Zamiana ról. Urzędnicy wsiedli na rowery

rowerzyści

Gdyński Zakład Komunikacji Miejskiej zorganizował nietypowe szkolenie dla swoich pracowników. Spędzili oni godzinę na… rowerach. Zawodowi kierowcy na własnej skórze przekonali się, jak niebezpieczne może być korzystanie z sieci miejskich dróg – nawet gdy odbywa się ono w zgodzie z przepisami.

W połowie listopada kierowca gdyńskiego autobusu zepchnął z pasa ruchu rowerzystę. Cyklista miał miejsce na awaryjną zmianę pasa ruchu i uniknięcie kolizji, więc skończyło się na strachu. Kamera rowerzysty zarejestrowała jednak zdarzenie. Zostało ono opublikowane w sieci, rozpoczynając kolejny etap debaty na temat swoistej „wojny” zmotoryzowanych z rowerzystami. Przykłady państw zachodnich dowodzą, że użytkownicy obu środków lokomocji mogą żyć w symbiozie. Kluczem do sukcesu jest odpowiednia infrastruktura, jak również zrozumienie między kierującymi.

Rower to ciekawa alternatywa

Niestety, w Polsce rowerzyści wciąż są traktowani jak użytkownicy dróg drugiej kategorii. To pokłosie zachłyśnięcia się wolnym rynkiem i dostępem do samochodów. Własne cztery koła dla wielu były marzeniem, a zarazem podkreśleniem statusu. Rower zaczął uchodzić za środek transportu osób ubogich. Wielu zmotoryzowanych nie zdaje sobie sprawy, że dobrej klasy rower to wydatek rzędu kilku tysięcy złotych. Wiele spotykanych na drogach aut ma mniejszą wartość. Aktualnie decyzje o korzystaniu z roweru coraz częściej są niezależne od czynników ekonomicznych. Cykliści chcą poprawić kondycję i zaoszczędzić czas. W mieście na odcinku o długości 12-15 km mogą zaoszczędzić nawet 30 minut. W dwie strony to już godzina, a miesięcznie równowartość jednej doby. Jest więc o co walczyć. Tym bardziej że użytkownik jednośladu może precyzyjnie zaplanować godzinę dotarcia na miejsce. W przypadku samochodów możliwy różnice czasu podróży są ogromne. Z powodu korków można stracić kilkadziesiąt minut na wspomnianym odcinku kilkunastu kilometrów – wystarczy, że płynność ruchu zostanie zaburzona przez kolizję, roboty drogowe czy opady atmosferyczne.

Kto jest bez winy? Nikt

Jeżdżąc rowerem można odnieść wrażenie, że pewien odsetek kierowców za punkt honoru stawia sobie udowodnienie, kto jest górą i kto włada drogą. Bo jak inaczej nazwać wyprzedzanie rowerzysty tuż przed progiem zwalniającym i natychmiastowe hamowanie do symbolicznej prędkości? Pół biedy, gdy dla rowerzysty – który przed progiem hamować nie musi – zostanie nieco miejsca przy prawej krawędzi drogi. Często wykonywanym, a kompletnie pozbawionym sensu manewrem jest wyprzedzanie rowerzysty podczas dojeżdżania do stojących w korku aut. Nie lepiej zdjąć nogę z gazu i zaoszczędzić nieco paliwa? Niestety, niektórzy zmotoryzowani posuwają się jeszcze dalej i wyprzedzają rowerzystę, a następnie skręcają w poprzeczną ulicę, zmuszając go do hamowania. To już skrajny przykład braku kultury.

Bez winy nie są również rowerzyści. Niektórzy bez skrupułów wymuszają pierwszeństwo, nie sygnalizują manewrów, w nieprzewidywalny sposób zmieniają tor jazdy, ignorują sygnały i znaki drogowe, a także przejeżdżają wzdłuż przejść dla pieszych, nie upewniając się przynajmniej, czy będzie to bezpieczne. Mimo kampanii społecznych zmorą pozostają cykliści poruszający się bez odblasków i wymaganego prawem oświetlenia.

Zmiana punktu widzenia

Czy stan rzeczy można zmienić? Okazuje się, że tak. Szkolenie zorganizowane przez gdyński ZDM zostało dobrze przyjęte przez kierowców autobusów, którzy jednogłośnie stwierdzili, że dzięki niemu zrozumieli, jak jest po drugiej stronie i dlaczego tak istotne jest zachowywanie podczas wyprzedzania rowerzysty przynajmniej wymaganego przepisami metra odstępu.

Jeszcze skuteczniejsza byłaby praca u podstaw, realizowana na etapie wychowania komunikacyjnego w szkole czy kursu na prawo jazdy. Kierowcy muszą pamiętać, że niezależnie od tego, czy prowadzimy samochód ciężarowy osobowy czy rower pozostajemy tą samą osobą. O tym, jak wielka może być różnica w postrzeganiu i kulturze jazdy przekonał się każdy miłośnik jednośladów, który zainwestował w kamizelkę odblaskową z napisem „Polska”. Kawałek jaskrawego materiału z naszywkami potrafi znacząco zmienić percepcję. Szkoda, bo źle to o nas świadczy.

Łukasz Szewczyk

3 komentarze do “Zamiana ról. Urzędnicy wsiedli na rowery”

  1. Panie Redaktorze wstyd za Pana rzetelność dziennikarską nie ma Zakładu Komunikacji Miejskiej w Gdyni jest Zarząd Komunikacji Miejskiej który nie zatrudnia kierowców tylko zakupie usługi na świadczenie przewozowe od firm przewozowych. Po drugie po dwóch takich szkoleniach Pani która je prowadziła miała dość i broniła się że została do tego wyznaczona bo jak usłyszała argumenty kierowców to włosy jej się na głowie zmierzyły np. jak rowerzysta nie chce udostępnić miejsca dla matki z wózkiem bo był pierwszy nie mówiąc o notorycznym nie korzystaniem z drogi dla rowerów.

  2. Pingback: that site

Dodaj komentarz