Czy tak ma wyglądać rekrutacja instruktora? Felieton Marka Kasprzyka

nauka jazdy na placu manewrowym

Jesteś pracodawcą? Ciężko pracujesz? Starasz się rozwijać jakość szkolenia i wzmacniać przewagę nad konkurencją? Chcesz zatrudniać nowych pracowników, zwłaszcza instruktorów nauki jazdy? No to masz… problem!

Zaczyna się od publikacji ogłoszenia o pracę na znanych portalach ogłoszeniowych. Nie jesteś jedynym poszukiwaczem talentów, więc musisz się liczyć z tym, że będzie ich więcej i trzeba się przebić. Przygotowujesz więc dobre ogłoszenie.

Potem pozostaje już tylko sprawdzać skrzynkę mailową i selekcjonować CV do rozmów kwalifikacyjnych. I tu pojawia się pierwszy kłopot. Nikt nie pisze i nie dzwoni. Czas leci, kursanci zaczynają się niecierpliwić, bo nie ma ich kto szkolić. Z każdym dniem będzie coraz gorzej.

Co dalej? Nie ma sensu siedzieć z założonymi rękami. Wkrada się desperacja. Sięgasz po tradycyjne narzędzia. Naklejasz na samochodową szybę kartkę z napisem „Poszukiwany instruktor nauki jazdy – zatrudnię od zaraz, oferuję wspaniałe warunki”. Natychmiast zastanawiasz się, czy oferujesz rzeczywiście tak dużo. W sumie chyba nie jest źle, ale nie masz pewności. Czekasz i… dalej nic.

Na urząd pracy trudno liczyć. Jesteś jednak sfrustrowany, więc dzwonisz i pytasz. Chętnych brak. Przynajmniej spróbowałeś. Myślisz dalej. To może inny urząd? Na przykład wydział komunikacji, dział nadzoru nad OSK. Idziesz i rozmawiasz. Jest kulturalnie, ale urzędnik nie ma dla ciebie dobrych informacji. Mówi, że od ponad roku w mieście nie pojawił się ani jeden nowy instruktor, nikt też się nie „reaktywował”. Co więcej, kilkunastu instruktorów skreślono z listy, bo nie dopełnili formalności.

„A ile pan daje?”

Co dalej? Może wypadałoby pogadać z kolegami na placu manewrowym, oni na pewno kogoś polecą. Pełen nadziei pędzisz tam jak oszalały. Pytasz instruktorów, ale każdy mówi to samo: „Nie znam nikogo, mam kolegę, ale on odszedł z branży po zmianach w ustawie w 2013 roku”. W tym momencie pada kluczowe pytanie: „A ile dajesz?”. Konsternacja. Odpowiadasz zachowawczo: „Byłbyś zainteresowany, przecież masz pracę?”. Odpowiada: „No tak, ale może dasz więcej?”.

Na placu spotykasz również przedsiębiorcę w trakcie szkolenia. Pytasz, czy nie zna jakichś instruktorów. Odpowiada: „Co ty, sam szukam już od kilku miesięcy”.

Mijają kolejne dni. Dzwoni pierwszy telefon. Słyszysz pewny siebie głos pytający, czy to ty szukasz pracy. Nawet nie zdążysz odpowiedzieć, nim usłyszysz drugie pytanie: „A ile pan daje?”.

W ciągu miesiąca odbierasz średnio trzy telefony. Każda rozmowa wygląda dokładnie tak samo. Zastanawiasz się, czy naprawdę chcesz zatrudniać kogoś, kto nawet się nie przedstawia i zaczyna rozmowę od negocjowania warunków finansowych. Przecież zawsze sobie mówiłeś, że dla pracownika pieniądze nie mogą być nadrzędną wartością. Są bardzo ważne, ale to nie wszystko. W branży edukacyjnej liczy się coś więcej. Jednak jeśli nikogo nie zatrudnisz, dalej nie będzie miał kto szkolić kursantów, o których tak mocno przez lata walczyłeś. Masz im teraz odmawiać?

