Szykują się zmiany w przepisach. Czy dzięki temu łatwiej będzie zdobyć prawo jazdy?

Ministerstwo infrastruktury myśli nad zmianą przepisów, które mają się przyczynić do lepszej zdawalności w WORDach.

Propozycja zmian w przepisach powinna trafić do sejmu jeszcze w tym roku. Egzaminy to główne źródło dochodów w WORDach. Niska zdawalność sprawiła, że utarło się już u nas przekonanie o tym, że szkoły nauki jazdy uczą jak zdać egzamin, a nie jak bezpiecznie jeździć.

Średnia zdawalność egzaminu praktycznego wynosi:

  • 35% w Polsce
  • 47% w Wielkiej Brytanii
  • 70% w Niemczech

Patologia w polskich WORDach trwa w najlepsze. Egzaminatorzy bardzo często oblewają kursantów z powodu błahostek ponieważ chodzi głównie o zwiększenie dochodu WORDu. Wynagrodzenie egzaminatorów także oparte jest na ilości egzaminów poprawkowych – im poprawek jest więcej tym wynagrodzenie jest wyższe.

Średnio 88% dochodu WORDu to wpływy z egzaminów. Co ciekawe egzaminy poprawkowe to 70% całej kwoty.

Zmiana sposobu finansowania ośrodków WORD pomysłem na zwiększenie zdawalności.

Po zmianach przepisów ośrodki WORD miałyby zostać finansowe przez wojewodę, czyli budżet państwa. Ponadto na wysokość wynagrodzenia egzaminatora nie miałaby wpływu liczba egzaminów poprawkowych.

Projekt wszystkich zmian jest już gotowy i trafił do wykazu prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów.

Albin Sieczkowski, bloger motoryzacyjny.

39 komentarzy do “Szykują się zmiany w przepisach. Czy dzięki temu łatwiej będzie zdobyć prawo jazdy?”

  1. Celem egzaminów powinno być niedopuszczenie źle przygotowanego kandydata do uzyskania PJ. Tymczasem od zawsze powielane są te bajdy, że kursant jest świetnie przygotowany, a mimo to „zły” egzaminator oblewa go za widzimisię. A tu jeszcze bzdurna filozofia instruktorów, że egzaminator jest premiowany za oblewanie. Przecież egzamin jest nagrywany, jeżeli ktoś czuje się pokrzywdzony, można się odwołać, są postępowania kontrolne. Pamiętajmy, że nagrywanie to kontrola tak egzaminatora , jak i kandydata. Tymczasem bardzo niewiele odwołań jest uzasadnionych. Może jednak należy lepiej przygotowywać kursantów. No bo jak jest przygotowany do egzaminu kandydat, jeżeli nie zatrzymuje się przed znakami STOP, nie potrafi wykonać zadań obowiązujących na egzaminie. Takich sytuacji jest bardzo dużo.
    Jakiej poprawy zdawalności należy spodziewać się po przejściu WORD-ów pod wojewodów. Przecież egzaminatorzy dalej będą wykonywali swoje obowiązki. Nikt ich nie zwolni z tego obowiązku. A więc w dalszym ciągu pozostanie jedyne rozwiązanie – dobrze przygotowywać kursantów.

    1. MP, odpowiedź mi tylko na pytania, a będziesz dla mnie guru.
      Jak kogoś nauczyć, żeby zatrzymywał się przed znakiem STOP? Jako to osiągasz? Jakie metody stosujesz?
      Jak nauczyciel ma kogoś czegoś nauczyć jak ta osobę tego nie chce/nie dociera do niej?

