Jak egzamin, to emocje!

plac manewrowy

Kopanie w samochód, wyzwiska, a nawet ciosy pięścią – tak potrafią „podziękować” egzaminatorowi kandydaci na kierowców. Ale są też spontaniczne uściski, pocałunki. Czasami próby przekupstwa. Zdarza się, że egzamin przerywa wypadek.

Egzamin na prawko to wielkie emocje, często rozczarowanie i frustracja. Jak nerwowo, jak niebezpiecznie, jak dziwnie potrafią zachować się kandydaci na kierowców, pokazują internetowe filmiki (od prawie dziesięciu lat w autach wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego są zamontowane kamery). Na nagraniach widać i słychać (!) wyzwiska, niewybredne komentarze, groźby. Agresja jest nie tylko werbalna. Uderzanie pięścią w kierownicę, otwieranie drzwi kopniakiem, celowe rozjeżdżanie pachołków na placu manewrowym to ekscesy, o których opowiadają pracownicy wielu WORD-ów.

Bywa śmieszno, bywa straszno

Nie zawsze kończy się na przewróconych pachołkach. W lutym 2012 roku w Częstochowie kobieta wykonująca manewry na placu rozbiła autem betonowe ogrodzenie i wyjechała na drogę. Pomyliła pedał gazu z hamulcem. Egzaminator dogonił ją za… murem. Na szczęście ani egzaminowana, ani żaden inny uczestnik ruchu nie ucierpiał. Zdezorientowana kierująca powtarzała: – No cóż to się stało? Jezus Maria! Przecież wszystko było dobrze.

W Ostrołęce też egzaminowanej pomyliły się pedały. I rozbiła auto na drzewie. W Olsztynie młody kierowca również nie trafił w hamulec.

– W trakcie wykonywania zadania egzaminacyjnego „ruszanie z miejsca oraz jazda pasem ruchu do przodu i tyłu”, wjeżdżając w pole zatrzymania na końcu pasa ruchu stracił panowanie nad pojazdem, wciskając zamiast hamulca pedał przyspieszenia, a następnie wyjechał ze stanowiska, wjechał na wzniesienie, spychając z niego inny pojazd – opowiada Marcin Kiwit, egzaminator nadzorujący olsztyńskiego WORD-u.

Jesienią 2014 roku w Krakowie było jeszcze groźniej. Kobieta podczas egzaminacyjnej jazdy po mieście wymusiła pierwszeństwo, a samochód, któremu zajechała drogę, wpadł w poślizg i dachował! Znajdująca się w nim kobieta odniosła lekkie obrażenia, jej dwuletnie dziecko wymagało hospitalizacji.

Trzy miesiące temu poważny wypadek z udziałem auta WORD-u zdarzył się we Wrocławiu, ale tym razem nie zawiniła egzaminowana, tylko inna kierująca, która nie zachowała należytej ostrożności na skrzyżowaniu. Oba pojazdy zostały uszkodzone, na miejsce wezwano policję. Ubiegająca się prawo jazdy 20-latka miała pecha, bo mimo iż egzamin już się kończył, trzeba było go przerwać. I marnym pocieszeniem było, że w takiej sytuacji za powtórkę nie trzeba płacić. Ponury grudniowy dzień na wrocławskiej ulicy na długo zapamięta też egzaminator, który jako jedyny odniósł obrażenia (podczas egzaminu nie ma zapiętych pasów) i został przetransportowany do szpitala.

Z kolei egzaminator z Koszalina „położył” do szpitala młodego kandydata na kierowcę. Jak? Ostro wcisnął hamulec, kiedy egzaminowany próbował przejechać skrzyżowanie na żółtym świetle. Później kierujący tłumaczył, że widział w lusterku jadący szybko i blisko samochód, więc nie hamował. Po zdarzeniu oskarżył egzaminatora o nieznajomość przepisów, spowodowanie zagrożenia itd. Egzamin oblał i doznał urazu kręgosłupa, bo – tak jak przewidywał – pędzące za elką auto nie zdołało się zatrzymać.

Bo studzienkę przysypał śnieg

Kuriozalnych sytuacji, błędów i jaskrawych przykładów niekompetencji za kierownicą jest więcej: jazda pod prąd, przekroczenie podwójnej ciągłej linii, urwanie lusterka przy omijaniu przeszkody itd.