Na pytanie „ile?” odpowiadasz, że na tym etapie jest to tajemnica handlowa, którą ujawniasz, jak zdecydujesz się na zatrudnienie. Wiesz, że taka postawa jest uzasadniona i profesjonalna. Niestety, nie jest skuteczna. Reakcja instruktora cię zaskakuje: „Lepiej niech pan powie, bo mam już kilka ofert i chciałem wybrać najlepszą”. Człowiek ten nie jest zbyt miły ani elokwentny i ogólnie wypada, jak na szkoleniowca, słabo.

Role się odwróciły

Zdajesz sobie sprawę, że w tej branży role się po prostu odwróciły. Nie przeprowadziłeś ani jednej rozmowy kwalifikacyjnej. Do niedawna, zanim kogoś zatrudniłeś, przeprowadzałeś średnio pięć, dziesięć rozmów i wybierałeś najlepszego. A teraz to nie ty przesłuchujesz kandydata, tylko odwrotnie. To nie kandydat stara się zrobić pozytywne wrażenie na pracodawcy, tylko odwrotnie. Jak to jest możliwe i czy jest zdrowe?

Czas ucieka, a wraz z nim kursanci, którzy tracą cierpliwość. A ty na domiar złego dowiadujesz się, że twój instruktor przechodzi do innej szkoły. Przecież tyle lat współpracowaliście! Właściciel innej szkoły zadzwonił do niego i powiedział „Chodź do mnie! Nie wiem, ile on ci daje, ale ja obiecuję, że dam ci więcej”.

Jesteś zdruzgotany. Kto będzie szkolił? Jeśli wszystkie metody zawiodły, musisz wziąć sprawy w swoje ręce. Szkolisz sam, po szesnaście godzin dziennie. Wytrzymujesz miesiąc. Sztucznie zwiększasz cenę kursu (np. o 150 zł), co skutecznie odstrasza klientów.

Czy tak to powinno wyglądać?

Gdzie podziali się instruktorzy? Co stało się z tą branżą? Marzyłeś o rozwoju, masz bardzo dobrą jakość szkolenia, wysoką zdawalność, jesteś z tego znany, masz klientów, a teraz oni uciekają. Sytuacja się odwraca. Instruktor, który od ciebie odszedł, wraca już po miesiącu. Właściciel tamtej szkoły zupełnie nie wywiązał się z obietnic finansowych. Okazało się, że żerowanie na instruktorach jest u niego standardem. Nie wypłacił wszystkich pieniędzy, bo mu się, jak mówi, „pomyliło” brutto z netto. Przestrzegam instruktorów przed praktykami nieuczciwych przedsiębiorców, ponieważ tego typu niesłowność stosowana jest przez nich z pełną premedytacją. Przed zatrudnieniem trzeba wszystko dokładnie uzgodnić i zadbać, by wszelkie ustalenia były klarowne i zapisane w umowie.

Kto jest winny?

Instruktorzy przebranżowili się po zmianie ustawy z 19 stycznia 2013 roku. Nie mieli wyboru. W niektórych szkołach stawki spadły wówczas nawet do 7 zł netto na godzinę. Teraz to pracodawca nie ma wyboru i musi uczestniczyć w licytacji „kto da więcej za instruktora”, a nawet przyjmować ludzi bez żadnej selekcji z ryzykiem, że przyniosą więcej szkód niż pożytku.

Tej sytuacji częściowo winny jest ustawodawca, który przed laty nieudolnie wdrażał zmiany i skutecznie zniechęcił do robienia kursów nauki jazdy. Potężne spadki ruchu w szkołach doprowadziły do upadłości wielu z nich, zniechęcając instruktorów do pozostania w branży.

Jednak największą szkodę szkoły jazdy wyrządzają same sobie. Kryzys minął, jednak w branży dalej nie ma pieniędzy, więc nic dziwnego, że nikt nie chce pracować jako instruktor. A pieniędzy nie ma, bo usługi są słabo wyceniane. Minimalna cena kursu to temat poruszany tylko w kuluarach. Nie ma co liczyć, że szkoły jazdy przestaną walczyć na ceny. Właśnie, dlaczego nie? Skąd taki rozrzut cenowy, że w jednej szkole kurs jest za 1500 zł, a w drugiej za 1000 zł i to w tym samym mieście? Dlaczego wciąż wyceniamy kursy jak dziesięć lat temu? Tak wcale być nie musi.

