Biznes czy filantropia?

nauka jazdy

Coraz częściej odnoszę wrażenie, że właściciele ośrodków szkolenia to filantropi, którzy prowadzą swój biznes dla dobra publicznego, bez jakiegokolwiek zarobku. A może nie prowadzą biznesu? Może nauka jazdy, czyli przedsiębiorstwo zajmujące się organizacją kursów dla kandydatów na kierowców, to jakaś inna forma działalności?

 

Już od kilkunastu lat zajmuję się szkoleniem kierowców. Przez ten czas nabyłem rozmaite uprawnienia. Od 2001 roku współtworzyłem ośrodek szkolenia kierowców w Poznaniu, zaś w 2006 roku stworzyłem swoją własną szkołę. Powód był prosty. Nie mogłem zgodzić się na mechanizmy, które rządziły poprzednim ośrodkiem. Byłem przekonany, że jakość szkolenia, odpowiedni dobór kadry szkoleniowej, nowoczesna, zadbana flota i profesjonalna infrastruktura to klucz do sukcesu. Chodzi przecież o to, żeby porządnie prowadzić biznes – szkołę nauki jazdy ? i godnie żyć.
Moim zamiarem nie jest wcale chwalenie się swoimi osiągnięciami. Chciałbym tylko położyć szczególny nacisk na słowa „prowadzić biznes- szkołę nauki jazdy”. Moim zamiarem jest, żeby ten artykuł przeczytał każdy właściciel OSK w Polsce. Pomyślał chociaż przez chwilę, co robił do tej pory i jak prowadzi swój biznes.
Dla dobra publicznego
Przez kilka ostatnich lat prowadziłem kursy dla instruktorów nauki jazdy. Z reguły to osoby z uprawnieniami instruktorów stają się właścicielami, kierownikami i często jedynymi pracownikami OSK. Teraz już wiem, że trzeba było wzbogacić program kursu ustalony przez ustawodawcę o zajęcia z prowadzenia biznesu i ekonomii. Teraz już wiem, że kiedy ponownie przymierzę się do organizowania kursu dla instruktorów nauki jazdy, takie zajęcia znajdą się w programie. Może chociaż niektórym otworzy to oczy?
Dlaczego o tym piszę? Bo coraz częściej odnoszę wrażenie, że właściciele ośrodków szkolenia to filantropi, którzy prowadzą swój biznes dla dobra publicznego, bez jakiegokolwiek zarobku. A może nie prowadzą biznesu? Może nauka jazdy, czyli przedsiębiorstwo zajmujące się organizacją kursów dla kandydatów na kierowców, to jakaś inna forma działalności? A może oni tylko obracają pieniędzmi i nigdy nie policzyli tego, czy zarabiają?
Teraz czas na moje pytanie, które coraz częściej zadaję koleżankom i kolegom z branży w rozmowach przy różnych okazjach. Brzmi ono: ludzie (szefowie OSK i instruktorzy), czy wy naprawdę nie chcecie zarabiać?
Dywersyfikacja
Ktoś pomyśli, że jestem zdesperowany, że mi po prostu nie idzie Otóż nie. Radzę sobie nieźle, prowadzę różne szkolenia i kursy. Dywersyfikacja usług pozwala mi prowadzić biznes w sposób przemyślany i planowany. Prowadzenie szkoły jazdy to jedyne moje zajęcie, więc angażuję w nie 100 procent mojego czasu Dlaczego więc zadaję pytanie: ludzie, czy wy naprawdę nie chcecie zarabiać?
Celem mojego artykułu jest wyjaśnienie, dlaczego uważam, że prowadzenie większości OSK to nie jest biznes, tylko jakaś quasi-filantropijna działalność. Napiszę, jak sobie wyobrażam funkcjonowanie szkoły nauki jazdy.
Od kilku dni, a w zasadzie od czasu, kiedy Stowarzyszenie KIEROWCA.PL i firma e-kierowca zaczęły organizować spotkania w sprawie nowej formuły szkolenia bez obowiązkowej części teoretycznej, coraz częściej słyszę dyskusję na temat tego, o ile zmniejszyć cenę kursu. Moim zdaniem szaleństwem jest każda myśl o jakiejkolwiek obniżce cen. Szanowni właściciele OSK, przecież kiedyś musi przyjść ten moment, kiedy pójdziemy wszyscy razem po rozum do głowy i podniesiemy ceny kursów do poziomu, na jakim powinny być od dawna.
Ile to jest? Nie ma tu co dużo liczyć: 30 godzin praktyki * 50 zł brutto dla instruktora + 30 godzin jazdy * 25 zł za paliwo, amortyzację i posiadanie samochodu + 50 % marży dla OSK (z tego trzeba przecież utrzymać infrastrukturę, obsługę biura, no i coś zarobić) = cena mniej więcej 3 tys. zł za samą część praktyczną kursu prawa jazdy kategorii B.
No i teraz już widzę moc argumentów przeciwnych takiemu rozwiązaniu. Przytoczę najpopularniejsze.
„Kursantów nie będzie stać na takie szkolenie!”. Nie jest to prawda! Oczywiście, jeżeli w jednym OSK kurs będzie kosztował 900 zł, a w innym 3 tys. zł, większość wybierze szkołę tańszą. Jeśli jednak wszędzie będziemy mieli ceny w przedziale np. 3 – 3,5 tys. zł (zamiast 900 – 1,4 tys. zł), to ludzie będą wybierać szkoły tak samo, jak do tej pory. Czy wy (drodzy właściciele OSK) naprawdę jesteście tacy naiwni? Myślicie, że innych nie stać na kurs za 3 tys. zł raz w życiu? Przecież ludzie potrafią znacznie większe sumy pieniędzy wydać na korepetycje, kursy językowe czy zwyczajnie papierosy albo inne przyjemności. Jestem święcie przekonany, tej tezy będę bronił, że w obecnie kurs na kategorię B za ok. 3 tys. zł powinien być standardem!
