Czy szkoły jazdy próbują oszukiwać kursantów?

kobieta prowadząca samochód

Część przyszłych kierowców skarży się, że instruktorzy rozmyślnie nie zaliczają im egzaminu wewnętrznego na prawo jazdy kategorii B. – Chodzi o pieniądze. Przecież musimy wtedy dokupować co najmniej kilka godzin jazd doszkalających – żali się anonimowo kursant. Właściciele OSK twierdzą jednak, że to problem marginalny. Tłumaczą, że egzamin wewnętrzny jest potrzebny, bo przygotowuje do państwowego.

Obowiązek organizowania przez ośrodki szkolenia kierowców egzaminu wewnętrznego istnieje od stycznia 2006 r. Reguluje go rozporządzenie ministra infrastruktury z dnia 27 października 2005 r. w sprawie szkolenia, egzaminowania i uzyskiwania uprawnień przez kierujących pojazdami, instruktorów i egzaminatorów. Jakie przepisy znajdują się w tym akcie prawnym?

Najpierw teoria, potem praktyka

 Zacznijmy od banalnego stwierdzenia, że egzamin składa się z dwóch części: praktycznej i teoretycznej. Kto może do niego przystąpić? Będzie to osoba, która odbyła co najmniej minimalną wymaganą programem liczbę godzin zajęć teoretycznych i praktycznych. Żeby zostać dopuszczonym do egzaminu praktycznego, trzeba najpierw zdać część teoretyczną.

Egzamin przeprowadza zazwyczaj instruktor prowadzący. Jeśli tak się nie dzieje, to jest on zobowiązany do uczestnictwa w sprawdzianie. W trakcie przeprowadzania części praktycznej egzaminu wewnętrznego realizuje się wszystkie przewidziane dla egzaminu państwowego na prawo jazdy zadania. Bez względu na liczbę popełnionych błędów. I, co najważniejsze: „w przypadku zakończenia egzaminu z wynikiem negatywnym na podstawie wypełnionej karty przebiegu egzaminu praktycznego instruktor prowadzący wraz z osobą egzaminowaną ustala dalszy zakres szkolenia”. W praktyce oznacza to konieczność wykupienia dodatkowych jazd doszkalających. W innym przypadku przyszły kierowca nie ma szans na przystąpienie do egzaminu państwowego.

 Kursanci się żalą, bo muszą dopłacać

 – Wewnętrzny egzamin praktyczny jest problematyczny. Z kilku powodów – argumentuje anonimowy kursant. – Przeprowadza się go bez świadków, nie ma monitoringu. Wniosek jest więc prosty: o twoim powodzeniu lub częściej niepowodzeniu decyduje instruktor. Czemu miałby nie zarobić na kursancie dodatkowych pieniędzy? I właśnie tak interes się kręci.

Przyszli kierowcy zwracają uwagę na jeszcze jedną rzecz. Podczas sprawdzianu instruktor musi wypełnić kartę przebiegu egzaminu. Wypisuje się na niej m.in., jakie błędy podczas jazdy popełnił kursant. Przynajmniej teoretycznie – twierdzą niektórzy przyszli kierowcy.

– Ciekawe, jaka szkoła jazdy ewidencjonuje karty z wynikiem negatywnym? – pyta kursant, który egzaminu wewnętrznego nie zdał aż dwa razy. – Rozmowa jest krótka. Instruktor wydaje polecenie: musisz wykupić jazdy doszkalające. Czasami jest to pięć, innym razem dwanaście godzin.

Godzina dodatkowej przejażdżki z instruktorem kosztuje 40 – 45 zł. Łatwo więc policzyć, że dla przeciętnego kursanta jest to wydatek rzędu kilkuset złotych.

 Szkoły jazdy: Naciąga margines

 – Niektórzy kursanci wychodzą z założenia, że ośrodki szkoleniowe chcą wyciągnąć od nich jak najwięcej pieniędzy – mówi Olga Kwiecień, właścicielka wrocławskiego OSK AutoFan. – Część z nich zmienia jednak po czasie swoje nastawienie. Widzi, że egzamin wewnętrzny w ośrodku szkolenia wygląda niemal identycznie jak egzamin państwowy. To jest przecież dobre przetarcie przed ważną próbą, którą musi przejść każdy przyszły kierowca. Przypadki naciągania pewnie się zdarzają, ale jestem pewna, że jest to niewielki margines.

