Legalne czy nie?

sygnalizator świetlny

Montowane przy sygnalizatorach świetlne sekundniki, które odliczają czas do zmiany wyświetlanego sygnału, stały się kością niezgody. Sprawa jednak szybko poszła w zapomnienie. Na czym stanęło?

Przypomnijmy, że w marcu tego roku rozpoczął się pierwszy etap batalii o sekundniki. Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa bliżej przyjrzało się tym urządzeniom po sygnałach od posłów, którzy zapytali o możliwość ich zainstalowania w kolejnych miastach Polski. Obecnie sekundniki działają na terenie trzynastu miast, w tym Krakowa, Wrocławia i Szczecina.

Resort: sekundniki są nielegalne

Kierowcy chwalą sekundniki. Odliczanie do zmiany sygnału ułatwia przygotowanie się do jazdy czy ogranicza prawdopodobieństwo zaskoczenia zmieniającym się sygnałem w niewielkiej odległości od skrzyżowania. Ostre hamowanie nie zawsze bywa bezpieczne. Na tył samochodu szybko wytracającego prędkość może najechać inne auto bądź jednoślad. Sytuacja pogarsza się w okresie jesienno-zimowym. Kiedy nawierzchnia jest śliska, próba zatrzymania się „na żółtym” może zakończyć się na środku przejścia dla pieszych (na szczęście pustego, bo cykl pracy sygnalizacji świetlnej zawiera pewne marginesy bezpieczeństwa).

Przedstawiciele Ministerstwa Infrastruktury nie tylko nie opowiedzieli się za popularyzacją sekundników. Po analizie przepisów doszli do wniosku, że obowiązujące prawo nie pozwala na stosowanie tych urządzeń, a zamontowane już sekundniki powinny zostać usunięte.

Grudziądzkie badania

Wiceminister infrastruktury i budownictwa Jerzy Szmit wyjaśniał, że sekundniki mogą prowadzić do niebezpiecznych sytuacji, np. skłaniać niektórych kierowców do zwiększania prędkości w celu wjechania na skrzyżowanie przed zmianą świateł. Z badań przeprowadzonych przez Zarząd Dróg Miejskich w Grudziądzu wynika, że wprowadzenie sekundników zwiększa też liczbę pojazdów wjeżdżających na skrzyżowanie na czerwonym świetle – głównie rowerzystów, którzy rozpoczynali jazdę, gdy odliczanie dobiegało końca, jednak nie był wyświetlony jeszcze sygnał zielony. Zaobserwowano też nasilenie przypadków przekraczania dozwolonej prędkości.

Szczecin nie przymierza się do demontażu

Jak wygląda sytuacja po trzech miesiącach od medialnej burzy? Czy samorządy przygotowują się do usuwania sekundników?

– W tej chwili nie ma przepisów, które jednoznacznie negują montowanie wyświetlaczy czasu pozostałego do zmiany światła – wyjaśnia Hanna Pieczyńska, rzecznik prasowy szczecińskiego Zarządu Dróg Miejskich i Transportu Miejskiego. – Szczecin był jednym z pierwszych miast w Polsce, które zastosowały takie rozwiązania. Kierowcy rzeczywiście bardzo pozytywnie wypowiadają się na temat sekundników. W tym roku pojawiły się dwa nowe skrzyżowania, na których funkcjonują, łącznie takich miejsc w naszym mieście jest 31.

Z kolei Elwira Nowak, zastępca dyrektora departamentu infrastruktury i gospodarki we wrocławskim magistracie podkreśla, że sekundniki zostały bardzo dobrze odebrane przez użytkowników dróg. Obecnie funkcjonują one w 26 miejscach, ale ich liczba zacznie się zmniejszać. Dlaczego? Nie są one objęte sysytemem ITS oraz nie posiadają elementów umożliwiających akomodowaną pracę sygnalizacji. W każdym razie taka decyzja nie ma nic wspólnego ze stanowiskiem resortu.

Proste pytanie, trudna odpowiedź

Czy sekundniki powinny zostać spopularyzowane bądź wyeliminowane z polskich dróg? Udzielenie odpowiedzi wbrew pozorom nie jest łatwe. Nie można także w prosty sposób przenieść się do doświadczeń z krajów Europy Zachodniej, gdzie sekundniki również są chwalone bądź krytykowane. Największy wpływ na bezpieczeństwo na drodze ma oczywiście kultura jazdy i odpowiedzialność kierowców. Wystarczy na moment zatrzymać się przy większym skrzyżowaniu, żeby stwierdzić, że nie potrzeba sekundników, by kierujący znacząco przekraczali dozwoloną prędkość, kontynuowali jazdę na „późnym zielonym” albo decydowali się na wykonanie prawoskrętu, gdy sygnał zezwalający na wykonanie tego manewru nie jest włączony.

Łukasz Szewczyk, jaz