Uczciwość popłaca

nauka jazdy

Dla wielu ośrodków szkolenia kierowców prowadzenie jazd doszkalających wiąże się z dużym napływem gotówki. Jeżeli OSK ma dobrze skalkulowaną cenę za godzinę takiego szkolenia, jest w stanie znacząco poprawić swój budżet.

Od pewnego czasu zastanawiam się, dlaczego kursanci dokupują w ośrodkach jazdy doszkalające. Czy faktycznie są one pomocne? Jedno wiadomo na pewno. Motywacje do tego, żeby je wykupić, są bardzo różne.

Cuda się nie zdarzają. Praca popłaca!

Bardzo wielu kursantów po zakończonym kursie nie stara się o to, żeby jak najszybciej zdać egzamin. Czekają nawet dwa, trzy miesiące i dokupują po tak długiej przerwie kilka godzin jazd. No i oczekują od instruktora cudów…

Tacy kandydaci na kierowców są bardzo roszczeniowi. Lista życzeń jest tak długa i precyzyjna, że zawsze zadaję wtedy pytanie: „to co pan robił na kursie, że tylu rzeczy nie udało się zrealizować w ciągu 30 godzin?”. Bo teraz są tylko dwie. Jeśli wielu elementów musimy się nauczyć, inne przypomnieć, jest to zadanie niewykonalne.

Wielu nie ma pojęcia o przepisach ruchu drogowego. Ich wiedza teoretyczna ogranicza się do zdania (ale jakim cudem?) egzaminu teoretycznego. Dodatkowo próbują wymusić na instruktorze naukę przejazdu skrzyżowań na pamięć. Często tacy kursanci spędzają na placu godzinę, ponieważ nie opanowali jazdy pasem ruchu. Są rozżaleni i nerwowo reagują na argumenty instruktora, że żeby zdać egzamin na prawo jazdy, trzeba najpierw umieć jeździć.

Takich egzaminów z oceną negatywną mają na koncie już co najmniej kilka. Dlaczego tak się dzieje? Oczywiście winę ponosi egzaminator wprowadzający nerwową atmosferę i zabierający na „głupie” skrzyżowanie.

Ważny jest ciąg, nie żywioł

Zawsze tłumaczę swoim kursantom, że dla młodego stażem kierowcy (w pierwszej kolejności narażonego na proces zapominania jak się jeździ) jazdy doszkalające są kluczowe. Sytuację porównuję do działań sportowca walczącego o mistrzostwo. Przecież on aż do startu ćwiczy i szlifuje formę na najważniejszą imprezę. Dla kursanta taką imprezą jest egzamin.

Mniej liczna, ale stosunkowo duża grupa kursantów dokupuje od czterech do dziesięciu godzin jazd doszkalających. Radzę im, żeby rozkładać je na minimum dwa spotkania tygodniowo. Chodzi o to, żeby być w tzw. ciągu. Taki model bardzo dobrze się sprawdza przy kursantach bardzo zdolnych, (szlifujących formę mistrzowską) oraz przy mniej zdolnych (jazdy są swego rodzaju przedłużeniem kursu oraz ciągłym ćwiczeniem i przypominaniem pewnych trudnych dla nich elementów). Wielu zdaje potem egzamin za pierwszym podejściem, bo podchodzi do nauki z rozsądkiem, zdaje sobie sprawę, że trening czyni mistrza.

Zdarzają się też kursanci, dla których jazdy doszkalające to strata pieniędzy i czasu. Potrafią podchodzić do egzaminów po kilka razy, iść na żywioł. Oczywiście znam przypadki osób, które obierając taką właśnie drogę zdały za pierwszym podejściem. Ale, jak mówią, wyjątek potwierdza regułę.

Brutalna prawda lepsza niż słodkie kłamstwo

Pracę z kursantem należy zacząć już w momencie podpisania przez niego umowy. Tak, żeby wiedział, co go czeka. Jazdy doszkalające nie są naciąganiem kursanta, to swego rodzaju korepetycje. Jeżeli kandydat na kierowcę ma świadomość swoich mocnych i słabych stron, sam będzie odczuwał potrzebę doszkalania się.

Nie można podczas kursu mówić osobie pobierającej naukę, że wszystko jest OK, czasu na naukę jest dużo. Bo czas szybko mija i nagle jak grom z jasnego nieba spada na kursanta informacja, że egzaminu państwowego nie zda, bo nic nie umie.

