Szkolenie rozregulowane?

Czy wpis OSK do rejestru działalności regulowanej jest potrzebny? Jakie wpływy do budżetu to przynosi? Ile razy wpisu odmówiono? Kwestionariusz z takimi pytaniami otrzymały starostwa powiatowe i miejskie wydziały komunikacji. Od kogo? I po co? To trudniejsze pytania.

Kwestionariusze wysłano pod kilkaset adresów. Do starostw powiatowych i wydziałów komunikacji, czyli jednostek, które nadzorują ośrodki szkolenia kierowców. W roli listonoszy wystąpili wojewodowie. Mieli zebrać dane z samorządów i dorzucić od siebie trochę informacji na temat funkcjonowania ośrodków doskonalenia techniki jazdy (bo ODTJ rejestruje się w urzędach wojewódzkich). Zadanie wykonali w kilka dni.

– Pismo dotyczące przeglądu form reglamentacji działalności gospodarczej w sektorze „transport” otrzymaliśmy 26 kwietnia. Na podstawie zebranych ankiet 6 maja udzielono odpowiedzi – informuje Anna Zięba z biura wojewody lubelskiego.

Wojewoda wielkopolski odpowiedział ekspresowo, już 2 maja. Lubuski – dwa dni później. Łódzki – 6 maja. Inni przedstawiciele rządu w terenie też się sprężyli.

– Ankietę niezwłocznie przekazaliśmy starostom i w maju odesłaliśmy do Warszawy „zbiorówkę” – informuje Piotr Pieleszek z Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego.

A może by tak bez rejestracji?

Co było w ankiecie? Prośba o „ocenę możliwości rezygnacji z obowiązku wpisu do rejestru działalności regulowanej przez ośrodki szkolenia kierowców”. Czy takie działanie miałoby w praktyce istotne gospodarcze i społeczne konsekwencje? – pytają urzędnicy z Warszawy.

Jeśli tak, to jakie? „W przypadku odpowiedzi przeczącej, proszę o wskazanie wymogów, które można ograniczyć, uzasadnienie tych, które powinny zostać i ich ocenę pod kątem proporcjonalności do celów regulacji oraz podanie, jakie konkretne konsekwencje miałoby ich uchylenie” – instruuje autor ankiety. Jest też prośba o dane liczbowe. Między innymi, ile ośrodków szkolenia złożyło wnioski o wpis do rejestru działalności regulowanej w ostatnich pięciu latach, ile wniosków rozpatrzono negatywnie i dlaczego, jakie są wpływy – do budżetu państwa i jednostek samorządu terytorialnego – z tytułu opłat związanych z daną formą reglamentacji działalności gospodarczej, ile wynoszą roczne koszty obsługi. „Jeśli dane finansowe są niedostępne, proszę podać listę pracowników zatrudnionych do obsługi spraw związanych z wpisem do rejestru działalności regulowanej” – to kolejna instrukcja z kwestionariusza.

Jest w nim też informacja, że dyrektywa unijna (z 2006 roku) w sprawie praw jazdy określa wymagania dla egzaminatorów i minimalne wymogi kursów, ale „nie wymaga autoryzowania ośrodków”. Wniosek? Polskie prawo jest mniej przyjazne dla przedsiębiorców niż normy unijne. Pięciostronicowy materiał przesłany starostom dotyka też spraw tak fundamentalnych, jak Konstytucja RP. Pierwsze pytanie brzmi: Jaka wartość konstytucyjna jest chroniona wpisem do rejestru działalności regulowanej?

Samorządowcy albo się tej ankiety przestraszyli, albo wypełnienie takich druków traktują rutynowo, bo tematu ewentualnych zmian przepisów dotyczących OSK nie chcą komentować.

– Nie jesteśmy od oceniania, interpretowania działań ministerstwa – usłyszeliśmy w kilku urzędach.