Czy ludzie zapłacą za solidność?

Prowadzimy mocne szkoły i zazwyczaj robimy to dobrze. Ale mocne niekoniecznie znaczy większe. Doskonałe kursy są w stanie przeprowadzać zarówno szkoły zatrudniające dwóch instruktorów, jak i mające ich dwudziestu. Dlaczego ludzie nie mieliby zapłacić za solidność swojego szkoleniowca? Edukujmy swoich klientów, chwalmy się swoimi wynikami. Poświęcajmy temu tematowi kilka minut na wykładach. Prośmy swoich klientów o publikacje opinii na nasz temat w mediach społecznościowych, na stronach internetowych, pokazujmy statystyki zdawalności. Przypominajmy kursantom, że to właśnie statystyki wskazują, jakie mają szanse, by zaoszczędzić na egzaminach poprawkowych (przecież to aż 140 zł). Niech kursanci dowiedzą się, że dobra nauka wpływa na pozytywną atmosferę, minimalizuje stres. To zarazem fajna przygoda, egzamin zdany za pierwszym razem, a potem śmiała i bezpieczna jazda własnym autem. Przekonujmy kursantów, że warto taki kurs zrobić i za niego zapłacić.

Tak, możemy!

Zadanie polega na rozprzestrzenianiu informacji o naszych dokonaniach. Inwestujmy w to. Zwróci się z nawiązką. Nie dajmy się prowokować „zaniżaczom” cen. Wykończmy ich jakością szkolenia i ogromną wartością, jaką w pocie czoła przekazujemy naszym kursantom. Ludzie to docenią. Zarówno dobrym słowem, jak i pieniędzmi. Branża może się sprofesjonalizować tylko dzięki nam, nie urzędnikom, ustawodawcom czy innym działaczom. Skoro im nie udało się to przez kilka dekad, to teraz ma się coś zmienić? Jeśli wykonamy swoją robotę jak należy, to nam się uda.

Czy bardziej opłaca się sprzedawać tanie, czyli słabe kursy, czy też przykładać się i otrzymać za to godne wynagrodzenie? Za dobre szkolenie otrzymujemy nie tylko pieniądze, mamy też satysfakcję z radości kursanta, który nie dość, że świetnie zdaje egzamin, to jeszcze czuje się za kierownicą pewnie i bezpiecznie. A po takiej przygodzie zapamiętuje ciebie i szkołę, którą reprezentujesz, przez wiele lat. Chce ci się pracować, wstawać wcześnie rano i szkolić kolejne pokolenia. Frustracja odchodzi. A z nią obawy o przyszłość pracy i branży. Przestajesz myśleć o marnowaniu talentu pracując w innej branży tylko dla pieniędzy (najczęściej transportowej – autobusy, tiry). Jakość twojego życia może się polepszyć. To da się zrobić.

Jeśli w branży będą pieniądze za dobrze wyceniane kursy, powrócą także instruktorzy. Ale przyjmowani będą tylko najlepsi, gdyż przejdą prawidłową, zdrową rekrutację. Wyselekcjonuje się ich na podstawie wartości, jakie mogą wnieść do szkoły. Byłyby one wreszcie adekwatnie wynagradzane finansowo. To będzie opłacało się wszystkim. To jest realne.

Dobry kurs kosztuje!

Na razie ceny kursów ustalamy my, nie ustawodawca. Zjawiska dumpingu cenowego oczywiście nie zredukujemy do zera. „Janusze OSK” niech sprzedają się za półdarmo, klient niech zweryfikuje. Zaręczam, że długo już nie przetrwają. Dzisiejsza młodzież nie będzie płacić za bylejakość. Te czasy się kończą.

