Na egzaminie państwowym Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Częstochowie zdająca najpierw staranowała rząd pachołków, potem rozbiła betonowy płot, wreszcie wjechała na środek ruchliwej ul. Legionów. Do końca trzymała nogę na gazie.
Sprawę opisała Gazeta Wyborcza w Częstochowie. Sytuacja zdarzyła się w środę 1 lutego. Przebieg wypadków zarejestrowały cztery kamery, w które są wyposażone samochody egzaminacyjne. Pokazują obraz z przodu, tylu i wnętrza pojazdu. Na nagraniach widać, jak kobieta zdająca w suzuki drugą część egzaminu praktycznego (jazda po łuku do przodu i tyłu) w pewnym momencie przyspiesza. Jak później tłumaczyła, pomyliła pedały gazu i hamulca. Kiedy osiągnęła prędkość około 40 km/h, przejechała przez rząd pachołków wyznaczających strefę zatrzymania i zaczęła się zbliżać do ogrodzenia. Wtedy w pogoń za suzuki rzucił się egzaminator. Tymczasem kobieta centralnie uderzyła w betonowy słupek. Taranując go, wpadła na dwupasmową ul. Legionów. Tam dogonił ją egzaminator. Udało mu się wyrwać kluczyki ze stacyjki. Zszokowana kobieta do końca trzymała nogę na pedale gazu.
– Mogło być tragicznie, bo dosłownie kilka sekund wcześniej ul. Legionów przejechał potężny tir – opowiada egzaminator, który brał udział w feralnym zdarzeniu. – Teraz już ochłonąłem, ale wtedy nie było mi do śmiechu – przyznaje.
Suzuki jest w opłakanym stanie. – To auto leasingowane, ubezpieczone, więc straty pokryje ubezpieczyciel – mówi „Gazecie” Maciej Wawrzkiewicz, dyrektor WORD. – Co z odpowiedzialnością finansową kobiety? Właściwie jest tak, że zdający egzamin może bezkarnie rozbić samochód, jeśli nie ma ofiar – tłumaczy.
Zamierza jednak wystąpić do starostwa o szczegółowe badania psychotechniczne kobiety. Mają odpowiedzieć, czy w ogóle może zostać kierowcą.
Według dyrektora Wawrzkiewicza, niecodzienne sytuacje podczas egzaminu, jak ta sprzed kilku dni, zdarzają się średnio raz do roku. – Mieliśmy już „parkowanie” na klombie, czy staranowanie płotów na placu manewrowym. Jednak tak kuriozalnej sytuacji odkąd szefuję ośrodkowi nie było – zapewnia.
Zobacz film z przebiegu zdarzenia: [FILM]
Więcej na temat odpowiedzialności materialnej kursanta na szkoleniu i egzaminie już w marcowej „Szkole Jazdy”.
Źródło: Gazeta.pl
Skoro mają badać osobę egzaminowaną, to powinni jeszcze zbadać OSK, który wydał jej zaświadczenie.
Jasne i na wszelki wypadek rodziców, i rodzeństwo żeby sytuacja się nie powtórzyła.
U mnie na egzaminie egazminator uszkodził auto. Bo pomylił jedynkę z wstecznym i uderzył w ogrodzenie. ;). Potem już nikt egazminu nie zdał.
Jestem pewien, że taranująca ogrodzenie pani była nafaszerowana środkami uspakajającymi. Słyszałem o podobnych zdarzeniach z udziałem „znieczulonych ” lekami osobach. Dawno temu, kiedy egzamin odbywał się razem z instruktorem prowadzącym, zdarzało się widzieć podobną utratę zmysłów . Takie osoby już na chłodno przyznawały się do brania leków celem uspokojenia nerwów. O tym powinno mówić się na kursach.
Ja juz 3 lata temu zamontowałem w swoich samochodach do nauki jazdy urządzenie zapobiegające tego typu przypadkom. Instruktor będąc na placyku uruchamia pilotem zabezpieczenie i samochód nie może rozwinąć większej prędkości niż 10 km/h. W skrajnym przypadku (jak na filmie) drugim przyciskiem może wyłączyć silnik. Samochód przejedzie rozpędem kilka metrów (NIE kilkaset metrów – jak w Częstochowie) i SIĘ ZATRZYMA. Chętnych do zapoznania się z urządzeniem zapraszam do przetestowania.
Jacek Maniecki
Pingback: Anya Fernald Belcampo
Możliwość komentowania została wyłączona.