„Podane stawki dla instruktorów i koszty samochody to abstrakcja!” Znowu nieprawda! Kto każe wam płacić instruktorom po 10 zł za godzinę pracy? Przecież jak dostaną pięć razy więcej, to się nie obrażą. Zresztą, jak ktoś będzie chciał, to odda! Wierzę zaś w to, że wówczas bardzo będzie im zależało na tej pracy. Jaki będzie efekt? Nagle OSK dostanie niesamowitych, zmotywowanych i przesympatycznych pracowników. Kto każe wam jeździć starymi, zużytymi samochodami i oszczędzać na każdej części i oponie? Kupicie sobie nowe auta, a kiedy przyjdzie po dwóch ? trzech latach je wymienić, zrobicie to z uśmiechem. Nie z dreszczykiem emocji i pytaniem, czy udźwigniecie kolejny kredyt.
„Istnieją ośrodki, które ponoszą niskie koszty funkcjonowania i mogą szkolić taniej!”. To niech zamiast psuć rynek również sprzedają kurs za 3 tys. zł lub i najwyżej więcej niż inni zarobią. Jeżeli komuś z was, drodzy właściciele OSK z niskimi kosztami, źle będzie z tym, że więcej zarabiacie, to poszukajcie sobie np. jakiegoś utalentowanego zawodnika chcącego ścigać się na motocyklu. Możecie go przecież sponsorować, a on dumnie będzie nosił wasze logo na kombinezonie i dobrze finansowany robił ogromne postępy! Na całym świecie w biznesie o to chodzi, żeby produkt sprzedawać możliwie najdrożej, a koszty minimalizować. Chyba się nie mylę, co?
„To ułuda, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie szkolił taniej!”. No właśnie, może niech szkoli taniej, ale znów przenieśmy poziom ceny kursu z 900 zł – 1,4 tys. zł na 3 – 3,5 tys. zł.
Biznesmen i menedżer
Zachęcam gorąco do intensywnych przemyśleń. Ja na razie próbuję utrzymywać poziom cen zbliżony do okolicznych OSK, ale w większości przypadków są jednak znacznie wyższe. W ramach tej ceny, śmiem twierdzić, że oferujemy wyższy standard. Ale z drugiej strony, nie oszukujmy się – gdyby kursy na kategorię B kosztowały wszędzie tyle, ile proponuję w artykule, standard byłby dużo, dużo wyższy. Czekam niecierpliwie na moment, kiedy w Polsce pozostaną na rynku tylko OSK, dla których prowadzenie szkoły jazdy to biznes, a nie dorabianie do pensji otrzymywanej co miesiąc w innej pracy. Jasne – dorabianie jest fajne, ale dla instruktorów, którzy pracują w ośrodku szkolenia kierowców czasem tylko po kilka godzin tygodniowo. Właściciel szkoły ma być biznesmenem i menedżerem!
W ramkach przy tekście napisałem, jak wyobrażam sobie szefa szkoły jazdy i instruktora. Ciekaw jestem, co wy, drodzy czytelnicy, na to? Czekam niecierpliwie na wasze opinie. Możecie wysyłać je na mój adres e-mailowy: [email protected].
Wszystkich czytelników „Szkoły Jazdy” serdecznie pozdrawiam i przy okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkiego dobrego! Z kolei w następnym roku ? olśnienia dla branży, samych radosnych chwil i przemienienia każdego OSK w Polsce w cudowny biznes!
Właściciel szkoły jazdy – biznesmen posiadający dużą wiedzę w zakresie szkolenia kandydatów na kierowców i kierowców. Zarabia, prowadząc swoją szkołę jazdy i stać go na fajny prywatny samochód lub motocykl (nieprzeznaczony do nauki jazdy), posiada jakieś ciekawe hobby, nie ma problemu z jego sfinansowaniem. Przynajmniej dwa ? trzy razy w roku wyjeżdża i zwiedza świat (oczywiście jeżeli ma ochotę), pracuje po maksymalnie siedem ? osiem godzin na dobę, bo ma pomoc w postaci pracowników biura, menedżera szkoły zajmującego się marketingiem i pracownika technicznego, który dba o flotę i infrastrukturę. Niech wyznacznikiem będzie możliwość odłożenia każdego roku np. 30 tys. zł oszczędności na tzw. przyszłą emeryturę, bo przecież w ZUS wspólnie nie wierzymy!
Instruktor nauki jazdy – człowiek, który nie tylko posiada odpowiednie uprawnienia, ale również dobrze zarabia (ok. 50 zł za godzinę pracy). Zainteresowania instruktora to oczywiście z racji zawodu motoryzacja, ale również coś zupełnie innego, co pozwala na bycie człowiekiem o szerokich horyzontach. Instruktor musi mieć wystarczająco dużo pieniędzy, żeby bez uszczerbku dla rodziny mógł przynajmniej raz na kwartał doskonalić swoje umiejętności. Przeznacza na to ok. 3 tys. zł, bo tyle potrzeba, żeby pojechać na tor wyścigowy i pojeździć motocyklem lub odbyć profesjonalne szkolenie, chociażby w ADAC. Pracuje po osiem, czasem dziesięć godzin dziennie, ale nie we wszystkie dni w tygodniu. Szybko licząc – pracuje w wymiarze np. 180 godzin w miesiącu i zarabia 180*50 = 9 tys. zł (koszt dla OSK). Z tego może również sobie odłożyć jakąś część na tzw. przyszłą emeryturę, więc nie jest gorszy od właściciela OSK. Ponieważ dobrze zarabia, rośnie jego status w społeczeństwie, jest szanowany przez kursantów, ich rodziców i osoby zupełnie postronne. Mając taką pracę bardzo zależy mu na tym, żeby jej nie stracić. Nie widzi problemu w pomaganiu swojemu szefowi przy realizacji planów marketingowych, mających przynieść im korzyść w postaci kolejnych klientów.
mgr inż. Marcin Kukawka, instruktor techniki jazdy, rzeczoznawca samochodowy

