Czy instruktor jazdy z 33-letnim doświadczeniem może nie znać przepisów ruchu drogowego? Tak uważają jego kursanci, którym powinęła się noga na egzaminie. Sprawa może znaleźć swój finał w sądzie. Instruktor chciałby wszystko wyprostować.
Kursanci, którzy przygotowują się do kolejnego egzaminu, na swoim instruktorze nie zostawiają suchej nitki
Dariusz Michalski wraz ze znajomymi z Zamościa chcieli zdobyć uprawnienia do kierowania samochodem osobowym z przyczepą kategorii B+E. Razem zapisali się na kurs. – Zapłaciliśmy po 200 złotych, uczyliśmy się jeździć na swoim sprzęcie – opowiada. Szkolił ich szef zamojskiej firmy Auto Box.
Po manewrach na placu przyszła pora na jazdę samochodu z lawetą po mieście. – Instruktor wpajał nam, że tam, gdzie stoi znak zakazu wjazdu pojazdów o masie powyżej 3,5 t nie mamy prawa się kierować – opowiada Michalski.
Wzięli to sobie do serca, a po ukończeniu kursu zapisali się na egzamin. Pan Dariusz poradził sobie na placu, ale poległ podczas jazdy po mieście.
– Egzaminator kazał mi jechać prosto, ale zauważyłem, że obowiązuje tam zakaz wjazdu pojazdów ponad 3,5 t, więc z uśmiechem włączyłem kierunek i skręciłem w prawo – opowiada Michalski.
Myślał, że to fortel, ale gdy za chwilę powtórzyła się sytuacja, było już po egzaminie. – Egzaminator powiedział, że samochód z pustą przyczepą waży trochę ponad 2 tony, więc spokojnie mogłem zignorować znak – wspomina Michalski. – Był zdziwiony „wiedzą” przekazaną nam podczas szkolenia.
Jego kolega oblał na placu manewrowym. – Bo podpinałem przyczepę przy pracującym silniku – wspomina Janusz Orłowski. – Podczas kursu instruktor nawet się nie zająknął, że tak robić nie można.
Obaj zażądali zwrotu pieniędzy za oblany egzamin. Tłumaczą, że instruktor wprowadził ich w błąd. – Dopiero po naszej interwencji sprawdził w kodeksie ruchu drogowego, że chodziło o zakaz wjazdu pojazdów o rzeczywistej masie całkowitej ponad 3,5 t. – Denerwuje się Michalski. – Przyznał nam rację, ale nie chciał oddać pieniędzy – dodaje Orłowski.
Co na to instruktor? – Doszło do niedomówienia, bo podczas szkolenia jeździliśmy z większą lawetą – mówi Antoni Bosiak. – Nie bardzo widzę swoją winę, ale chciałbym to jakoś wyprostować. Od 33 lat jestem instruktorem i nikt nigdy nie miał do mnie pretensji.
Pan Dariusz obstaje jednak przy swoim. – Podczas szkolenia samochód z przyczepą ważył nie więcej jak 2250 kg – powiedział nam zamościanin, który nie wyklucza pozwanie szkoły jazdy do sądu. – Jeżeli instruktor nie zna przepisów, to jak może szkolić innych?
– Potrzebny jest system weryfikacji umiejętności instruktorów – uważa Grzegorz Gorczyca, prezes Automobilklubu Chełmskiego.
mp
źródło: Dziennik Wschodni
Pingback: https://www.kirklandreporter.com/reviews/phenq-reviews-fake-or-legit-what-do-customers-say-important-warning-before-buy/
Pingback: look at this website
Pingback: disposable vape
Możliwość komentowania została wyłączona.