Głupota czy lobbing? Felieton Marcina Zygmunta

plac manewrowy

Mój kolega prowadzi ośrodek szkolenia kierowców. Znajduje się on w pewnym miasteczku. Na swoim podwórku wyrysował łuk. Czy oznacza to, że jest w elicie najlepszych polskich szkół jazdy? Czy dostanie medal będący nagrodą za propagowanie bezpieczeństwa?

Szkolę kandydatów kierowców od 2006 roku. Od tamtego czasu zawsze, z uporem maniaka, staram się uświadomić kursantom, że samochód nie jest zabawką, a ulica torem wyścigowym. Pokazuję im zagrożenia, na które mogą się natknąć, uczę, jak ich unikać. W mojej szkole defensywna jazda oraz eco-driving to codzienność już od pierwszych zajęć.

Jazda defensywna, czyli wartościowy trening

Bardzo wielu kursantów jest zainteresowanych defensywną postawą na drodze, umiejętność przewidywania sytuacji drogowych daje im dużą satysfakcję. Czują odpowiedzialność za swoje czyny. Jednak część kursantów nie dowierza, że ekokierowca powinien być szybki jak błyskawica. Przedrostek „eko” kojarzy im się z wolną, ślamazarną jazdą. Ale potem zmieniają swoje zdanie.

Kursanci sami widzą, że dynamiczna jazda, ale według zasad eko, jest bezpieczna, ekonomiczna i efektywna. Zarówno w ruchu miejskim, jak i na autostradzie. Zadają dużo pytań. Na wszystkie staramy się odpowiadać, pokazujemy, jak jeździć bezpiecznie, unikać potencjalnie trudnych sytuacji. Umiejętność defensywnej jazdy to domena inteligentnego kierowcy. To nie jazda w żółwim tempie, tylko sprawne, dynamiczne przemieszczanie się w strukturze miejskiej. Defensywna jazda polega na ciągłej analizie i wybieraniu najlepszych wariantów. Wykazywaniu się kulturą, brakiem agresji.

Łuk na kostce brukowej. Medal gwarantowany

Ale kto dzisiaj uczy takich rzeczy? Ważne jest przecież sprawne pokonanie łuku i skrzyżowań, parkowanie. A wszystko to na „metodę”. Trzeba przecież zakuć, zdać egzamin i zapomnieć. To jest właśnie filozofia, która ma nas doprowadzić do wzrostu poziomu bezpieczeństwa na drogach. Smutne to, ale prawdziwe. Jaki wpływ na bezpieczeństwo na polskich drogach będzie miał forsowany przez prezesów stowarzyszeń zakaz współdzielenia placu? Czy zmniejszy to liczbę wypadków oraz ofiar śmiertelnych na drogach? Rozumiem, że niektórzy mają go na wyłączność, ale żeby od razu wymagać tego od każdego…

Mój kolega prowadzi ośrodek szkolenia kierowców. Znajduje się on na wsi. Mieszka tam niespełna 50 osób. Od miasta egzaminacyjnego dzieli go 87 km. Na swoim podwórku wyrysował łuk. Użył do tego białej farby. Nawierzchnia to kostka brukowa. Czy oznacza to, że jego ośrodek jest w elicie najlepszych polskich szkół jazdy? Czy dostanie medal będący nagrodą za propagowanie bezpieczeństwa?

Oderwani od rzeczywistości prezesi

Moja szkoła nie ma na wyłączność z sali wykładowej. Po co, skoro korzystam z niej dwa razy w tygodniu? Płacę za godzinę wynajmu, mam dostęp do toalety, projektora, tablicy multimedialnej, telewizora, komputera z DVD, 40 miejsc siedzących ze stolikami. Dodatkowo bezpieczeństwa strzeże pani z ochrony, która pilnuje wszystkich sal w budynku. Za wszystko to dostaję co miesiąc fakturę.

Plac manewrowy podnajmuję razem z pięcioma innymi ośrodkami. Tworzymy zgraną drużynę, dbamy o niego, mamy dobrze wyrysowane i o co roku odnawiane stanowiska manewrowe. Plac jest ogrodzony, chroniony, zainstalowano na nim kamery, możemy trzymać tam samochody oraz motocykle. Brama wjazdowa działa na pilota, ochrona pilnuje, żeby nikt niepowołany tam się nie dostał. Plac znajduje się w pobliżu poznańskiego WORD-u. Jeśli trzeba byłoby utrzymywać go samodzielnie, koszty znacznie wzrosną.

