W oparach absurdu [list do redakcji]

Powszechnie wiadomo, że do dzisiaj funkcjonują ośrodki, które potencjalnym uczestnikom kwalifikacji wstępnej mówią, że wystarczy do ośrodka wpaść 3-4 razy, bo „materiał trzeba przeklikać”. Wiecznie spieszącym się kierowcom ze szkoleń okresowych „idą na rękę”, wystawiając świadectwo kwalifikacji po przedstawieniu dokumentów i co najważniejsze, po uiszczeniu opłaty – pisze Natalia Blok – Cygańska z Pomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych.

Od zmiany przepisów dotyczących szkoleń kierowców zawodowych minęło już kilka lat. Miała zrewolucjonizować branżę szkoleniową, a kierowcom i przewoźnikom uzmysłowić wagę i istotę kształcenia. Przyświecała jej szczytna idea poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego.

Na początku sytuacja wyglądała obiecująco. Zmieniono ustawę o transporcie drogowym, przygotowano rozporządzenie wykonawcze. Wszystko po to, żeby ośrodki, po przejściu procedury weryfikującej ich infrastrukturalne i merytoryczne przygotowanie, mogły rozpocząć profesjonalne szkolenia na najwyższym, bo przecież europejskim poziomie. System kształcenia kierowców zawodowych miał być szczelny, przejrzysty i maksymalnie dostosowany do wymogów unijnych. Bajka…

Po kilku latach temat kształcenia kierowców zawodowych rzadko podejmowany jest w mediach. Okazjonalnie powraca przy aferach typu „wal w osobówkę” i poważnych wypadkach drogowych spowodowanych przez kierowców ciężarówek lub autobusów. Zewnętrznemu obserwatorowi może się wydawać, że w branży szkoleniowej sprawy mają się dobrze.  Jak zwykle jednak problem tkwi w szczegółach…

Szkoleniami kierowców zawodowych zajmują się na chwilę obecną setki mniej lub bardziej przygotowanych do takiej działalności przedsiębiorców. Mnogość podmiotów szkolących i konieczność zabiegania  o każdego kursanta powodują, że walka między ośrodkami, w której centrum zawsze jest klient i jego portfel, jest bezpardonowa. Konkurowanie ceną w gospodarce rynkowej (włączając również branżę szkoleniową) jest standardem,  ale wabienie potencjalnego kursanta krótszym niż u konkurencji czasem trwania szkolenia jest niczym innym jak skandalem i poważnym naruszeniem obowiązujących przepisów. Powszechnie wiadomo, że do dzisiaj funkcjonują ośrodki, które potencjalnym uczestnikom kwalifikacji wstępnej na pytanie o ilość zajęć odpowiadają,  że wystarczy do ośrodka wpaść 3-4 razy, bo „materiał trzeba przeklikać”. Wiecznie spieszącym się kierowcom ze szkoleń okresowych  „idą na rękę”, wystawiając świadectwo kwalifikacji  po przedstawieniu dokumentów i co najważniejsze, po uiszczeniu opłaty.

Wiele z takich zachowań umożliwiają źle sformułowane i nieprecyzyjne przepisy. Przykładem jest tu chociażby zapis dotyczący obowiązku zgłoszenia rozpoczęcia szkolenia okresowego lub kursu kwalifikacyjnego najpóźniej w następnym dniu roboczym po ich rozpoczęciu. Bez najmniejszego problemu można „papierowo” wyznaczyć rozpoczęcie szkolenia okresowego na piątek, zgłosić je wojewodzie w kolejnym dniu roboczym czyli w poniedziałek, pisemne zgłoszenie przesłać pocztą i w efekcie fizycznie poinformować urzędników o fakcie szkolenia już po jego zakończeniu. Skutkiem tego jest uniemożliwienie organowi nadzorującemu ośrodki szkoleń przeprowadzenia kontroli zajęć, co z kolei jest zachętą do realizacji wirtualnych kursów (kursów w niepełnym wymiarze godzin lub realizowanych tylko „na papierze”).

Skoro mowa o organach nadzorujących… Ustawowo funkcję tę względem ośrodków szkolących kierowców zawodowych pełni wojewoda. Do czego sprowadza się to sprowadza? W praktyce do wyznaczania składu komisji egzaminacyjnej przeprowadzającej testy kwalifikacyjne oraz odwiedzania ośrodków celem kontroli prawidłowości prowadzenia dokumentacji związanej ze szkoleniami. Teoretycznie więc wojewodowie trzymają rękę na pulsie i wiedzą co w szkoleniowej trawie piszczy. Jakim cudem zatem o zjawiskach patologicznych w branży więcej wiedzą kierowcy, przewoźnicy i ośrodki szkolące? Czy urzędnicy wiedzą, że w szkoleniach metodą e-learningu, które zgodnie z przepisami powinny się odbywać  w ośrodku, powszechna jest sprzedaż  kodów dostępu do platform e-learningowych zamiast fizycznego uczestnictwa w szkoleniu? Naiwni są ci, którzy sadzą, że każdy kursant, który otrzymał taki kod, w domu rozsiądzie się wygodnie przed komputerem i przerobi cały materiał. Cytując klasyka  – Polak potrafi. W internecie bez problemu znaleźć można programy, za pomocą których cały e-learningowy materiał może zostać przerobiony bez udziału, a nawet obecności osoby umownie zwanej „szkoloną”. Urzędnik, który zobowiązany jest przepisami do pełnienia roli nadzorującego, powinien być szczególnie wyczulony na sygnały wskazujące na nieprawidłowości i odpowiednio oraz skutecznie na nie reagować. Należy mu jednak dać narzędzia, które umożliwią działanie i eliminowanie z rynku podmiotów – pseudoośrodków. Rozkładanie rąk i rzucanie w tłum pytania „ale co ja mogę zrobić?” na niewiele się zda. Podobnie jak wyrażanie wątpliwości co do tego, czy w ośrodku odbywają się zajęcia z danego tematu, skoro na kolejnych testach kwalifikacyjnych żadna z osób egzaminowanych nie potrafi odpowiedzieć na pytania z nim związane.