Podobnego zdania jest Mirosław Marach, szef OSK Mar-Pol z Malborka.

– W mojej okolicy nie słyszałem o takich przypadkach naciągania. Jednak być może niektóre ośrodki przyciągają klientów niską ceną początkową kursu. Żeby jednak nie być na tym interesie stratnym, zmuszają kursanta do wykupienia dodatkowych godzin. Mimo że jego umiejętności są już wystarczające do zdania egzaminu państwowego. Ale to pojedyncze przypadki.

O złe zamiary ośrodków szkolenia nie podejrzewa Roman Stencel, szef Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Ośrodków Szkolenia Kierowców.

– Myślę, że szkoły jazdy zachowują się odpowiedzialnie. Naciąganie kursantów na dodatkowe godziny jazd nie jest przecież dobrym sposobem na przyciąganie klientów. Zdecydowana większość tego nie robi.

Egzamin wewnętrzny jest potrzebny!

 Właściciele ośrodków szkoleniowych nie mają wątpliwości. Egzamin wewnętrzny spełnia bardzo pożyteczną rolę. Nie ma sensu go likwidować.

– Czy egzamin wewnętrzny jest potrzebny? Tak, choćby z tego względu, że wymaga tego ustawodawca. Trzeba także pamiętać, że egzaminowanie jest elementem procesu dydaktycznego, który umożliwia np. jego indywidualizację oraz mierzenie jakości kształcenia w ośrodku – uważa Jan Pliszka, właściciel OSK Agora-Miraż w Bydgoszczy. – Idąc w tym kierunku można także zapytać, czy potrzebny jest egzamin państwowy. A przecież oczywiste jest, że tak. Punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia.

Pliszka dodaje, że warto pamiętać o jednej sprawie.

– Jeśli ośrodki szkolenia kierowców będą zbyt rygorystycznie lub niesprawiedliwie podchodzić do kwestii egzaminu wewnętrznego, to po prostu stracą klientów. Podejście marketingowe właścicieli ośrodków bywa różne. Czasem zbyt nowoczesne jak na mniemanie kursantów. Osobiście uważam, że w marketingu usług nie można bazować na niedomówieniach czy niejasnościach. Ale też nie może być tak, że kursant decyduje o tym, czy umie już dobrze i bezpiecznie poruszać się na drodze. Nie ma do tego ani kompetencji, ani kwalifikacji. Od tego jest instruktor. To kierownik procesu dydaktycznego, który ustala czas trwania szkolenia.

Ważna jest także teoria

 Szefowie OSK i instruktorzy podkreślają też, że egzamin wewnętrzny jest doskonałym przygotowaniem kursanta do tego, co czeka go na końcowym egzaminie państwowym.

– Przyszły kierowca musi wiedzieć, jak się zachować w specyficznych, stresujących warunkach – uważa Marach. – Jednak nie chodzi o to, żeby oblewać wielu ludzi. Inaczej wygląda sprawa z egzaminem teoretycznym. Trzeba położyć na niego większy nacisk. Teraz jest z tym różnie. Często zdarza się, że zajęcia teoretyczne w ogóle się nie odbywają. To skandal. Kursanci też uczą się zazwyczaj tylko odpowiedzi na konkretne pytania. Obowiązuje tu zasada „zakuć, zdać, zapomnieć”. Nie tędy droga.

Trzydzieści godzin to często za mało

Skąd zatem bierze się przekonanie niektórych kursantów, że ośrodki szkolenia kierowców nie zachowują się wobec nich uczciwie?

– Może to podejrzliwość? – spekuluje Olga Kwiecień. – Jest też inne wytłumaczenie. Kursanci są przekonani o swoich wysokich umiejętnościach. Często zupełnie niesłusznie.

