicjatywy przejawianej przez wszystkich dyrektorów wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego.

Myśli pan, że wśród rządzących jest wola współpracy, zainteresowanie problemami WORD-ów?

Zawsze zakładam dobrą wolę, chociaż docierają do naszego środowiska różne opinie, nie zawsze oparte na rzetelnej wiedzy o funkcjonowaniu WORD-ów. Nam natomiast zależy na tym, żeby w oparciu o fakty korygować to, co jest złe, a pielęgnować to, czego skuteczność potwierdziliśmy pozytywnymi rezultatami.

Po dwudziestu latach funkcjonowania wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego można stwierdzić, że stały się one bardzo ważnym elementem infrastruktury społecznej naszego kraju. Wykonujemy odpowiedzialne zadanie, jakim jest sprawdzanie umiejętności kandydatów na kierowców i kierowców, a poprzez to bierzemy dużą część odpowiedzialności za stan bezpieczeństwa na naszych drogach. Robimy to wszystko w sposób coraz lepiej zorganizowany. Dodatkowo WORD-y są zaangażowane na rzecz poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego. Z ustawy Prawo o ruchu drogowym jasno wynika, że nadwyżkę wygospodarowanych środków możemy przeznaczyć właśnie na ten cel. Z roku na rok ta nadwyżka jest coraz mniejsza (na marginesie – dochody WORD-ów zmalały na przestrzeni ostatniej dekady aż 10-krotnie). Podyktowane jest to przede wszystkim niżem demograficznym, a wraz z nim zmniejszającą się liczbą kandydatów na kierowców. Mimo to prowadzimy te działania.

Nie jest pan więc pewnie nastawiony zbyt optymistycznie do pomysłu, żeby to teraz wojewoda nadzorował proces egzaminowania i egzaminatorów, nie marszałek? Interesuje mnie też odpowiedź na inne pytanie. Czy zgadza się pan z tym, żeby pieniądze z egzaminów trafiały do budżetu państwa, a nie samorządów?

Mam za sobą długoletnie doświadczenie jako egzaminator. Piastowałem również stanowisko wojewody i pamiętam ten okres, kiedy wojewódzkie ośrodki podlegały administracji rządowej. Skoro ustawodawca postanowił zdecentralizować te zadania i w pewnym zakresie podporządkować samorządom wojewódzkim, to z pewnością przyświecał mu konkretny zamysł. Dzisiaj jestem zwolennikiem unifikacji wymagań, standaryzacji warunków prowadzenia działalności, ale wydaje mi się, że to zostało w dużej mierze osiągnięte. Egzaminatorzy funkcjonują na określonych zasadach, mają konkretne wytyczne w swojej pracy i wystarczy, żeby rzetelnie wykonywali obowiązki, aby osiągnąć to, o czym wspomniałem. Pojawiają się głosy, że jeśli będą podlegać bezpośrednio wojewodzie, wówczas uda się osiągnąć wyższy poziom zdawalności. Mam jednak duże wątpliwości w tej kwestii. Jestem przeciwnikiem tezy, że dyrektorzy wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego wywierają presję na egzaminatorów i zmuszają ich do zawyżania wymagań, czyli krótko mówiąc – obniżania poziomu zdawalności. To jest nieprawda. Nie znam takich przypadków. Przeczą temu dane statystyczne. Zdawalność egzaminów teoretycznych i praktycznych systematycznie rośnie. Nie może być więc mowy o determinacji w zaniżaniu tego wskaźnika po to, żeby sobie poprawić rachunek ekonomiczny. To jest teza fałszywa, ale upowszechniana, nawet przez część egzaminatorów, zwłaszcza tych, którzy nie są zatrudnieni i czekają w kolejce po etat. Ale przecież oni nie mają gwarancji, że po wejściu w życie zapowiadanych reform ich sytuacja się zmieni.

