Brudny problem, czyli jak OSK dbają o swoje auta

mycie samochodu

Właściciele szkół jazdy nierzadko muszą się mocno natrudzić, żeby wyegzekwować od instruktorów utrzymanie porządku w samochodach. Jednak mają na to swoje sposoby. Jakie?

„W elce śmierdzi papierosami”, „Instruktor, z którym mam jazdy, od trzech tygodni wozi puste opakowanie po jogurcie, które niemiłosiernie śmierdzi”, „Mam wrażenie, że elka, którą jeżdżę, nie widziała odkurzacza od roku albo dłużej, wszędzie jest piach, walają się papierki, paragony” – to tylko kilka wpisów z forów internetowych, na których udzielają się kursanci szkół jazdy.

– Jak czytam takie rzeczy, to nie wiem, co powiedzieć, bo dla mnie to jest temat, który nie powinien istnieć – mówi Rafał Górski ze szkoły Po Prawo Jazdy z Jeleniej Góry. – Utrzymanie czystości w samochodzie powinno być tak samo oczywiste, jak jazda prawą stroną. Ale to się wynosi z domu. Ja nie potrafię sobie wyobrazić, że mógłbym mieć bałagan we własnym samochodzie, a co dopiero w służbowym.

Okazuje się jednak, że problem istnieje i właściciele szkół jazdy muszą się z nim zmierzyć, jeżeli nie chcą stracić dobrej opinii.

Przykład idzie z góry

– W naszej szkole na dwóch instruktorów przypada jeden pojazd – mówi Agnieszka Szczepańska, kierownik w Kobra Nauka Jazdy i Autoserwis ze Szczecina. – Każdy instruktor wie, że ma zacząć dzień pracy od przetarcia samochodu w środku, a kończyć na myciu i tankowaniu. Mamy to zapisane w umowie o pracę i bardzo tego pilnujemy. Chyba skutecznie, skoro żaden kursant nigdy się nie skarżył.

Jak twierdzi Szczepańska, oprócz zapisów w umowie o pracę ważne jest też, by szefostwo dawało dobry przykład.

– Kierownictwo naszego ośrodka też szkoli kierowców, więc instruktorzy widzą, że nie tylko oni biegają z odkurzaczem, a przykład idzie z góry – wyjaśnia. – Cztery razy do roku nasze pojazdy są poddawane gruntownemu czyszczeniu, łącznie z praniem tapicerki, ale to już jest organizowane odgórnie.

Dodatkowy pracownik do sprzątania aut

Czasami, żeby nie stracić dobrej opinii, trzeba zatrudnić dodatkowego pracownika.

– Utrzymanie czystości w pojazdach to tak duży problem, że zdecydowaliśmy się zatrudnić pracownika technicznego, odpowiedzialnego za dopilnowanie tej sprawy – mówi Radosław Surała z Elka School z Gdyni. – Do jego obowiązków należy dbanie o czystość, stan techniczny i serwisowanie. Jesteśmy z tego rozwiązania bardzo zadowoleni.

Właściciel Elka School przyznaje, że wszystko zależy od instruktora i jego podejścia do kwestii czystości.

– Niektórzy dbają o samochody, jak o własne – twierdzi Surała. – Jest w nich czysto, wszystko się błyszczy, chce się takim samochodem jeździć. Ale są też i tacy instruktorzy, którym się po prostu nie chce i żadne rozmowy motywujące czy dyscyplinujące nie pomagają. Auta są brudne, na dywanikach jest tyle piachu, co w piaskownicy.

O swoje dba się chętniej

W niektórych szkołach część instruktorów szkoli własnymi autami. Tak jest np. w Ośrodku Szkolenia Kierowców „AS” w Gdańsku.

– Jesteśmy szkołą, w której mamy dwa rodzaje pojazdów: należące do ośrodka i do instruktorów – tłumaczy Izabela Dymkowska, właścicielka szkoły. – Zauważyłam, że utrzymanie czystości jest zdecydowanie mniejszym problemem w tej drugiej grupie. Wszyscy nasi kierowcy wiedzą, że samochód jest wizytówką szkoły, dlatego musi być czysty i zadbany.

Każdy instruktor szkoły, mimo naprawdę napiętego grafiku, ma obowiązek raz w tygodniu pojechać do myjni i kompleksowo wyczyścić auto.

– Robią to w godzinach pracy, bo trudno wymagać, by pracownik poświęcał swój czas wolny na obowiązki służbowe – dodaje Dymkowska. – Oczywiście, zdarza się, że niektórzy instruktorzy, chcąc załatwić sprawę szybciej, nie doczyszczą auta jak należy. Dlatego też co jakoś czas kontrolujemy pojazdy, żeby kursanci nie mieli powodów do narzekań.

Umowa nakazuje, właściciel pilnuje

Arkadiusz Majewski ze szkoły Nauka i Doskonalenie Jazdy z Międzychodu twierdzi, że najskuteczniejszym sposobem jest jednak prawne sankcjonowanie czystości. Można je egzekwować skutecznie wtedy, kiedy jest wpisane w obowiązki służbowe. Bo nie ma co liczyć, że dobrym słowem i prośbami uda się zmienić człowieka, który nie odczuwa potrzeby czystości.

– W naszej szkole mamy cztery samochody osobowe, mamy też myjnię – wyjaśnia. – Każdy instruktor ma służbowy obowiązek, żeby codziennie po zakończonych jazdach umyć pojazd z zewnątrz. Odstępujemy od tej zasady, jeśli pogoda jest ładna i widzimy, że auto nie wymaga żadnych zabiegów. Nasi instruktorzy codziennie też muszą wytrzepać wycieraczki z piachu. Wiadomo, że szczególnie w miesiącach jesienno-zimowych gromadzi się go mnóstwo.

Anna Łukaszuk

7 komentarzy do “Brudny problem, czyli jak OSK dbają o swoje auta”

  1. Pingback: ข่าวบอล

  2. Pingback: ข่าวบอล

  3. Pingback: ติดเน็ต ais

Dodaj komentarz