– Prawda jest też taka, że kursantowi, który miał już styczność z samochodem, może wystarczyć trzydzieści godzin szkolenia praktycznego – dodaje Pliszka. – Jeśli jednak kurs jest jego pierwszym kontaktem z autem – to już niekoniecznie. Tu jest potrzebna uczciwa weryfikacja osiągniętych rezultatów i planowanie dalszych działań.

 

Jakub Ziębka

 

51 komentarzy do “Czy szkoły jazdy próbują oszukiwać kursantów?”

  1. Śmiało mogę stwierdzić z doświadczenia (uczę ponad 25lat), że większość osób nerwowo reaguje na sugestię o dodatkowych jazdach traktując to ; jako chęć wyegzekwowania dodatkowych pieniędzy czy wręcz wyłudzania. Takie osoby w większości uważają, że umieją już dostatecznie dużo i to im wystarczy, albo jakoś tam będzie. Czar szybko pryska, po niezaliczonym egzaminie państwowym, kiedy dowiadują się, że umiejętności są jeszcze kiepskie. Często zastanawiam się, dlaczego dopiero po zimnym prysznicu w WORD-zie, dociera do kursanta, że instruktor miał rację. Ja rozumiem, że większość z nas ma przysłowiowego „węża w kieszeni”, ale czy warto?

    1. Ma pan po części racje,ale żeby zlikwidować ryzyko wyłudzeń pieniędzy za dodatkowe godz jazdy za nie zdany egzamin wewnętrzny,kursant powinien dostać dokument stwierdzajacy iz 30 godz jest nie wystarcajśce w tym przypadku na podejście do egzaminu państwowego i zaleca sie jazdy doszkalające.

      I kursant powiniem miec mozliwość wyboru gdzie chce sie doszkalać.

      1. w każdej normalnej szkole masz taką możliwość, a mam wrażenie że w tych postach wypowiadaja się tylko jakieś „chodzące nieszczęścia”…:) to źle tamto źle wszystko blee…oj ludzie,ludzie pojęcia o życiu nie macie-tyle wam powiem.

      2. A jeżeli kogoś nie stać na dodatkowe wykupienie godzin to co ma znaczyć ze ma porzucić.dla mnie to bzdura albo by zdał państwowy egzamin albo nie tam chociaż wiadomo że wszystko jest nagrane i jak trzeba A nie liczyć na uczciwość obcej osoby w ośrodku.

      3. Bzdura – mam prawko ponad 25 lat i wyszkoliłem już kilku kierowców. Kursant zaczyna jazdy i na 1-2 jeździe słyszy – będą konieczne dodatkowe jazdy, na ile się zapisujesz – czy to nie naciąganie, jeszcze nie wyjechali z placu, a już naciągają.
        Jazdy na Aigo a egzamin na Kia, gdzie choćby nie ma możliwości regulacji wysokości fotela – i wpadka gotowa.
        Takich numerów mógłbym podać jeszcze kilka. W obecnej formie 2x trzeba zdawać ten sam egzamin – a to jest niezgodne z zasadami prawa i 2x trzeba się stresować.

    2. Każdy z nas instruktorów doskonale wie jaka jest prawda, 30 h to wystarczająco dla osób, które miały już sporą styczność z pojazdami, reszta musi pojeździć w większości wychodzi to jakies 40 a nawet i bywa ze 2 kursy!Ostatio pani w wieku okolo 55-60 lat nie pamietam peselu zbliżając sie do końca 30 godzin, zadowolona jak to ona juz prawie nie wjeżdża pod prąd na skrzyżowaniach pyta kiedy egzamin państwowy, a ja ją zimnym kubłem na twarz , że niestety ale chyba to będzie za mało godzin a ona , że ona może jakos zda, ręce opadają…. na dziś dzien kończy 58h i dalej kiszka. Już rozumie, ale nie ten dryg co u 18-to latka… ciągłe wymuszenia, a to się zagapi, a to STOP prawie był… itd.. A potem gadaja głupoty , że wyłudzamy od nich kase. Na barana i 100h nie poskutkuje. pozdrowienia i cierpliwości 🙂

      1. Cóż za wysoki poziom kultury osobistej „Na barana i 100h nie poskutkuje”. Widocznie trafiła na barana instruktora bo porządny instruktor potrafi nauczyć nawet opornego ucznia w 30 godzin. Proszę zmienić zawód!!!

