Dziesięć lat nieustannej walki!

nauka jazdy

Od blisko szesnastu lat nie potrafię zrozumieć, na jakiej zasadzie niektórzy właściciele OSK kalkulują swoje ceny. Najczęściej chyba jest to sposób polegający na zaniżaniu ich w taki sposób, żeby były trochę mniejsze niż u lokalnej konkurencji. Czy o to chodzi? Czy właściciele OSK nie chcą zarabiać?

W tym numerze „Szkoły Jazdy” wyjątkowo chciałbym podzielić się z wami, drodzy Czytelnicy, spostrzeżeniami dotyczącymi funkcjonowania branży związanej ze szkoleniem kierowców na przestrzeni ostatnich lat. Wielu autorów piszących do miesięcznika porusza zagadnienia związane z prowadzeniem ośrodka. Ja z reguły zajmuję się technikaliami, ale ostatnia rocznica działalności prowadzonej przeze mnie firmy skłoniła mnie do pewnych przemyśleń, którymi chciałbym się z wami podzielić.

Otóż prowadzone przeze mnie przedsiębiorstwo, HigH Szkoła Jazdy, obchodziło 1 lutego dziesiąte urodziny. Ja sam działam w branży sześć lat dłużej. Wiem, że część z was ma ode mnie większe doświadczenie. Jednak w ciągu tych kilkunastu lat osiągnąłem w mojej pracy na tyle dużo, żeby rościć sobie prawo do pewnych ocen i spostrzeżeń.

Leniwa brać

Zacznijmy zatem od instruktorów nauki jazdy. O nich wiem sporo, choćby z tego względu, że w prowadzonej przeze mnie szkole jazdy szkolimy kandydatów chcących wykonywać właśnie ten zawód.

Kursy prowadzone są zawsze w oparciu o obowiązujące przepisy. Naszym celem jest wykształcenie osób, które będą dobrymi instruktorami, ale również przygotowanie ich w taki sposób, żeby zaliczyły egzamin państwowy przed stosowną komisją.

Na temat kursów instruktorskich można z pewnością napisać książkę, ale poprzestanę na kilku bardzo jaskrawych kwestiach. Mówię o nich głośno już od wielu lat, niestety niewielu chce moje słowa usłyszeć.

Chodzi mianowicie o to, że w mojej ocenie instruktorzy (obecni i przyszli) strasznie się szmacą! Tak, to ostre słowa, ale niestety, taką mamy rzeczywistość!

Co rozumiem pod tak brutalnym określeniem? Z jednej strony, że wielu instruktorów traktuje swoją pracę jako coś bardzo mało ważnego. Zwyczajnie chcą odsiedzieć w samochodzie czas, który mają przeznaczony na pracę. To właśnie oni w dużym stopniu psują rynek oraz blokują drogę rozwoju innym. Tym, którym się chce!

Dlaczego warto podwyższyć płace?

Szmacą się również dlatego, że nie cenią swojej pracy. Tutaj znów pojawią się opinie typu: „Kukawka, co ty wygadujesz? Przecież gdyby instruktorzy mieli więcej zarabiać, trzeba byłoby podnieść ceny kursów”. No i co w tym złego, że kandydaci na kierowców, zamiast wybierać między kursami kategorii B, kosztującymi od 900 do 1600 zł, wybierali te, których cena byłaby znacznie wyższa, w przedziale 3000 – 3600 zł?

Dlaczego uważam, że wynagrodzenie dla instruktorów jest tak ważne? Chciałbym wreszcie dożyć chwili, kiedy praca instruktora będzie doceniana przez większą część społeczeństwa, a każdy dobry instruktor zarobi pieniądze adekwatne do charakteru wykonywanego zajęcia. Przecież to od nich w dużej mierze zależy nasze bezpieczeństwo na drogach.

Dlaczego podwyższenie zarobków dobrych instruktorów jest takie ważne? Motywuje ich do rzetelnej pracy. Tak jest wszędzie. Osoba, która jest źle opłacana, nie pracuje wydajnie. Banał, ale warto go powtórzyć.

Chora konkurencja

Cały czas dobija mnie znikoma świadomość ekonomiczna właścicieli ośrodków szkolenia kierowców. Ceny kursów kalkulowane są w jakiś idiotyczny sposób, na pewno nie w oparciu o rachunek ekonomiczny, wynikający z kosztów działalności i oczekiwanych zysków. Od blisko szesnastu lat nie potrafię zrozumieć, na jakiej zasadzie niektórzy właściciele OSK kalkulują swoje ceny. Najczęściej chyba jest to sposób, polegający na zaniżaniu ich w taki sposób, żeby były trochę mniejsze niż u lokalnej konkurencji.

Czy o to chodzi? Czy właściciele OSK nie chcą zarabiać?

Najbardziej zadziwia mnie jednak fakt, że czasem instruktorzy, którzy odchodzą z pracy w mojej firmie i zakładają własny ośrodek, nagle z bardzo wymagających pracowników stają się chorą konkurencją. Jakby tego było mało, wypisują jeszcze tu i ówdzie mądrości o tym, jak powinna funkcjonować modelowa szkoła jazdy. Swój ośrodek podają jako doskonały przykład sukcesu. Nie chcę podawać tutaj konkretnych przykładów. Nie zdradzę oczywiście nazw tych ośrodków ani imion i nazwisk ich właścicieli. Uważam jednak, że osoba prowadząca OSK, która wypisuje mądrości o tym, jak powinno wyglądać profesjonalne szkolenie, a sama robi wszystko byle jak, byle gdzie, powinna w pierwszej kolejności wdrożyć swoje złote myśli w życie. Z całą pewnością z swojej okolicy również macie wielu takich konkurentów, chyba się nie mylę?

