Jerzy Kryszak: też jestem instruktorem

Jerzy Kryszak

Jerzy Kryszak jest satyrykiem z temperamentem za kółkiem. Kierowcy, którzy mu się narażą na drodze, mogą spodziewać się srogiej lekcji nauki jazdy.

Mikołaj Radomski: Pamięta Pan, w jakim wieku zrobił Pan prawo jazdy?

Jerzy Kryszak: To był 1973 rok, w Krakowie.

– Za którym razem zdał Pan egzamin?

– Za pierwszym, ale przyznam się, że z duszą na ramieniu. Patrząc z perspektywy czasu, nie wiem, czy zasługiwałem wtedy na to prawo jazdy. Gdybym był egzaminatorem, pewnie bym siebie oblał. Troszkę było za mało jazdy, chyba 15 godzin. Nie wszystkie wyjeździłem. Nie sądzę, że byłem przygotowany wtedy na sto procent. Mam nadzieję, że szkolenie od tamtego czasu poprawiło się.

– Na jakim samochodzie robił Pan kurs?

– Chyba na skodzie.

– A pierwszy samochód?

– To był 15-letni wówczas holenderski DAF 55. Był 1980 rok. Wtedy produkowano jeszcze osobowe DAF-y. Miał skrzynię variomatic. Działało to mniej więcej tak: kręcące się bębny stożkowo rozchodziły się i schodziły. Napędzany był na tylne koła pasami. I co ciekawe, mógł jechać z taką samą prędkością do przodu i do tyłu.

– Korzystał Pan z tej możliwości?

– Nie chciałem rozpędzać się do tyłu do 120 km/h, bo groziło to utratą życia albo kalectwem.

– Ile miał Pan samochodów?

– DAF był pierwszy. Po DAF-ie był „maluch”, przez cztery i pół roku, potem ford sierra sprowadzony z Holandii. Jak się na niego przesiadłem, to czułem się jakbym płynął. Całowałem go w pulpit i deskę rozdzielczą. Potem była mazda 626 diesel, dalej volvo 850 – wspaniałe, to był genialny samochód – potem jeep grand cherokee benzyna 4,8 litra, potem jeep grand cherokee diesel. Następnie lexus 400H i teraz jest lexus 450H. Oba srebrne. Obliczyłem, ze przejechałem ponad milion kilometrów.

– Przygotował Pan kiedyś skecz motoryzacyjny?

– Bardziej interesują mnie tematy okołopolityczne niż obyczajowo-motoryzacyjne. Ale raz użyłem. Tydzień po katastrofie pod Smoleńskiem jechałem trzypasmową jezdnią gdzieś pod Warszawą. Zająłem sobie środkowy pas, przede mną jakieś sto metrów były światła. Jechałem wolno, bo było czerwone. Wolno dojeżdżam do świateł i zatrzymuję się. Nagle słyszę trąbienie za sobą. Spojrzałem w lusterko i zobaczyłem osobówkę, która jechała wcześniej prawym pasem. Nie mogłem mu zajechać drogi, bo miał prawy pas wolny. Zjechał na ten prawy wolny pas, otwiera szybę i słyszę: »Ty k…, jak ty k…, nie widzisz k…, że tu k…, bo przecież ja tu k…«. Ja mówię: ale przecież tu są światła, a poza tym ma pan wolny prawy pas. »Ty k… nie będziesz się mądrzył, kiedy mi tu k… zajeżdżasz drogę k…«. Mówię mu: Nie będę się mądrzył, ale widzi pan, że nie zajechałem panu drogi. A poza tym już jest zielone więc niech pan jedzie. »Nie będziesz mi tu k… mówił, co ja mam k… robić«. Więc mówię: to stój k… I pojechałem.

– A jakieś zabawne sytuacje podczas szkolenia na prawko?

– Miałem instruktora, który bił po rękach dziewczyny i grzecznych studentów. I raz spróbował ze mną. A ja na to: Oj, jak ja uderzę!

– Jak Pan ocenia kulturę jazdy Polaków?

– Niestety nie jest najlepsza. Jedna trzecia korków bierze się z gapiostwa kierowców. Korki byłyby mniejsze, gdyby kierowcy trzymali półdupki bardziej spięte. Druga sprawa to wyprzedzanie w nocy. Wyprzedzany samochód, do momentu kiedy się z nim nie zrównam, powinien oświetlić mi drogę długimi światłami. A najczęściej jest tak, że wyłącza długie jak rozpocznę wyprzedzanie. I nie widzę dokładnie co mam przed sobą. Trzeba w tym miejscu oddać ukłon w stosunku do kierowców zawodowych, bo oni najczęściej drogę oświetlają.

– Czy Pan jest kierowcą z temperamentem?

– Niestety czasami nawet zbyt temperamentnym. To zależy oczywiście od dnia, ale czasami zdarza mi się uczyć innych jazdy. Nigdy za to nie poganiam światłami, bo uważam, że ktoś się może zdenerwować i popełnić błąd, ale jak ktoś ze mną próbuje walczyć na drodze albo wycwani się i wjedzie przede mną lekko wymuszając, to ja to zapamiętuję. A potem jest zemsta. Robię wszystko, by przed niego wjechać. Udaje mi się to w 99 proc. I wtedy zaczynam naukę jazdy, zamiast instruktora. Pilnuję, żeby mnie nie wyprzedził lub nie pojechał prawym pasem. A jeżeli jest taka możliwość, to go blokuję. To jest mój kurs nauki jazdy. Taka kara za cwaniactwo i wymuszenia. Ale tylko w sytuacji, gdy mam do czynienia z jawnym chamstwem na drodze.

 —

Jerzy Kryszak (ur. w 1950 w Kaliszu) – polski aktor, satyryk („60 minut na godzinę”) i parodysta. Aktor Teatru Słowackiego w Krakowie (1974-1978) i Ateneum w Warszawie (1978-1993). Artysta kabaretowy (parodysta potrafiący mówić wieloma głosami, m.in. Lecha Wałęsy, Adama Michnika, Tadeusza Mazowieckiego, Andrzeja Leppera, Wojciecha Jaruzelskiego czy Jana Pawła II) i telewizyjny od lat 90. („Polskie Zoo”, „Mój pierwszy raz”). W 2007 r. prowadził program „Dzień Kangura” wraz z Agatą Młynarską w Polsacie. W programie „Piotr Bałtroczyk na żywo” prezentuje aktualną sytuację polityczną w Polsce. W 2009 roku prowadził program „Uważaj na kioskarza” w TVP2. Od kilku lat występuje w programie „HBO na stojaka” emitowanym na antenie HBO i HBO Comedy.

 

2 komentarze do “Jerzy Kryszak: też jestem instruktorem”

  1. Pingback: https://www.heraldnet.com/reviews/phenq-reviews-is-it-legit-update/

  2. Pingback: โรงแรมสุนัขเข้าได้

Dodaj komentarz