Już od kilkunastu lat zajmuję się szkoleniem kierowców. Przez ten czas nabyłem rozmaite uprawnienia. Od 2001 roku współtworzyłem ośrodek szkolenia kierowców w Poznaniu, zaś w 2006 roku stworzyłem swoją własną szkołę. Powód był prosty. Nie mogłem zgodzić się na mechanizmy, które rządziły poprzednim ośrodkiem. Byłem przekonany, że jakość szkolenia, odpowiedni dobór kadry szkoleniowej, nowoczesna, zadbana flota i profesjonalna infrastruktura to klucz do sukcesu. Chodzi przecież o to, żeby porządnie prowadzić biznes – szkołę nauki jazdy ? i godnie żyć.

Moim zamiarem nie jest wcale chwalenie się swoimi osiągnięciami. Chciałbym tylko położyć szczególny nacisk na słowa „prowadzić biznes- szkołę nauki jazdy”. Moim zamiarem jest, żeby ten artykuł przeczytał każdy właściciel OSK w Polsce. Pomyślał chociaż przez chwilę, co robił do tej pory i jak prowadzi swój biznes.

Dla dobra publicznego

Przez kilka ostatnich lat prowadziłem kursy dla instruktorów nauki jazdy. Z reguły to osoby z uprawnieniami instruktorów stają się właścicielami, kierownikami i często jedynymi pracownikami OSK. Teraz już wiem, że trzeba było wzbogacić program kursu ustalony przez ustawodawcę o zajęcia z prowadzenia biznesu i ekonomii. Teraz już wiem, że kiedy ponownie przymierzę się do organizowania kursu dla instruktorów nauki jazdy, takie zajęcia znajdą się w programie. Może chociaż niektórym otworzy to oczy?

Dlaczego o tym piszę? Bo coraz częściej odnoszę wrażenie, że właściciele ośrodków szkolenia to filantropi, którzy prowadzą swój biznes dla dobra publicznego, bez jakiegokolwiek zarobku. A może nie prowadzą biznesu? Może nauka jazdy, czyli przedsiębiorstwo zajmujące się organizacją kursów dla kandydatów na kierowców, to jakaś inna forma działalności? A może oni tylko obracają pieniędzmi i nigdy nie policzyli tego, czy zarabiają?

Teraz czas na moje pytanie, które coraz częściej zadaję koleżankom i kolegom z branży w rozmowach przy różnych okazjach. Brzmi ono: ludzie (szefowie OSK i instruktorzy), czy wy naprawdę nie chcecie zarabiać?