Nie jestem natomiast przeciwnikiem korygowania systemu uzyskiwania uprawnień. W raporcie NIK z 2015 roku jest wyraźnie podkreślone, że za bezpieczeństwo ruchu drogowego w Polsce odpowiedzialne są dwa elementy systemu: szkolenie i egzaminowanie. Niemniej jednak za wciąż niezadowalający jego stan większa odpowiedzialność spoczywa na procesie szkolenia. Spośród skontrolowanych przez NIK WORD-ów tylko do niektórych były zgłoszone uwagi, ale ogólna ocena ich funkcjonowania była pozytywna. Natomiast bardzo krytycznie oceniono dużą część skontrolowanych szkół. Wynikało to m.in. z tego, że obecny system nie wymusza na ośrodkach szkolenia kierowców optymalnego poziomu przygotowania do samodzielnego uczestniczenia w ruchu drogowym w charakterze kierowcy. Chciałbym zaznaczyć, że w żaden sposób z mojej strony nie jest to przerzucanie odpowiedzialności. Szkoły nauki jazdy są naszymi partnerami. Jednak z przywołanego raportu jasno wynika, że nie wszyscy kandydaci na kierowców byli dobrze przygotowani. Nie można więc mieć pretensji do egzaminatora, że obiektywnie ocenia przyszłego kierowcę. Ponadto dziś w systemie uzyskiwania uprawnień brak jest rejonizacji, więc jeśli któryś WORD zasłynąłby ze swojej nadmiernej restrykcyjności, to po prostu nie miałby klientów. Konkludując: uważam, że reformować trzeba, ale tylko wówczas, jeśli podjęte działania dadzą gwarancję, że możemy coś usprawnić. Problem pojawia się dopiero wówczas, jeśli robimy coś bez rzetelnego rozpoznania sytuacji.

Wracając do kwestii finansowania systemu uzyskiwania uprawnień – chcę wyraźnie podkreślić, że środki uzyskiwane przez WORD-y są przeznaczane wyłącznie na realizację zadań statutowych, a ich ewentualne nadwyżki na działalność związaną z bezpieczeństwem ruchu drogowego.

Uważa pan, że obowiązujący system egzaminowania jest dobry czy może należałoby go zmienić?

Nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej, ale również nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Jeżeli chcemy odpowiedzialnie podejść do oceny systemu egzaminowania, to uważam, że trzeba zacząć od procesu szkolenia. Spotykam się z opinią, że gdyby została ustalona minimalna opłata za szkolenie kandydata na kierowcę (czyli za kurs), to wówczas mielibyśmy naturalną rywalizację za pomocą jakości oferowanej usługi. Jeżeli płacę w ośrodku X 1000 zł i taką samą kwotę w ośrodku Y, to na moją decyzję ma wpływ jakość szkolenia. Jeśli mam do wyboru dobrą szkołę za 2000 zł i średnią za 1000 zł, to oczywiste jest, że wybiorę tańszą opcję. Bo nawet jeśli podejdę do egzaminu trzy razy, to i tak mi się to opłaca. Tajemnicą poliszynela jest, że niektóre – zwłaszcza słabsze ośrodki – nie podchodzą z należytą starannością m.in. do obowiązku przeprowadzania egzaminu wewnętrznego, którego ocena decyduje o podjęciu decyzji o dopuszczeniu kandydata do weryfikacji wiedzy i umiejętności na egzaminie państwowym. Trzeba niewątpliwie położyć większy nacisk na skuteczne i profesjonalne przygotowanie kandydata na kierowcę. Egzaminatorzy są dziś bardzo autonomiczni, stosują się do prawnie określonych wytycznych, a dyrektorzy WORD-ów nie mają możliwości narzucania im sposobu dokonywania oceny.

Może spróbujemy pokusić się o małe podsumowanie. Dwadzieścia lat minęło – w kwestii WORD-ów wszystko się udało czy może coś poszło nie tak?

Oczywiście w znacznej części jest dobrze. Można i trzeba pewne rzeczy zmieniać i modyfikować. Zaliczam się jednak do przeciwników jakichkolwiek działań rewolucyjnych. I to nie dlatego, że jestem jednym z dyrektorów WORD-ów. Uważam, że nawet jeśli zmiana będzie starannie przeprowadzona, to nie daje gwarancji na osiągnięcie celów, o których się mówi.