– Czasem unosimy się na siedzeniu, obserwując, czy auto się zmieści – żartuje Przemysław Kurzawa, egzaminator nadzorujący WORD-u Konin. – Wszystkie rodzaje błędów trudno zliczyć. Co zdarza się często? Na przykład przekraczanie osi jezdni przy skręcie w lewo. Natomiast inni kierowcy, wykonując ten manewr, zjeżdżają do prawej krawędzi, żeby mieć szerszy łuk – opisuje Kurzawa.

Tłumaczy, że wjazdy pod prąd zdarzają się np. podczas zawracania z użyciem biegu wstecznego. Prowadzący elkę bez problemu wjeżdża tyłem na parking lub w bramę, ale wracając na główną drogę, traci orientację. W warszawskim WORD-zie na Bemowie pewna kursantka zakończyła egzamin już po 10 sekundach, bo opuszczając teren ośrodka pojechała „po angielsku”, lewą stroną ulicy. Filmik z jej popisem robi furorę na YouTube. Jest nawet reklamą jednej ze szkół jazdy („Nie chcesz tak wypaść na egzaminie? Przyjdź do nas”).

Przezabawna sytuacja zdarzyła się niedawno w Ostrołęce.

– Egzaminator przerwał egzamin na lewoskręcie na skrzyżowaniu, bo zdający zajechał drogę pojazdom z przeciwka i stwierdził, że zatrzymał się na studzience i powinno być wszystko dobrze. Złożył skargę – wspomina Mirosław Augustyniak, egzaminator nadzorujący WORD-u Ostrołęka. – Nie bardzo było wiadomo, o co chodzi. Po wyjaśnieniach okazało się, że instruktor nauczył kursanta, że jeśli zatrzyma się na studzience kanalizacyjnej, to będzie właściwe miejsce do tego, by oczekiwać, aż przejadą pojazdy z naprzeciwka. Tylko że tego dnia padał śnieg i przysypał tę studzienkę, natomiast odparowała zupełnie inna studzienka i zatrzymując się na niej zdający zablokował ruch – tłumaczy Augustyniak.

Egzamin na pięści

Kolizje drogowe czy poważniejsze błędy to tylko dwie grupy nietypowych i niebezpiecznych zdarzeń podczas egzaminów na prawo jazdy. Niezdrowe emocje często pojawiają się w relacji: zdający – egzaminator. Nie zawsze kończy się na złośliwych komentarzach i epitetach.

– Uderzenia pięścią w kierownicę to prawie standard. Zdarza się kopanie w auto, zamykanie drzwi nogą – opowiada Bogusław Kulawiak, od dziewięciu lat dyrektor WORD-u w Piotrkowie Trybunalskim. – Bardzo nerwowo może być, kiedy sytuacja na przerwanie egzaminu zdarzy się na skrzyżowaniu. Rozporządzenie mówi, że egzaminator ma reagować natychmiast, więc reaguje. Tylko że nie przesiądzie się na środku ulicy. Trzeba zjechać w bezpieczne miejsce. Osoba za kierownicą nie jest już egzaminowana, ale nadal prowadzi auto. Jest złość, frustracja, płacz. Niektórzy próbują wykonać jakiś szalony manewr. Egzaminator musi być czujny – stwierdza Kulawiak.

I wspomina incydent sprzed kilku lat, kiedy zdający pobił egzaminatora. Był wściekły, bo nie poradził sobie z zadaniami na placu manewrowym. Najpierw popychał i obrażał pracownika WORD-u, później kilkakrotnie uderzył go pięścią w twarz. Na miejsce wezwano policję. Nerwus został zatrzymany, po przesłuchaniu usłyszał zarzuty, m.in. naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego i kierowania gróźb karalnych.

W Piotrkowie napastnikiem był 58-latek. W Koninie – w 2014 roku – szalał 32-letni mężczyzna, któremu po raz piąty nie udało się uzyskać prawa jazdy kat. B. Cofając po łuku, najechał na linię, egzamin został przerwany, a zdenerwowany kierowca wyskoczył z auta i je skopał (zniszczył drzwi, klapę bagażnika). Później urwał lusterko i rzucił nim w egzaminatora. Krzyczał, biegał, wygrażał. Konieczna była interwencja policji. „Krewki jak kursant” – komentował reporter TVP Poznań, która pokazała nagrania z WORD-owskiego monitoringu. A kierownictwo ośrodka wyjaśniało, że straty spowodowane przez 32-latka to co najmniej pięć tysięcy złotych.