      1. Uważam, że MP ma rację ! u mnie kursant po wyjeżdzeniu ok 40 h zdawał egzamin wewnętrzny za 2 lub 3 razem!
        oczywiście zaraz znają się „cwaniaczki, że to moja wina gdyż źle szkoliłem” Proszę uwierzyć min 40 h ! dla każdego kursanta ! oni dopiero po 30 h zaczynają dostrzegać znaki pionowe ! bardzo mało instruktorów uczy ich tego ! machają rękami i ciągną za rączkę pokazując co mają robić !!!!! a efekty widać na egzaminie Państwowym !

        uważam, że egzaminatorzy i tak są zbyt łaskawi !!!!! widać to na drogach codziennie !
        Pozdrawiam

    2. Hasło jest szczytne a zapowiadane zmiany i ułatwienie zawsze prowadziły i prowadzą do tworzenia nowych dziwolągów nikomu niezrozumiałych przepisów i zarządzeń nie służących kursantowi i polakom prowadzone są do drenażu kieszeni kursanta i nabijanie kabzy lobbystom, tak będzie i tym razem jesteśmy przyzwyczajeni Wszystko dla dobra bezpieczeństwa i polaków. Naród jest głupi i wszystko kupi / cytat/

    3. Sytuacje porównał bym do leczenia trupa vitamina C. Nie tędy droga. Moim zdaniem powinno iść to inaczej: 1.likwidacja tabelki,arkusza egzaminacyjnego w obecnej postaci, 2 likwidacja placu manewrowego ,3. jazda autem OSK z egzaminatorem jakoś pasażerem. To uzdrowi obecna patologię.

        1. Pod panowaniem wojewodòw dopiero będzie płacz i zdawalność spadnie do 10% bo komu będzie zależeć i tak kasa będzie jeszcze większa płynąć do ogólnej kasy administracji . egzaminator i tak dostanie wypłatę tylko na co teraz będą narzekać zdający . Będzie POGROMMMM

            1. Teraz może ale nie musi. Dlatego przychodzą nieliczni, którzy nie muszą świecić oczami za swoich kursantów. Gdyby obowiązkowo przychodzili wszyscy, to może nie jeden by się zastanowił, czy jego kursant już się nadaje do egzaminu.

              1. Maciej, proszę Ciebie żebyś mnie nauczył np. programowania w javie.
                Jestem ciekaw jak to osiągniesz? Bo jak widzę, to tylko gadać umiesz.

            2. Nic nie uzdrowi obecnej patologii, jeśli egzaminatorzy będą pracować w Wordach i będą podlegali dyrektorom. Dla dyrektora i marszałka liczy się tylko kasa a to nie idzie w parze z rzetelnym egzaminowaniem. W związku z tym dyrektorzy w taki czy inny sposób wywierają presję na egzaminatorach żeby egzamin odbył się jak najszybciej. Szybko znaczy nierzetelnie i najlepiej naplacu manewrowym, czyli negatywnie. Wordy stworzono po to aby marszałkowie mogli z nich czerpać pieniążki i aby mogli w nich na stanowisku dyrektorów obsadzadzac swoich partyjnych kolegów, którym nie udało się dostać na inne stanowiska. A Ci nie posiadają żadnych kompetencji i często maja nieciekawa przeszłość – przykład Białystok. Tak więc uważam że Wordy to patologia z którą powinno się jak najszybciej skończyć.

              1. Patologie to są w wielu OSK, gdzie instruktorzy potwierdzają nieprawdę w dokumentach. Oszukują na godzinach, przeprowadzają fikcyjne egzaminy wewnętrzne, wydają zaświadczenia i wypuszczają na egzamin nieprzygotowanych kursantów. Wystarczy porównać zdawalność w OSK. Są szkoły, gdzie przekracza 60%, a w innych nie sięga 20%. To chyba o czymś świadczy.