Wykorzystajmy to. Wartościowy kurs musi kosztować, jak wszystko, co dobre! Dzięki prawdziwym, solidnym szkoleniom mamy dobrych kierowców, a oni tworzą bezpieczeństwo na naszych drogach. To nie mandaty, policja, lepsze drogi i nowoczesne samochody. To nasze kursy tworzą nowe pokolenie kierowców. Uświadamiajmy to, bo od tego trzeba zacząć poprawę bezpieczeństwa na polskich drogach.

Życzę nam wszystkim głowy na karku, siły w opanowaniu emocji, by umiejętnie kontrolować ceny kursów, dawać sobie szanse prowadzenia wysokiej jakości szkoleń dużej liczbie kursantów, pozwalając realizować się zawodowo i godnie przy tym żyć.

Marek Kasprzyk, właściciel szkoły jazdy Quattro z Krakowa i Nowego Sącza

38 komentarzy do “Czy tak ma wyglądać rekrutacja instruktora? Felieton Marka Kasprzyka”

  1. Pełna zgoda, czas zrozumieć iż kurs prawa jazdy b kat. nie może być tańszy niż 2300 zł 🙂
    A co za tym idzie godnie opłacany instruktor, minimum 30 zł brutto !!!, szkolenia na nowymi pojazdami itd.
    Ale już powolutku idziemy w tym kierunku, coraz większa jest świadomość wśród klientów iż kurs prawa jazdy musi być rzetelny i solidny 🙂

    1. Rzczywiście zauważalny jest trend wzrostu świadomości klientów, że dobry kurs nie tyle kosztuje więcej co jest wart inwestycji. Przynosi on szybkie zwroty w postaci zdanego egzaminu nie za 5 razem a 1 (najgorzej 2) a potem już w postaci bezkolizyjnej jazdy. Samo jednak nie bedzie sie ludziom w głowach „uświadamiało”. To rola przedsiębiorców i instruktorów.

  2. I ważna rzecz też dla właścicieli OSK i instruktorów ab nie bali się mówić z czego wynika taniość konkurencji, limity km, wałkowanie na pamięć skrzyżowań niesprawne auta itd. Należy głośno mówić o swojej przewadze i skąd wyższa cena 🙂 A wtedy ludzie będą między sobą rozmawiać i efekt będzie zamierzony 🙂

    1. Dokładnie o to chodzi. To właściciele OSK i instruktorzy nie moga się bać mówić zarówno tego co złe w kursie nauki jazdy ale również tego co zyskuje się po wybraniu dobrego (zawsze droższego) kursu. Więc działajcie, bo do tego nie wytarczy garstka szkół, to musi być przynajmniej większość. Trochę pracy przed nami 🙂 ale damy radę!

  3. hehe a autor felietonu ma kursy kat. B W PROMOCJI za 1499 zł i instruktor ile tam zarobi 13 zł/brutto i się dziwi, że nie może znaleźć pracownika!!! A szkoła jest z Krakowa a ceny ja 10 lat temu.

    1. Bo cała branża jest schorowana jak tak. Począwszy od kursów(niskie ceny), narzucanie samochodów na egzaminie, skończywszy na absurdalnym tabelkowym egzaminie. Ja w porę się zwinalem i nie żałuję. Ta praca jest dla pasjonatów,kawalerów bez dzieci mieszkających z rodzicami.

      1. @HH Jak ktoś jest chory to idzie do lekarza. Nasza branża z pewnością zdrowa nie jest. Lekarstwem nie jest to co do tej pory robiono czy też lamentowanie i narzekanie na wszystko co tylko możliwe. Lekarzem w naszej branży nie jest urzędnik z Warszawy czy inni działacze. Jak sami nie weźmiemy sprawy w swoje ręce i nie pójdziemy po rozum do głowy, jak będziemy słabi i będziemy tylko zrzędzić to będziemy chorować i umierać. Więc zróbmy co trzeba. PS Musi pan tęsknić za branżą skoro wciąż czyta pan informacje branżowe, pozdrawiam 🙂 może jednak kiedyś pan do nas wróci jak to uzdrowimy. Będzie pan mile widziany.

