Jak się dobrze wypromować? Felieton Marka Kasprzyka

praca przy komputerze

Trudno wyobrazić sobie w dzisiejszych czasach prowadzenie firmy bez jej promowania. Pytanie tylko, jak robić to dobrze. Bo chodzi przecież o to, żeby nasze działania przynosiły ośrodkowi wymierne korzyści.

Pamiętacie czasy wyżu demograficznego? Chętnych na kursy nauki jazdy było tak wielu, że kursanci sami pukali do drzwi ośrodków szkolenia kierowców. O wyborze takiej, a nie innej szkoły decydowało polecenie znajomych z klasy albo po prostu dogodna lokalizacja OSK. Mediów społecznościowych nie było. Promocja w Internecie była bardzo skromna, a działania marketingowe znikome.

Teraz czasy zmieniły się diametralnie. Informacje rozprzestrzeniają się w błyskawicznym tempie. Popularność mediów społecznościowych rośnie. Nic dziwnego, że cała nasza główna grupa docelowa (osoby w wieku 17-19 lat) spędza czas przed swoimi smartfonami z licznymi aplikacjami – nie tylko Facebookiem. Już nie wystarczy mieć firmowego YouTuba czy Instagrama, żeby być widocznym w sieci i pokazać się młodym ludziom. Trzeba umieć się w tych kanałach zaprezentować, robić to regularnie, z dużym zaangażowaniem, według określonej strategii. Celem tych działań nie jest szybkie pozyskanie klienta, tylko przede wszystkim promocja wizerunku marki. Dlatego trzeba się uzbroić w cierpliwość. Ale warto, bo jeśli to zadanie wykonamy dobrze, będziemy mieli z tego wymierne korzyści.

Plakaty wieszane na przystankach, słupach czy drzewach były kiedyś popularną metodą promowania szkoły jazdy. Na szczęście to się już zmieniło, na czym z pewnością zyskał wizerunek naszej branży. Niestety, pojazdy szkoleniowe wciąż są zaniedbane, na oklejeniu widać tylko nazwę firmy i adres.

Nowoczesną wizytówką każdego przedsiębiorstwa jest po prostu strona internetowa, a w naszej branży – także dobrze oznakowany pojazd, najlepiej w ciekawej szacie graficznej. Stronę internetową może mieć już każdy, nawet za niewielkie pieniądze. Dodatkowo będzie ona dostosowana do wyświetlania na urządzeniach mobilnych. Ale jak się okazuje, nie każda szkoła jazdy ją ma.

Marketing. Robić to własnym sumptem czy wynająć agencję?

Marketing w polskich szkołach jazdy z pewnością może stać na wyższym poziomie. Właściciele OSK często korzystają w tym zakresie z pomocy znajomych, którzy nie są zawodowcami. Czasami wybierają tanią i co najwyżej średniej klasy agencję reklamową. To ma swoje konsekwencje. Takie usługi pozostawiają wiele do życzenia. Właściciele szkół jazdy zazwyczaj nie są ekspertami od marketingu i nikt wcale tego od nich nie wymaga. Co w takiej sytuacji należy zrobić? Proponuję model hybrydowy, czyli wynajęcie agencji marketingowej (lub freelancera). Deleguje się jej tylko te elementy marketingu, które dla przedsiębiorcy są trudne i zabierają dużo czasu. Sami pracujmy nad tym, w czym czujemy się najlepiej i co nie odwraca naszej uwagi od szkolenia. Jeśli tak podzielimy role, możemy spodziewać się marketingu na dobrym poziomie, zaoszczędzimy tym samym czas i pieniądze. Zapewniam, że przy konsekwentnie realizowanej, przemyślanej strategii ta inwestycja będzie zwracać się z nawiązką.

Zaufajmy profesjonalistom!

Za prowadzenie strony internetowej od strony technicznej odpowiada oczywiście informatyk. Teksty natomiast starajmy się pisać sami. Nie trzeba świetnie władać słowem, przecież i tak oddamy je do korekty copywriterowi, który nada im profesjonalny charakter. To nie jest drogie. Sposób przedstawienia treści, dobór zdjęć, grafik i innych elementów oraz układ tekstów zostawiajmy agencji. To wystarczy, żeby nasza szkoła jazdy miała wizytówkę, na jaką zasługuje. Im więcej profesjonalnych, nowoczesnych stron internetowych, tym lepszy wizerunek całej branży.

Dlaczego media społecznościowe są takie ważne?

A co, jeśli nie chcemy prowadzić stron na Facebooku czy Instagramie? Gdy nie mamy ochoty pokazywać wizerunku swojego ani pracowników? A co, jeśli instruktorzy nie zgadzają się na publikację swoich wizerunków? Gdy w natłoku obowiązków nie mamy głowy do prowadzenia profilu na Facebooku ani czasu na szukanie kadrów do zdjęcia na Instagrama czy „malowania snapów” na Snapchacie?

Przedsiębiorcy i instruktorzy muszą się liczyć z tym, że są lokalnie rozpoznawani. Zarówno na ulicy, w samochodzie, jak i w mediach społecznościowych. Nie ma od tego ucieczki. To, jak są postrzegani, ma duże znaczenie przy wyborze przez kursantów szkoły jazdy. Im bardziej jesteśmy znani i lubiani, tym chętniej przychodzą do nas ludzie. Warto o tym pamiętać!