Dywersyfikacja

Ktoś pomyśli, że jestem zdesperowany, że mi po prostu nie idzie. Otóż nie. Radzę sobie nieźle, prowadzę różne szkolenia i kursy. Dywersyfikacja usług pozwala mi prowadzić biznes w sposób przemyślany i planowany. Prowadzenie szkoły jazdy to jedyne moje zajęcie, więc angażuję w nie 100 procent mojego czasu Dlaczego więc zadaję pytanie: ludzie, czy wy naprawdę nie chcecie zarabiać?

Celem mojego artykułu jest wyjaśnienie, dlaczego uważam, że prowadzenie większości OSK to nie jest biznes, tylko jakaś quasi-filantropijna działalność. Napiszę, jak sobie wyobrażam funkcjonowanie szkoły nauki jazdy.

Od kilku dni, a w zasadzie od czasu, kiedy Stowarzyszenie KIEROWCA.PL i firma e-kierowca zaczęły organizować spotkania w sprawie nowej formuły szkolenia bez obowiązkowej części teoretycznej, coraz częściej słyszę dyskusję na temat tego, o ile zmniejszyć cenę kursu. Moim zdaniem szaleństwem jest każda myśl o jakiejkolwiek obniżce cen. Szanowni właściciele OSK, przecież kiedyś musi przyjść ten moment, kiedy pójdziemy wszyscy razem po rozum do głowy i podniesiemy ceny kursów do poziomu, na jakim powinny być od dawna.

Ile to jest? Nie ma tu co dużo liczyć: 30 godzin praktyki * 50 zł brutto dla instruktora + 30 godzin jazdy * 25 zł za paliwo, amortyzację i posiadanie samochodu + 50 % marży dla OSK (z tego trzeba przecież utrzymać infrastrukturę, obsługę biura, no i coś zarobić) = cena mniej więcej 3 tys. zł za samą część praktyczną kursu prawa jazdy kategorii B.

No i teraz już widzę moc argumentów przeciwnych takiemu rozwiązaniu. Przytoczę najpopularniejsze:

„Kursantów nie będzie stać na takie szkolenie!”. Nie jest to prawda! Oczywiście, jeżeli w jednym OSK kurs będzie kosztował 900 zł, a w innym 3 tys. zł, większość wybierze szkołę tańszą. Jeśli jednak wszędzie będziemy mieli ceny w przedziale np. 3 – 3,5 tys. zł (zamiast 900 – 1,4 tys. zł), to ludzie będą wybierać szkoły tak samo, jak do tej pory. Czy wy (drodzy właściciele OSK) naprawdę jesteście tacy naiwni? Myślicie, że innych nie stać na kurs za 3 tys. zł raz w życiu? Przecież ludzie potrafią znacznie większe sumy pieniędzy wydać na korepetycje, kursy językowe czy zwyczajnie papierosy albo inne przyjemności. Jestem święcie przekonany, tej tezy będę bronił, że w obecnie kurs na kategorię B za ok. 3 tys. zł powinien być standardem!

„Podane stawki dla instruktorów i koszty samochody to abstrakcja!” Znowu nieprawda! Kto każe wam płacić instruktorom po 10 zł za godzinę pracy? Przecież jak dostaną pięć razy więcej, to się nie obrażą. Zresztą, jak ktoś będzie chciał, to odda! Wierzę zaś w to, że wówczas bardzo będzie im zależało na tej pracy. Jaki będzie efekt? Nagle OSK dostanie niesamowitych, zmotywowanych i przesympatycznych pracowników. Kto każe wam jeździć starymi, zużytymi samochodami i oszczędzać na każdej części i oponie? Kupicie sobie nowe auta, a kiedy przyjdzie po dwóch ? trzech latach je wymienić, zrobicie to z uśmiechem. Nie z dreszczykiem emocji i pytaniem, czy udźwigniecie kolejny kredyt.

„Istnieją ośrodki, które ponoszą niskie koszty funkcjonowania i mogą szkolić taniej!”. To niech zamiast psuć rynek również sprzedają kurs za 3 tys. zł lub i najwyżej więcej niż inni zarobią. Jeżeli komuś z was, drodzy właściciele OSK z niskimi kosztami, źle będzie z tym, że więcej zarabiacie, to poszukajcie sobie np. jakiegoś utalentowanego zawodnika chcącego ścigać się na motocyklu. Możecie go przecież sponsorować, a on dumnie będzie nosił wasze logo na kombinezonie i dobrze finansowany robił ogromne postępy! Na całym świecie w biznesie o to chodzi, żeby produkt sprzedawać możliwie najdrożej, a koszty minimalizować. Chyba się nie mylę, co?

„To ułuda, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie szkolił taniej!”. No właśnie, może niech szkoli taniej, ale znów przenieśmy poziom ceny kursu z 900 zł – 1,4 tys. zł na 3 – 3,5 tys. zł.