          1. Racja, najwyraźniej szkoła nie potrafi nauczyć kursanta jazdy. Ja chodziłem na kurs gdy było 20 czy 25 godz., wcześniej nie miałem styczności z samochodem i zdałem egzamin bez problemu za trzecim razem. Myślę, że część szkół w ten sposób wyciąga kasę. Oczywiście są wyjątki.

        1. Witam czytelników „SJ”. Temat egzaminu wewnętrznego jest mi znany z mojego podwórka uczę w OSK i w nim egzaminuję. W naszej szkole problem rozwiązano następująco: Zapisując się na kurs podpisuje umowę w której jest napisane „instruktor na prawo zalecić dodatkowe godziny jazd w przypadku wyniku negatywnego z egzaminu wewnętrznego.”
          Sam egzamin jest nagrywany kamerą. Egzamin analizuje kursant i instruktor po zakończeniu, omawiając błędy ich jakość i ciężar gatunkowy. Na tej podstawie kursant wie jakie błędy popełnił i jakie rodzi to skutki w ruchu drogowym jakie ma szanse na wynik pozytywny na egzaminie państwowym. Film kursant dostaje do domu. Zdarza się ,że rodzice chcą obejrzeć by wiedzieć za co mają dopłacać. 20%-30% zalicza za pierwszym razem. Reszta uczy się dalej z własnej inicjatywy. Moim zdaniem – kursant musi wiedzieć za co ma płacić i że przyniesie to realny efekt. Pozdrawiam.

          1. moim zdaniem kursant powinien placić tylko raz. Nierozważajmy jak udowodnić rodzicom że ich syn niezdał w osk egzaminu tylko jak doprowadzić do usunięcia tego zjawiska z Polskiego prawa,gdyż kursant musi placić za to samo 2 x tylko 1 prywatnej firmie oska a potem to samo na państwowym mimo że nstrukto stwierdzil że umie jeżdzić bo zaliczylem egzamin w osk.HIPOKRYZJA

        2. Praktycznie codziennie spotykam się z tym problemem. Jedni rozumieją że popełnili błędy i bez gadania dokupują godziny i się doszkalają. Najgorzej jest z tymi, którzy próbują udowodnić że jeżdżą lepiej od instruktora. Kilka razy miałem wizyty ich rodziców w biurze, lub telefony z pretensjami, że syn według taty umie jeździć. W takim przypadku wystarczy tatę wiedzącego lepiej posadzić z tyłu w elce i wyruszyć z mistrzem kierownicy na miasto. Średnio po 15 – 20 minutach jazdy tatusiowi mięknie rura, przeprasza że się unosił i grzecznie pyta ile synuś jeszcze potrzebuje godzin, bo faktycznie sobie nie radzi. Prosty sposób a przynosi efekty.

          1. Zły sposób. W przepisach są wymienione konkretnie osoby które mogą przebywać w pojeździe podczas szkolenia kandydata na kierowcę. Zabieranie ojca kursanta do auta szkoleniowego może skutkować w przypadku kontroli na drodze utratą Twoich uprawnień instruktorze. P.S. Poraża mnie Twoja niewiedza.

          2. Zły sposób. W przepisach są wymienione konkretnie osoby które mogą przebywać w pojeździe podczas szkolenia kandydata na kierowcę. Zabieranie ojca kursanta do auta szkoleniowego może skutkować w przypadku kontroli na drodze utratą Twoich uprawnień instruktorze. P.S. Poraża mnie Twoja niewiedza.

        3. Tragedia!! O różnych szkołach jazdy słyszałam, ale czegoś takiego nigdy!! Poniżanie, agresywne podejście i dziwne „triki”. Np. stoi się na światłach i za chwilę ma się skręcić w lewo, to nie mogłam kierunkowskazu włączać zanim nie ruszę, ze względu na niby ekonomię. Bał się, że lampka kierunkowskazu za 2 zł. się przepali pewnie. Najgorsze też było jak jeździłam i nagle wyrywa mi kierownicę, nie wiedziałam dlaczego i pytam się, ale w odpowiedzi dostałam jakąś niemiłą ironię, co było na porządku dziennym u Pana M.T. W końcu wywnioskowałam, że ta cała panika była dlatego, że najechałabym prawie na dziurę. Tragedia!!!!!!! Wiele by tu pisać, ale szkoda słów.