            3. Podstawową działalnością WORD-ów jest przeprowadzanie egzaminów, stąd jest normalne, że jest to główne źródło jego dochodów. To tak, jakby mieć pretensje do szpitala, że głównym źródłem pozyskiwania pieniędzy, jest leczenie. A oprócz tego, jak szpital źle leczy, to ma więcej pieniędzy. Bzdura! Egzamin jest tylko (i na szczęście aż) końcowym elementem edukacji, który ma odpowiedzieć na pytanie czy osoba może już w sposób samodzielny bezpiecznie kierować pojazdem? W 2/3 przypadkach odpowiedź brzmi NIE.
              Ilość przeprowadzonych egzaminów nie ma wpływu na wysokość wynagrodzenia egzaminatorów – a jeżeli tak jest w niektórych źle zarządzanych WORDach, to trzeba pomyśleć tam o zmianie dyrektora a nie egzaminatorów obarczać tą sytuacją. Wystarczy przecież określić ilość osób możliwych do przeegzaminowania w ciągu dnia. Proste? Proste!
              Egzamin na prawo jazdy nie może być łatwy. Ruch drogowy jest wielokrotnie bezwzględny a skutki kosztowne, uciążliwe i nieodwracalne. Poprawić zdawalność (zwiększyć ją) równałoby się zmniejszeniem wymogów egzaminacyjnych, a to nie jest dobra droga do poprawy bezpieczeństwa na drodze. O wiele lepszą byłoby zwiększyć liczbę godzin jazdy i zająć się zbyt mało efektywnym szkoleniem.
              Poza tym czy średnia zdawalność na poziomie 1/3 to mało czy dużo. Wszystko w zależności kto to mówi. Jak polityk, pracownik cmentarza, niedouczony kursant – to mało. Jak policjant na drodze, lekarze, zrozpaczona rodzina, przyjaciele, ci wszyscy niewinni – to dużo. O wiele za dużo!

            4. Zdawalność to złe słowo – poprawnie powinno brzmieć skuteczność nauczania. Największe „pole” do popisu i największe zaległości odnośnie właściwego przygotowania kandydata na kierowcę mają szkoły nauki jazdy. I to one powinny „bić się w pierś”. Egzaminator realizuje tylko zapisy zawarte w instrukcji egzaminowania. Instrukcja jest stworzona przez Ministra Infrastruktury (jest urzędowa). Jeżeli będzie inna, bardziej liberalna, to wtedy wyższa zdawalność jest gwarantowana. Egzamin (jeżeli zdecyduje tak minister) może nawet trwać 5 minut, tylko czy o to chodzi aby było łatwiej? A może powinno być jeszcze trudniej?

            5. Problem aby coś zmienić/poprawić jest słuszny, jednak sposób wykonania trochę dziwny i na moje nieprzemyślany. Wyglada to tak jakby pomysł przeprowadzonych zmian był realizowany przez osoby, które nie mają za dużo pojęcia o egzaminowaniu i szkoleniu kandytatów na kierowców. Bo to, że jest niska zdawalność to wina WORDów i egzaminatora? Czy może społeczeństwo przypisało taki stereotyp? A może wina leży po stronie szkół jazdy i kursanta? Co ma zrobić egzaminator jak ktoś nie zatrzymuje się na znaku stop/czerwonym świetle lub wymusza pierwszeństwo? Przecież taki manewr może być wykonany tylko raz w życiu i skończyć się tragicznie… Co ma zrobić egzaminować jak ktoś nie potrafi wykonać poprawnie łuku (który fakt faktem może się wydawać bezsensownym zadaniem, jednak nie oszukujmy się, nie jest on zbyt skomplikowany i trudny, a taki manewr mimo, że w sztucznych warunkach wykonywany, każdy kierowca powinien potrafić wykonać). Może zdarzają się przypadki szukania momentu do przerwania egzaminu, jednak są to sporadyczne sytuacje, a od takich wydarzeń przysługują odwołania. Może bardziej należałoby się przyjrzeć szkoleniu. Zamiast 30h, zrobić 40h kursu podstawowego, może sposób przeprowadzania egzaminu wewnętrznego powinien się zmienić, pozwolić na korektę podczas wykonywania łuku, może obowiązkowa obecność instruktora prowadzącego na egzaminie. Pomysłów jest dużo, jedne mniej trafione, inne bardziej słuszne, jednak zawsze jest w tym wszystkim wspólny mianownik – kasa, kasa i jeszcze raz kasa… Zmiany są potrzebne, jednak głównym celem nie powinny być pieniądze, gdzie bardzo często trzeba kogoś delikatnie oczernić aby coś zyskać wykorzystując przy tym całe często ślepo zapatrzone społeczeństwo.