Często kursant otrzymuje taką informację dopiero na egzaminie wewnętrznym (jeżeli jest on w ogóle przeprowadzany) albo na ostatnim spotkaniu. To stanowczo za późno. Bo wtedy nagle musi kupić dziesięć godzin dodatkowych jazd. Takie postępowanie uważam za wysoce niestosowne, wręcz niemoralne i naganne.

Wystarczy na bieżąco informować kursanta o postępach oraz jasno i wyraźnie mówić, które elementy są do poprawy. Inteligentny człowiek zrozumie, że do poziomu egzaminacyjnego jeszcze mu trochę brakuje. Wtedy z własnej woli zakupi jazdy doszkalające. Będzie także czuł, że instruktor walczy o niego, że mu zależy.

Prowadzenie szkoły jazdy jest biznesem. Ważne, żeby na tym zarabiać. Ale trzeba to robić z głową, szanować swoich kursantów, bo oni płacą za naszą pracę. Jeżeli będziemy wobec nich uczciwi, nie będą mieli problemu z wzięciem kilku godzin dodatkowych jazd.

Marcin Zygmunt, instruktor nauki jazdy, właściciel OSK

12 komentarzy do “Uczciwość popłaca”

  1. Chciałabym poznac opinie autora tekstu – czy uważa, że są osoby, które w ogóle nie nadają się do prowadzenia samochodu? Czy jest to umiejętność, której każdy może się nauczyć? Chodzi mi oczywiście o kierowanie związane z zachowaniem wszystkich niezbędnych zasad ruchu drogowego, bo sama technika kierowana to jedynie ułamek potrzebny do posiadania prawo jazdy. A jeśli nie to czy fakt ten także da się zauważyć już podczas kursu?

    1. Uważam, że są osoby, które nie powinny mieć prawa jazdy. W ciągu 11 lat spotkałem 2 takie osoby, które o tym fakcie dowiedziały się już podczas kursu. Kursant musi znać prawdę nawet tak bolesną, że w mojej ocenie nie nadaje się na kierowcę. Co z tą wiedzą zrobi kursant to już inna bajka.

  2. Instruktor powiedział, że to ja decyduję, kiedy egzamin. Póki on miał sporo zastrzeżeń w trakcie jazdy, a ja się stresowałam jako kierowca, egzamin odpadał. Jeśli nie szłam na egzamin, to musiałam dokupić godziny. Jak się skończyły krytyczne błędy, to on zarządził praktyczny wewnętrzny, potem WORD itd. Ale ja wcale nie twierdzę, że czułam się pewnie – czułam tylko, że mam już dość kursu jako takiego (instruktor super, ale ile można w „L”?). Wychodził mi już uszami. To był ten moment.

    1. Kurs kat. B to minimum 30 h zegarowych praktyki oraz przynajmniej 1 h na egzamin wewnętrzny praktyczny. Instruktor w ciągu tych 30 h jazd powinien zrobić co w jego mocy że nauczyć kursanta, ale często wina leży po środku. Kursant wybiera tanie i słabe OSK a instruktor liczy na dodatkową kasę z dodatków i kółko się zamyka. Bywa też tak, że kursantowi się nie chce uczyć i nawet jak instruktor stanie na rzęsach to nic to nie da, bo jak to mówią do TANGA TRZEBA DWOJGA 🙂

      1. Trzeci powód: każdy z nas jest inny. Przykładanie się do nauki to jedno, a nastawienie do własnych umiejętności to drugie – a na to trzeba po prostu czasu. Co do OSK, każdy musi znaleźć miejsce dobre dla siebie konkretnie. I to, czy ja gdzieś bym zdała za 1. razem, a gdzieś indziej za 3. (zdałam za 3, a wyjeździłam 88 h), to dla mnie nie jest dowód na jakość OSK. Liczyło się trzymanie za mordę, a jednocześnie cierpliwość Instruktora.

      2. Pingback: ข้อดีของการเล่นสล็อตค่าย Amb Slot

      3. Pingback: FAFA789 เว็บตรง

      4. Pingback: บอลยูโร 2024

      5. Pingback: ราคาบอลวันนี้

      6. Pingback: วิเคราะห์บอลวันนี้

Dodaj komentarz