Biznesmen i menedżer

Zachęcam gorąco do intensywnych przemyśleń. Ja na razie próbuję utrzymywać poziom cen zbliżony do okolicznych OSK, ale w większości przypadków są jednak znacznie wyższe. W ramach tej ceny, śmiem twierdzić, że oferujemy wyższy standard. Ale z drugiej strony, nie oszukujmy się – gdyby kursy na kategorię B kosztowały wszędzie tyle, ile proponuję w artykule, standard byłby dużo, dużo wyższy. Czekam niecierpliwie na moment, kiedy w Polsce pozostaną na rynku tylko OSK, dla których prowadzenie szkoły jazdy to biznes, a nie dorabianie do pensji otrzymywanej co miesiąc w innej pracy. Jasne – dorabianie jest fajne, ale dla instruktorów, którzy pracują w ośrodku szkolenia kierowców czasem tylko po kilka godzin tygodniowo. Właściciel szkoły ma być biznesmenem i menedżerem!

W ramkach przy tekście napisałem, jak wyobrażam sobie szefa szkoły jazdy i instruktora. Ciekaw jestem, co wy, drodzy czytelnicy, na to? Czekam niecierpliwie na wasze opinie. Możecie wysyłać je na mój adres e-mailowy: [email protected].

Wszystkich czytelników „Szkoły Jazdy” serdecznie pozdrawiam i przy okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkiego dobrego! Z kolei w następnym roku ? olśnienia dla branży, samych radosnych chwil i przemienienia każdego OSK w Polsce w cudowny biznes!

Właściciel szkoły jazdy – biznesmen posiadający dużą wiedzę w zakresie szkolenia kandydatów na kierowców i kierowców. Zarabia, prowadząc swoją szkołę jazdy i stać go na fajny prywatny samochód lub motocykl (nieprzeznaczony do nauki jazdy), posiada jakieś ciekawe hobby, nie ma problemu z jego sfinansowaniem. Przynajmniej dwa ? trzy razy w roku wyjeżdża i zwiedza świat (oczywiście jeżeli ma ochotę), pracuje po maksymalnie siedem ? osiem godzin na dobę, bo ma pomoc w postaci pracowników biura, menedżera szkoły zajmującego się marketingiem i pracownika technicznego, który dba o flotę i infrastrukturę. Niech wyznacznikiem będzie możliwość odłożenia każdego roku np. 30 tys. zł oszczędności na tzw. przyszłą emeryturę, bo przecież w ZUS wspólnie nie wierzymy!

Instruktor nauki jazdy – człowiek, który nie tylko posiada odpowiednie uprawnienia, ale również dobrze zarabia (ok. 50 zł za godzinę pracy). Zainteresowania instruktora to oczywiście z racji zawodu motoryzacja, ale również coś zupełnie innego, co pozwala na bycie człowiekiem o szerokich horyzontach. Instruktor musi mieć wystarczająco dużo pieniędzy, żeby bez uszczerbku dla rodziny mógł przynajmniej raz na kwartał doskonalić swoje umiejętności. Przeznacza na to ok. 3 tys. zł, bo tyle potrzeba, żeby pojechać na tor wyścigowy i pojeździć motocyklem lub odbyć profesjonalne szkolenie, chociażby w ADAC. Pracuje po osiem, czasem dziesięć godzin dziennie, ale nie we wszystkie dni w tygodniu. Szybko licząc – pracuje w wymiarze np. 180 godzin w miesiącu i zarabia 180*50 = 9 tys. zł (koszt dla OSK). Z tego może również sobie odłożyć jakąś część na tzw. przyszłą emeryturę, więc nie jest gorszy od właściciela OSK. Ponieważ dobrze zarabia, rośnie jego status w społeczeństwie, jest szanowany przez kursantów, ich rodziców i osoby zupełnie postronne. Mając taką pracę bardzo zależy mu na tym, żeby jej nie stracić. Nie widzi problemu w pomaganiu swojemu szefowi przy realizacji planów marketingowych, mających przynieść im korzyść w postaci kolejnych klientów.

 

mgr inż. Marcin Kukawka, instruktor techniki jazdy, rzeczoznawca samochodowy

35 komentarzy do “Biznes czy filantropia?”

  1. Święta racja. Tylko miałem szkołę jazdy z ceną wyższą niż w innych szkołach w pobliżu. Pracowałem od 2005 u kogoś,ale stawka 8 zł na tamte czasy to zdecydowanie za mało i otworzyłem swoją. trzymając cenę i nie robiąc za często promocji zamkłem w grudniu 2013 bo nawet na koszty nie zarabiałem,a cały 2013 rok sam wszystkim się zajmowałem. TRAGEDIA. Wiem jedno że gdybym zarabiał jak tu wyżej napisane nawet bym nie myślał o swojej szkole. obok mnie jakiś kilometr otworzyła się szkoła co miała non stop promocje. Świąteczna Walentynkowa Wielkanocna majowa itp. Ale zawsze cena kursu ok tysiąca. Na temat tych kursów szkoda gadać,do miałem sporo poprawkowiczów. Teraz przestrzegam innych. Sąsiad teraz się zamknął. Uważam Ze tak powinno być jak autor napisał. Cena kursu i zarobek instruktora a za tym jakość nauki. Ale nadal są kursy w cenach skandalicznie niskich. Pozdrawiam i czekam na lepsze czasy.