Zapewne słyszał pan o wypadku, do którego doszło na Podhalu. Osiemnastoletnia dziewczyna zginęła w czasie egzaminu na prawo jazdy, ponieważ nie zdążyła opuścić pojazdu, który zatrzymał się na przejeździe kolejowym. Jak pan ocenia ten tragiczny wypadek? Czy kiedykolwiek taka tragiczna sytuacja wydarzyła się wcześniej?

Nie słyszałem o podobnych sytuacjach, ale uważam, że jest to wypadek, który nie powinien się zdarzyć, zwłaszcza z uwagi na jego konsekwencje. Nie chciałbym ferować wyroków czy też ocen, nie znając bliżej okoliczności i szczegółów. Ale z tych informacji, które do nas docierają, wynika, że zaniechano pewnych obowiązków. Ten samochód nie powinien wjechać na torowisko. Dziś trudno mówić o przyczynach takiego stanu rzeczy. Zawsze uczulaliśmy naszych egzaminatorów na konsekwencje zaniechania reakcji w określonych sytuacjach drogowych. Praca instruktora, jak i egzaminatora jest bardzo odpowiedzialna. Mamy świadomość, że jest ona do pewnego stopnia niebezpieczna. Jeśli ktoś uważnie wykonuje swoje obowiązki, to jest w stanie zminimalizować tego rodzaju zagrożenia i to w bardzo wysokim stopniu.

Na koniec rozmowy wróćmy do Krajowego Stowarzyszenia Dyrektorów Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego. Czy chciałby pan, jako prezes, wprowadzić jakieś zmiany w funkcjonowaniu tej organizacji?

W swoim tzw. exposé zwracałem się do koleżanek i kolegów, żebyśmy nie tyle tworzyli grono ludzi, którzy będą bronili swoich interesów, co byłoby rzeczą naturalną. Zależy mi na tym, byśmy potrafili ze sobą rozmawiać, dzielić się swoimi doświadczeniami, byli sobie życzliwi. Celem nadrzędnym powinna być poprawa sytuacji nie w poszczególnych ośrodkach, ale w całym systemie egzaminowania. Trochę ubolewam, że do tej pory nie zawsze skutecznie udawało się nam artykułować argumenty za korygowaniem pewnych zasad. Krótko mówiąc, chcielibyśmy, żeby doświadczenia, które zostały wypracowane w większości WORD-ów, były uwzględniane przy wszelkiego rodzaju pomysłach, od legislacyjnych po organizacyjne. Nieprawdą jest bowiem, że dyrektorzy są zakładnikami poszczególnych marszałków. Nieprawdą jest również to, że marszałkowie narzucają indywidualnie swoje oczekiwania. Na to nie zezwalają obowiązujące przepisy.

 

Stanisław Szatkowski – absolwent Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Olsztynie. W 2001 roku został powołany na stanowisko wojewody warmińsko-mazurskiego. Stanowisko to piastował przez pięć lat. Od 2013 roku jest dyrektorem WORD-u w Olsztynie, od kilku miesięcy – szefem Krajowego Stowarzyszenia Dyrektorów Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego.

2 komentarze do “Dyrektorzy nie są zakładnikami. Wywiad z szefem KSD WORD”

  1. Kpina, kpina, kpina! Panie Dyrektorze jeśli pozwala Pan na to, żeby egzaminator miał planowane na 8h pracy dziennie więcej niż 8 egzaminów praktycznych to już Pan wpływa pośrednio na egzaminatorów bo muszą być że tak delikatnie to ujmę bardzo skrupulatni i drobiazgowi żeby o 16 wyjść do swoich rodzin tj skończyć pracę. I to zrozumiałe, że jest Pan za pozostaniem egzaminatorów w WORD bo kto zarobi na zbyt rozwiniętą administrację jak ich zabierze Wojewoda?!

  2. Pingback: 웹툰 사이트

Dodaj komentarz