– Prawdopodobnie chcą rozeznać się w sytuacji przed planowaną liberalizacją przepisów – komentuje pracownik wydziału komunikacji w dużym mieście zachodniej Polski.

Minister pyta w imieniu innego ministra

Pytania w sprawie reglamentacji działalności OSK wysłało Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa. Ale przyznaje się do tego niechętnie.

– Nie mamy z tym nic wspólnego – tak pracownik biura prasowego MIiB zareagował na telefon z redakcji „Szkoły Jazdy”. – Kto rozsyłał ankietę? Rolą dziennikarza jest to ustalić, a nie wypytywać nas o coś, za co nie odpowiadamy – stwierdził.

Informacja z urzędów wojewódzkich jest jednak jasna. Ankietę przygotowało MIiB. Powtórnie poprosiliśmy więc ministerstwo o odpowiedź na piśmie. Trzy dni po pierwszym komentarzu resortu otrzymaliśmy e-maila.

„Autorem ankiety dotyczącej ośrodków szkolenia kierowców, która w kwietniu 2016 roku została przekazana wojewodom za pośrednictwem Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa, jest Ministerstwo Rozwoju. Pytania w tej sprawie należy kierować do MR” – wyjaśniła Elżbieta Kisil, rzeczniczka prasowa MIB.

„Z wnioskiem o wypełnienie kwestionariusza zwrócił się Pan Jerzy Szmit, Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa na prośbę Pana Mateusza Morawieckiego Ministra Rozwoju [pisownia oryginalna]” – precyzuje rzecznik wojewody wielkopolskiego.

Jerzy Szmit odpowiada m.in. za transport drogowy, zajmuje się problemami bezpieczeństwa, szkolenia i egzaminowania kierowców. W jakim celu przygotował kwestionariusz dotyczący OSK? O co dokładnie poprosił wicepremier Morawiecki? Czy planowana jest liberalizacja przepisów? Tego ministerialne służby prasowe nie chcą ujawnić. MR nie odpowiedziało na nasze pytania.

Po co ta ankieta?

Odpowiedzi na to zasadnicze pytanie szukaliśmy również w urzędach wojewódzkich.

– O wnioski płynące z ankiety proszę zwrócić się do jej autora – radzi Pieleszek z Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego.

Czy wojewodowie przygotowywali dla MIiB lub MR jakiś komentarz do ankiety? Przedstawiali swoje propozycje?

– Oceny liberalizacji przepisów dotyczących OSK nie dokonywano – wyjaśnia urząd wojewódzki w Lublinie.

– Wojewoda lubuski nie dokonywał oceny proponowanych zmian w zakresie prowadzenia działalności reglamentowanej – informuje Jolanta Krynicka z biura wojewody.

Wyjaśnia też, że w tej sprawie UW nie otrzymywał żadnych sygnałów od osób prowadzących OSK czy reprezentujących ich organizacji.

– Nie wpłynęło do nas żadne pismo, w którym zwracano by uwagę na konieczność dokonywania zmian w obecnie funkcjonującym systemie prawnym, dotyczącym działalności reglamentowanej – informuje Krynicka.

Lobbingu ze strony środowiska OSK nie zauważono również w innych regionach Polski.

– Właściciele ośrodków, jak również branżowe stowarzyszenia nie zwracały się do urzędu z wnioskami o zmianę obowiązującej formy rejestracji – tłumaczy Jan Michajłowski, dyrektor wydziału infrastruktury i rolnictwa w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim. – W ocenie starostów, jak również wojewody łódzkiego, należy zachować dotychczasową formę rejestracji ośrodków szkolenia kierowców – dodaje Michajłowski.

