Czas najwyższy… Adam Klejna komentuje zachowanie instruktora na autostradzie

Czy instruktora, który tak niechlubnie zaprezentował się na autostradzie, można usprawiedliwić i wybielić? Zdecydowanie nie! Czas najwyższy, żebyśmy się wszyscy opamiętali – pisze Adam Klejna, egzaminator nadzorujący w warszawskim WORD-zie.

We wrześniu, w artykule „Nauka jazdy pod prąd” pisaliśmy m.in. o zachowaniu instruktora nauki jazdy, który pozwolił jechać kursantowi pod prąd na autostradzie. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Adama Klejnę, egzaminatora nadzorującego w warszawskim WORD-zie. Można go przeczytać poniżej.

Wszechogarniający pośpiech

W ostatnich kilkudziesięciu latach życie Polaków znacznie przyspieszyło. Śpieszymy się wszyscy. Na potęgę. Widać to na naszych drogach. To miejsca, gdzie ludzie się spieszą, współzawodniczą, udowadniają sobie, kto jest lepszy. Uczestnicy ruchu drogowego mają do tego wysoki poziom poczucia anonimowości.

W taki oto sposób ogół uczestników ruchu drogowego przywykł, bo musiał (przecież w polskiej rzeczywistości nikt nawet nie próbuje z tym walczyć), do tego, że ograniczenie prędkości dla   ciężarówek o DMC przekraczającej 3,5 tony i wszelkich zespołów pojazdów do 70 km/h na większości dróg, a do 80 km/h na autostradach i drogach ekspresowych, jest czystą fikcją. Dla nich, nie tylko zresztą, ograniczenie prędkości do 50 km/h na obszarze zabudowanym jest jeszcze dalej idącą fikcją. Jazda z prędkością dopuszczoną prawem na obszarze zabudowanym  ze scanią, volvo czy MAN–em na tylnym zderzaku jest istną wojną nerwów. W tych warunkach, zgodne z przepisami prawa, przemieszczanie się samochodem jest przeżyciem (oby) z kategorii ekstremalnych.  Nieprzyjemnym, niemiłym, nie mającym nic wspólnego z poczuciem wolności, relaksem. Mało tego, zaproszony przez usłużnych reporterów do mikrofonu kierowca ciężarówki będzie utyskiwał jak to osobówki utrudniają mu życie.

Ludzie wciąż mylą pojęcia

Wskazany przykład powszechnego niestosowania się do ograniczeń prędkości stanowi jedynie jeden z wielu przykładów formowania się niepisanych zasad stanowiących swoisty by-pass dla formalnie wciąż obowiązującego prawa. Zdziczenie obyczajów wkracza także w sferę techniki i taktyki jazdy. Za przykład niech posłuży powszechne wjeżdżanie kierującego wyprzedzającym pojazdem najpierw na tylny, potem na przedni zderzak.

Jakim językiem opisywane są zdarzenia w przestrzeni drogowej? Zdecydowanie nieadekwatnym. Myli się pas ruchu z pasmem(?), jezdnią, ustępowanie pierwszeństwa z włączaniem się do ruchu, zgaśnięcie silnika ze zgaśnięciem samochodu (czyżby wcześniej się palił?). Tonowi wypowiedzi zdecydowanie brakuje niezbędnej refleksji, z której mogłaby wynikać  minimalna chociażby racja drugiej strony.

Zachowanie instruktora nie dziwi

Na tym tle opisywane zdarzenie [chodzi o jazdę elką pod prąd na autostradzie – przyp. red] jest jeszcze jednym z wielu incydentów drogowych, podobnym do tego mającego miejsce przed kwartałem. Wtedy to, podczas opadów gradu, zapobiegliwi kierowcy znajdujący się na autostradzie, nie bacząc na powodowane zagrożenie, zatrzymywali się pod wiaduktami.