          1. Filipka: Ja też miałam z początku takiego durn.ia za instruktora,który nie patrzył,żeby nauczyć tylko bał się żeby mu przypadkiemj autko nie rozdupcyli.To po ch.ja oni ubezpieczają te auta?

        4. Nic nie wiedziałem o przepisach i instruktor wypuścił mnie w miasto. Brak placu manewrowego, nie miła sytuacja na pokładzie e-lki. Instruktor zle tłumaczy, krzyczy i wścieka się. Zostałem naciągnięty na kasę, chciałem zmienić szkolę, ale niestety nie było to możliwe. Totalna lipa, instruktor, uczy złych manier, nie jeździ po trasach egzaminacyjnych, tylko cały czas musiałem go wozić od sklepu do sklepu po jedzenie, instruktor podczas jazdy nie tłumaczy nic, na pokładzie jeszcze ok 2 – 3 kursantów. Teoria jest na przykładzie obserwacji sytuacji, które się dzieją na skrzyżowaniach itp. Poszedłem do innej szkoły wykupiłem sobie dodatkowe 10h teorii i 10h jazdy i zdałem za pierwszym razem. Jeżeli ktoś ma za dużo kasy to śmiało tam może iść i po ukończeniu kursu nic nie będzie umiał tak jak przed tym. O nic nie idzie się doprosić. Szkoda czasu i nerwów.

        5. Nie wszystkim wystarczy 30h praktyki, u nas jeśli widzę, że kursant uważa że już wszystko umie a wewnętrzny poszedł jako tako sugeruję wykupienie godzin ale świadectwo daję, najczęściej wraca po oblaniu państwowego i już rozumie o czym mowa, ale stracił kasę za egzamin a można było pojeździć. A co do zakupów grupowych to niestety za taką kasę kursu zrobić się nie da (bo jeśli kupiłeś kurs za 600zł to osk dostał z tego max 400) policzcie koszty benzyny, sali wykładowej , wynagrodzeń , zus-u i podatków – NIEREALNE. Jeśli ktoś robi tani kurs to musi gdzieś potem złupić kursanta by zarobić. Szukajcie ośrodków ze średnią ceną, dobrą opinią. i jasnymi zasadami.

        6. Drodzy Instruktorzy kursant nie ma pieniędzy na kurs z nieba, od UE, ani od Państwa Polskiego, tylko zazwyczaj musi sam na ten kurs uskładać. Każda dodatkowa godzina to 50-80pln zależenie od szkoły i rejonu, teraz przemnóżcie łaskawie tę stawkę razy ilość godzin, które uważacie, że kursant jeszcze powinien wyjeździć. U jednych wyjdzie 100-200pln, u innych 500pln i wyżej. Więc łączny koszt kursu klienta wynosi 30-50% więcej niż cena jaką miał uiścić za kurs na początku. I tu jest pytanie skąd waszym zdaniem kursant ma wyjmować kolejne pieniądze na kolejne godziny? Kursant zakłada, że kurs+egzamin państwowy=max. 2000pln, a jak dochodzą dodatkowe jazdy robi się z tego 3000-4000pln i kursanta powoli krew zalewa, że coś tu nie tak.

        7. Witam. Gość ogólnie widać, że ma pojęcie i nie siedzi w temacie rok. Jednak chyba jest przepracowany, ponieważ można bardzo szybko odczuć, że ta praca go męczy. Nadmierna ilość godzin jakie przepracowuje odbija się na jakości szkolenia. Samochód którym jeździłem lekko mówiąc był dość mocno „wyeksploatowany”, co prowadziło do absurdów podczas metod jego używania. Jednym z plusów jakie ta szkoła posiada jest niewątpliwie cena, ale przy liczbie kursantów jakie posiada i liczbie samochodów, w porównaniu do innych szkół wypada naprawdę blado. Osobiście radzę trochę dołożyć i udać się do lepszych szkół w mieście.

