Żeglarz pokochał gwiazdę

Mateusz Kusznierewicz

Oprócz regat i gry w golfa Mateusz Kusznierewicz uwielbia piękne samochody, szczególnie marki Mercedes.

Czym dla Pana jest w życiu samochód? Środkiem transportu czy może czymś co daje radość?

Staram się łączyć jedno z drugim, czyli przyjemne z pożytecznym. Może nawet odwrotnie – pożyteczność z przyjemnością. Po pierwsze samochód pomaga mi się przemieszczać, a po drugie daje olbrzymią radość, szczególnie, że staram się jeździć pięknymi samochodami. Mówię w liczbie mnogiej, bowiem moja współpraca z marką Mercedes daje mi tę przyjemność, że mogę wybrać samochód, którym chciałbym się poruszać. Zdarza się, że dosyć często je wymieniam. Wynika to po części z nowych pomysłów firmy, a po części z moich marzeń.

Kiedy pojawiła u Pana miłość do motoryzacji?

Już jak miałem 3 lata, to – jak mówił mi ojciec – potrafiłem godzinami siedzieć w samochodzie, kiedy stał zaparkowany przed domem. Oczywiście uwielbiałem siedzieć za kierownicą, ale prosiłem też tatę, aby otwierał maskę, abym mógł pooglądać silnik. W wieku pięciu lat – już siedząc na kolanach taty – przejechałem się za kierownicą. Chyba wszystko to wynika z faktu, że zawsze miałem zapędy techniczne. Zawsze chciałem poznać, jak funkcjonuje dane urządzenie i jak jest skonstruowane.

Jak wspomina Pan kurs i egzamin na prawo jazdy?

Bardzo dobrze. Zdałem za pierwszym razem, chociaż pamiętam, że nad teorią musiałem się nieco nagimnastykować. Z praktyką nie miałem żadnego problemu. W tamtych czasach można było zdawać prawo jazdy w wielu 17 lat. Pamiętam, że do egzaminu podchodziłem już dzień czy dwa po urodzinach. Był to 1992 rok. Bardzo potrzebowałem prawa jazdy, bowiem jechałem z Warszawy do Gdańska na regaty. Pojechałem już oczywiście sam, a do tego ciągnąc za sobą na przyczepce łódkę.

Jakiej marki był Pana pierwszy samochód?

Pierwszym samochodem był VW Golf I z 1979 roku. Było to auto mojego taty, który pożyczył mi je, gdy już mogłem się samodzielnie nim poruszać. Potem rzeczywistość zweryfikowała moje motoryzacyjne aspiracje i przesiadłem się do malucha, bo jednak koszty związane z utrzymaniem tamtego samochodu były wówczas dla mnie zbyt wysokie.

Obecnie kojarzony jest Pan z marką Mercedes. Skąd wzięło zamiłowanie właśnie do tej marki?

Mercedesami byłem zachwycony od zawsze. Pamiętam, że jak miałem 9 lub 10 lat, to jechałem taksówką tej marki i bardzo mi się spodobał środek tego samochodu, deska rozdzielcza, a nawet dźwięk kierunkowskazów. Była to stara „beczka”. Od tamtego czasu pamiętałem już, jaka marka samochodu ma na masce i na kierownicy gwiazdę. Dziś sam posiadam również taką odrestaurowaną „beczkę”. Weekendami jeżdżę sobie powoli po mieście, czerpię z tego ogromną przyjemność. A bliższa współpraca z koncernem Mercedes, która trwa do dziś, zaczęła się po moim powrocie z Igrzysk Olimpijskich w Atlancie, gdzie zdobyłem złoty medal.

Jakim modelem aktualnie Pan jeździ?

Mam olbrzymią przyjemność jeździć najnowszą S klasą. Jest to niesamowity samochód, jak ja to mówię „rekord świata”. Przede wszystkim jest piękny. To co jego twórcy zrobili w środku, jeżeli chodzi o stylistykę jest bezkonkurencyjne, do tego świetne zawieszenie i doskonałe hamulce. Wszystko to czyni to auto naprawdę wyjątkowym. Dziś już nie patrzę tak bardzo na moc silnika i osiągi, ale właśnie na piękno auta i jego bezpieczeństwo.

Co najczęściej Pan robi w samochodzie podczas długich podróży?