      1. Zgadzam się.
        Jednak należy mieć na uwadze że wielu z instruktorów przez przypadek wykonuje ten zawód i nie są warci nawet tych 8 zł za godzinę. Czas może wykorzystać zmiany, zweryfikować umiejętności instruktorów, zwolnić nierobów i dorabiających na emeryturach mundurowych, a podnieść wynagrodzenie tym co zostaną w zawodzie, młodym i ambitnym.

        1. Krakus! Masz rację!! Tak będzie dopóki Ci pseudo emeryci mundurowi siedzą w tej branży. Kwota 8 PLN za godzinę szkolenia jest odzwierciedleniem jakości tego szkolenia. Jednak wszyscy doskonale wiemy , że większość instruktorów tak zarabiających robi to po to aby mieć dostęp do samochodu OSK i kursantów, którzy tak czy inaczej kupują przed egzaminem godziny. Jeśli OSK bierze za godzinę 50 PLN to instruktor „dogada” się z kursantem np za 40 PLN – i ti jest jego czysty zysk bi przecież nie płaci za paliwo, plac , amortyzację samochodu. Dlatego Ci 8 – złotowi instruktorzy czasami „zarabiają” więcej niż właściciele OSK w których pracują.

        2. Zaniżanie cen kursów faktycznie wynika z braku podstawowej wiedzy o kosztach i przychodach czyli ekonomi. Również prowadziłem kiedyś kursy dla kandydatów na instruktorów i każdy z nich w ramach „wejściówki” musiał wyliczyć jaki jest koszt 1h jazdy samochodem osobowym przy założeniu, że instruktor zarabia np 13 PLN – netto./h. Niestety większość z nich nie wiedziała nawet co to jest netto/brutto. Większość z nich nie zapomniała o amortyzacji pojazdu. Upraszczając koszt 1h bez zysku dla właściciela OSK to: 18 (instruktor) + 10(paliwo) +10(amortyzacja pojazdu) = 38 PLN. Cena ta nie obejmuje kosztu wynajmu (podatku) za plac i salę. Czyli 31h x 38 = 1178 PLN – to jest koszt zrobienia kursu kat B. Co państwo na to ?

      2. Bardzo dobry artykuł!! Polecam do przeczytania każdemu właścicielowi OSK żeby w końcu przejrzeli na oczy i każdemu instruktorowi żeby w końcu zaczął się cenić i nie zajeżdżał po 260h/miesiąc!
        Nie jest to możliwe? Jak pokazują obowiązkowe badania lekarskie – podwyżka o prawie 300% wcale nie ograniczyła ilości chętnych na kursy!! Jeśli chodzi o słabych instruktorów to byli i będą ale przy wyższych zarobkach więcej osób zrobi uprawnienia, więcej takich z pasją, ktorzy do tej pory nie uzyskiwali uprawnień bo nie chcieli robić za frajer!

        1. Super!!! Panie Marcinie czekam kiedy wypuści Pan artykuł o swoim Ośrodku Doskonalenia Techniki Jazdy. Urząd Marszałkowski chętnie poczyta o Pana inicjatywie. Mam nadzieję że posiada Pan już wpis do rejestru ODTJ?. Co to są w ogóle szkolenia z bezpiecznej jazdy to każdy to może robić?. Niestety to nie jest domena Nauki Jazdy a ODTJ-ów. Dlatego Panie Marcinie zamiast pouczać innych i nabijać się z nich spójrz Pan na siebie. ODTJ-bez ODTJ? czy to legalne?. Jedyna płyta poślizgowa w mieście? ( nie odebrana przez U.Marszałkowski. Co na to konkurencja? Bednary?. Zrób Pan coś z tym bo nie chcę aby miał Pan kłopoty.

      3. Niestety ale póki nam „nie każe” odgórnie ustawodawca robić cenę minimalną chociaż 1500zł to możemy sobie marzyć i gdybać….obecnie kat B zaczyna się od 800zł… 1000zł (woj.Podlaskie) to już max z maxów…. Są tacy że przejdą całe miasto jak usłyszą cenę 850-900zł żeby zrobić taniej.Często jak narzekają pytam się czy wiedza ile kosztuje prawko np. w Skandynawii…. a tam w przeliczeniu +-10.tys 😉
        Święta racja że koszt nawet 3000zł (na całe życie przecież) byłby do przyjęcia…ale konkurencja zaraz zrobiłaby 2000 potem 1500 itp… tak jak to było z Warsztatami na Instr zaczynali od 500zł potem ktoś 300 a teraz już prawie wszędzie 100zł za papierek, tylko czekać jak będzie cena 99zł 🙂