        8. Bardzo często jak przychodziłam na umówione godziny musiałam do 15 min czekać aż instruktor przyjedzie a następnie dowiadywałam się że dzisiaj jeżdżę na tylnym siedzeniu jako pasażer. Jak udawało mi się prowadzić to zazwyczaj robiłam za „szofera” i woziłam P. Marka od sklepu do sklepu bo akurat on miał ochotę coś kupić. Wiele godzin straciłam na bezsensownej jeździe po mieście od sklepu do sklepu zamiast więcej czasu poświęcić na jazdę po terenach egzaminacyjnych. Co do teorii to już jest kpina 😀 TEORIA? JAKA TEORIA? Na kurs poszłam ponieważ znalazłam okazyjną ofertę na GRUPONIE. Chciałam zaoszczędzić a jednocześnie przysporzyłam sobie tyle nerwów, stwierdzam teraz że nie było warto. Nerwy, poniżanie i wyśmiewanie. Nawiązując do osób, które kupiły grupon (m.in. ja) były osobno wyśmiewane mianowicie,że było im szkoda kasy, że są pazerne bo kupiły sobie „okazje” na tańszy kurs. NIKOMU NIE POLECAM TEJ SZKOŁY. NIKOMU!

          1. Właśnie kończę kurs w OKK Szkolmot i mam pozytywne wrażenia z przebiegu szkolenia. Jazdy jako „pasażer” dały mi bardzo dużo ponieważ mogłam nauczyć się na błędach innych kursantów, ponadto nauczyłam się planować trasy co jest bardzo istotne i na pewno wszyscy kursanci docenią to w jak zaczną jeździć samodzielnie. Teorię mam opanowaną i jestem dobrze przygotowana do egzaminu. Wstyd mi za tych co tak krytykują tą szkołę, zamiast docenić poświęcony im czas. Szkoła jest ok i polecam ją mądrym przyszłym kursantom.

          2. Zanim zapisałem się na kurs prawka poczytałem sobie i porozmawiałem z kumplami i wywnioskowałem ze stylu pisania, że Fordoniak, Exkursant, Super promocja, Uwaga promocja, Pani K., Filip, Ania, Kursantka itd. i JACEK to ta sama osoba. Szkolmot Marek Taczkowski jest OK:)

            1. Polecam Szkolmot Marek Taczkowski 🙂 Ukończyłam kurs dokształcający. Dziękuję Panu Markowi, że mogłam jeździć wiele godzin lką jako pasażer za darmo ucząc się na błędach innych kursantów:) Wcześniej nie wiedziałam , że jest to możliwe 🙁 W innej szkole jazdy musiałam wykupić jazdy dodatkwe za dużo pieniędzy. Egzamin zdałam śpiewająco 🙂
              Polecam Szkolmot Marek Taczkowski 🙂

          3. Jest wiele nieuczciwości w szkołach jazdy. Kiedyś zaczęłam kurs, a później zamierzałam go kontynuować. Ponieważ było to kilka lat temu dopłaciłam za dodatkowe jazdy, w trakcie za pierwszym razem zdałam teorie(wewnętrzny) oraz teorie (państwowy). Wyjezdziłam 40h za które zapłaciłam dodatkowo, ale jakos nikt nie chciał słyszeć jeszcze o egzaminie praktycznym(wewnętrznym) z jazd, po 60h dodatkowych łaskawie zrobiono mi ten egzamin. Instruktor stwierdził, ze to jeszcze nie czas, popełniam błędy techniczne i ze musze dokupić więcej godzin. Na litość boska zapłaciłam już za blisko 60 godzin dodatkowych. Najbardziej zdziwiła mnie fakt ze nie przeprowadzał tego egzaminu instruktor z którym jeżdze i który nie miał żadnych zastrzeżeń do mojej jazdy oraz techniki lecz włąsciciel szkoły jazdy który na wskutek nie zdanego egzaminu stwierdził że muszę jeszcze dokupić jazdy,na które mnie zwyczajnie nie stać.