      2. Witam, jestem autorem felietonu. Troche niedokładnie pan sprawdził. Oprócz wspomnianej promocji w Krakowie (1499zł) mamy również oszałamiającą promocję w N. Sączu, jedyne 1299zł. I tu sobie proszę wyobrazić, że to najwyższa cena w mieście a w Krakowie zupełnie standardowa. Pan wyliczenia zarobków są znacznie niedoszacowane, proszę nad tym popracować. Marketing dobrze świadczy o firmie (pisałem o tym w nr 2/2018). Jeśli chce się szkolić więcej kursantów, to trzeba się promować. W naszej ofercie za jeszcze inne promocje. Zapraszam do zaposznania się. Ja nie dydkuje ceny, robimy to RAZEM i mam nadzieję, że Was przekonałem. A takich komentarzy jak pana mamy już w naszej branży dość, są nudne i nic nie wnoszą. Proszę nad tym popracoawać.

          1. @qsq Super, dobra cena, choć powinna być wyższa. Ja również nie narzekam na brak kursantów. Ale nie oto chodzi. Ja nie mówię o sobie tylko o branży. Niestety choroba tej branży jest również to ze każdy mówi o sobie i patrzy nas siebie. Ja nie. Proszę dokładniej czytać i przede wszystkim mniej emocjonalnie a bardziej racjonalnie. Nie chodzi w tym również o pana szkołę tylko o większość. Jaka szkołę pan prowadzi i w jakim mieście? Jak panu udaje się osiagać sukcesy? Rozwijajmy branżę wspólnie, jak to robia inne.

        1. pracodawca dba w tej branży tylko o siebie i o osobę zdającą, a pracownika ma głęboko gdzieś i dobrze bo albo przejrzą na oczy albo stracą instruktorów bo nikt w czynie społecznym nie będzie pracował w dodatku na umowę śmieciową, bez urlopu, jak branża bedzię dochodowa to i instruktorów będziecie mieli ale nie za jakieś 11-12 zł za godzine, to sobie kochani właściciele pracujcie sami albo zamykajcie interes

          1. Szanowny Panie, jak czytam Pana wypowiedz, dochodzę do wniosku, że nie jest Pan zorientowany na czym polega prowadzenie OSK. Prowadzenie działalności to nie tylko zarobki instruktora. Proszę wziąć pod uwagę, że kwota, którą Pan zarabia jest obciążona wszelkiego rodzaju pochodnymi ( ZUS, US itp.) I kto to opłaca ??? Powiem Panu – pracodawca. Następna sprawa to stałe opłaty – plac, sala, biuro, samochody itd. Pan przychodzi do pracy „na gotowe”. To pracodawca zajmuje się organizacją pracy !!!!! Prowadzę działalność od kilkunastu lat i powiem Panu, że miałem kilku instruktorów, którzy dopatrywali się jakie to są „kokosy” z prowadzenia firmy – jak szybko otwierali swoje firmy, tak szybko je zamykali. Więc pisząc jak to Panu ŹLE proponuję wziąć sprawy w swoje ręce. Życzę powodzenia !!!!!!!!!!!

            1. Artykuł dotyczy rekrutacji na instruktora, cen kursów i zarobków w branży a nie prowadzenia działalności gospodarczej czy konstrukcji wyników finansowych. Zupełnie nie rozumiem Pana wniosku. Druga sprawa, ja nie piszę o moich bolączkach tylko o branży ogólnie, tzn. że są tacy u których to zjawisko istnieje i radzą sobie tym lepiej lub gorzej. Ja sobie radzę, spokojnie, ale tu nie chodzi tylko o mnie. PS tak dla ścisłości wiekszą część opłat ZUS-owskich nie opłaca pracodawca, on tylko robi przelew w imieniu pracownika, bo to są jego pieniądze, on na nie ciężko pracuje. Zarabia się kwoty brutto, bo netto to część całości. PS 2 Ja nie życzę panu powodzenia, ani sobie tylko nam wszystkim w tej branży.