OSK się nie odmawia

To, że wpis do rejestru działalności regulowanej nie nastręcza problemów przedsiębiorcom, potwierdzają statystyki. W Wielkopolsce przez ostatnich pięć lat było 511 wniosków o rejestrację ośrodka szkolenia. Wszystkie rozpatrzono pozytywnie. W Łódzkiem działa 378 OSK. Nikomu nie odmówiono wpisu do rejestru. Podobnie w Lubuskiem, gdzie funkcjonuje 220 ośrodków. W woj. zachodniopomorskim od 2011 roku papiery złożyło 150 przedsiębiorców i nie było decyzji odmownych. Na Lubelszczyźnie – w dwudziestu starostwach i czterech miastach na prawach powiatu zarejestrowano 162 OSK.

– Negatywnie rozpatrzono dwa wnioski – informuje Anna Zięba. – Powód? Nie uzupełniono potrzebnych dokumentów.

Co ciekawe – od 2011 roku zarejestrowało się tam aż sześć ośrodków doskonalenia techniki jazdy. Wszystkie przebrnęły procedurę bez kłopotów.

Powodów ewentualnej liberalizacji przepisów należy szukać więc gdzie indziej. Na przykład w ministerialnych pytaniach o wpływy do budżetu i koszty związane z reglamentacją działalności gospodarczej. Wojewoda lubelski roczne wpływy z rejestracji OSK określił na 865 zł! ODTJ przyniosły 1352 zł. A sprawy związane z wpisem obsługuje – we wszystkich starostwach – 32 urzędników. Wielkopolska ma jeszcze ciekawszy bilans: wpływy 500 zł i 35 pracowników w jednostkach samorządu terytorialnego „odpowiedzialnych za obsługę spraw związanych z wpisem do rejestru przedsiębiorców prowadzących ośrodki szkolenia kierowców”. W woj. zachodniopomorskim 24 urzędników rejestruje OSK, a wpływy z reglamentacji działalności gospodarczej też są mizerne.

– Bo nikt się nie rejestruje, ośrodki się zwijają. U nas z jedenastu zostały trzy – komentuje Ireneusz Rachubiński, od 26 lat prowadzący szkołę „Autostart” w Gryficach.

Papierologia najważniejsza

Rachubiński ocenia, że weryfikacja OSK jest powierzchowna. Kontrole polegają na sprawdzaniu papierów, nie jakości pracy ośrodka.

– Niektóre OSK prowadzą biuro „w teczce”, a salę wykładową mają w dużym pokoju – ironizuje Rachubiński. – Poziom szkoleń jest bardzo zróżnicowany – dodaje już poważniejszym tonem.

Michał Koliński z OSK „Driver” w Starogardzie Gdańskim zauważa, że kontrole przeprowadzane są co roku, ale…

– Starostwa kładą nacisk na pilnowanie dokumentów, ich zgodność oraz czas pracy instruktorów. Natomiast dbając o dobro kursanta, trzeba prowadzić nadzór nad tym, kto jak szkoli – stwierdza Koliński. – Nadzór jest i musi być, ale poprawiając jakość kontroli zmniejszyłbym nacisk na sprawy związane z papierologią – powtarza.

Te obserwacje potwierdza Krzysztof Bandos, prezes Polskiej Federacji Stowarzyszeń Szkół Kierowców.

– Sprawdza się absurdalne rzeczy, na przykład szerokość linii na placu manewrowym albo czy kursant podpisał się we właściwym miejscu formularza – wyjaśnia Bandos.

Zauważa, że starostwa nie mają możliwości przeprowadzenia niezapowiedzianej kontroli. A kiedy już urzędnicy złożą wizytę w danym OSK, przyjeżdżają weryfikować głównie dokumentację.

– A należałoby sprawdzić, jak rzeczywiście przebiega szkolenie – postuluje Bandos. – Nie tylko listę obecności kursantów, a treść zajęć, metodykę.

Krzysztof Tłoczek z OSK „No Stress” w Gorzowie Wielkopolskim nie ma złudzeń.

– Kontrole robi się na sztukę, pro forma. Sami urzędnicy tego nie kryją – stwierdza. – Dlatego trudno mi odpowiedzieć na pytanie, czy nadzór powinien być ściślejszy, czy wręcz przeciwnie. Bo i tak sprawdza się nie to, co trzeba – dodaje.

