Zwycięstwa można sobie wymarzyć

Krzysztof Hołowczyc

Krzysztof Hołowczyc już od najmłodszych lat kochał wyścigi i samochody. Opowiada nam, jak wspaniale jest, gdy życiową pasję można połączyć z zawodem.

Maciej Piaszczyński: Czy dla rajdowca jazda samochodem jest wciąż przyjemnością, czy tylko zawodem?

Krzysztof Hołowczyc: Oczywiście, że jest dla mnie wciąż przyjemnością. Mam to szczęście, że mój zawód polega głównie na jeździe samochodem i za to między innymi go kocham. Nie wyobrażam sobie wykonywania innej pracy. Wspaniałe jest dla mnie to, że moja największa życiowa pasja stała się kiedyś moim zawodem i tak jest do dziś.

– Kiedy zaczęła się Pana miłość do motoryzacji? Kiedy Pan poczuł, że chce zostać rajdowcem?

– Zaczęło się tak, jak u większości chłopców, jeszcze w latach szkolnych. Zawsze pociągała mnie motoryzacja. Pamiętam, że najlepszą dla mnie zabawą były wyścigi z rówieśnikami. Najpierw na podwórku, potem w lokalnych zawodach. Zaczynałem najpierw od motorów, a później przyszła kolej na samochody. Im bardziej wchodziłem w tematykę rajdów, tym bardziej czułem, że rośnie we mnie pasja i chęć do rywalizacji. W zasadzie od początku marzyłem o triumfach i tytułach mistrzowskich. Jednak sporo lat ciężkiej pracy zajęło mi osiągnięcie pierwszych prawdziwych sukcesów.

– Jak Pan wspomina kurs i egzamin na prawo jazdy? Może łączy się z tym jakaś wesoła historia?

– Moje prawo jazdy robiłem w Olsztynie. Byłem tym bardzo podekscytowany, bo bardzo chciałem móc jak najszybciej legalnie jeździć po drogach. Pamiętam wielkie zdziwienie instruktora, kiedy zauważył, że potrafię jeździć samochodem tak, jakbym prawo jazdy posiadał od lat. Oczywiście nie mogłem się pochwalić, że już wiele razy siadałem za kółkiem pod czujnym okiem mojego Taty. Odbyłem kurs i zdałem egzamin.

– Czy łatwiej było zdać niż teraz?

– Nie mam skali porównawczej, bo zdawałem egzamin wiele lat temu. Ale myślę, że choćby np. ze względu na ogromne obecnie natężenie ruchu trudniej jest się poruszać po mieście, co z pewnością czyni kurs i zdanie egzaminu praktycznego trudniejszym. Z kolei zaawansowany poziom technologiczny współczesnych aut ułatwia zadanie kursantom. Parkowanie tyłem bez wspomagania kierownicy było nie lada wyzwaniem. Dzisiaj kręcenie kółkiem wykonuje się „jednym palcem”. Tak naprawdę zdanie egzaminu nie powinno być trudne, kiedy kursant jest dobrze wyszkolony przez profesjonalistę.

– Jeździ Pan po świecie. Czy na tle innych Polacy są dobrymi kierowcami?

– Kiedy podróżuję po Europie, przede wszystkim widzę różnice w zachowaniu kierowców. Na Zachodzie jeździ się spokojniej, bez nerwów, z szacunkiem dla innych użytkowników drogi. Ludzie uważają na motocyklistów i rowerzystów, a przede wszystkim na pieszych. Zwykle respektują przepisy ruchu. W Polsce natomiast bardzo często widzi się na drodze agresję, pośpiech i ignorowanie podstawowych zasad bezpieczeństwa. Poziom kultury jazdy Polaków co prawda stale się poprawia, ale jeszcze nam sporo brakuje do poziomu krajów zachodnich.

– Co Pana najbardziej denerwuje na polskich drogach?

– Przerażające jest dla mnie to, ilu Polaków siada za kierownicę po alkoholu. Uważam to za skrajny przejaw głupoty i braku odpowiedzialności. Każdy z nas chce przecież bezpiecznie dojechać do celu, a prowadząc na podwójnym gazie stwarza się zagrożenie dla życia innych ludzi na drodze. Denerwujące jest to, że w Polsce tak wiele się o tym mówi, a tak mało skutecznie się temu przeciwdziała. Prawo niestety jest jeszcze zbyt liberalne, a jego egzekwowanie nieco nieudolne. To niestety daje poczucie bezkarności.

– Jakie braki ma system szkolenia kierowców w Polsce?

– Upraszczając, braków z pewnością można by znaleźć tyle, ile jest szkół jazdy w Polsce. Ale ogólnie rzecz ujmując, moim zdaniem należy zmienić podejście do sposobu szkolenia kierowców tak, aby nie uczyć ich jak zdać egzamin, ale wyrabiać w nich podstawowe umiejętności i odruchy, które pozwolą im po pierwsze zdać egzamin, a po drugie być ludźmi świadomymi, odpowiedzialnymi i myślącymi za kierownicą. Statystyki wypadków pokazują niestety, że młodzi kierowcy odbierają prawo jazdy i niedługo potem zaczynają łamać przepisy i powodować wypadki. To świadczy nie tylko o nich samych, ale i o poziomie wyszkolenia, jakie odebrali.

– Czego życzyłby Pan instruktorom nauki jazdy w Polsce?

– Na pewno życzę im, żeby ich praca włożona w szkolenia dawała jak najlepsze efekty, a wyszkoleni przez nich kierowcy bezpiecznie podróżowali każdego dnia. Jednym słowem życzę im samych sukcesów w tym jakże odpowiedzialnym zawodzie.

 

1 komentarz do “Zwycięstwa można sobie wymarzyć”

  1. Pingback: see this

Dodaj komentarz