Auta egzaminacyjne. Sprawdzamy nowego starego yarisa

nauka jazdy

Ostatnimi czasy Japończycy nie święcili spektakularnych sukcesów w batalii przetargowej zdominowanej przez koreańską konkurencję. Poszczególne bitwy w tej wojnie udaje im się jednak wygrywać. Tak właśnie stało się w Szczecinie, gdzie w grudniu autem egzaminacyjnym została najnowsza toyota yaris. Zastąpiła użytkowane do tej pory hyundaie i20. Najnowsza generacja yarisa zadebiutowała w pierwszej połowie 2017 roku. Czy skazuje to ośrodki na zakup nowego samochodu w salonie? Okazuje się, że nie.

Miejska toyota doskonale znana jest w środowisku OSK. Poczynając od drugiej generacji modelu pojawiła się w WORD-ach i ośrodkach szkolenia na terenie całego kraju, zbierając przeważnie pochlebne opinie użytkowników.

Lepsze jest wrogiem dobrego

Historia yarisa III generacji rozpoczyna się w 2011 roku. Poza standardowymi jednostkami napędowymi po raz pierwszy zastosowano w nim hybrydowy zespół napędowy. Pierwszy face lifting modelu został przeprowadzony w 2014 roku. Przyniósł ponad tysiąc zmian, poczynając od stylistyki przedniej części nadwozia, reflektorów i zderzaka aż po zmiany technologiczne dotyczące m.in. zawieszenia, wyciszenia wnętrza i dostępnych systemów multimedialnych. Japońscy konstruktorzy najwyraźniej wzięli sobie do serca maksymę mówiącą, że lepsze jest wrogiem dobrego i na początku 2017 roku zaprezentowali kolejne wcielenie yarisa, będące ewolucją poprzedniego, doskonale się sprzedającego modelu, a nie rewolucyjną i nową koncepcją.

Odświeżony wygląd

Co zatem przyniósł kolejny, trzeci już face lifting? Przede wszystkim odświeżony wygląd. Zmodyfikowano przednie reflektory – w wyższych wersjach wyposażenia pojawiły się światła do jazdy dziennej typu LED w kształcie charakterystycznego światłowodu. Przeprojektowano grill, jeszcze mocniej akcentując typowy dla marki motyw X, zmodyfikowano zderzaki, zauważalnie zmieniono kształt tylnych lamp, które teraz są szersze, dwudzielne i zachodzą na klapę bagażnika. Pojawiły się nowe wzory felg aluminiowych, nowe listwy boczne wykończone w kolorze piano black lub chromu oraz nowe kolory lakieru. Wewnątrz również zaszły kosmetyczne zmiany – nowe wzory tapicerek, inny design wlotów powietrza, trójramienna kierownica. Unowocześniono wygląd zegarów, a pomiędzy nimi (w wyższych wersjach wyposażenia) znalazł się kolorowy wyświetlacz TFT 4,2 cala, dający dostęp do najważniejszych informacji o jeździe i multimediach. Chętni mają również możliwość wyposażenia yarisa w system multimedialny Toyota Touch 2, oferujący 7-calowy ekran, umożliwiający komfortowe zarządzanie pojazdem i multimediami, obsługę systemu nawigacji (Toyota zapewnia darmową trzyletnią aktualizację map) i podgląd obrazu z kamery cofania.

11 sekund do setki

Jeżeli chodzi o kwestie mechaniczne, japońscy inżynierowie zajęli się układem jezdnym. Popracowano nad tłumieniem nierówności i responsywnością układu kierowniczego. Zmiana nastąpiła również w palecie oferowanych silników. Dotychczasową jednostkę benzynową o pojemności 1,33 litra zastąpiono produkowanym w Polsce silnikiem o pojemności 1,5 litra, 111 KM mocy i 136 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Wyposażony w niego yaris rozpędza się do setki w 11 sekund i jest w stanie osiągnąć 175 km/h. Producent deklaruje w tym przypadku średnie zużycie paliwa na poziomie 4,6 – 5 l/100 km. Testy pokazują, że w rzeczywistości samochód pali około litra więcej. Co istotne, Toyota nadal twardo opiera się modzie na turbodoładowane silniki benzynowe małej pojemności. Z perspektywy ośrodków szkolenia kierowców to dobra informacja, zwiastująca wysoką niezawodność. Poza wyżej opisaną jednostką w ofercie są dostępne: doskonale znana wolnossąca trzycylindrowa jednostka benzynowa o pojemności 1,0 litra i mocy 69 KM (ten silnik będą miały auta w szczecińskim WORD-zie), 1,4 litrowy turbo diesel D-4D o mocy 90 KM (aktualnie nie ma go w polskich cennikach) oraz 100-konna jednostka hybrydowa (z uwagi na współpracę z automatyczną przekładnią E-CVT raczej nie zdobędzie popularności w OSK).