Ciągłe zmiany

Zastanawiam się też, dlaczego branża związana ze szkoleniem kierowców jest tak podzielona. Sam pamiętam czasy, było to ok. dziesięciu lat temu, kiedy wszyscy instruktorzy, np. w Poznaniu, znali się, uśmiechali do siebie na ulicy i mówili sobie „dzień dobry”, widząc się przed WORD-em. Teraz jest inaczej. Nawet osoby, które ledwo co ukończyły w mojej szkole kurs na instruktora, zakładają OSK i udają, że mnie nie poznają, kiedy mijamy się na ulicy. Dlaczego tak jest? Znając moje zdanie, nie potrafią spojrzeć mi prosto w oczy, kiedy na ich „nowym” samochodzie widnieje cena kursu na kat. B równa 999 zł.

Moim głównym, właściwie jedynym zajęciem jest prowadzenie szkolenia kandydatów na kierowców i kierowców. Oddałem się tej pracy właśnie szesnaście lat temu. Nieustannie idę naprzód, znosząc codzienne trudy, z którymi zmaga się branża. Jestem mocno zaangażowany w jej życie, na bieżąco śledzę proces legislacyjny.

No właśnie, kolejna sprawa to zaskakujące i nieprzewidywalne zmiany w przepisach. Niestety, równie często godzą one w swobodę prowadzenia działalności, próbując za wszelką cenę zmieniać swobodne mechanizmy rynkowe. Regulacje, o których myślę, to m.in. uniemożliwienie prowadzenia szkolenia motocyklami o pojemnościach 250, 350 na kursach prawa jazdy. Przecież każdy doświadczony instruktor wie, że te maszyny idealnie nadają się do wprawiania się w jeździe motocyklem.

Życzenia. Oby się spełniły!

Na zakończenie pozwolę sobie na odrobinę prywaty. Wiele osób złożyło mi życzenia z okazji dziesiątej rocznicy powstania HigH Szkoły Jazdy. Jest mi szczególnie miło, że wiele osób z branży szkoleniowej, WORD-u, urzędu wojewódzkiego zauważa moje działania prowadzone na rzecz poprawy jakości szkolenia i profesjonalnego podejścia to tej tematyki. Korzystając z okazji życzę sam sobie, ale również wam:

– wprowadzenia na rynek nauki jazdy zasad i cen wynikających z rzetelnego rachunku ekonomicznego, a nie nieustannej walki cenowej między OSK. Nie wiem jak wy, ale ja pracuję i prowadzę firmę po to, żeby zarabiać!

– kilkukrotnie wyższych zarobków dla instruktorów. Może ten rok przyniesie jakieś zmiany? Przecież zainteresowanie kursami będzie ogromne!

– rozwoju najlepszych OSK, zaś szybkiego upadku tych, które robią wszystko byle jak, byle gdzie!

– dużo radości, szczęścia z pracy w charakterze instruktora i szefa OSK oraz znacznie więcej szacunku okazywanego przez społeczeństwo naszej pracy!

 mgr inż. Marcin Kukawka, instruktor techniki jazdy, rzeczoznawca samochodowy

7 komentarzy do “Dziesięć lat nieustannej walki!”

  1. W moim mieście działają szkoły prowadzone przez emerytowanych wojskowych i policjantów. Koszt działalności 200 zł, teoria w domu, brak sali. Ja za siebie i dwóch pracowników ZUS 3000 plus infrastruktury 1000 PLN. Pozdrawiam tanią konkurencję.

    1. W tych kilku zdaniach rozwiązałeś cała zagadkę. Emerytowany wojskowy/policjant ma ok 3000-4000 emerytury i to co sobie dorobi jeżdżąc z młodymi to jego, nawet jak dorobi tylko 1000-2000 to jak na polskie warunki w sumie ma całkiem sporo. Dodatkowo sporo tych ludzi ma alternatywe tylko siedziec w domu przed tv.

  2. A ja z doświadczeniem blisko 14 letnim się ceniłem i chciałem być godnie wynagradzany za moją pracę i muszę pożegnać się z zawodem bo właściciel OSK po porostu nie daje mi kursantów. I przypuszczam że inne OSK w okolicy też nie przystaną na moje warunki ( własny sam i działalność 28zł/1h – obecnie+ moje dodatkowe godz).
    Dno i 3 metry mułu

  3. Brawo! Nic dodać nic ująć. Twardogłowi, z ciasnymi umysłami ,wąsaci emeryci mundurowi tak mocno rozsiedli się w tej branży, że jeszcze lat parę musi minąć by jakaś normalność zapanowała. Oni znają i stosują tylko kryterium ceny w walce konkurencyjnej. O jakości nie słyszeli – tak są nauczeni z armii i policji. Wszak w tych instytucjach bylejakość to norma.Pozdrawiam i popieram autora!

  4. Ma Pan też odpowiedź w artykule z dnia 16.03 korupcyjne śledztwo.Nie twierdzę że to całe zło,ale też daje do myślenia.Tam gdzie kursy poniżej 1500zł kontrole z wydziałów komunikacji i podgląd policji.Dla mnie jest to kwota(1500), która daje się utrzymać w szkoleniu na „powierzchni” i w miarę dobrze szkolić.

Dodaj komentarz