Panowie prezesi, jaką szkołę w Polsce stać na zakup gruntu pod plac manewrowy lub samodzielne go wynajęcie w centrach takich miast jak Poznań, Warszawa, Gdańsk czy Kraków, gdzie każdy wolny metr jest w posiadaniu dewelopera lub jest już zajęty, a wolne miejsca kosztują grube miliony? Czy straciliście kontakt z rzeczywistością? Czy bezpieczeństwo na drogach jest dla was równoznaczne z zakazem współdzielenia placu?

Dziwię się instruktorom i właścicielom szkół, którzy należą do branżowych stowarzyszeń. Bo one powinny dbać o dobro ośrodków i pracujących w nich ludzi, współtworzyć sensowne prawo, troszczyć się o bezpieczeństwo szkoleń. Na pewno do takich zadań nie należy forsowanie bezsensownych pomysłów. A może zapis o współdzieleniu placu manewrowego jest dziełem lobby, które już dzisiaj spełnia ten warunek?

Marcin Zygmunt, instruktor nauki jazdy, właściciel ośrodka szkolenia kierowców

20 komentarzy do “Głupota czy lobbing? Felieton Marcina Zygmunta”

  1. Normalność Szanowny Panie, chcesz prowadzić OSK to zainwestuj. Infrastruktura /biuro i sala ma być do wyłącznej dyspozycji/ można wynająć, nie musi być własnością. Co do placu, to może być wspólny. Znam firmy, które mają umowę na wynajem sali w szkole i płacą /niby/ za wynajętą godzinę, jak nie ma zajęć to nie ma opłat i tak to działa. Frajer, który zainwestował w swoją infrastrukturę nigdy nie będzie konkurencją dla takich „OSK”. Koszty zjadają zyski. Wszystkie przetargi biorą firmy „krzak”, bo NIE MAJĄ KOSZTÓW. Mało tego nie mają dostępu do sali w godzinach przedpołudniowych, a w dokumentacji przetargowej tak to przedstawiają, że wszystko jest OK. Koniec z dziadostwem, jeden pojazd sala wykładowa na przystanku autobusowym, a biuro w samochodzie. ŻADNA GŁUPOTA i LOBBING TYLKO NORMALNOŚĆ ! ! !

    1. To proponuję panie NORMALNY abyś za milion złotych wybudował sobie jeszcze matę poślizgową, bo to też mogą któregoś pięknego dnia nasi wszystkowiedzący (siedzący za biurkiem) wymyślić. A co tam. Jak szaleć to szaleć.

  2. Kelejny „śmieszny” felieton. Prawda jest taka że w Polsce jest za dużo małych OSK z jednym samochodem z salą na godziny i placem z 10 innymi OSK. Większość takich OSKów zarejestrowanych najczęściej na żony, córki lub synów prowadzą mundurowi na emeryturach bo nie mogą dużo zarobić na emeryturze. Dowód: wystarczy sprawdzić roczne statystyki zdawaloności. Z nich wynika, że są OSKi szkolące rocznie np. ok 40 kursantów. Gdyby nie emeryturki mundurowe to taki OSK nie ma prawa bytu. Problemem w tej branży są 40 letni emeryci mundurowi, którzy zrobili sobie z branży sposób na zabicie czasu. Niech autor tego felietonu pochwali się ilu z jego grupy placowo-salowej to emeryci.

  3. Teraz mam 10 pojazdów, wszystkie kategorie. 2 place manewrowe. Własną salę własne materiały szkoleniowe, własny portal z pytaniami . Ciekawe dlaczego Pan się rozwija? Może poprostu nie chce się Pan rozwijać? Może się to Panu nie opłaca?

    1. A po co te place w Polsce? Moze instruktory sie powinniscie skrzyknac i wzorem innych panstw EU zrezygnowac z tego bezsensownego manewru ktory nic nie wnosi w szkoleniu osob na pj. Moze tj.wlasciwy kierunek drodzy Panie -Panowie.

