Ile osób może jechać w elce, czyli pana Michała przygody z policją

Na przestrzeni kilku miesięcy bydgoscy funkcjonariusze policji kilkakrotnie skontrolowali pojazd szkoleniowy Michała Jóźwiaka i stwierdzili, że jedzie w nim za dużo osób. Dwa razy sąd nie przyznał im racji, ostatnia sprawa jeszcze nie znalazła swojego finału.

Pierwsza kontrola odbyła się pod koniec lutego 2012 r. Właściciel ośrodka szkolenia kierowców „Motoklub” w Więcborku, Michał Jóźwiak, prowadził szkolenie praktyczne na ulicach Bydgoszczy. W nissanie micra znajdowały się cztery osoby: miejsce za kierownicą zajmował kursant, obok niego szkoleniowiec, na tylnych fotelach kolejny kursant i pracownik ośrodka. Nic nie zwiastowało problemów, dopóki nie pojawili się policjanci. Podczas sprawdzania dokumentów stwierdzili, że w aucie znajduje się za dużo osób. Powoływali się na Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z 27 października 2005 r. w sprawie szkolenia, egzaminowania, uzyskiwania uprawnień przez kierujących pojazdami, instruktorów i egzaminatorów. Chodzi o paragraf 13. Co możemy w nim przeczytać? „W trakcie szkolenia kandydatów na kierowców i motorniczych w pojeździe mogą znajdować się wyłącznie instruktor i osoba szkolona oraz: jeden dodatkowy uczestnik kursu, kandydaci na instruktorów wraz z ich wykładowcą, kierownik ośrodka szkolenia kierowców lub upoważniony przez niego pracownik tego ośrodka lub szkoły, osoba sprawująca w imieniu starosty nadzór, tłumacz, jeżeli osoba szkolona nie włada językiem polskim w stopniu umożliwiającym prowadzenie szkolenia, tłumacz języka migowego, jeżeli osoba szkolona jest głuchoniema”. Wszystko to oczywiście pod warunkiem, że pojazd jest wyposażony w wystarczającą liczbę miejsc siedzących.

Trzy czy więcej?

Policja zinterpretowała ten przepis w ten sposób, że w aucie szkoleniowym nie mogą przebywać więcej niż trzy osoby. Z całego katalogu innych, wymienionych w rozporządzeniu, z instruktorem i kursantem może jechać tylko jeszcze jeden człowiek.

Michał Jóźwiak był innego zdania, uważał, że jeśli tylko miejsc w samochodzie nie brakuje, mogą w nim jechać jednocześnie wszystkie osoby wymienione w rozporządzeniu. Dlatego mandatu nie przyjął. Próbował jeszcze sprawę wyjaśnić, korespondując z Komendą Miejską Policji w Bydgoszczy, bez skutku. Wniosek o ukaranie mandatem został skierowany do sądu.

Kolejna kontrola odbyła się w drugiej połowie marca. Scenariusz był taki sam. W samochodzie szkoleniowym znajdywały się też cztery osoby, policjanci uznali więc, że Michałowi Jóźwiakowi znów należy się mandat. On go nie przyjął, więc sprawa trafiła do sądu.

W obu przypadkach Sąd Rejonowy w Bydgoszczy zaocznie wydał wyroki uznające winę właściciela szkoły jazdy. Został ukarany grzywną, lecz postanowił się od decyzji odwołać.

? Wiedziałem, że to ja mam rację, w przekonaniu utwierdziła mnie opinia prawna, którą sporządziła warszawska kancelaria prawna Chyl i Wspólnicy – opowiada Michał Jóźwiak. – Rozporządzenie nie wskazuje przecież maksymalnej liczby osób, które mogą być w samochodzie podczas szkolenia. Wyznacza ją pojemność samochodu.