          4. Witam, moim zdanie podczas wyniku negatywnego w ośrodku z części praktycznej , nie powinno się płacić miedzy 40 -50zł za poprawkę, moim zdaniem to instruktor zawalił sprawę, że nie nauczył dobrze jeździć. To nie jest WORD tylko ośrodek, powinni brać mniej kasy, za to że osoba nie zaliczyła. A po za tym logiczne jest to, że osoba, która się źle czuje za kierownicą wzięła by dodatkowe lekcje przed WORdem.

            1. Do wiadomości wszystkich za poprawki egzaminów wewnetznych w szkołach jazdy nie płaci się żadnych pieniędzy !!!!!!! te egzaminy są wliczane w cene kursu !!!!! , w mojej szkole jazdy w ktorej obecnie mam szkolenie a jestem po 37 godzinach według mojego instruktora jazdy moge zdawac egzamin panstwowy ale ze powinnam dokupywac jazdy do egzaminu praktycznego word a jak powiedzialam ze nie stac mnie na to – to mnie oblał na ezaminie wewnetrznym teoretycznym bo praktyczny zdalam ( jak jeszcze nie wiedzial ze nie bedzie kolejnych jazd dokupywanych) i za kilka dni mam kolejny teoretyczny i ciekawa jestem czy bedzie mnie tak oblewał az mnie zlamie i wykupie te jazdy dodatkowe ?….ciekawe kiedy mu sie znudzi to oblewanie mnie bo dodatkowych jazd nie wykupie chocby na rzęsach stawal…

            2. Potwierdzam, że następny egzamin wewnętrzny jest to naciąganie na forsę. Moja córka, gdy jeździła z instruktorem, umiała już wszystko – tak stwierdził nauczyciel (nawet był z niej zadowolony). Gdy przyszło do egzaminu, nie zdała już po raz czwarty. Instruktor nie powiedział jej, czego nie umie. Tylko stwierdził, że jeszcze nie jest przygotowana do egzaminu państwowego. Co to znaczy? Sam instruktor się nie określił. Czy to nie jest naciąganie? Mam pytanie, czy egzamin wewnętrzny może zdawać gdzie indziej?

              1. Instruktor po prostu nie chciał jej mówić w prost że jest tępa- bo by się zapewne tatusiowi poskarżyła…żałosne te córcie przychodzące z tatusiami na kursy…dziewczyna/facet 18 lat i z tatusiem na kurs…a później powiesz takiej że coś źle zrobiła to sie popłacze bo tatuś mówił żę umie juz wszystko hahahaha;D Kretyni

            3. prawda jest taka że osk ciągną z kursantow az miło,traktując ich chyba jako krowy do wydojenia.Jeżeli instruktor po przejsciu egzam.w osk twierdzi że umiem jeżdzić i wyraża łaskawie zgode na to żebym mógł iść na egzamin państwowy to to jest hipokryzja całego tego systemu. Kursant ktory został przetrzebiony z pięniedzy w oska musi dać sie jeszcze wydymać na państwowym egzaminie mimo że umie jeździć bo tak stwierdził instruktor w osk.2 razy placić za to samo to tylko w Polsce.Prawko stalo sie ekskluzywnym zagadnieniem.Wszystko zgodnie z prawem.W takim razie powinno wziąść sie pana egzaminatora na jakiekolwiek skrzyżowanie i kazać mu odbierać prawojazdy każdemu kierowcy ktory niewłączył kierunkowskazu czy najcechal kilka cm na linie itp. odebrać też wszystkim do rocznika 86 którzy robili prawko za 600-700 zl egzamin teoria za darmo do bólu zdawana .co sie zmienilo ? znaki podrożały?przepisy droższe .?