Bezpieczny pakiet

W najnowszym modelu Toyota duży nacisk położyła na zaawansowane systemy bezpieczeństwa aktywnego, chroniące przed ryzykiem kolizji. Pakiet Toyota Safety Sense dostępny jest w każdej wersji w standardzie. Obejmuje on m.in. układ wczesnego reagowania w razie ryzyka zderzenia (PCS). System wykorzystuje kamerę i laser do wykrywania pojazdów przed autem. W przypadku wykrycia ryzyka kolizji kierowca jest ostrzegany dźwiękowo i wizualnie, włączony zostaje również system wspomagający siłę hamowania. Jeśli kierowca nie podejmie żadnego działania, auto zacznie hamować, aby uniknąć lub zminimalizować skutki zderzenia. Ale nie tylko. Wspomnieć trzeba także o układzie ostrzegania o niezamierzonej zmianie pasa ruchu (LDA). Za pomocą kamery określa on położenie linii na jezdni i w przypadku przekroczenia ich bez użycia kierunkowskazu, emituje ostrzeżenia dźwiękowe i wizualne na ekranie. Są też automatyczne światła drogowe (AHB). System monitoruje natężenie światła wokół pojazdu i wykrywa nadjeżdżające z naprzeciwka auta. W odpowiednim momencie automatycznie zmienia oświetlenie na właściwe w danej sytuacji – ze świateł drogowych na mijania lub odwrotnie. W pakiecie jest jeszcze układ rozpoznawania znaków drogowych (RSA) dostępny od wersji Premium i Premium Hybrid. Korzysta on z czułej kamery i technologii Toyota Safety Sense, aby rozpoznawać i wyświetlać na ekranie samochodu informacje o ograniczeniach prędkości. Dodatkowo informuje kierowcę wizualnymi i dźwiękowymi ostrzeżeniami o przekroczeniu dopuszczalnej prędkości.

Tylko nowy? Niekoniecznie

Wygląda to imponująco, pozostaje jednak pytanie o cenę tak wyposażonego auta. Toyota rozpoczęła właśnie akcję wyprzedażową modeli z 2017 roku. W cenniku odnajdziemy tylko dwie pozycje wyposażone w litrowy silnik. Wersja wyposażenia Life, obejmująca m.in.: siedem poduszek powietrznych, halogenowe światła do jazdy dziennej, czujnik deszczu, lakierowane zderzaki, kierunkowskazy w lusterkach zewnętrznych, elektrycznie regulowane szyby przednie, elektrycznie regulowane lusterka zewnętrzne oraz komputer pokładowy, wyceniona została po rabacie na 37,9 tys. zł. Zdecydowanie lepiej dopasowana do potrzeb OSK wersja wyposażenia Active, oferująca dodatkowo lakierowane lusterka zewnętrzne i klamki, centralny zamek, manualną klimatyzację, radio CD, MP3, WMA (sześć głośników), gniazdo USB i system Bluetooth, kosztuje 45,3 tys. zł. Wyższe wersje wyposażenia dostępne są jedynie z silnikiem benzynowym o pojemności 1,5 litra i jednostką hybrydową. Czy zatem właściciele OSK są skazani na wizytę w salonie Toyoty i kolejny znaczny wydatek? Niekoniecznie. Zwłaszcza model sprzedawany w latach 2014 – 2016 nie odbiega znacząco od najnowszej generacji i nie powinien sprawić kursantom żadnych problemów w odpowiednim przygotowaniu się do egzaminu praktycznego. Najbardziej zauważalną z perspektywy kursanta różnicą jest kształt tylnych lamp. Reszta – rozmieszczenie punktów kontrolnych pod maską, rozlokowanie elementów sterowania na desce rozdzielczej – jest w zasadzie identyczna. Również podstawowa litrowa jednostka napędowa to ta sama konstrukcja. Warto podkreślić, że bez większych problemów współpracuje z instalacją gazową. Oszczędni mogą zatem śmiało ruszyć na rynek wtórny, na którym trzyletniego litrowego yarisa można kupić już za około 29 tys. zł.

Dariusz Piorunkiewicz

4 komentarze do “Auta egzaminacyjne. Sprawdzamy nowego starego yarisa”

  1. Dzięki za opinie Włożoną pracę itd…..Proponuję jednak podczas pisania opinii o samochodach szkoleniowych skupienie się bardziej na tematyce branżowej. Podpowiadam więc:
    1.spojrzenie na auta pod kątem kursantów (w toyocie 1.0 to ruszanie-moc silnika ale nie 11s do setki bo nikt tego nie uczy), gabaryty pojazdu i widoczność podczas manewrów
    2.podejście od strony OSK – cena, dostępność, ekonomia bieżącej eksploatacji, awaryjność, cena odsprzedaży,
    3. elementy ważne dla instruktora nauki jazdy- systemy bezpieczeństwa, ergonomia i komfort miejsca pracy,
    Pozdr

  2. Pingback: bio ethanol burner

  3. Pingback: แทงบอล lsm99

  4. Pingback: ประตูสำเร็จรูป

Dodaj komentarz