Kolejnym zadziwiającym zjawiskiem związanym ze szkoleniami jest brak komunikacji między podmiotami dokonującymi wpisów do prawa jazdy (starostwami) a ośrodkami szkolącymi w sprawach związanych z weryfikacją autentyczności wystawianych świadectw kwalifikacji. Nikt nie sprawdza, czy osoba wnioskująca o wymianę prawa jazdy po szkoleniu  okresowym albo kwalifikacji była faktycznie w danym terminie na szkoleniu w ośrodku i czy to szkolenie zostało zgłoszone wojewodzie.

O nieprawidłowościach występującym w branży szkoleniowej można napisać książkę i nadać jej przewrotny tytuł „Wstęp do patologii. Jak prowadzić ośrodek szkoleniowy i nie zwariować”.  Dwa lata temu, kiedy wystosowaliśmy list otwarty do urzędującego wówczas ministra Sławomira Nowaka, wyraziliśmy swoje obawy co do kierunku rozwoju tej sytuacji.  Dziś nie wyrażamy obaw, dziś bijemy na alarm. Szanowni rządzący, źle się dzieje w branży szkoleniowej! Szkolą ośrodki, które tego robić nie powinny. Szkolą osoby, które może wpasowują się w mglistą definicję wykładowcy, ale nie posiadają merytorycznego przygotowania   do prowadzenia zajęć. Do jakich nadużyć musi dojść, żebyśmy doczekali się wreszcie waszej reakcji? Nie możemy czekać i na kolejnych spotkaniach czy konferencjach, na których temat szkoleń jest poruszany kolejny raz słuchać o tym, że „ministerstwo przygląda się sytuacji i wkrótce podejmie stosowne kroki”. Nas, przedsiębiorców prowadzących ośrodki rzetelnie, profesjonalnie i uczciwie takie zapewnienia już nie satysfakcjonują. Nie satysfakcjonuje nas podjęcie przez ministerstwo bliżej nieokreślonych działań w bliżej nieokreślonej przyszłości. Chcemy widzieć sens naszej działalności, chcemy mieć świadomość, że nasza praca jest ważna i potrzebna. Chcemy mieć swój wkład   w tworzenie prawa, które ma służyć nam i osobom, które szkolimy. 

Rozmawiajmy o potrzebie zmian i to zmian systemowych. Skoro podstawowym problemem dla kierowców i ich pracodawców jest czas trwania szkolenia, co skrupulatnie wykorzystują ośrodki działające na granicy prawa, poszukajmy wspólnie dobrego rozwiązania. Współdziałajcie z nami zamiast patrzeć przez palce na zamykające się drzwi kolejnych likwidowanych ośrodków.

 

Natalia Blok – Cygańska, kierownik ośrodka szkoleń, Pomorskie Stowarzyszenie Przewoźników Drogowych

5 komentarzy do “W oparach absurdu [list do redakcji]”

  1. Pani Natalio o patologiach w całym szkoleniu wiadomo już od lat. Niech przykładem będzie gniot ustawowy jakim jest UoKP. Resort który jest a jako by go nie było tnie przysłowiowego głupa i działa NA ZASADZIE IM GORZEJ TYM LEPIEJ!!!!!!!!!

    1. Polska to takie miejsce na świecie gdzie wszyscy się szkolą i niema kto pracować , a egzamin na prawo jazdy zdaje tylko 30% wyszkolonych i jak tu rządzić takim krajem mówią rządzący przedkładają i dowody w postaci egzaminów na prawo jazdy zastanawiam się czy rządzący są z tego świata, czy może to są zielone ludziki to tłumaczyło by wszystko

  2. i zgadzam się, że są szkoły, które mają umowy związane z podmiotami, które posiadają pojazdy, place, symulatory a osoby szkolące nigdy ich na oczy nie widziały:)
    Jedna rzecz tylko mnie zastanawia od 2008 roku, co to za e-learning, który nie szkoli na odległość a na sali szkoleniowej? Jak już osoba jest, to może zorganizować zwykłe zajęcia. A nie fikcyjny trener-wykładowca, którego praca polega na zalogowaniu i wylogowaniu uczestnika szkolenia.

  3. Pingback: read the article

Dodaj komentarz