Aktor musi umieć jeździć!

Włodzimierz Matuszak

Włodzimierz Matuszak, znany m.in. z roli proboszcza w serialu „Plebania”, musiał nauczyć się prowadzenia samochodu w jeden dzień. Od tego zależała rola w jednym z filmów. Udało się!

Maciej Piaszczyński: ? W jednym z wywiadów wspomniał pan, że od jakiegoś czasu przestał pan kupować używane samochody. Co wpłynęło na taką decyzję?

Włodzimierz Matuszak: ? Do takiego wniosku doszedłem po wielu latach jazdy samochodami używanymi, a ściślej mówiąc, bardzo używanymi. W latach, o których mówię, mało kogo było stać na kupno nowego samochodu. Kupowało się więc dziesięciolatki, a czasem i starsze. Efekt to nieustanne wizyty w warsztatach, przerabiane, naprawiane części zamienne, jednym słowem ? horror. Więcej przestojów niż jazdy. Dzisiaj mamy nieco inną sytuację. Części zamienne są łatwo dostępne, dobrych fachowców też nie brakuje. Jeżeli jeszcze uda nam się kupić używane auto serwisowane zgodnie z zaleceniami producenta, to i problemów być nie powinno.

– Chętnie spędza pan czas w samochodzie czy jest to jedynie konieczność szybkiego przemieszczania się?

? Dzisiaj nie wyobrażam sobie życia bez samochodu. I to nie tylko z konieczności szybkiego przemieszczania się, ale także z ogromnej przyjemności z samej jazdy. A im komfort jazdy wyższy, tym większa z jazdy przyjemność.

– W jakich samochodach najlepiej się pan czuje?

? Pierwszy mój samochód, z którym bardzo się zaprzyjaźniłem, to citroen DS., rocznik bodajże 1956. Duży komfort jazdy i wieczne problemy z hydraulicznym zawieszeniem. To była jakaś wersja dla krajów afrykańskich, czyli praktycznie bez ogrzewania. Jazda zimą była nieznośna, ciągle zamarzające szyby i przeraźliwy chłód we wnętrzu. Ale wspominam go z sentymentem. Potem była amerykańska wersja simca special i parę mniejszych samochodów. A w 2004 roku fascynacja samochodami terenowymi i grand vitara turbo diesel, duży silnik i jeszcze większy problem z turbo. Dzisiaj jeżdżę chryslerem 300 C i nie zamierzam go zmieniać. Wyjątkowy komfort jazdy.

– Proszę przypomnieć swoje szkolenie i egzamin na prawo jazdy. Może wiąże się z tym jakaś wesoła historia?

? Nie wiem, kiedy zdobyłbym prawo jazdy, gdyby nie przypadek. W drugiej połowie lat 70. otrzymałem telegram z Wytwórni Filmów Fabularnych w Łodzi z propozycją roli w pewnym filmie. Ponieważ w tamtych czasach telefon był towarem praktycznie niedostępnym, propozycje zawodowe aktor otrzymywał za pomocą telegramu. Poza propozycją roli było tam jeszcze pytanie: „Czy prowadzi pan samochód”. Nigdy nie siedziałem za kierownicą, a decyzję trzeba było podjąć natychmiast. Odpisałem, że tak. Następnego dnia na opuszczonym lotnisku odbyłem kilkugodzinną lekcję jazdy fiatem 125p. Z takimi umiejętnościami udałem się na plan filmowy. Pierwsza niespodzianka czekała mnie na dworcu kolejowym. Czekał na mnie samochód z kierowcą. Tyle tylko, że to ja miałem ten samochód prowadzić na plan filmowy. Z duszą na ramieniu pojechałem na drugi koniec miasta. Następnego dnia zdjęcia, ja za kierownicą, do drzwi od strony pasażera przymocowana kamera sporej wartości. Droga wydawała się niezwykle wąska, na poboczu drzewa. Stres był niebywały, ale udało się. Natychmiast po powrocie do domu zapisałem się na kurs prawa jazdy. Dzisiaj podczas kręcenia zdjęć podczas jazdy samochodem wspominam tamtą historię z rozrzewnieniem.

– Jak pan ocenia umiejętności kierowców w naszym kraju? Czy czuje się pan na drodze bezpiecznie?

? Temat rzeka. Są tacy, i jest to na szczęście większość, którzy jeżdżą jak powinni, ale jest też masa (i tu ciśnie się na usta kilka epitetów) ludzi, których kierowcami trudno nazwać. Pomijając już miłośników ciśnięcia do oporu na zakrętach, są urocze panie zajęte pomadką, torebką itp., zamiast np. kierunkowskazem, amatorzy debat telefonicznych w trakcie zmiany pasa czy zwyczajni bezczelni jadący kończącym się pasem ruchu, by wyminąć „naiwnych” stojących na prawidłowym, najczęściej w korku. Docenić jeszcze należy „kulturę jazdy” części kierowców w naszym kraju, objawiającą się środkowym palcem przyciśniętym do szyby skierowanym choćby do rowerzystów, zwracających uwagę delikwentowi stojącemu całym autem na przejściu lub przejeździe.

Biogram

Włodzimierz Matuszak urodził się w 1947 roku w Międzychodzie (Wielkopolska). Jako absolwent technikum ekonomiczno-spożywczego postanowił kontynuować edukację w zupełnie innym kierunku i w 1967 roku podjął studia na Wydziale Aktorskim PWST w Warszawie. Ciekawi, jak wyglądał wówczas, mogą sprawdzić to na filmie dokumentalnym TVP prezentującym milicyjne materiały filmowe z Marca 1968 ? biorącego udział w protestach aktora można zobaczyć pod koniec pierwszej minuty filmu.

W 1969 roku przeniósł się do łódzkiej Filmówki (PWSFTViT), którą ukończył w 1976 roku. Wybrał bardziej ciernistą, ale oferującą więcej możliwości rozwoju drogę na prowincję – prowadzącą przez teatry w Łodzi, Gnieźnie, Gorzowie, Toruniu, Olsztynie, Tarnowie, Koszalinie, Szczecinie i Lublinie. Ma na koncie ponad 60 ról teatralnych.

Przez dziewięć lat, aż do stycznia 2012 roku, sprawował opiekę nad kilkoma tysiącami duszyczek w serialowym Tulczynie – jako proboszcz na tamtejszej plebanii.

W paradokumentalnym filmie BBC „D-Day to Berlin” miał okazję zamienić sutannę na mundur feldmarszałka Rommla, zaś w polskiej produkcji „PitBull” i „PitBull II” na mundur generała policji. Począwszy od jesieni 2005 roku w każdą środę wraz z Magdą Olszewską prowadził na antenie telewizyjnej Jedynki program publicystyczno-społeczny „Popołudnie z Jedynką”.

 

1 komentarz do “Aktor musi umieć jeździć!”

  1. Pingback: LSM99BET เว็บหวยออนไลน์

Dodaj komentarz