Wzrasta bezpieczeństwo, ale do optymizmu daleko

rozbita szyba w samochodzie

Rok 2014 może być znowu postrzegany jako czas poprawy stanu bezpieczeństwa na naszych drogach. Maleje liczba wypadków i ich ofiar, ale do optymizmu jeszcze daleko…

W minionym roku użytkownicy pojazdów otrzymali do dyspozycji ponad 300 km nowych odcinków dróg szybkiego ruchu. W sumie jest ich już ponad 3 tys., w tym 1553 km autostrad i 1472 km dróg ekspresowych. Z jednej strony, możemy się cieszyć z faktu coraz większego komfortu podróżowania, a z drugiej codziennie słyszymy o tragediach, jakie mają miejsce na drogach. Wstępnie można podsumować rok 2014 jako czas poprawy stanu bezpieczeństwa. W stosunku do 2013 roku liczba wypadków drogowych spadła o 2296, osób, które doznały obrażeń ciała – o 2067. Z kolei liczba ofiar śmiertelnych zmniejszyła się o 230.

Syndrom Mad Maksa

Jednak niech te liczby nie napawają nas zbytnim optymizmem. W dalszym ciągu każdego dnia możemy spotkać się z butą i arogancją uczestników ruchu drogowego. Przeceniamy własne umiejętności, o innych zdanie mamy zgoła odmienne. Krytykujemy ich zachowania na drodze, używamy pod ich adresem różnych epitetów. Brak nam również wyrozumiałości. Faktem jest, że klakson coraz rzadziej rozbrzmiewa na drogach, ale niestety pojawiają się różnego rodzaju gesty czy pyskówki. Psycholodzy transportowi takie zachowania nazywają syndromem Mad Maksa. O racji nie decyduje rozsądek, tylko coraz częściej donioślejszy głos albo siła mięśni.

W latach 90., kiedy bywałem w Berlinie, moją uwagę zwrócił brak oznakowania pierwszeństwa na drogach miejskich. Ten model coraz częściej powielany jest w naszym kraju. Niestety, u nas poziom bezpieczeństwa jest zgoła inny. Nie brakuje kierowców, którzy sądzą, że gdy przejeżdżają przez skrzyżowanie równorzędne na wprost, uprawnia ich to do pierwszeństwa. Jeszcze kilka lat temu wykroczenie polegające na wjeździe za sygnalizator emitujący czerwone światło należało do rzadkości. Dziś jest to już powszechne wykroczenie. Kolejnym jest niesygnalizowanie zmiany kierunku jazdy lub pasa ruchu. Lenistwo? Nie sądzę. Raczej określiłbym to mianem lekceważącego stosunku do norm ustalonych przez ustawodawcę, czyli praw regulujących zasady ruchu drogowego.

Brak refleksji

Nie sposób także przemilczeć dużego udziału pieszych w wypadkach drogowych (25 proc.). Ale jeśli chodzi o ofiary śmiertelne, to wzrasta on do 30 proc. W ponad 5 tys. wypadków, jakie wydarzyły się w 2014 roku, ich sprawcami byli piesi. Kierowca powinien pamiętać, że pieszy, w przeciwieństwie do niego, nie musiał nigdy poznać przepisów ruchu drogowego i może się na nich nie znać. Warto więc okazać im większą tolerancję.

Wypadki drogowe będą się zdarzały, ale to od nas zależy, ile ich będzie. Instytucje pracujące na rzecz bezpieczeństwa w ruchu prowadzą nie tylko działania represyjne. Spotkać się można z ogromną liczbą akcji profilaktycznych. Niemałą rolę odgrywają media. Sam fakt informowania o wypadkach i ich skutkach również należy określić jako profilaktykę. Ubiegły rok zaczął się tragicznie. Już 1 stycznia w Kamieniu Pomorskim nietrzeźwy kierowca wjechał w grupę pieszych, powodując śmierć aż sześciu z nich. Kierowca, dwudziestosześciolatek, był pod wpływem alkoholu i środków działających do niego podobnie. Ta ogromna tragedia nagłośniona przez media powinna była wywołać refleksję u tych, którzy nie wzbraniają się od siadania za kierowcą po spożyciu alkoholu. Niestety, już kolejnego dnia media donosiły o kolejnej tragedii spowodowanej przez nietrzeźwego.

Koszty

Takie przykłady można mnożyć. Kolejny tragiczny wypadek miał miejsce 6 września ubiegłego roku. W miejscowości Wyszecino nietrzeźwy kierowca audi uderzył w fiata punto, którym podróżowała rodzina (kobieta w siódmym miesiącu ciąży) z trzyletnim dzieckiem. Na miejscu wypadku śmierć poniosła kobieta. Nie udało się również uratować siedmiomiesięcznego płodu. Mężczyzna w stanie krytycznym został przewieziony do szpitala, w którym po tygodniu zmarł. Nie ma w Polsce osoby, która nie słyszałaby o wypadkach spowodowanych przez nietrzeźwych. Powinno być to przestrogą dla innych. Jak więc wytłumaczyć fakt, że w ubiegłym roku zatrzymanych zostało 138877 nietrzeźwych kierowców? Uczestniczyli oni w niemal 3400 wypadków, z czego z ich winny doszło do ponad 2700 z nich. Śmierć poniosło ponad 400 osób. Gdyby udało się uniknąć ofiar śmiertelnych wśród pieszych i osób zabitych w wypadkach spowodowanych przez nietrzeźwych, to w ubiegłym roku przy życiu mogłoby pozostać blisko 1500 osób.

Wypadek to nie tylko straty moralne i osobowe. Koszty ponosi budżet państwa. Bank Światowy szacuje, że każdego roku ponosimy straty w wysokości około 30 mld złotych, na które składają się koszty hospitalizacji, leczenia ofiar wypadków oraz zawiązane z utratą zarobku przez osobę poszkodowaną lub zabitą, a także koszty kolizji drogowych.

W swojej pracy pedagogicznej z kursantami pamiętajcie, żeby poświęcić choćby kilka minut tematyce zagrożeń, jakie występują na drodze. Niech dowiedzą się o tym na sali wykładowej, nie na drodze, kiedy uzyskają już prawo jazdy.

Marek Rupental

Dodaj komentarz