– Tak nerwowo było, na szczęście, tylko raz – zapewnia „Szkołę Jazdy” szef egzaminatorów WORD-u Konin, Przemysław Kurzawa. – Ale różne incydenty się zdarzają. Trzaskanie drzwiami, wyzwiska, próba zniszczenia protokołu egzaminu. Bardziej bojowe, agresywne są osoby młode. Starsi, jeśli mają jakieś zastrzeżenia do przebiegu egzaminu, składają skargę na piśmie, proszą o rozmowę z dyrektorem WORD-u – wyjaśnia Kurzawa.

Ty ch…, dlaczego ją oblałeś?! – czyli tata kibicuje

Egzaminator nadzorujący z Konina podkreśla, że emocje na placu manewrowym często wywołują nie kierowcy, a osoby im towarzyszące: mąż, chłopak, rodzina, znajomi.

– Miałem kilka miesięcy temu spotkanie z takim panem. „Ty ch…, dlaczego ją oblałeś?!” – wykrzykiwał. Groził pięścią – opowiada Kurzawa. – To był chyba ojciec dziewczyny, która zdawała egzamin. A ona go uspokajała. Tłumaczyła, gdzie i jaki popełniła błąd – opowiada Kurzawa.

Przyznaje, że jeśli do spięcia dojdzie po zakończonym egzaminie, nie można tego odnotowywać w protokole. Trzeba więc starać się załagodzić sytuację, rozładować napięcie.

– Wieloletnie doświadczenie pozwala nam radzić sobie z trudnymi klientami. Regularnie się doszkalamy, co roku mamy trzydniowe warsztaty dla egzaminatorów, zajęcia z psychologiem – opowiada Kurzawa. – Czasami, kiedy osoba egzaminowana wraca już jako pasażer, wystarczy włączyć radio, zagadać, pokazać jakieś pozytywne skutki egzaminu, mimo że nie został zdany.

To, że praca egzaminatora bywa stresująca, potwierdza Kiwit.

– Byliśmy świadkami zarówno kolizji powodowanych przez osoby zdające, jak i agresywnych zachowań z ich strony. Na szczęście są to sytuacje wyjątkowo rzadkie – podkreśla egzaminator nadzorujący WORD-u Olsztyn.

Relacjonuje, że niedawno celem ataku sfrustrowanego kandydata na kierowcę była… ściana przy sekretariacie WORD-u. Wyładowanie emocji spowodowało poważne uszkodzenia.

– Oczywiście zakończyło się to stosownym postępowaniem policyjnym i naprawieniem wyrządzonej szkody – podsumowuje Kiwit.

W Rybniku egzamin też zakończył się interwencją policji, ale mandat był z innego paragrafu. Dziewczyna niezadowolona z finału jazdy po mieście próbowała… uciec samochodem WORD-u. Kiedy egzaminator wysiadł, żeby zająć miejsce za kierownicą, ruszyła. Pościg i okrzyki zaskoczonego mężczyzny: „Co pani robi?! Co pani robi?!”, przywróciły jej jednak trzeźwość umysłu. Zatrzymała się i rzuciła do egzaminatora: Ile można w tym waszym WORD-zie pier… zdawać prawo jazdy?

Takie samowolne odjazdy autami egzaminacyjnymi zdarzały się również w innych miastach. Uciekinierzy zawsze tłumaczą się, że poniosły ich nerwy. Ale przekonują, że chcieli tylko zaparkować.

Wypadające koperty i głębokie dekolty

Negatywny wynik egzaminu skłania do różnych nieracjonalnych działań, takich jak np. wręczanie łapówek.

– Zdarzało się, że egzaminowany niby niechcący upuszczał kopertę w aucie albo po prostu oferował pieniądze – wspomina dyrektor WORD-u Piotrków Trybunalski. – Takie przypadki zawsze są zgłaszane policji – podkreśla Bogusław Kulawiak.

Jasne procedury są również w innych WORD-ach.

– Przy próbie przekupstwa zasada jest prosta: przerwany egzamin, wynik negatywny, zgłoszenie sprawy przełożonym, a przez dyrekcję do prokuratury – wyjaśnia Mirosław Augustyniak, egzaminator nadzorujący WORD Ostrołęka.

Ile spraw kończy się oskarżeniem i wyrokiem? Nie wiadomo. Kulawiak przyznaje, że postępowania były umarzane.

– Bo policja, prokuratura niewiele mogą zrobić, jeśli nie ma mocnych dowodów. To znaczy: jeśli nie padła konkretna propozycja, konkretna kwota – stwierdza dyrektor piotrkowskiego ośrodka.