Kontrole bez prawa jazdy

Szef gorzowskiego ośrodka opowiada o „patologiach na każdym etapie szkolenia”.

– Lekarz nie widzi kandydata na kierowcę, a wystawia mu zaświadczenie! Kursant szkoli się w jednym OSK, a doszkala w innym. Albo zapisuje się na egzamin, zanim zaliczy kurs. Jak to możliwe? – pyta retorycznie Tłoczek. – Łamanie czy naginanie przepisów jest tak powszechne, że klienci mają pretensje do instruktorów pracujących uczciwie – mówi z goryczą.

Jak to zmienić? Koliński uważa, że na jakość pracy szkół jazdy pozytywnie wpłynęłoby określenie ceny minimalnej za kurs oraz zwiększenie liczby godzin praktycznych.

– To wyeliminowałoby nieuczciwą konkurencję, która robi szkolenia na skróty – komentuje właściciel OSK „Driver”.

Poluzowanie przepisów regulujących działalność szkoleniową raczej by temu nie sprzyjało.

Nasi rozmówcy, m.in. z miejskich wydziałów komunikacji, przyznają, że nadzór jest ograniczony, schematyczny..

– Bo na lepszy nie ma pieniędzy. Trzeba by powołać zespół ludzi z kwalifikacjami i doświadczeniem – komentują.

– Często zajmuje się tym „pani Krysia”, która sprawdzi daty i nazwiska, ale o szkoleniu kierowców nie ma pojęcia. Nie ma nawet prawa jazdy – stwierdza z humorem pracownik jednego z urzędów, do których telefonowaliśmy.

– Kontrolowanie OSK nie odbywa się, tak jak powinno, co potwierdził raport Najwyższej Izby Kontroli – przypomina Bandos. – Trudno mi się wypowiadać na temat ankiety, bo nie widziałem tego dokumentu. Nie będę też spekulował, jakie są intencje ministerstwa. Na pewno, jako przedstawiciele branży, widzimy potrzebę zmian w nadzorze. I będziemy chcieli uczestniczyć w procesie zmian legislacyjnych – zapowiada szef PFSSK.

Tomasz Maciejewski

Dla „Szkoły Jazdy”:

Mirosław Augustyniak, kierownik wydziału egzaminowania w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Ostrołęce

Deregulacja kojarzy mi się z rozregulowaniem tego, co całkiem nieźle pracuje, choć wymaga pewnych korekt. W pewnych obszarach, a do takich na pewno należy sfera szeroko rozumianej oświaty, powinno się raczej wyznaczać ambitne poziomy minimum. Mieliśmy przecież w szkole sytuację, że to nauczyciel decydował, z których książek uczą się uczniowie. Dobry wybrał dobre, słaby niekoniecznie, a teraz instruktor miałby decydować o wszystkim – kiedy, ile i jak prowadzić zajęcia.

Sito na szkoleniach jest bardzo różne. Na przykład na egzamin kategorii C przychodzą osoby słabo przygotowane. Przez sito szkolenia przeszły, egzaminu już nie zdały. Tłumaczą, że kategoria C jest im potrzebna do zdobycia dodatkowych punktów przy rekrutacji do policji lub straży, a w transporcie pracować nie zamierzają. No i wtedy same ręce się składają, oczy wznoszą ku górze, a na usta cisną się słowa „Boże, miej w opiece straż i policję”.

Przecież nie można założyć, że na egzaminie będzie jedyne sito. Będziemy pogłębiać bardzo powszechną opinię wspaniałego i dobrodusznego instruktora, a egzaminatora sukinsyna. Przypominają mi się sytuacje, gdy egzaminowałem kandydatów na instruktorów. Słabo przygotowany egzaminowany zapewniał, że się douczy. Wtedy pytałem, czyim kosztem. Bo mnie się wydaje, że kosztem tych, których będzie uczył. Mamy przedziwną sytuację, że luzuje się jednym, a przykręca ponad miarę śruby drugim.