            2. @instruktor Jest wielu pracodawców w tej branży dla których ta opinia jest krzywdząca. Uważam, że to duża generalizacja. W naszej branży duży rozrzut cenowy wpływa na duże zróżnicowanie w płacach co rodzi właśnie takie reakcje. Stąd mój apel DO CALEJ BRANŻY żeby minimalizowała zjawisko dumpingu cenowego i przechodziła do rywalizacji jakością szkolenia oraz jakością promocji własnej firmy. Przerzucanie winy z pracodawcy na instruktora i odwrotnie nic nie daje a tylko kreuje zbyteczny poza wzajemnym hejt.

          2. Dobry artykuł, opisujący rzeczywisty problem związany z zatrudnieniem instruktorów. Jedyne co mnie śmieszy to hipokryzja autora artykułu który prowadzi dobrą szkołę na poziomie lecz od lat ma jedne z najniższych cen kursów oraz stawek dla instruktorów, który zachowuje się jak opisywany typowy „Janusz nauki jazdy” wystarczy jeden słabszy miesiąc lub dumpingowy ruch konkurencji a w jego szkole pojawiają się promocje..

              1. Instruktor dostaje 20 zł/netto x 31 h = 620 zł na rękę dla instruktora a gdzie ZUZ, podatki itp, plus koszt paliwa, sali, placu, materiały do nauki, serwis auta, rata leasingu, ubezpieczenie, materiały biurowe i do auta, myjnia, środki czystości a gdzie ZYSK przy cenie kursu 1250 zł !!! HAHAHAHAHAHA. Tekst budujmy branżę razem, ale jak Pan chce budować mając tak niskie ceny za kurs, ja od maja podnoszę na 2000 zł cena kursu podstawowa kat. B. Mam 10 instruktorów którym obecnie płacę 20 zł/h a od maja 22 zł/h. Przyznaję się 22 zł/h będzie na umowę zlecenie, bo każdy z nich ma taką umowę.

                1. Panie @qsq dalej mimo prośby wyraża się pan emocjonalnie i zajmuje się sobą i mną zamiast ogólnym problemem opisanym w artykule. Dla sprostowania, w Nowym Sączu moja szkoła wraz z tylko jedną mamy najwyższą cenę w mieście. W Krakowie koszt 1500zł to jedna z najwyższych cen, które mają głównie największe szkoły w mieście (znajdzie pan tu kursy i za 1000zł). Gdybym miał cenę 2000zł i zatrudniał na zlecenie, to płaciłbym znacznie więcej. Bije z Pana hejt i prześmiewczość a to niczego nie buduje poza wrogością i frustracja ludzi w tej branży, szkoda pana czasu.

                2. Panie @kiero, to nie targ, to biznes w którym sprzedaje się usługę szkoleniowa, podobnie kursy językowe, kursy zaoczne na studiach za które się płaci. Ci, którzy to sprzedają, reklamują się i starają się robić to dobrze jak wszystkie poważne firmy w branżach, w których nie ma monopolistów. To nie szkolenie w państwowych instytucjach opłacanych z budżetu. Szkoły jazdy powinny się reklamować, robić ciekawe promocje, ale nie powinny mieć stałych cen kurs?w za 1000zł przy średniej rynkowej (lokalnie) 1500zł. Wszystkiego dobrego życzę

                  Wogóle nie powinno być w tej branży ŻADNYCH promocji! Co to targ do jasnej ch..y czy szkolenie?

                3. @Gustaw Hipokryzja nie powinna śmieszyć, tylko smucić, jeśli już się pojawia (na pewno nie tu). Hejt niczego nie buduje, poza „zgnuśniałością”. Gustawie, napisz coś konstruktywnego, zaproponuj jakieś rozwiązania zamiast obrzucać fałszem. Nie wiem po co mnie atakować, skoro poruszam ogólny problem branży.
                  PS tak się złożyło, że w naszej firmie nigdy nie pracował Gustaw, ale mimo tego pozdrawiam.