Sąd rozpatrywał oba odwołania jednocześnie. Wyrok został wydany we wrześniu ubiegłego roku. „Całokształt materiału dowodowego wskazuje na to, że obwiniony informował policjantów o tym, że jedna z osób to upoważniony przez niego pracownik szkoły jazdy, co wykazał stosownym dokumentem. Policjanci nie przyjęli tego do wiadomości, a ponadto nie dokonali oni sprawdzenia statusu pozostałych osób i uznali, że w pojeździe znajdowało się więcej osób, niż to jest dozwolone. Zdaniem Sądu, zarzut ten jest całkowicie bezzasadny” – czytamy w uzasadnieniu stanowiska.

Trzecia kontrola

Na tym jednak przygody Michała Jóźwiaka z policją się nie skończyły. Kilkanaście dni przed uwzględnieniem jego sprzeciwu przez sąd na ulicach Bydgoszczy doszło do kolejnej kontroli elki. Samochód prowadził kursant, pan Michał siedział obok niego, a na tylnej kanapie znajdowali się dwaj kursanci, tyle że jeden z nich był jednocześnie pracownikiem ośrodka szkolenia kierowców „Motoklub”.

Policjanci postanowili postąpić jak w dwóch poprzednich przypadkach. Próbowali wlepić Michałowi Jóźwiakowi mandat. Właściciel szkoły jazdy tradycyjnie go nie przyjął. Wniosek o ukaranie ponownie trafił do sądu. Ten sprawą zajął dopiero rok później. I co najciekawsze – przyjął, że Michał Jóźwiak naruszył dwa akty prawne ? Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z 27 października 2005 r. w sprawie szkolenia, egzaminowania, uzyskiwania uprawnień przez kierujących pojazdami, instruktorów i egzaminatorów oraz Rozporządzenie Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej z 14 września 2012 r. w sprawie szkolenia osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami, instruktorów i wykładowców. Drugie z nich obowiązywało w momencie orzekania, dlatego sąd też wziął je pod uwagę.

? Najciekawsze jest to, że znowu nie naruszyłem żadnego przepisu ? ani pierwszego (archiwalny akt prawny w momencie orzekania), ani obowiązującego, którym powinien kierować się sąd w momencie orzekania o ewentualnej winie – mówi Michał Jóźwiak.

O interpretacji rozporządzenia z 2005 r. już pisaliśmy. Co zatem wyczytamy w rozporządzeniu obowiązującym w chwili kierowania wniosku o ukaranie przez policję oraz wyrokowania przez sąd, które obowiązuje od wejścia w życie ustawy o kierujących pojazdami?

Jazdy uzupełniające

Paragraf 11 tego aktu prawnego stanowi, że „zajęcia w zakresie części praktycznej szkolenia podstawowego w ruchu drogowym w pojeździe mogą być prowadzone przez instruktora wyłącznie z jedną osobą szkoloną w obecności: jednego dodatkowego uczestnika kursu w przypadku szkolenia w zakresie prawa jazdy kategorii B1, B, B+E, kandydatów na instruktorów wraz z ich wykładowcą, kierownika jednostki prowadzącej szkolenie lub upoważnionego przez niego pracownika tej jednostki, osoby sprawującej w imieniu starosty nadzór, tłumacza, jeżeli osoba szkolona nie włada językiem polskim w stopniu umożliwiającym prowadzenie szkolenia, tłumacza języka migowego lub tłumacza systemu językowo-migowego”. Wszystko to oczywiście pod warunkiem, że pojazd jest wyposażony w wystarczającą liczbę miejsc siedzących.

? W rozporządzeniu jest mowa tylko o szkoleniu podstawowym – tłumaczy Michał Jóźwiak. – Sęk w tym, że wszystkie osoby, które znajdowały się wówczas w pojeździe, odbywały szkolenie dodatkowe lub uzupełniające. Wynika to z dokumentacji szkoleniowej oraz historii egzaminowania kandydata, którą prowadzi WORD w Bydgoszczy, posiadam potwierdzenie tych faktów. Nie bardzo rozumiem więc decyzję sądu, bo nie naruszyłem żadnego przepisu. Dlatego postanowiłem apelować. Czekam teraz na datę rozprawy.