        1. Pozwolę się wtrącić i…
          OSK: ile kosztuje prawko np. w Skandynawii…. a tam w przeliczeniu +-10.tys 😉 – dodaj że tam przy sprzątaniu masz minimalną kwotę 164,02 Koron = ponad 70zł za godzinę pracy gdzie w PL ta minimalna to ok 1000zł na miesiąc to idzie wyrobić na Fiordach w 14h. Jakby prawko kosztowało 3000zł bym go nie był w stanie zrobić wtedy kiedy je zrobiłem a może 6 lat później gdybym doskrobał kieszeń. 1500 jest dużo bardziej rozsądne niż 3000, chyba że płaca minimalna w kraju wzrośnie o min 50%

        2. panowie, ja akurat jestem emerytem. Prowadzę szkołę jazdy – jednoosobową, kurs mam za 1100 zł. I starcza mi bez problemu na opłaty a i zarabiam dobrze – to znaczy średnią krajową. Uważam że zawód instruktora jest idealny dla takich osób jak ja – dorobienie do emerytury. Dzieci wykształciłem bardzo dobrze i oboje pracuja na dobrych stanowiskach w dużych miastach. Jedno zarabia 3500, drugie 4000. Obydwoje po wyższych uczelniach i z płynnym angielskim. Ja zarobię 3000 zł, nie mam wykształcenia i nie znam języków. Uważam że to uczciwe

          1. A jak przy takiej cenie zarobisz na samochód ok 40 tyś. zł? Może trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, że nauka jazdy stała się hobby, dorabianiem do pensji czy emerytury. Może to nie jest wcale takie złe i powinniśmy do tego przywyknąć.. Nie powinniśmy traktować tego jako typową pracę i jedyny sposób na życie bo po prostu nie ma pieniędzy w tym biznesie. Ludzie tanio robią prawko, jest fajnie. Nie ma nacisku i zapotrzebowania na jakość bo 90% ludzi chce możliwie szybko i tanio to odbębnić i mieć prawo jazdy.

            1. Dokładnie i dlatego jest to nie do pociągnięcia przy obecnych cenach kursów. Trzeba orać non stop po 8- 10 godzin dziennie i modlić się żeby samochód się nie psuł. Im więcej się zarobi to więcej zabiera US. Chyba, że właśnie ktoś robi to dla przyjemności albo dorobienia do emeryturki czy innej pracy.

          2. 1- Dziesięć OSK bedzie miało kurs za 3tys a jeden za 2.5tys, to wszyscy zapiszą się do tego co ma taniej. Niestety w POLSCE cena bierze górę. Wystarczy zobaczyć jak odbywają się przetargi, spojrzeć na reklamówki w TV itp
            2- Dobrym rozwiązaniem byłaby cena minimalna dla OSK np.2tys.zł a cena badania lekarskiego i cena egzaminu państwowego była uzależniona od ceny kursu w %
            3- Ludzie kiedyś płacili całą kwotę za kurs, a dziś płacą w ratach i dla wielu to wciąż duży wydatek te 1400zł kurs, 200złlekarz i 170zł egzamin. Do tego dojazd do miasta egzaminacyjnego i poprawki

          3. Widzę że koledze marzą się lata 70, 80 gdy były dwie firmy szkoleniowe LOK ,PZMot i mógłby otworzyć 16 lub więcej oddziałów swojej firmy i odpoczywać na Bahama jak Towarzysz z Byłej epoki . Marzenia się nie spełnią.Mam nadzieję bo jak tak dalej będziecie się poddawać manipulacją to być może skończycie w prośbach o pracę w WORDACH lub u takich Panów nie za 50 ale za5 zł

          4. czy ktoś wam kazał oferować cenę 1000 zł za kurs ?? NIE ! SAMI PODJĘLIŚCIE TAKĄ DECYZJĘ WIĘC SAMI PONOŚCIE KONSEKWENCJE SWOICH DECYZJI ! jesteście dorośli. A jak się nie podoba to zamykajcie OSK i do magazynu AMAZON z chęcią was przyjmą z waszymi kwalifikacjami.

          5. Też uważam, że sami zepsuliście rynek i doprowadziliście do tego, że branża leży i ma się kiepsko. W 2005 roku jak robiłem prawko za kurs płaciłem 1450zł będąc uczniem a więc wliczona zniżka, do tego płaciłem 50zł na badanie i 134,50 za egzamin. Minęło 9 lat, wszystko poszło do góry, nawet wynagrodzenie minimalne gdzie w 2006 roku wynosiło około 600zł netto dziś wynosi 1200zł netto. A wy co? Robicie kurs za 999, za 1099 albo 1199zł. Powiedzcie mi jak to możliwe? Jakim cudem? Przy obecnych cenach kurs powinien oscylować w kwocie 2000zł i to bez żadnego lekarza i opłaty za egzamin w cenie!!