Bezpieczeństwo na drogach też pozostawia wiele do życzenia. Statystyki się zatrzymały na pewnym poziomie. To dlatego, że wobec kierowców policja wymyśla coraz to nowe szykany i represje mandatowe, natomiast wobec tzw. niechronionych, czyli pieszych i rowerzystów, stosuje słowa Jurka Owsiaka „róbta co chceta”. A roboty z tymi drugimi jest bardzo dużo. 50 proc. z nich nie wie, że rowerem nie wolno przejeżdżać po przejściu, że na przejście wchodzimy po upewnieniu się, że nic nie jedzie, że wysepka służy do tego, żeby pieszy mógł w bezpiecznym miejscu upewnić się, czy może wejść dalej na przejście. Poziom wiedzy tej grupy uczestników ruchu drogowego jest, jak na cywilizowane społeczeństwo, żenująco niski. Reasumując – bez właściwego nadzoru nad OSK w niektórych szkołach jazdy instruktorzy mogliby co najwyżej szkolić pieszych i rowerzystów. Nadzór nad OSK powinien dotykać spraw ważnych, a nie być sztuką dla sztuki. Największą bolączką jest brak w niektórych OSK poczucia odpowiedzialności za poziom szkolenia.

 

Działalność regulowana – działalność gospodarcza, której wykonywanie wymaga spełnienia szczególnych warunków, określonych przepisami prawa. Pojęcie pojawiło się w Ustawie o swobodzie działalności gospodarczej z dn. 2 lipca 2014 roku.

Przedsiębiorca może wykonywać tę działalność (zawód regulowany), jeśli spełnia warunki określone przepisami odrębnej ustawy (np. Prawo o ruchu drogowym, Prawo łowieckie, Prawo dewizowe, Prawo pocztowe) i po uzyskaniu wpisu w rejestrze działalności regulowanej.

Przykłady? Prowadzenie praktyki lekarskiej, produkcja alkoholu i wyrobów tytoniowych, usługi detektywistyczne, kantor wymiany walut, usługi pocztowe, wytwarzanie i magazynowanie biokomponentów, działalność polegająca na świadczeniu usług turystycznych obejmujących polowania wykonywane przez cudzoziemców.

Organem prowadzącym rejestr może być starosta (rejestruje np. stacje kontroli pojazdów i OSK), marszałek województwa (nadzoruje m.in. pracownie psychologiczne dla kandydatów na kierowców oraz prowadzenie kursów ADR), wojewoda (rejestruje ODTJ), ale również takie urzędy i instytucje, jak np. Urząd Komunikacji Elektronicznej czy prezes Narodowego Banku Polskiego.

Wpis do rejestru zastąpił funkcjonujące wcześniej zezwolenia (przedsiębiorca w oświadczeniu stwierdza, że spełnia szczególne warunki wykonywania danej działalności, a organ rejestrujący nie ma obowiązku sprawdzania, czy przedsiębiorca faktycznie te warunki spełnia.). Miało to służyć poszerzeniu wolności gospodarczej (mniejszy zakres działalności podlega koncesjonowaniu), ograniczyć uznaniowość organów reglamentacyjnych itd.

 

5 komentarzy do “Szkolenie rozregulowane?”

  1. Doszły mnie słuchy z samej góry, że chcą zlikwidować obowiązek szkolenia kandydatów na kierowców. Obowiązkowy ma być tylko egzamin państwowy, a szkolenia mają się odbywać fakultatywnie.

  2. Pingback: SIMPLEPLAY ค่ายสล็อตออนไลน์ เกมยิงปลาแตกง่าย เล่นผ่านเว็บตรง 2LOTVIP

  3. Pingback: address

  4. Pingback: upx1688.online

  5. Pingback: golden teacher mushroom spores australia,

Dodaj komentarz