Obecnie bardzo dużo pracuję. Prowadzę kilka firm, więc czas w samochodzie poświęcam często na rozmowy telefoniczne. Gdy chcę złapać trochę dystansu do bieżących spraw, to słucham muzyki, a gdy chcę odpocząć słucham audiobooków. Gdy ktoś inny prowadzi, to staram się mieć przy sobie komputer i po prostu pracować.

Czy uważa Pan, że na polskich drogach jest bezpiecznie?

Zdecydowanie nie. Jest wręcz odwrotnie. Jakość naszych dróg nieco się poprawiła, mamy więcej dwupasmówek i dróg szybkiego ruchu. Teraz dzięki autostradzie jadę przykładowo z Gdańska do Warszawy niecałe 3 godziny. Niestety wciąż wiele dróg jest pełnych dziur, niebezpiecznych zakrętów i skrzyżowań. Zbyt mało mamy rond, które z mojego doświadczenia z jazdy po drogach w innych krajach, rozwiązują dużą część problemów.

A co z polskimi kierowcami?

Tu sprawa jest dyskusyjna. Znam takich, którzy jeżdżą dobrze, ale trafiają się również tacy, którzy jeżdżą nierozważnie.

Co przeniósłby Pan do Polski z kultury jazdy w innych krajach Europy?

Przede wszystkim sposób myślenia, który łączy się z wyobraźnią. Kulturę jazdy widać na przykładzie włączania się do ruchu. Polacy mają z tym problem, żeby kogoś wpuścić. Myślę, że słowem, które doskonale to definiuje jest uprzejmość. Ciągle jej brakuje na naszych drogach. Myślę, że codziennie własnym zachowaniem należy dawać przykład takiej uprzejmości. Sam staram się tak robić. Na drogach mamy niestety również zbyt wielu szaleńców, którzy nie dostosowują prędkości do przepisów i warunków na drodze. Tym ludziom brakuje rozsądku. Gdybym miał podsumować to właśnie rozsądku i większej uprzejmości życzę wszystkim polskim kierowcom.

 

—-

Mateusz Kusznierewicz

Urodził się 29 kwietnia 1975 roku w Warszawie. Przygodę z żeglarstwem rozpoczął w wieku 9 lat w Yacht Klubie Polski w Warszawie. Swój talent po raz pierwszy pokazał w 1990 r., kiedy z mistrzostw świata juniorów w klasie OK Dinghy wrócił ze złotym medalem. Wkrótce zdobył w tej klasie także tytuł mistrza Europy i dwukrotnie wicemistrza świata.

W 1992 roku Mateusz „przesiadł się” na olimpijską klasę Finn. Reprezentował w niej Polskę na trzech kolejnych igrzyskach olimpijskich. W Atlancie w 1996 r. zdobył złoty medal – pierwszy medal olimpijski w historii polskiego żeglarstwa. Cztery lata później, w Sydney, był czwarty. W Grecji, podczas igrzysk w Atenach w 2004 r., wywalczył brąz.

Na swoim koncie w tej klasie ma także dwa tytuły mistrza świata (1998 i 2000) oraz trzy tytuły wicemistrza świata (1999, 2001, 2002). Na mistrzostwach Europy triumfował w 2000 i 2004 r., a trzykrotnie zdobywał srebrne medale (1996, 1999, 2003). Aż dziesięciokrotnie zdobył tytuł mistrza Polski w klasie Finn, ponad trzydzieści razy triumfował w regatach cyklu Pucharu Świata. Przez 10 lat z rzędu był klasyfikowany w pierwszej trójce Pucharu Świata, prowadzonym przez Międzynarodową Federację Żeglarską ISAF.

Wiosną 2005 r. Mateusz zmienił klasę Finn na klasę Star, w której stworzył team razem z Dominikiem Życkim. Zespół Kusznierewicz/Życki od pierwszych startów osiągał doskonałe wyniki, szybko awansując do ścisłej światowej czołówki tej elitarnej klasy żeglarskiej. W 2007 roku awansowali na 1. miejsce Światowego Rankingu Międzynarodowej Federacji Żeglarskiej ISAF. Zespół ten stanął na najwyższym miejscu podium mistrzostw świata, Europy, a także trzykrotnie zdobył tytuł mistrzów Polski w klasie Star.

 

3 komentarze do “Żeglarz pokochał gwiazdę”

  1. Pingback: look at more info

  2. Pingback: ดูซีรี่ย์

  3. Pingback: white berry strain for sale near me

Dodaj komentarz