              1. C@mel społeczeństwo przypisało taki stereotyp z jakiegoś powodu. A mianowicie z takiego, wypłaty egzaminatorów są wypłacane z kasy za egzaminy. Uważam, że żeby zniknął taki stereotyp pieniądze z egzaminów powinny wpływać na skarb państwa a nie do kasy word. A Wordy winny podlegać pod organ rządowy a nie samorządowy czyli marszałka dla którego liczy się tylko kasa. Wtedy ludzie nie będą mieli powodów do takich stereotypów. A tak to nie ma co się dziwić, że jest jak jest.

              2. U nas jest egzaminator, który jak widzi inne auto w odległości około 50-70 metrów od pojazdu z kursantem to oblewa taką osobę, twierdząc że jest to wymuszenie pierwszeństwa lub potrafi stwierdzić, że jest się za bardzo miłym dla pieszych i żeby ich tak często nie przepuszczać?
                Ja takie zachowanie tego „egzaminatora” odczytuję jako próba wymuszenia na kursancie tylko i wyłącznie oblanie egzaminu.
                Więc czyja to wina, że u niego 90% kursantów oblewa?

            6. Też uważam, że należałoby coś zmienić. Egzaminatorzy w WORD-ach jeżdżą tymi samymi trasami, na tych samych pojazdach i czepiają się najdrobniejszych szczegółów, które sami wydedukowali w wyniku setki razy powtarzanych tych samych zadań egzaminacyjnych (na tzw. warsztatach doskonalenia zawodowego). Takiego egzaminowania to można by nauczyć nawet małpy w zoo. Gdyby ich wstawić w środek nieznanego im miasta, to by się pogubili szybciej niż zdający u nich kandydaci na kierowców. Sam byłem kiedyś świadkiem jak egzaminator prowadzący pojazd, którego byłem pasażerem, pogubił się w obcym mieście do tego stopnia, że gdyby nie dobry humor policjanta i to że kierujący powołał się na to, że jest egzaminatorem to by zainkasował mandat karny 500zł.

            7. Wszystko to jest prawda trzeba poprawić bezpieczeństwo na drogach tak każdy o tym wie ale czy każdy kto skończył 18 lat może być muzykiem, piosenkarzem czy malarzem trzeba mieć to coś od Pana Boga, a kierowcą każdy ma być po 30 godzinach jazdy z instruktorem ja mogę spędzić przy fortepianie i 300 godzin a i tak zagram tylko wlazł kotek może odpowiednie badania psychologiczne i lekarskie nie tylko nabijanie kasy dla lekarzy /200 zł za zaświadczenie bez badania/ instruktor musi nauczyć to nie tabliczka mnożenia na pamięć się nie da.

            8. Egzaminuję już kilkanaście lat młodych adeptów sztuki kierowania i jest mi niezmiernie przykro jak słucham posła który statystyki zdawalności chce poprawiać zmianą finansowania WORDów. Czy ja w tej chwili pracuję niezgodnie z prawem, okradam kogoś? Bo mi się wydaje że sumiennie wykonuję swoje obowiązki na ile potrafię bo muszę przestrzegać prawa które kiedyś ktoś napisał a inni zaakceptowali podnosząc łapkę w górę. Kto jest winien?
              Jeżeli wypłatę będę dostawał od wojewody to będę przymykał oczy na błędy czy nadal będę je widział? Finansowanie z budżetu nie zmieni nic oprócz lepszego samopoczucia wyborców ale może warto nawet dlatego je zmienić?
              Generalnie to znowu „ślusarz zawinił a kowala powiesili”, czyli poprawiamy BRD od niewłaściwej strony.