                  1. To ile Pan płaci swoim instruktorom ? Dlaczego w Nowym Sączu, czy Krakowie nie podniesie Pan ceny na 1800 – 2000 zł. W mieście w którym szkolę ceny kursów zaczynają się od 999 zł a ja mam 2000 zł i 25 – 30 kursantów miesięcznie plus dodatki po 70 zł/h

                    1. @qsq Niestety w tym regionie (zwłaszcza N.Sącz) wciąż kluczowym czynnikiem decydującym o wyborze szkoły jazdy jest cena. My przy najwyższej cenie w mieście odnotowujemy jedne z najlepszych wyników w ilości kursantów, co juz jest sukcesem, bo jednak przyciągamy do siebie czymś innym (wysoka zdawalność, skuteczne szkolenie, dobre przygotowanie do samodzielności za kółkiem itd.) niż cena. Jednak dalsze wychylenie spowoduje (przynajmniej narazie) spadek ruchu. Jeśli cena zostałaby dźwignięta dodatkowo przez przynajmniej 2 duże szkoły to byłoby po problemie, bo za nimi poszłyby mniejsze szkoły. A tak to wszyscy stoją w miejscu. Myślę, że to się w Polsce często zdarza. Jako jedyny próbuje ich zachęcić do tego by zaczęli szanować swoją pracę, bo łatwa nie jest. A panu gratuluję i cieszę się z całego serca, że to się komuś udaje. Tak trzymać… i proszę zachęcać do tego kolegów i koleżanki waszym lokalnym rynku.

                      1. Dla mnie lepiej, że reszta ma niskie ceny a zachęcanie będzie odebrane jako zmowa cenowa! Zresztą nie rozumiem tego oglądania się na inne osk, oni mają niską cenę to mam i ja! oni biją kursantów to biję też ja! oni mają brudne auta mam i ja. Pytałem też o wynagrodzenie dla instruktorów

                        1. Marek Kasprzyk

                          @qsq zachęcanie do lepszego wyceniania własnej pracy nie jest zmową cenową, zwłaszcza że aktualne wyceny są skandalicznie niskie. Oglądanie się na inne firmy w danej branży ma na celu jej wzmacnianie. Im lepiej ze sobą współpracują tym silniejsi stają się wspólnie. Jeśli pan teraz sprzedaje kursy po 2000zł to jeśli konkurencja podniesie ceny to i pan podniesie swoje. Tak, to działa. Pytał pan o wynagrodzenie dla instruktorów. Ja zadałem kilka pytań, które pan zignorował, ale już rezygnuję z dalszej polemiki. Ci którzy rozumieją znaczenie pracy zespołowej i dobrej kreatywnej komunikacji między firmami w danej branży, chodźcie za mną, reszta niech zostaje tam gdzie jest (oby z czasem było ich coraz mniej). Panu ponownie gratuluję i życzę sukcesów.

                          1. Robi Pan tanie kursy i tyle w temacie. Jak ja będę miał kurs za 3000 zł to może pan za 1500 zł. Też życzę sukcesów 🙂

                            1. Marek Kasprzyk

                              Panie qsq, tanie jest tu względne bo zależy od lokalnego rynku. Robie jedne z najdroższych kursów w obu miastach w których działam, tak jak to opisałem wyżej, ale to nie chodzi tylko o mnie, jak również pisałem wcześniej. PS już myślałem, że nie da się mnie bardziej zmotywować, dziękuję panu i Wesołych Świąt

                          2. Panie Marku jak zaczynałem zajmować się szkoleniem a było to 40 lat temu wierzyłem że bardzo dobry poziom szkolenia będzie kiedyś procentował i nie tylko dużą ilością kursantów,że oprócz satysfakcji osobistej i poczucia dobrze wykonanej pracy będę miał jeszcze coś, ale niestety nic z tego.Chętnie bym poczekał następne 40 lat ale to niemożliwe bo straciłem zdrowie w tak szczytnej pracy. Chyba potrzeba czegoś więcej anie tylko szkolenia na wysokim poziomie. Pozdrawiam.

