Łukasz Szewczyk: Byle szybciej skończyć kurs …

Jednym z wniosków nasuwających się z rozmów z instruktorami i egzaminatorami jest przemożna chęć kursantów do jak najszybszego kończenia kursów na prawo jazdy. Nie liczy się dla nich czy potrafią już jeździć. Odliczają godziny do końca zajęć i egzaminu.

  • Obowiązujące w Polsce przepisy wskazują minimalną liczbę godzin, które za kierownicą musi spędzić osoba ubiegająca się o daną kategorię prawa jazdy.
  • Podkreślmy – minimalną liczbę godzin.
  • Jeżeli ktoś w ich trakcie w niewystarczającym stopniu opanował technikę prowadzenia pojazdu, powinien wykupić dodatkowe lekcje. 

Sitem kontrolnym powinien być wewnętrzny, kończący kurs na prawo jazdy egzamin. Powinien on odbywać się na takich samych zasadach, jak egzamin państwowy w WORD. Dzięki temu przyszły kierowca będzie miał pojęcie o co zostanie poproszony przez egzaminatora i jakim zdaniom będzie musiał sprostać. Wstępne zapoznanie się z sytuacją pozwoli zmniejszyć stres towarzyszący ostatecznemu sprawdzianowi w WORD. Jednym ze sposobów na zwiększenie realizmu egzaminu wewnętrznego jest przeprowadzanie go przez instruktora, który nie miał wcześniej zajęć z kandydatem na kierowcę. Trudniej wówczas o pobłażliwość wynikającą z nawiązanej sympatii w trakcie spędzonych w aucie godzin.

W dobie ostrej walki o klienta między OSK i rywalizacji o jak najniższe ceny kursów, surowe podchodzenie do kwestii egzaminu wewnętrznego nie jest powszechne. Sytuacja przypomina obserwowaną wśród stacji kontroli pojazdów. Skoro zarówno w interesie SKP, jak i kierowcy jest pozytywny wynik przeglądu, zawsze znajdą się bardziej „przyjazne” punkty – rozchodzące się pocztą pantoflową opinie gwarantują kolejnych klientów. Efekt to jednak liczba niesprawnych pojazdów na drogach.

W przypadku osób starających się o prawo jazdy „niesprawności” w technice jazdy poparte pozytywnym wynikiem egzaminu wewnętrznego kończą się problemami ze zdaniem egzaminu państwowego, który często dobiega końca na placu manewrowym (25% oblanych) z powodu potrącenia tyczki lub wyjechania za linię (do 80% przerwań egzaminu dochodzi już podczas jazdy po łuku) albo brakiem umiejętności odnalezienia się za kierownicą po otrzymaniu uprawnień.

Z powodu błędów początkujących kierowców cierpią wszyscy – najmłodsza grupa osób powoduje wiele zdarzeń drogowych. Skoro dochodzi do stłuczek, poszkodowane osoby muszą odstawiać swoje auta do warsztatów na czas naprawy. Suma wszystkich zdarzeń drogowych ma też wpływ na stawki OC, które w ostatnich latach wyraźnie wzrosły.