Rajdy ma w genach

– Już podczas kursu na prawo jazdy miałem ciągotki rajdowe. W czasie szkolenia w ogóle nie patrzyłem na prędkościomierz. Instruktor ciągle zwracał mi uwagę – opowiada kierowca rajdowy Leszek Kuzaj.

Maciej Piaszczyński: – Jak rozpoczęła się pana przygoda z motoryzacją?

Leszek Kuzaj: – U mnie wzięło się to z tradycji rodzinnych. Mój ojciec ścigał się w rajdach samochodowych, więc w zasadzie od dziecka byłem związany z motoryzacją. Dorastałem w atmosferze rajdów, więc to pasja. Uczono mnie jeździć w zasadzie od małego. Już w wieku 10 lat siadałem pod okiem ojca za kierownicą na jakichś zamkniętych placykach i próbowałem jechać. W wieku 14 lat całkiem sprawnie jeździłem.

A kiedy przyszło zainteresowanie rajdami samochodowymi?

– To wszystko szło w parze z zainteresowaniem motoryzacją. W zasadzie rajdy były zawsze na pierwszym miejscu. Pamiętam swój pierwszy rajd. To były olbrzymie emocje – zarówno podczas samego rajdu, jak i w trakcie wielomiesięcznych przygotowań. Udało mi się jednak zająć pierwsze miejsce w swojej klasie, a jechałem wtedy maluchem.

Jak wspomina pan swoje szkolenia na prawo jazdy?

– Egzamin przeszedłem standardowo, bez jakichkolwiek protekcji. Wszystko udało się na szczęście zdać za pierwszym razem. Pamiętam, że byłem bardzo szczęśliwy z tego powodu, ale i bardzo zestresowany. Przypominam sobie, że już wtedy miałem rajdowe ciągotki. Podczas jednej z pierwszych jazd pojechaliśmy z instruktorem pod Kraków. Nie zwracałem wtedy uwagi na prędkościomierz, tylko jechałem na wyczucie. Okazało się, że ciągle za szybko. Instruktor był dość podenerwowany i stale zwracał mi uwagę. Później starałem się już dostosowywać do przepisów.

Jakie samochody preferuje pan do prywatnej jazdy?

– Nie przepadam za samochodami typu SUV czy crossover. Są one dla mnie o dużo za ciężkie. Najlepiej czuję się w małych samochodach z zacięciem sportowym, czyli auto musi mieć mocny silnik i dobre zawieszenie. Połączenie tych walorów sprawia mi najwięcej przyjemności. Na co dzień jednak poruszam się dieslem.

Jak ocenia pan umiejętności polskich kierowców?

– Trudno być optymistą i mówić, że jest dobrze. Nie jest dobrze. Polacy mają dwie maniery: jedni jeżdżą za wolno, a drudzy za szybko. U jednych i drugich jazda nie jest z reguły stabilna, widać to szczególnie poza terenem zabudowanym. Osoby, które jeżdżą za szybko, wprowadzają dodatkowe ryzyko poprzez wywoływanie u innych ciągłego odczucia ataku. Agresja, szczególnie na drodze, nie jest dobra. Często powoduje utratę panowania nad samochodem. Stąd mamy tyle wypadków.

Czy ma na to wpływ szkolenie kierowców?

– Uważam, że szkolenie podstawowe, które przechodzą obecnie kandydaci na kierowców, nie jest dopasowane do współczesnych czasów. Zbyt mało jest nauki płynności jazdy, wypracowania dynamicznego ruszania, na przykład ze świateł. Za dużo jest z kolei parkowania, co jest chyba najmniej znaczącym elementem w poruszaniu się samochodem. Dużo większe znaczenie ma umiejętność poruszania się prawym i lewym pasem oraz dynamiczne ruszanie i zatrzymywanie się. Bez tego dochodzi do tamowania ruchu, co z kolei wywołuje agresję u kierowców. Do tego przyczynia się jeszcze jakość polskich dróg. Nawierzchnie już po roku użytkowania są w takim stanie, że wymuszają dużo manewrów ze strony kierowców, więc o wypadek nietrudno.

W rozmowie z nami Adam Kornacki z TVN Turbo stwierdził, że pierwsze kupowane auto nie musi być małe, o małej mocy, tylko ma dawać nam satysfakcję z jazdy. Czy zgadza się pan z tą tezą?

– To zależy od predyspozycji danego człowieka. Myślę, że na początku naszej przygody za kółkiem musimy sobie założyć tzw. okres treningu, kiedy to zapoznajemy się z właściwościami danego samochodu. Poznajemy jego moc i możliwości. Myślę, że jednak to jest tak, jak z motocyklami – nie wybieramy od razu motocykla o olbrzymiej pojemności, tylko mniejszy i stopniowo się oswajamy. Potem kupujemy większą maszynę. Mocny samochód ma jedną niebezpieczną właściwość – prowokuje nas do szybkiej jazdy. Przecież jak auto ma 200 KM, to nie jest stworzone do tego, żeby jeździć wolno.

Jak wyglądają pana sportowe plany?

– W tym roku zrobiłem sobie przerwę od rajdów, nie znaczy to jednak, że o startach nie myślę. Być może wezmę udział w którymś z wyścigów, ale na razie zbyt wcześnie, aby mówić o szczegółach.

Leszek Kuzaj (ur. 16 maja 1968 r. w Krakowie) – polski kierowca rajdowy. Debiutował w 1988 roku w Rajdzie Elmot, jadąc Fiatem 126p. Rajdowy Mistrz Polski w klasyfikacji generalnej w latach: 2002, 2004, 2005, 2006. Jeździł m.in. samochodami: fiat 126p, cinquecento abarth, renault clio, mitsubishi lancer evo, subaru impreza WRC, toyota corolla WRC, peugeot 206 WRC, subaru impreza gr. N, peugeot 207 S2000, peugeot 307 WRC.

3 komentarze do “Rajdy ma w genach”

  1. Pingback: check my blog

  2. Pingback: news

  3. Pingback: where to buy ozempic pen online spain

Dodaj komentarz