Jak sprawę komentuje policja?

? Policjanci na podstawie przyznanych im uprawnień zawartych w Ustawie z dnia 6 kwietnia 1990 r. o policji oraz przepisów szczegółowych mają obowiązek reagowania na naruszanie przepisów prawa – mówi Maciej Daszkiewicz z biura prasowego KWP w Bydgoszczy. ? Tak też było w przypadku kontroli drogowej przeprowadzonej 1 września 2012 r. na ulicy Gajowej w Bydgoszczy. Ponieważ funkcjonariusze mieli uzasadnione podejrzenie o popełnieniu wykroczenia, podjęli czynności, które w związku ze stanowiskiem instruktora nauki jazdy znalazły swój finał w sądzie. Chcę jeszcze raz podkreślić, że policjanci mając podejrzenie łamania przepisów mają obowiązek podjęcia czynności, a to sąd decyduje, czy osoba obwiniona dopuściła się naruszenia prawa.

Jakub Ziębka

Komentarz

W całej tej sprawie pominięty został fakt o kluczowym znaczeniu. Ani główny zainteresowany, ani policja, ani nawet sąd nie zwrócił uwagi na treść art. 97 kodeksu wykroczeń. Przepis ten stanowi, że uczestnik ruchu lub inna osoba znajdująca się na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, a także właściciel lub posiadacz pojazdu, który wykracza przeciwko innym przepisom ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym (Dz. U. z 2012 poz. 1137 i 1448) lub przepisom wydanym na jej podstawie, podlega karze grzywny do 3 tys. zł. albo karze nagany. W sytuacji pana Michała, w świetle obowiązujących przepisów, nie mamy jednak do czynienia z naruszeniem przepisów Prawa o ruchu drogowym ani nawet przepisów wydanych na podstawie tej ustawy. Pana Michała obwiniono o naruszenie §11 rozporządzenia Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej z dnia 13 lipca 2012 r. w sprawie szkolenia osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami, instruktorów i wykładowców, a więc aktu wykonawczego wydanego na podstawie ustawy z dnia 5 stycznia 2011 r. o kierujących pojazdami (Dz. U. Nr 30, poz. 151, z późn. zm.). Wobec powyższego absolutnie nie może zostać zastosowany art. 97 kodeksu wykroczeń, co czyni dalsze rozważania i przeprowadzone postępowanie bezprzedmiotowymi. Ewentualne naruszenie §11 rozporządzenia w sprawie szkolenia osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami, instruktorów i wykładowców można rozpatrywać jedynie jako naruszenie warunków prowadzenia działalności regulowanej, jaką jest prowadzenie ośrodka szkolenia kierowców. Wtedy jednak znaczenia nabiera podnoszony przez pana Michała argument dotyczący zakresu zastosowania §11. Otóż zastosowanie tego przepisu zostało wyraźnie przez prawodawcę ograniczone do zajęć praktycznych realizowanych w ramach szkolenia podstawowego. Z relacji pana Michała wynika, że w momencie zatrzymania przez policję nie prowadził szkolenia podstawowego, co wykluczałoby naruszenie §11. Odrębną i dyskusyjną pozostaje natomiast kwestia uprawnień policji do samodzielnego kontrolowania OSK. Ustawa o kierujących pojazdami w art. 43 ust. 2 stanowi o współpracy policji ze starostą w zakresie kontroli.

Radosław Biernat, specjalista ds. prawnych

 

21 komentarzy do “Ile osób może jechać w elce, czyli pana Michała przygody z policją”

  1. Nigdy nie rozumiałem tego typu durnych przepisów które nie mają żadnego wpływu bezpośrednio na bezpieczeństwo jazdy. Mnie policjant chciał ukarać mandatem 300 zł. za jazdę z elką na dachu bez kursanta. To jest paranoja. Czemu służą te zakazy ???