Część czytelników może powiedzieć, że to niepotrzebne zawracanie głowy. Jestem jednak przekonany, że gdyby zmienili w tej kwestii zdanie, już teraz radziliby sobie lepiej, a w przyszłości mniej martwiliby się o liczbę klientów. Dlaczego? Bo dzięki mediom społecznościowym, przy niskich kosztach, dajemy poznać się potencjalnym kursantom. Marketing szeptany stale zyskuje na wartości. Nie tylko tradycyjny, ale również nowoczesny. Bo już nie szepta się tylko z ust do ust, raczej „ze smartfona do smartfona”. Potencjalni kursanci chcą nas znać jeszcze zanim się w szkole pojawią. Najlepiej, jeśli poznają nas takimi, jakimi jesteśmy. Chyba że mamy coś do ukrycia. Wtedy kategorycznie nie pokazujmy się nigdzie, a tym bardziej w mediach społecznościowych.

Jakość szkolenia i rozsądna polityka marketingowa

Rozwój szkoły jazdy polega nie tylko na dbaniu o jakość szkolenia. Prowadzenie OSK to przecież nie tylko nauka jazdy, ale również biznes. Każdy chce, żeby wiodło mu się jak najlepiej. Nie zachęcam jednak nikogo do patrzenia na szkołę jazdy przez pryzmat zbijania fortuny. W tej branży o duże pieniądze trudno. Można jednak godnie zarabiać, a z pracy czerpać satysfakcję!

Dobrze prowadzony marketing szkoły zwiększa jej zyski, które można przeznaczyć właśnie na rozwój jakości szkolenia, zakup solidnych pojazdów, polepszenie wizerunku marki swojej szkoły i wzrost wynagrodzeń dla pracowników. To oczywiście nie dzieje się z dnia na dzień. W ten sposób wzmacniamy nie tylko nasz biznes, ale również naszą branżę. To jeden z kroków do tego, aby w końcu bardziej nas w tym kraju szanowano. Im silniejsze są szkoły jazdy, tym wyżej ceni się ich usługi.

Spójrzcie proszę, jak o własną promocję dbają najlepsze uniwersytety w Polsce. Piętnaście lat temu tak nie było. Spójrzcie, jak aktywnie promują się szkoły językowe. One z kolei robią to już od ponad piętnastu lat.

Z roku na rok nasza grupa docelowa będzie się kurczyła (niż demograficzny). Boje o klienta staną się coraz bardziej zacięte. Walka cenowa to prymitywna metoda, która nikomu nie przynosi korzyści. Ani przedsiębiorcom, ani instruktorom, ani kursantom. Bo klienci nie docenią kursu, za który zapłacili psie pieniądze. Trzeba walczyć na jakość szkolenia! Jeśli dodatkowo będziemy do tego prowadzić rozsądną politykę marketingową, realizowaną z zaangażowaniem i polotem, to mogę zapewnić, że wszyscy na tym zyskamy.

Metoda prób i błędów

Ile pieniędzy trzeba wydać, żeby się dobrze wypromować? Niestety, tego każdy musi dowiedzieć się sam. Nie poznamy konkretnej kwoty, przeglądając Internet czy czytając książki. Trzeba testować, wdrażać, dalej testować, wyciągać wnioski, korygować, monitorować wyniki, a w końcu optymalizować koszty. Po około roku nauczymy się wystarczająco dobrze wyciągać wnioski, by wiedzieć, na ile w marketing inwestować, nie przepłacać i zyskiwać jak najwięcej. Ważne, aby być tam, gdzie są potencjalni klienci. Bądźmy autentyczni i pozostawiajmy po sobie dobre wrażenie. To właśnie się opłaca i wiele nie kosztuje.

Życzę wszystkim instruktorom otwartości na media społecznościowe, a przedsiębiorcom powodzenia w rozwijaniu swoich szkół jazdy. Żeby umiejętnie zarządzany marketing dawał szanse prowadzenia wysokiej jakości szkoleń dużej liczbie kursantów, pozwalając realizować się zawodowo i godnie przy tym żyć.

Marek Kasprzyk, właściciel szkoły jazdy Quattro z Krakowa i Nowego Sącza

3 komentarze do “Jak się dobrze wypromować? Felieton Marka Kasprzyka”

  1. Kolejny wizjoner. Byłem instruktorem nauki jazdy i nie można z tego wyżywić rodziny Właściciel OSK woli zatrudnić emerytowanych mundurowych jako instruktorów bo da im 12 pln za h szkolenia i cieszą się chłopaki, że w domu nie siedzą i samochody mają gratis od OSK. A te facebooki to są tylko po to aby samokomentować własne OSK.

    1. Cześć Mirku, dzięki za komentarz. Fajnie, że mimo że w branży już nie pracujesz to się nią interesujesz. Może kiedyś do niej wrócisz, pracujemy nad tym aby ja umocnić. Fajnie jakbyś bardziej nas zachęcał niż odwrotnie. Jeśli chodzi o wizjonerstwo: nie ma w tym nic złego pod warunkiem, że nie stoi się z założonymi rękami i np. narzeka. Wizje zawierają metodykę ich realizacji oparta na własnym doświadczeniu i przykładzie. Jeśli chodzi o zatrudnienie to Twoja opinia jest wielką, generalizacją. „Facebooki” – właśnie od tego są aby „samokomentowanie” wyeliminować. Udaje się to doskonale. Sprawdź sam. „Facebooki” cieszą się zaufaniem ich użytkowników, bo póki co nie ma lepszej alternatywy. Moja szkoła ma setki opinii potwierdzanych Facebookiem. Nikt nie pozwolił by mi zrobić tego samemu. Po drugie tak nieuczciwą praktykę łatwo zweryfikować, użytkownicy internetu to nie idioci. Wszystkiego dobrego, pozdrawiam, Marek, Quattro.

  2. Pingback: non gamstop casinos

Dodaj komentarz