Raz lepiej, raz gorzej. List od czytelnika

plac manewrowy

Polski system egzaminowania kierowców od lat pozostaje pod ogniem krytyki. Gorzkich słów nie szczędzą media, instruktorzy, jak i świeżo upieczeni kierowcy. Czy słusznie? Mam za sobą sześć egzaminów na różne kategorie i obrazy nakreślone przez mniej lub bardziej barwne opowieści znajomych, więc to przyzwoity punkt wyjścia do podzielenia się z czytelnikami własnym zdaniem.

WORD-y powstały w 1997 roku na mocy znowelizowanej ustawy Prawo o ruchu drogowym. W kolejnych latach zarówno wymogi, jak i sposoby sprawdzania umiejętności przyszłych kierowców modyfikowano. Efektem miały być wyższe umiejętności szoferów, poprawa bezpieczeństwa oraz uniemożliwienie zdawania egzaminów „na pamięć” – zarówno w części teoretycznej, jak i praktycznej. Założenia słuszne, ale ile z tego wyszło, wszyscy wiemy.
Lwią część przychodów WORD-ów stanowią opłaty za powtórne egzaminy, a szkoły jazdy prowadzą wojnę cenową o klienta, co nie daje pola do popisu przy układaniu programu zajęć i wychodzenia poza obowiązujący standard. Szkoda, bo pewnie wszystkim wyszłoby to na dobre. Kto nie wierzy, niech przypomni sobie, kiedy ostatni raz widział elkę na ekspresówce, autostradzie czy chociażby drodze krajowej, która stawia kierowcę przez zupełnie innymi wyzwaniami niż gąszcz miejskich ulic.

Wszystkiemu winne drogi…

 Stwierdzenie, że polskie drogi są skandalicznie niebezpieczne na tle europejskich jest powszechnie stosowanym nadużyciem. To nie drogi, tylko fatalny stan licznych pojazdów, a najczęściej bezmyślność kierowców, którzy za nic mają przepisy i zdrowy rozsądek, przyczyniają się do tragedii. Nawierzchnia i stojące obok niej drzewa nie rozbiły jeszcze żadnego samochodu. Ktoś musiał go uruchomić, rozpędzić i popełnić błąd.
Być może sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby wzorem krajów zachodnich zdobycie prawa jazdy było… droższe. W Niemczech na kategorię B trzeba przeznaczyć przeszło 6 tys. zł, a w Norwegii i Wielkiej Brytanii równowartość 10 tys. zł i więcej. Tak drogie uprawnienia warto szanować, a przy okazji unikać kosztownych mandatów. Obowiązujące w Polsce stawki należą do najniższych w Unii Europejskiej. Efekty widzimy na co dzień. Mój znajomy po kilku latach pobytu w Norwegii musiał niedawno przejechać kilkaset kilometrów po Polsce. Nie kryjąc przerażenia zapytał, dlaczego ludzie tak pędzą. „Drogi marne, a noga ciągle na gazie. Bez sensu” – trudno o lepszą puentę. Kilka zaoszczędzonych minut faktycznie nie jest warte ryzyka.
Niestety, podczas kursu przyszły kierowca nie dowie się, jak niewiele potrafi i jak wielką bezwładnością dysponuje pędząca tona stali. A wystarczyłoby połączenie szkolenia z planowanym doszkalaniem. Byłby szarpak, chwila jazdy drogami pozamiejskimi, teoretyczną część szkolenia można by sprytnie połączyć z podstawową częścią kursu… Nierealna i chora wizja? Być może. Trzeba jednak pamiętać, że nie istnieje „jedyne słuszne” rozwiązanie. Dla mieszkańców wielu krajów zachodniej Europy kompletną egzotyką są nasze WORD-y i place egzaminacyjne. Na usta ciśnie się pytanie, czy są faktycznie potrzebne, skoro to w Polsce jest więcej wypadków?
Egzamin wciąż dąży do uwarunkowania niektórych odruchów. Czy można inaczej nazwać konieczność wpasowania auta w „kopertę” na początku i końcu łuku na placu? Po odebraniu prawa jazdy kierowca może już we własnym zakresie oceniać, czy uda się mu zaparkować w danym miejscu, zostawić tyle odstępu, ile uważa za stosowne i wybrać rodzaj parkowania, który wychodzi mu najlepiej. Czy wymóg kontroli drogi za samochodem także przez lusterko wewnętrzne i tylną szybę faktycznie się przyda, gdy świeżo upieczony kierowca przesiądzie się do auta z tylnymi szybami oklejonymi czarną folią albo rozpocznie pracę jako kierowca samochodu dostawczego, w którym brak wewnętrznego lusterka? Może lepsze byłoby zabranie go na drogę szybkiego ruchu i sprawdzenie, jak tam radzi sobie z obserwacją przestrzeni za samochodem? W takich warunkach błąd może przyczynić się do tragedii. Pomyłka przy parkowaniu w większości przypadkach kończy się otarciami lakieru i dotkliwą „karą” w postaci wyższej składki OC.
Po macoszemu potraktowano natomiast – kluczową z punktu widzenia bezpieczeństwa – kwestię hamowania awaryjnego i poprawność wykonania tego zadania, zalecając, by kierujący w ostatniej fazie hamowania, w razie możliwości, wcisnął pedał sprzęgła w celu niedopuszczenia do unieruchomienia silnika. Tymczasem wszystkie renomowane szkoły bezpiecznej jazdy – opierając się o lata doświadczeń i badań – nakazują jednoczesne kopnięcie w pedały sprzęgła i hamulca. Taki odruch nie tylko skraca drogę hamowania, ale zmniejsza również naprężenia w układzie napędowym i podnosi stabilność auta. Nie przywiązuje się też wagi do tego, czy po zakończeniu hamowania awaryjnego i zdjęciu nogi z pedału hamulca tył pojazdu przysiada, co świadczy o tym, że kierowca w końcowej fazie nie ograniczył siły wywieranej na pedał, co prowadzi do wydłużenia drogi zatrzymania. Detal, który ma jednak duże znaczenie.