          6. A tak doprowadziliście do tego, że ludzie na instruktorów patrzą z litością, którzy latają z jednej roboty do drugiej (na eLkę) by dorobić 1300zł do wypłaty. 8-10zł/h co to jest? Jak przy takiej kwocie mieć możliwość rozwijania się, podnoszenia kwalifikacji? Sam chciałem otworzyć osk ale jak mam go mieć tylko po to by wyrobić sobie firmową pieczątkę i kartę do macro to raczej podziękuję. OSK to biznes jak każdy inny i powinien jeśli jest dobrze, rzetelnie prowadzony przynosić zysk i oczywiście satysfakcję klientów i nam samym. Bojkotujcie tych co robią kurs poniżej 1400zł np. wypowiadając umowę na dzierżawę placu manewrowego w dobrym miejscu, nie oferujcie wspólnej sali takim firmą itp. Byłbym mega szczęśliwy gdyby cena kursu była taka by można było zatrudnić instruktorów na umowę o pracę i żeby mogli zarobić za 168h te 3-3,5 tysiąca złotych netto.

          7. Tego życzę wam i sobie samemu. Wydaje mi się, że wtedy jakość zaangażowania instruktorów byłaby zupełnie wyższa oczywiście z plusem dla kursantów i brd, a nie jak jest teraz, że instruktor robi na dwa etaty po 14-15 godzin dziennie i myśli tylko żeby jak najszybciej dzień się skończył.

          8. Cena zależy tez czy SAM właściciel OSK (płacący podatki i ZUS) też uczy i jeździ L-ka – wtedy koszt intruktora odpada, cena 1000zł jest realna. Płacąc komuś nie zarobiłbyś wtedy nic…
            Druga sprawa tych którzy naprawdę psują rynek mając biuro i sale w bloku (sala w „dużym pokoju” a biuro w piwnicy) i kombinując jeszcze na ZUS i podatkach…oni psują bo im opłaci się robić kurs nawet za 800zł, mi jak płace ZUS,place,sale z kieszeni się za tyle nie opłaci.Dlatego cena minimalna i większe kryteria prowadzenia OSK (żeby wyrwać te chwasty) są jakimś wyjściem . Ale co kiedy i jak??? Wątpie żeby coś takiego nastąpiło…

            1. coooo ?? sam właściciel ma jeździć ?? człowieku ! nie wiem czy kiedykolwiek byłeś na kursie intstruktorskim. Tam same byznesmeny były. Pomysł na biznes prosty mieli: zrobić papiery instruktora, pozatrudniać innych instruktorów – dać im 8zł/h, opluć konkurencję na forach internetowych i liczyć kasę.
              A teraz co ?? PŁACZ, co pracować sami muszą a zarobią maks 2500 na czysto – co i tak jest dobrym pieniądzem biorąc pod uwagę że wykształcenia nie mają ani języka nie znają. Jak już ktoś wspomniał wcześniej – nie podoba się, do amazona podsterowność w zakrętach ze skanerem w ręku ćwiczyć

          9. A co daje cena minimalna widać na podstawie badań lekarskich, już szkoły bezczelnie reklamują na swoich stronach internetowych i facebooku badania lekarskie po 100 zł!! Co tam rozporządzenie dla takich, można wszystko. Nawet lekarzy potrafią ściągnąć do swojego poziomu.. To środowisko jest żenujące

          10. Kurs B kosztuje 1300 złotych,za to jest określona liczba godzin. Niech kosztuje 3000 złotych – czy dostanę więcej godzin ? Nie,zgarniecie nadwyżkę do kieszeni i tyle. Nawoływanie do sztucznej regulacji cen – super sprawa, jak za komuny.
            Robię właśnie A. Zapłacę chętnie3000 za kurs pod warunkiem, że zdawalność statystycznie będzie na poziomie 90% (za 1 razem). Czyli: że z systemu zostaną wyeliminowane bezsensowne akrobacje typu slalom wolny, czy czepianie się o buty wiązane. W Czechach się da, w Niemczech się da – więc u nas też, tylko trzeba chcieć zakończyć proces łatanai dziury budżetowej ograbianiem kursantów. Zacznijcie, panowie instruktorzy, lobbować za normalnością na egzaminach, a wszyscy chętnie się zgodzą na podwyżkę cen. Bo teraz musimy nie tylko palić świeczkę WORD-om, ale i Wam ogarek za przymusowe dodatkowe godziny jazd, które i tak mało co dają.

          11. Chcialbym ujednolicic stawki za godzine pracy dla instruktorow kat A
            Jest nas tak naprawde niewiele a tym samym łatwiej sie porozumiec i nie wykonywac tak niebezpiecznej pracy ponizej 30 zł za h.
            Pozdrawiam i zachecam do dyskusji

          12. Pingback: Pragmatic Play

          13. Pingback: Buy Kel Tec Sub 2000 Online

Dodaj komentarz