                              1. Mi na czysto z kursu zostaje od 600 do 1000 zł z kursanta, w zależności od liczby kursantów, awarii pojazdów itp. Po wszystkich opłatach minimum zostaje 600 zł od kursanta na czysto dla mnie. Oczywiście z tych 600 zł część przeznaczam na inwestycje itp, a ile Panu zostaje z ceny 1250 czy 1500 zł jak sens jest pracować praktycznie za darmo dla idei! Kursanci mają droższe buty niż Pan kursy taka jest prawda, ktoś już pisał, czy w NIBY BIEDNIEJSZYCH REJONACH Polski ludzie nie mają drogich telefonów, luksusowych aut, drogich markowych ubrać – MAJĄ i na 100 % stać ich na kurs za 2000 zł a nawet powiem więcej przyjdą na taki kurs z pobudek snobistycznych. Pan tylko pisze, że inne szkoły mają niższą cenę i co z tego! Trzeba patrzeć na siebie a może to Pan zostanie LIDEREM regionu z ceną 2000 zł i reszta OSK podniesie też ceny na 2000 zł to wtedy Pan podniesie na 2400 zł !

                                1. A Pan czeka aż ktoś zrobi za Pana ten odważny krok i poucza innych w felietonie co mają zrobić a sam siedzi jak mysz pod miotłą i czeka aż ktoś wykona ruch. Ja się nie bałem i podniosłem ceny i dzięki temu dobrze żyję z nauki jazdy, moi instruktorzy mają tylko szkolić, całą logistyką i utrzymaniem firmy zajmuję się ja i to im daje komfort pracy a kursantom poczucie profesjonalizmu a cena jest wtórną kwestią.

                                  1. Marek Kasprzyk

                                    Panie qsq, nikogo nie pouczam, apeluję i proszę żebyśmy w branży działali razem czyli inaczej niż pan. Właśnie stoję przed panem z imienia i nazwiska, pokazuje swój wizerunek, zachęcam do kontaktu i tworze przekaz do branży w całej Polsce. Nie narzekam na brak odwagi, panie qsq, bez imienia, nazwiska, pochodzenia, miasta, firmy, twarzy i czegokolwiek poza anonimowym hejtem. Zaskoczył mnie pan, raczej spodziewałem się hejtu ze strony tych, którym ciężko a pan na tej dyskusji poświęcił najwięcej czasu mimo, że się panu doskonale wiedzie (jak pan twierdzi). Za ten udział dziękuję. Proszę trzymać ceny, mam nadzieje ze razem z kolegami i koleżankami pana dogonimy. PS my robimy szkolenia dla wszystkich a nie tylko dla bogatych snobów, bo nie tylko oni beda jeździć z nami po ulicach.

                                  2. Panie qsq, sęk w tym, że ja nie mówię o swoim problemie, tylko branży. Im bardziej będzie szanowana branża tym bardziej będzie doceniane co robi. Jednocześnie ludzie bez oporów za to zapłacą a ostatecznie, jak już będzie szacunek, będzie wydatek to również pojawia wymagania, którym słabsze szkoły nie sprostają, bo będą za słabe – i słusznie. Tak powinna być zorganizowana konkurencja. Przy okazji jeśli ludzie wydadzą więcej pieniędzy na taka usługą to z pewnością ich starania wzrosną i więcej wyniosą z kursów. A to sprawi, że będą lepszymi i bezpieczniejszymi kierowcami. Pan będzie dalej myślał o sobie i widać nic tego nie zmieni. Jak to panu działa to ok, ja działam inaczej.

                                    1. Czyli jak otworzę OSK w Krakowie z ceną 2000 zł to mam rozumieć, że pan do mnie przyjdzie i powie, ale super, że taka cena ja też swoją podniosę i będzie nam się lepiej żyło, czy zrobi pan promocję 1200 zł żeby z rynku zagarnąć jak najwięcej potencjalnych kursantów. Ja nie uczę snobów, ale poprzez wysoką cenę kursu, pracę w ściśle określonych godzinach: od 8 do 20 od poniedziałku do piątku oraz w weekendy od 8 do 14 staram się wychować kursantów oraz środowisko żebyśmy się szanowali.

                                      1. Marek Kasprzyk

                                        Proszę robić co pan zechce, byle nie zaniżał pan cen i wychowywał kursantów i środowisko należycie i w ogóle żeby panu było dobrze.

                                    2. Pingback: ufabtb

                                    3. Pingback: casino online

                                    4. Pingback: Douceur Beauty

Dodaj komentarz