Czynnik ludzki…

 O ile opowieści o złośliwych egzaminatorach można chyba między bajki włożyć, o tyle wśród personelu WORD-ów faktycznie można trafić na osoby mniej lub bardziej przyjemne w obyciu. A kilka wygłoszonych w niemiły sposób uwag na początku jazdy czy od niechcenia rzucona w eter informacja o popełnionym błędzie wystarczy, by spotęgować niemały stres egzaminacyjny i zagęścić atmosferę, która będzie wisiała w aucie przez blisko godzinę. W miarę potrzeby można ją podkręcić. Chociażby informacją, że na rondzie lewy kierunkowskaz nie jest potrzebny. Tylko dlaczego wcześniej pominięcie go uchodziło za błąd, a pewien wiatr zmian w tej kwestii zapoczątkował ubiegłoroczny wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach? Jeżeli całość zostanie uzupełniona wyborem trasy wiodącej przez bardziej złożone skrzyżowania i węższe ulice, efekt zwykle jest jeden. Negatywny.
Do myślenia może dać także kończące egzamin omówienie jego przebiegu. Wielu przyszłych kierowców z pewnością usłyszało, że stoi na bakier z techniką prowadzenia pojazdu, przepisami czy znakami. Tylko dlaczego wymagający i surowy „szeryf” potrafi przyznać minus za wyprzedzanie rowerzysty jadącego innym pasem przez skrzyżowanie, skoro kodeks drogowy mówi tylko o pojazdach silnikowych? Na oficjalnej stronie WORD-u Zamość w sekcji poświęconej pytaniom i odpowiedziom zostało wręcz napisane wprost, że jest to dozwolone. Oczywiście egzaminatorzy z innych ośrodków mogą zasłaniać się troską o bezpieczeństwo. Wystarczy jednak odwiedzić dowolne forum poświęcone szkoleniom i egzaminom, by dowiedzieć się, że często wpisywane są także minusy za przepuszczenie pieszego na przejściu bez sygnalizacji. Skoro czekają oni do zmniejszenia prędkości, a nierzadko dziękują kierującemu za uprzejmość, trudno mówić o rozbieżności intencji kierowcy i przechodnia. Ale widać nawet w takich sytuacjach można doszukać się niebezpieczeństwa.
Na szczęście istnieje cień szansy, że z biegiem czasu niedopowiedzenia i niejasności uda się wyjaśnić i ujednolicić. Długo nie mogłem uwierzyć, że kolega starający się o prawo jazdy kategorii A musiał stawić się na egzamin w sznurowanych butach. Zapytałem go, czy widział takie w sklepie motocyklowym. Później zajrzałem do przepisów i okazało się, że znajomy faktycznie nic nie pomieszał. Poprawienie bubla prawnego zajęło chyba dwa lata. Oby kolejne udoskonalenia wdrażano szybciej. Zyskają na tym wszyscy.

Czytelnik

 

 

8 komentarzy do “Raz lepiej, raz gorzej. List od czytelnika”

  1. Informacji kogo można a kogo nie można wyprzedzać na skrzyżowaniu szuka się u źródła czyli w Ustawie Prawo o Ruchu Drogowym i tam jest wszystko jak na dłoni, nie trzeba niczego szukać na stronach WORDów. Co do butów „sznurowanych” to takiego wymogu nigdy nie było. Był zapis „wiązanych” a wiązane a sznurowane to nie to samo. Taki mały chochlik językowy a wszyscy przed oczami zobaczyli chińskie trampki na nogach kursantów.

  2. Trudno nie zgodzić się z opisem istniejącej od dawna sytuacji.Należę do osób uważających nie zmiennie ,że nawet rygorystyczne przestrzeganie obowiązujących przepisów i regulacji dotyczących szkolenia i egzaminowania może coś zmienić na korzyść podniesienia tak powszechnie zwanego BRD! Zaniedbania i wadliwa struktura całego systemu dzisiaj wymaga już jak najszybszej i głębokiej przebudowy a nie drobnych i ad hoc wprowadzanych poprawek.

  3. W Krośnie jeden egzaminator (na szczęście już go nie ma) wytykał zdającym dlaczego przepuszczają jednego pieszego na pasach. „Zatrzymujemy gdy jest ich co najmniej trzech”- grzmiał doświadczony fachowiec.
    Dlatego się nie dziwmy, że mamy tyle wypadków na przejściach dla pieszych skoro takich mieliśmy egzaminatorów. To środowisko również musi się oczyścić jak sędziowska kasta.

  4. 1) Bardzo żałuję, że na kursie nie było ekspresówki, czy autostrady. Teraz mam problem, bo nie wiem, jak to ugryźć. 2) Egzaminator powiedział mi, że hamowanie do wskazanego miejsca kursanci biorą za hamowanie awaryjne! To mówi samo za siebie. Awaryjne przerobiłam na swoim II egzaminie, tylko dlatego, że było jakieś zagrożenie, i to była niezwykle cenna nauka

  5. Pingback: Online medicatie kopen zonder recept bij het beste Benu apotheek alternatief in Amsterdam Rotterdam Utrecht Den Haag Eindhoven Groningen Tilburg Almere Breda Nijmegen Noord-Holland Zuid-Holland Noord-Brabant Limburg Zeeland Online medicatie kopen zonder r

  6. Pingback: medicamente pentru ficat

  7. Pingback: go to this web-site

Dodaj komentarz