  2. Podobne mam zdanie jak Pan Instruktor, samochód ciężarowy na egzaminie musi być obciążony
    Dobrze jest kiedy kursant uczy się prowadzenia autka przy pełnym i niepełnym obciążeniu ,niech zobaczy jak autko zachowuje się w ruchu drogowym. Zasłanianie i odkrywanie elki jest kolejną głupotą i niestanowi zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym i nie powinno być ścigane

  3. A niech mi ktoś powie, który EGZAMINATOR zdejmuje elkę z dachu jak obleje kursanta. A druga sprawa reklama na pojeździe do nauki jazdy- od stycznia tego roku nie znalazłem w przepisach, że jest taki przymus. No niestety, nasi policjanci nawet za brak reklamy na pojeździe chcą wlepiać mandaty.

    1. Szczególną ostrożność należy zachować: przejeżdżanie obok pojazdu do nauki jazdy (lub podczas jazdy za nim), lub pojazdu przeprowadzającego egzamin państwowy, odpowiednio oznaczonego. Moim zdaniem należy zdjąć elkę lub ją zasłonić jak kieruje instruktor/egzaminator, bo wprowadza się innych kierowców w błąd.

      1. Widocznie „ktoś” zadbał o to, aby pojazd egzaminacyjny mógł jeździć z „L” na dachu w przypadku, gdy za kierownicą siedzi egzaminator. Wydaje się dziwnym, że wtedy taki pojazd nie wprowadza w błąd innych uczestników ruchu drogowego! Należy sądzić, że egzaminator nie będzie się poniżał i co chwila zdejmował elki z dachu, bo jakby to wyglądało jak np. 65 letni egzaminator szarpie się z „L”. Według mnie jak pojazd przeznaczony jest do nauki jazdy posiada w dowodzie rejestracyjnym wpis L to powinien miec mozliwosc ciaglego oznakowania.

        1. No dokładnie – wszystko jest przemyślane ;p
          Ale to nie ja wprowadziłem, chodziło mi tylko o wyprowadzenie z błedu tych którzy uważają że wracający egzaminator łamie wtedy przepisy.
          Co do jazdy z L na dachu- miałem kiedyś przygodę że przy deszczu i silnym wietrze L mi zerwało przy prędkości 70 km/h *( z kursantem jechałem) narobiło się wtedy bo najechał na nią inny kierujący i rozwałił chłodnicę, Dlatego nie polecam z L na dachu jeździć bo sami przecież siedząc za kółkiem raczej jeździmy szybciej

          1. To tylko wadliwa L, program szkolenia także zakłada jazdę poza obszarem zabudowanym z podwyższoną prędkością – i wtedy też może oderwać się L, sam przeżyłem taką sytuację przy wymijaniu z pojazdem ciężarowym. Powstaje zasadnicze pytanie: dlaczego egzaminator nie musi zdejmować L z dachu jak prowadzi pojazd, a instruktor musi bo wprowadza w błąd innych uczestników ruchu? Odpowiedź jest prosta, egzaminator musi mieć zagwarantowaną wygodę a instruktor to przecież zwykły robotnik, a robotnik musi być trzymany za mordę. Sytuację z L należy zrównać, jeśli wprowadza w błąd to chyba wszystkich, a jeśli nie to też chyba wszystkich. Poza tym, egzamin to już nie szkolenie tylko sprawdzanie umiejętności osoby zdającej egzamin państwowy. Uważam, że większość stanowionych aktów wykonawczych dotyczących OSK i WORD to nieudolny przekręt odpowiednio spreparowany pod oczekiwania wpływowych osób – taki obraz jest już aż nadto oczywisty.

          2. Od 19 stycznia 2013 r. nie ma obowiązku oznakowania pojazdu nauki jazdy nazwą OSK, wystarczy tylko L. Jeśli chodzi o oznakowanie L to należy podkreślić, że jeśli doszkalamy osobę, która posiada prawo jazdy, a nie ma kompletnie żadnych umiejętności praktycznych, to należy zdjąć lub zasłonić L – wg przepisów tak jest- to absurd!!!!

