Łukasz Szewczyk: mocne radiowozy, moc wypadków

252 KM, napęd na cztery koła, osiągi na miarę sportowych samochodów i masa… wypadków. Tak w telegraficznym skrócie można scharakteryzować przygodę polskiej drogówki z wprowadzonymi do służby na początku 2018 r. BMW330i xDrive.

  • Przez lata flota nieoznakowanych radiowozów w Polsce była zróżnicowana.
  • Kierowców łamiących prawo nagrywały m.in. Skody Octavia i Superb, Renault Megane R.S. czy Ople Vectry C. W niektórych jednostkach działały bardziej egzotyczne modele – w tym Lancer Evolution czy BMW serii 5 E60.
  • W 2017 r. postanowiono nieco usystematyzować park maszynowy i rozpisano przetarg na dostawę 140 radiowozów.
  • Zwyciężył warszawski dealer BMW, który zaproponował dostarczenie „trójek” wartych łącznie 27 mln zł.

Niestety już w kwietniu 2018 r. zaczęły pojawiać się pierwsze informacje o rozbitych BMW. W dobie telefonów komórkowych z aparatami i ogólnodostępnego internetu takie wieści rozprzestrzeniają się lotem błyskawicy – bez względu na to, kto był faktycznym sprawcą wypadku. Z drugiej jednak strony od funkcjonariuszy, którym państwo przekazuje samochody warte blisko 193 tys. zł i przyspieszające do 100 km/h w 5,8 sekundy każdy podświadomie oczekuje więcej – nie tylko nie powodowania wypadków, ale również umiejętności ich unikania.

Ze statystykami dyskutować jednak nie sposób. TVN24, podało, że w 2018 r. doszło do 49 zdarzeń z udziałem nieoznakowanych radiowozów, a do końca maja br. – kolejnych 26. To łącznie 75 zdarzeń na 140 samochodów, z czego policjanci spowodowali odpowiednio 31 i 5 w 2018/2019 r. Serwis Autokult poinformował natomiast, że od lutego br. trwa doszkalanie 500 funkcjonariuszy z technik wyprowadzania pojazdu z poślizgu, hamowania awaryjnego czy pokonywania slalomu.

Zastanawia jednak, dlaczego o takie zajęcia zadbano dopiero rok po wprowadzeniu do służby pojazdów, a nie równolegle z odświeżeniem parku maszynowego. Może warto byłoby zadbać, by chociażby podstawowe szkolenie było składową przetargu? Koszt podstawowych szkoleń są na tyle małe, mogłyby one stanowić w przyszłości „bonus” oferowany przez firmę wygrywającą przetarg. Podkreślmy, że nie mamy tu na myśli rozbudowanego szkolenia, a najprostsze nawet zajęcia na płycie poślizgowej czy szarpakach. Niestety jest w tym zakresie dużo do zrobienia.

Jak informuje w swoim raporcie NIK, potrzeby szkoleniowe policjantów z doskonalenia techniki jazdy tylko w niewielkim stopniu były zaspokajane. Głównie przechodzili je funkcjonariusze pionu ruchu drogowego. W 2015 r. na kursach centralnych przeszkolono jedynie 153 policjantów, a w 2016 r. 240 (co stanowiło odpowiednio 9 i ponad 12 proc. zgłoszonego w tych latach zapotrzebowania). W przypadku kursów w zakresie doskonalenia techniki kierowania samochodem osobowym oraz motocyklem, jednym z kryteriów formalnych, jakie musieli spełniać ich uczestnicy, było posiadanie dodatkowego ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej za szkody wyrządzone w mieniu pracodawcy. Wymóg ten ograniczał dostęp do szkoleń tym policjantom, którzy z własnych środków nie zakupili takiego ubezpieczenia.

W procesie szkolenia policjantów nie wykorzystywano nowoczesnego symulatora kierowania pojazdami, który był na wyposażeniu Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Został on skonstruowany w 2014 r. w ramach projektu współfinansowanego przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, na którego realizację wydatkowano niemal 6,5 mln zł. W kolejnych latach trwały m.in. uzgodnienia międzyresortowe oraz wewnątrzresortowe w sprawie ustalenia podmiotu właściwego do przejęcia autorskich praw majątkowych do wyników projektu, które jednak nie doprowadziły do ostatecznego rozstrzygnięcia i rozpoczęcia wykorzystania symulatora do szkolenia policjantów– czytamy w dalszej części raportu NIK.

W większości skontrolowanych jednostek (poza dwoma: Komendą Miejską Policji w Przemyślu i Komendą Powiatową Policji w Prudniku), przed przekazaniem policjantom pojazdów służbowych do użytkowania, nie weryfikowano ich predyspozycji oraz umiejętności kierowania radiowozami.