Wręczanie korzyści majątkowych to – jak przekonują szefowie wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego – incydenty. Częściej egzaminatorzy słyszą inne propozycje, dotyczące – szeroko pojętych – korzyści osobistych.

– Niektóre panie coś sugerują, mówią, że się odwdzięczą – opowiada Kulawiak.

Kobiety ubiegające się o prawo jazdy czasami próbują „zdekoncentrować” egzaminatora strojem.

– Zastanawiam się, dlaczego tylko zdających kategorie motocyklowe nie dopuszcza się do egzaminu ze względu na nieodpowiedni ubiór – komentuje z humorem egzaminator z WORD-u w północnej Polsce. – Wiele dziewczyn przychodzi zbyt kuso odzianych i w nieodpowiednich butach do prowadzenia samochodu, ale przepisy nie pozwalają ich odesłać – dodaje.

O głębokich dekoltach i wyzywającym makijażu opowiada też Augustyniak.

– Trudno ocenić, czy taka osoba zrobiła to na potrzeby egzaminu, czy ma taki styl bycia i życia – stwierdza egzaminator z Ostrołęki. – To są stare chwyty, które nie działają, bo działa świadomość, jakie mogą być konsekwencje „wzburzonej krwi”. Wydaje mi się, że normalnością w ubraniu i zachowaniu można zyskać więcej. Ale życie jest życiem i znam przypadki, że młodzi egzaminatorzy poznali swoje żony właśnie na egzaminie – zdradza Augustyniak.

Opowiada też o spontanicznej radości po zdanym egzaminie praktycznym, kiedy dziewczyny rzucają się na szyję pracownikom WORD-u.

– Sytuacja jest trudna, szczególnie jeśli egzaminator ma 160 cm wzrostu i 63 kg wagi, a zdająca 180 cm i 80 kg wagi – żartuje Augustyniak.

– Bywa niezręcznie. Na takie podziękowania patrzą inni egzaminatorzy, osoby oczekujące na egzamin. Jak się zachować? Odepchnąć? Powiedzieć „A sio!”? – zastanawia się dyrektor piotrkowskiego WORD-u.

Tomasz Maciejewski

 

10 komentarzy do “Jak egzamin, to emocje!”

  1. Niech egzaminatorzy nie szydzą bo sami nie byli lepsi, wystarczy obserwacja tych Panów jak zdają egzamin na egzaminatora co oni sobą prezentują, a jak ich odpowiednie służby zamykają to mają pełne pory i śmierdzi tak sa wyszkoleni na 3 dniowych warsztatach z integracji psycho.

    1. niestety ale sporą wine ponoszą egzaminatorzy, którzy sami bardzo czesto tworzą atmosferę stresu. gdyby forma egzaminu była typu niemieckiego : z boku instruktor a oceniający egzaminator na tylnym siedzieniu to na pewno stres byłby mniejszy ale za to dochody kołchozu WORD byłby mnieszy 🙂 Czasami tak niewiele trzeba żeby zapanowała normalnośc… Ps. tak tak wiem, zaraz odezwą się obroncy egzaminatorów, WORD ów że bybyby łapówki, kolesiostwo itp. No coż..jaki kraj takie egzaminy.

      1. Proszę pojechać do jednego Wordu w Kujawsko-Pomorskim, egzaminuje tam pan, który traktuje ludzi jak śmieci i nie przejmuje się ani mikrofonem ani kamerą ani tym, że wpływają na niego kolejne skargi, z których i tak nic nie wynika. i co mam mu podziękować jeszcze za to?

      2. Uczę jeździć grubo ponad 25 lat i wiele widziałem i słyszałem. Ale to co wyprawiają niektórzy panowie egzaminatorzy to po prostu jedne wilkie kpiny! Kpiny zarówno zarówno z osoby zdającej, jak również kpiny z etyki która powinna cechować właśnie jego. Nieraz jadąc za pojazdem egzaminacyjnym widać jak szanowny pan egzaminator „szuka”, albo „pasie” zdającego. To widzą również osoby zdające, dlatego się buntują i złoszczą. Pytam się gdzie tu jest etyka? Odpowiedż wydaje się prosta: „W d…e”.

      3. Pingback: non gamstop casinos

      4. Pingback: 4 หัวข้อเปรียบเทียบว่า ซื้อหวยออนไลน์ เว็บไหนดี ?

Dodaj komentarz