          1. Warchoły do roboty,o to chodzi ? Starsi wiedzą o co chodzi. Moim zdaniem normalną i wartościową rzeczą jest ,że komuś chce się wyjaśniać wątpliwości .Ma to znaczenie dla wielu z nas.Jesteśmy obywatelami a nie robolami ,którzy mają tyrać bez prawa głosu.Szanujmy się wzajemnie, jeżeli inni mają się z nami liczyć Zanim to puszczę , założę maskę żółcioodporną.

            1. Święte słowa p. Kubiś – szanujmy się – to pan powinien sobie wiąć głęboko do serca i tak postępować.
              Ale pan ma tylko pełne usta frazesów i sloganów pod publiczkę a ci ,którzy pana krytykują są zalewani „żółcią”i często inwektywami. P.Kubiś ,więc szanujmy się

              1. Nie zauważyłem ,żeby ktoś mnie krytykował. Owszem ,odczuwam ,że niektórzy bardzo żle mnie znoszą,ale zaocznie i pod pseudonimem ,stąd kłopot z rzeczową dyskusją.Nie mam monopolu na najlepsze rozwiązania ,ale jestem za rozmową o problemach a nie o insynuacjach na temat mojej osoby .

                1. Nikt pana nie krytykuje – panie Kubiś pycha i zadufanie w sobie to grzech lub jak kto woli obrzydliwe cechy charakteru.Pan psycholog – to może trzeba zastanowic się nad sobą,sięgnąć do „Inteligencji emocjonalnej”.A tak w ogóle to już za dużo „pana” – pan tak ciągle w sieci to niezdrowe.
                  Już nie bedę się z panem boksował,dla mnie szkoda czasu.

                2. Raptem byłem kilka razy w sądzie, tak naprawdę zrobiłem sobie przerwę na papierosa i wskoczyłem do sądu. Przyjemnie się patrzy jak wymiar sprawiedliwości usilnie walczy z praworządnością.

              2. Panie Michale. Powie mi Pan tak szczerze czy opłaci sie walczyć z policją. Ja osobiście stwierdzam ,że nie. I co z tego że czterokrotnie wygrałem ale koszty udowodnienia swoich racji przewyższyły 10 krotnie wysokość proponowanego mandatu i zamiast jednej kontroli w roku mam ich cztery w miesiącu.

                1. Czy się opłaca czy nie to nie ma większego znaczenia, chodzi o przepisy prawa, jeśli przepisy nie zabraniają pewnych rzecz, to policja nie można za to karać mandatem – koniec kropka. Gdybyśmy funkcjonowali w praworządnym kraju to za przegraną sprawę przez policję koszty ponieśliby policjanci z własnej kieszeni, jak na razie policja łamie prawo, a za wszystko płaci podatnik – podatnik jednak pamięta kto go okradł.

              3. Przecież pisze wyraźnie: W trakcie szkolenia kandydatów na kierowców i motorniczych w pojeździe mogą znajdować się wyłącznie instruktor i osoba szkolona oraz: jeden dodatkowy uczestnik kursu,,,,,,,,
                słowo ORAZ brzmi jednoznacznie – więc z czym mieli problem policjanci?
                chyba że ten co umiał czytać – nie umiał tego robić ze zrozumieniem. Zabrakło trzeciego policjanta w patrolu 🙂

                1. Bydgoscy policjanci, a przynajmniej niektórzy nie umieją czytać ze zrozumieniem, to są efekty wieloletniej negatywnej selekcji w szeregach policji, funkcjonariusze z Komendy Miejskiej w Bydgoszczy w żywe oczy podają nieprawdę, na to są dowody. Uważam, że nie można się godzić na to, aby policja gnoiła człowieka, to jest moje zdanie, może ktoś twierdzić inaczej, ma do tego prawo. Jeśli ktoś uważa, że nie opłaca się walczyć to jego sprawa, ja poruszyłem problem łamania prawa przez policję bydgoską.

Dodaj komentarz