            9. „Średnio 88% dochodu WORDu to wpływy z egzaminów. Co ciekawe egzaminy poprawkowe to 70% całej kwoty.”

              skoro zdawalność oscyluje na poziomie 30 % to nie trzeba być mocno błyskotliwym że 70% ustawia się do kasy

              1. Zatem, aby nie narazić się na zarzut trzeba by poprawkowe zrobić na darmo, nie np. płaci OSK, Starostwo, budżet państwa i wówczas ten zarzut będzie nieaktualny. Tylko zadaj sobie błyskotliwe pytanie: Co to dotyczy egzaminatora który podpisuje się pod wynikiem pozytywnym i pośrednio bierze odpowiedzialność na siebie za jazdę młodego kierowcy ? Zmusza do nieustąpienia pierwszeństwa o później tłumaczy, że jak jest znak lub nie ma znaków i już tak odpowiadał w teście. Faktycznie jesteś błyskotliwy, tylko w wyobraźni.

              2. Za egzaminy będzie płacić, na przykład skarb państwa. Zagadka dla Asa. Jaka będzie wówczas zdawalności w tym samym systemie szkolenia i egzaminowania? Trudno uwierzyć, że ktoś „kupuje” przepraszam te bzdury, jakoby egzaminator miał „procent” od oblewania, a nikt tego dotychczas nie upublicznił. Pan Albin Sieczkowski nazywany tu blogerem motoryzacyjnym i Szkoła jazdy powołują się na innych, rozdmuchują takie fake-newsy i nieodpowiedzialnie publikują. Są jednak tacy , o naiwności, co w to uwierzyli. Zastanówmy się. Znowu musi się ktoś znaleźć z nożem, aby hejterzy opamiętali się.

            10. Prosty schemat: odrzucić plac manewrowy to 10/15% podniesie zdawalnosc, obligatoryjnie auto OSK na egzaminie to kolejne 5%, likwidacja Word to kolejne 5%(urzędnik państwowy w randze egzaminatora koniecznie jako pasażer z tylnego fotela). Proszę spojrzeć na Niemiecki system. Żeby poprawić BRD zamiast śmiesznego placu manewrowego wprowadził bym jazdę poza obszarem zabudowanym ewentualne tam gdzie się da wjazd na autostradę.

            11. Prosty schemat: odrzucić placyk dla kat.B to 10/15% podniesie zdawalnosc, obligatoryjnie pojazd OSK na egz.to kolejne 5%, likwidacja Word to kolejne 5%(urzędnik państwowy w randze egzaminatora koniecznie jako pasażer z tylnego fotela). Proszę spojrzeć na Niemiecki system. Żeby poprawić BRD zamiast śmiesznego placu manewrowego wprowadził bym jazdę poza obszarem zabudowanym ewentualne tam gdzie się da wjazd na autostradę.

              1. W kraju około 1/3 czy 1/4 nie zalicza placu manewrowego. Są to z reguły najsłabiej wyszkoleni kursanci. Nie wiadomo jak skończyłby się ich egzamin w ruchu drogowym, jeśli nie potrafią oni ruszyć, zatrzymać się, ominąć nieruchomy słupek. To nie jest możliwe, aby wszyscy Ci co nie zaliczają placu manewrowego zdali by egzamin w ruchu drogowym. Skąd zatem wymyślone 10/15 procent ? Intuicja matematyka ? „Urzędnik państwowy w randze egzaminatora” na tylnym siedzeniu poprawi zdawalność o 5 procent ? Skąd ta wyobraźnia? Pomijasz zupełnie jakość szkolenia, kryteria egzaminacyjne, standardy szkolenia i egzaminowania. Jakość pytań egzaminacyjnych, instruktorów itd. O Ci chodzi z tą zdawalnością? To nie jest cel sam w w sobie. Dlaczego istnieją OSK z 60 proc. a dlaczego są OSK z 20 proc. zdawalnością? I tak samo jest od lat. Te dane są publikowane przez starostwa. Poczytaj. Yapa wymyśl teraz jak po tych Twoich przemyślnych wyliczeniach zmieni się liczba wypadków z udziałem młodych kierowców i jak spadnie lub podniesie się bezpieczeństwo ogólne na drogach . PS. Na place manewrowe narzekają najsłabsi instruktorzy, dla mocnych są one narzędziem do szkolenia.