              1. Widać że jesteś całkowicie z innej planety…co się zmieniło? To ze teraz nasze państwo ciągnie z OSK ile się da i z takiego kursu przykładowo za 1300 zostają dla osk jakies grosze, paliwo jest coraz droższe, instruktorzy też. Nie wiem w jakim ośrodku się uczyłaś ale każdy inteligentny człowiek potrafi obliczyć ile kosztuje osk jeden kurs, to jest aż 30 gidzin jazdy-paliwo instruktor,podatek. Ale to trzeba umieć liczyć…Powinno być jak w innych krajach Unii…kurs 1000 EURO to może każdy miałaby więcej motywacji do nauczenia kursanta a nie jakieś marne grosze…ale to tylko w Polsce takie dziadostwo i niestety kursanci też dziady…bo chcą jak najtaniej a wymagaja czasem cudów

            4. teaz to kursanci mają x2 przerąbane bo oprucz karmienia ego i portfela osk word mord egzaminatorów itp.owe instytucje zakupily nowe auta do jazd i egzaminów(kia) także strach sie bać.w krakowie zdawalność z 28 na 10albo5 procent spadnie.trzeba teraz nadrobić straty

            5. Taki kursant, który ma chociaż troszkę oleju w głowie znajdzie dla takich sytuacji złoty środek. Ja właśnie skończyłam 30h, zalecono mi dodatkowe jazdy, ale SAMA POTRAFIĘ STWIERDZIĆ, ŻE SŁUSZNIE. Ludzie, przeciez widzicie. Jeżeli nie zatrzymaliście się na przejściu kolejowym czy znaku stop itp- wiecie to.
              Sami popatrzcie krytycznie na siebie i odpowiedzcie na pytanie- czy jestem przygotowany do egzaminu panstwowego? Jeżeli tak, naprawdę wątpię, żeby instruktor na siłę nalegał na dodatkowe jazdy (lub co gorsza ZABRONIŁ iść na niego).

              Jazdy kosztują niemało, jednak lepiej się chyba podszkolić i iść na egzamin z podniesioną głową? przypomnę, że zdawanie kilkakrotne egzaminu to wydatek większy niż kilka jazd 🙂

              Pozdrawiam

            6. Ja tam chodziłem do Szkoła Jazdy Kursant. Wiem, co to znaczy samemu wydać ciężko zarobione pieniądze, ale nie rozumiem podejścia wielu ludzi. Przecież do egzaminu trzeba przystąpić przygotowanym. Wykupiłem dodatkowe godziny przed samym egzaminem. Miałem dobrego instruktora, który przygotowywał mnie dokładnie i poprawił mankamenty, które stworzyły się przez 2 tyg przerwę. zdałem bez problemu.

            7. JESTEM INSTRUKTOREM 10 LAT I UWAZAM ZE TYCH 30 LETNICH INSTUTOROW /65 LATKOW/TRZEBA JUZ WYZUCIC POTRZEBNI SA MLODZI.PO ZA TYM ZLIKWIDOWAC PRZEKONANIE ZE KAZDY MUSI MIEC PRAWOJAZDY I PRZY USTALANIU SYSTEMU SZKOLENIA SLUCHAC INSTRUKTOROW A NIE PROFESOROW DARMOZJADOW

            8. Nie jest to prawdą, egzamin wewnętrzny to jak próbna matura nie zaliczasz to znaczy, że nie jesteś jeszcze gotowy żeby iść na egzamin państwowy ale ludzie tego nie rozumieją najlepiej potem obwiniać szkołę jazdy bo kogo. Kursanci nie biorą się do roboty co chodzi o przygotowanie się do eg. państwowego często jest tak, że wiedzą że idzie mu źle ale nie dokupi bo mu kasy szkoda ale jak idzie na imprezę to wydaje o wiele więcej. Młodzieży teraz nie zależy na nauce na dobrym przygotowaniu idą mówiąc ,, zdam to zdam nie to nie” ,,a jakoś tam będzie” albo ,,jak nie teraz to kiedyś zdam” tak teraz myśli młodzież oczywiście nie wszyscy ale duża większość. Wiec nie oczekujmy potem dobrych kierowców na drodze, młodzież sama sobie robi źle tylko szkoda, że się nad tym nie zastanawia.

              1. Pier…lisz jak potluczony. Nie umie jezdzic to nie zda, proste. Za egzaminy w MORDzie placi sie slono, moze podchodzic i 50 razy jak chce i go na to stac. Co do tych egz wewnetrznych – nie wystarczylo naciagactwo w osrodkach egzaminacyjnych, teraz jeszcze dojenie w szkolkach za to samo. Skala absurdu i korupcji w tym kraju przechodzi wszystkie normy.

Dodaj komentarz