      1. Swoje własne OSK otworzyłem 28 marca 2013 roku i do dziś w tym samym miejscu wynajmuję salę wykładową, w tym samym miejscu plac manewrowy. Nie wiem dlaczego mam mieć salę, plac, biuro, samochody itp na własność. Dzisiaj potrzebuję sale na 30 osób a za miesiąc na 10000 osób to po to ktoś buduje pod wynajem, żeby ktoś inny w miarę potrzeb mógł wynająć 🙂 Jakość szkolenia nie ma NIC wspólnego z własnością infrastruktury, jak ktoś tego nie rozumie to jest w czarnej dupie i tyle.

        1. Panie Marcinie jak Pan udziela swoich rad to jest OK, ale czytanie ze zrozumieniem innych osób, to już jest problem. Ja osobiście uważam i tak napisałem, że biuro i sala mają być do wyłącznej dyspozycji, nikt nie każe kupować, czy budować można wynająć. Takie rozwiązanie ograniczy PATOLOGIĘ /o tym można pisać w nieskończoność/ w szkoleniu. Znając sytuację na rynku nieruchomości uważam, że plac można mieć wspólny. Tyle wyjaśnień, dalszy dialog uważam za zbędny. Pozdrawiam.

        2. Co za kurtuazja ze strony Szanownego Autora.
          Odpowiem tym samym – w czarnej dupie to jest Panie Marcienie ten, kto nie rozumie, że właśnie takie podnajmowanie tych samych sal i placów przez kilkanaście Ośrodków Szkolenia Kierowców rodzi patologie.
          Niech każdy ma faktycznie swoje pojazdy, place, biura i sale – wtedy na rynku zostaną ci, którzy potrafią racjonalne inwestować i dbać potem o swoje pieniądze, a nie kupa pseudoprzedsiębiorców z papierami w bagażniku.

      2. Żyje na szczęście jeszcze dość duża grupa instruktorów , która pamięta czasy gdy place manewrowe po prostu nie istniały! Również i dzisiaj w wielu krajach o dużo wyższej kulturze i bezpieczeństwie na drogach takiego wymogu nie ma -a statystyki dużo lepsze.Cała ta dyskusja wokół absurdalnego pomysłu aby w ten sposób poprzez ekonomię i wyłączność wykończyć konkurencję – małe ale ciągle obecne stanowiące ponad 50% wszystkich OSK w normalnym i cywilizowanym kraju nie mogła by się toczyć a urzędnik lub działacz społeczny ją promujący dawno by skończył w niesławie swoją karierę.

        1. Niestety ale w Polsce istnieje silne lobby placowe,ktore usilnie wierzy w to ze jesli ten manewr wypadnie ze szkolenia i egzaminowania zawali sie im caly swiat. Tymczasem logika i doswiadczenie innych krajow wyraznie wskazuje, ze szkolenie powinno odbywac sie w warunkach naturalnych a nie kolo sztucznych pacholkow czy slupkow.

      3. Kolejny dobry artykuł. Jeżeli podczas szkolenia podstawowego nie ma problemu z dostępem do placu dla kursanta, podczas teorii zajęcia są naprawdę prowadzone a nie przerywane wizytami nowych, potencjalnych klientów w tym samym pomieszczeniu stanowiącym sale dydaktyczną a zarazem biuro OSK to nie ma tematu. Własność nie ma znaczenia a realność wykorzystania.

        1. Plac potrzebny jest w szkoleniu jak rybie maska do nurkowania. Panowie zamiast zacząc rozmawiac o powaznych zmianach w szkoleniu, ktore realnie wplyna na poprawe BRD gadacie o bzdurach i pierdolach(po czesci zmusza Was MI swoimi chorymi pomyslami).

      4. „W mojej szkole eco-driving to codzienność”. No właśnie. Nasz instruktor kiedyś się wkurzył: „Eco-driving! Wymyślili sobie nową kategorię. A przecież myśmy tego uczyli od zarania dziejów”

      5. Pingback: https://www.kentreporter.com/reviews/phenq-reviews-urgent-side-effects-warning-honest-customer-truth/

      6. Pingback: ufabtb

      7. Pingback: ที่พักรายวัน รามอินทรา

      8. Pingback: ชีทราม

Dodaj komentarz