Przypadek przywoływany przez redakcję „Szkoły Jazdy” jest bardziej gorszący, bo dotyczy instruktora podczas szkolenia. Czy jednak należy aż tak bardzo dziwić się, że w nieprzewidywalnym świecie nieprzewidywalność dopadła kolejną ofiarę, która z racji swojego społecznego usytuowania powinna być na destrukcyjne oddziaływania otoczenia drogowego nieco bardziej odporna? Przecież jego praca, praca instruktora, też wymaga ciągłego pośpiechu, gonią go godziny, terminy, przełożony, oczekiwania osób szkolonych…

Opamiętajmy się!

Czy instruktora, który tak niechlubnie zaprezentował się w opisywanej sytuacji i wszystkich innych, o zachowaniach których wspomniałem wyżej, chciałbym  usprawiedliwić i wybielić? Zdecydowanie nie! Czas najwyższy, żebyśmy się wszyscy opamiętali. Czas najwyższy, żebyśmy zaczęli śpieszyć się mądrze. Czas najwyższy, żebyśmy przestrzegali postanowień umów społecznych (w tym także prawa drogowego).Czas najwyższy, żeby jednostki uprawnione do czuwania nad bezpieczeństwem i porządkiem ruchu na drogach czyniły swą powinność. Czas najwyższy, żeby droga przestała być miejscem pogoni za uciekającym światem. Czas najwyższy, żeby postawa wskazująca na konieczność przestrzegania pozytywnych, społecznie akceptowanych zasad, była kształtowana od wieku dziecięcego przez placówki oświatowe, rodzinę i inne ośrodki  oddziaływania. Czas najwyższy…

Można oczywiście pryncypialnie i z całą mocą potępić jeszcze jeden ten albo inny incydent, zawstydzić człowieka, wdeptać go w ziemię.  W nim samym pozostanie osad żalu do systemu, że oto inni  popełniają gorsze niż on czyny, nagannie unikając kary. Ukarani więc powinni zostać  wszyscy ci, którzy dopuścili się opisywanego występku, z zachowaniem zasady równego traktowania przez prawo.

Adam Klejna, egzaminator nadzorujący w warszawskim WORD-zie

Śródtytuły zostały stworzone przez redakcję

2 komentarze do “Czas najwyższy… Adam Klejna komentuje zachowanie instruktora na autostradzie”

  1. Zgadzam się z stwierdzeniami Pana Adama Klejny że już czas najwyższy aby przestać jedynie biernie obserwować niepokojące nas wszystkich wydarzenia. Pozostaje jednak sprawa jak dotąd najtrudniejsza-kto powinien podjąć się opracowania kompleksowego programu naprawy zaniedbań edukacyjnych na wszystkich poziomach?

  2. Panie Klejna. Wkleił Pan tutaj teksty żadnego związku z zaistniałą sytuacją nie mające. Pewnie Panu od ilości słów w słusznym propagowaniu pożądanych poglądów płacą? – Instruktor jest BEEEE !!! A nas uważasz Pan za …. Po pierwsze Elka była jednym z pojazdów jadącym w tym kierunku – wskazanym przez kierującego ruchem. Po drugie wklejam tu to co na ten temat napisałem poprzednio „”””””””””” Z krótkiego tekstu wstępnego wynika że Instruktor dostał polecenie od osoby kierującej ruchem do udania się do najbliższego zjazdu…. Nie jechał pod prąd bo prądu nie było (był korek, pojazdy stały Redakcjo) a choćby był prąd to polecenie należy wykonać. Normalna praktyka przy wypadku drogowym !!!! Jak prawdopodobny czas zablokowania autostrady jest dłuższy to normalna procedura działania polega na nie wpuszczaniu pojazdów na zablokowany odcinek i kierowaniu na objazd. Pojazdy z zablokowanego odcinka zostają „wycofane” !!!!!. Tak że Redakcjo nie …. po Instruktorach a się dołótsz. Redakcja łyknęła temat jak michę miodu by dokopać Instruktorom. No ale co to za ………… „”””””” Panie sprawdził pan czy ci jadący „pad prąd” sami sobie wymyślili, czy im polecono ???????? .
    ——-Ps. Pisze Pan teksty na zamówienie w oderwaniu od realiów liczy się wytyczony przez zamawiającego cel .

Dodaj komentarz