Ochlapani piesi. Felieton Albina Sieczkowskiego

Skoro na obszarze zabudowanym kierowcy wolno jechać z prędkością 50 km/h, to po co ma zdejmować nogę z gazu i uważać, by przejeżdżając przez kałuże nie ochlapać pieszych? Jest jesień, pada deszcz, ochlapywanie jest codziennością. Taki mamy klimat.

Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że stan polskich dróg nie jest idealny. Nie są pozbawione dziur, często źle wykonano odwodnienie. Ale to nie powód, żeby winą obarczać zarządców i jeździć, tak jak nam się podoba, nie zważając na innych. Tak kulturalny kierowca nie postępuje. Powinien zwracać uwagę na pieszych i kałuże.

Przykra, ale nie niebezpieczna sytuacja

Ochlapani i zdenerwowani piesi takie przypadki zgłaszają często na policję. Niestety, funkcjonariusze nie mają podstawy prawnej do tego, żeby ścigać kierowców za taki wybryk. Bywa i tak, że kierowca nie ochlapuje pieszego z czystej złośliwości. Nie potrzeba przecież jechać z dużą prędkością, żeby zmoczyć komuś ubranie. Zdarza się, że kierowca zwolni, ale wyrwa w jezdni okazuje się duża. I co? Nawet przy małej prędkości spod kół pryska woda.

W Internecie krąży wiele plotek, że kierowca, który nie uważa i ochlapie pieszego, może liczyć się z mandatem w wysokości od 50 do 500 zł. Skąd to się wzięło? To kwota za spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym. Sami przyznacie, że ochlapanie kogoś, nawet błotem, nie jest stworzeniem niebezpiecznej sytuacji. Co innego, gdyby pieszy w wyniku ochlapania np. się przewrócił. To chyba jednak bardzo rzadki i mało prawdopodobny przypadek. Zazwyczaj, gdy ktoś nas ochlapie, sprawdzamy, jak duże szkody nam wyrządził. Oceniamy straty, lustrujemy ubranie, a kierowca już jest daleko…

Winę trzeba udowodnić

Warto też dodać, że czasami piesi sami są sobie winni. Jeżeli np. na sygnalizatorze przy zebrze pali się czerwone światło, a tuż obok znajduje się wielka kałuża, powinniśmy zrobić parę kroków w tył. Zajmie to chwilę, ale pozwoli nam uniknąć ochlapania. Jest jeszcze jedna kwestia. Kierowcy przy tym przejściu dla pieszych będą mogli jechać szybciej i korki, zwłaszcza w centrum miasta, staną się ciut mniejsze.

Istnieje cień szansy na uzyskanie przez pieszego odszkodowania za zmoczenie ubrania. Może tak być, gdy sprawa otrze się o sąd. Podobno kierowcy zazwyczaj okazują współczucie i gdy tylko pieszemu uda się namierzyć pojazd, sprawa załatwiana jest polubownie. Jeżeli jednak będzie miała finał w sądzie, wygrać może ten, kto poniósł największe straty. Należy je wykazać. No i trzeba jeszcze obowiązkowo udowodnić winę kierowcy. Ale jeśli pieszy przegra, musi wziąć na siebie koszty sądowe…

Natomiast kierowca może zrobić kilka zdjęć dziurawej drogi, zebrać kilku świadków, udowodnić, że jest ona w opłakanym stanie i ochlapania nie dało się uniknąć. Wówczas sprawa może zostać skierowana przeciwko zarządcy danej drogi.

Zachowajmy rozsądek!

Ale nie o to w tym wszystkim chodzi. Drodzy kierowcy, starajcie się omijać kałuże, zwalniać, gdy je widzicie, a nawet w razie potrzeby zatrzymajcie się. Po co mieć kogoś na sumieniu? Warto być kulturalnym, zwłaszcza w takich sytuacjach!

Albin Sieczkowski, autor bloga StrefaKulturalnejJazdy.pl

4 komentarze do “Ochlapani piesi. Felieton Albina Sieczkowskiego”

  1. Pingback: look at here

  2. Pingback: สล็อตวอเลท

  3. Pingback: visit this web-site

  4. Pingback: auto swiper

Dodaj komentarz