            12. Egzamin powinien wyglądać tak że osoba egzaminowania głosuje trasę egzaminu z punktu A do B . Powiedzmy z Krakowa do Myślenic albo z Nowego Sącza do Starego Sącza ( jestem z Małopolski dlatego takie przykłady). Przejeżdża przez miasto jedzie do obcego miasta po trasie o większych prędkościach. Egzaminator ma pełen obraz wyszkolenia przyszłego kierowcy. W ślad za nowym egzaminem wszyscy instruktorzy wkońcu zaczynają prawdziwie szkolić.

            13. Co za bzdury! Egzaminator w żaden sposób nie jest premiowany za ilość przeprowadzonych egzaminów. Nie ma mowy o oblewaniu w celu zarabiania większych kwot! Pieniądze sie kończą w budżetach to trzeba łapę na WORDach położyć, bo tu nie ma dotacji z budżetu państwa. Tu urząd finansuje się samodzielnie i jeszcze oddaje pieniądze do urzędu marszałkowskiego. Jeśli te zmiany wejdą w życie mnóstwo pracowników straci pracę.

            14. Patologia w polskich WORD-ach trwa w najlepsze. Egzaminatorzy bardzo często oblewają kursantów z powodu błahostek ponieważ chodzi głównie o zwiększenie dochodu WORDu. Wynagrodzenie egzaminatorów także oparte jest na ilości egzaminów poprawkowych – im poprawek jest więcej tym wynagrodzenie jest wyższe. Podpisał się bloger motoryzacyjny Albin Sieczkowski. TO ZWYCZAJNE CHAMSTWO PUBLIKOWAĆ KŁAMSTWA I PRZYPISYWAĆ CAŁEJ GRUPIE ZAWODOWEJ CHCIWOŚĆ I ELEMENTARNY BRAK ETYKI ZAWODOWEJ. TO ZWYKŁY HEJT INTERNETOWY I PIENIACTWO. Blogerze i inni hejterzy nie warto z tą waszą tezą polemizować. „Szkoła jazdy” w imię jakich zasad publikuje takie krańcowo złośliwe materiały? Teraz należy pisać, że to wszyscy sędziowie, policjanci, lekarze, urzędnicy to tylko… itd. Propaganda nienawiści wszędzie się rozlała. Poczytajcie niektóre wpisy pod tym artykułem.

            15. Drodzy komantatorzy. Jestem instruktorem nauki jazdy od 11 lat na wszystkie kategorie prawa jazdy. Można by książkę napisać o sposobie egzaminowania kursantów i ich oklejanie. Szkole moich kursantow w m. Piła. W tym mieście gdzie egzaminator zarabia najwiecej z egzaminatorów w Polsce bo ok 9725 zdawalność jest na przedostatnim miejscu w Polsce. No to już mówi za samo za siebie prawda. Duży wpływ na zdanie egzaminu ma sam egzaminator. Większość egzaminatorów to są stare pryki: emerytowani policjanci, trepy czyli wojskowi którzy biorą juz emeryturę i blokują miejsce dla młodych egzaminatorów. Mają swoje stare nawyki ze to oni są panami i władcami. I tak jest. Są to hamy, gbury i niekulturalni ludzie mimo że mają „wyższe„ wykształcenie. Dlaczego nie ma rejestrowanej fonii podczas egzaminu tylko jest rejestrowany obraz? Bo połowa egzaminatorów by już dawno nie pracowała za ich hamskie odzywski i teksty stosowane wobec kursantów. Możnaby jeszcze dużo pisać ale po co. To nic nie zmieni. Kto w Polsce zarobia 9725zł brutto. Pytam sie? I oni są jeszcze zmęczeni swoją pracą. Podsumowujac: chodzi o biznes i o grubą kasę i nikt tego nie zmieni.

              1. Zgadzam się z wypowiedzą,jestem w trakcie zdawania prawa jazdy. Nie udało mi się już 3 razy i za każdym razem wchodząc na obiekt Wordu i obserwując tych egzaminatorów robi mi się nie dobrze… Zero uśmiechu, sympatii.Jeden na milion trafi się przyjazny do ludzi a wydaje mi się że nam by się lepiej zdawało gdyby jeden do drugiego był bardziej ludzki.

Dodaj komentarz