Pracuj, żeby żyć, nie żyj, żeby pracować

łódka na jeziorze

Czy instruktor nauki jazdy to niewolnik, który całymi dniami pracuje za psie pieniądze, żeby wyżywić rodzinę i zapewnić jej godny byt? A może robi to dlatego, że nie umie odmówić kursantom, jest empatyczny, bo wie, jak może wyglądać proza życia?

Można sobie pogdybać. A jak okaże się, że ten instruktor po prostu kocha swoją pracę i nie czuje, żeby ciężko pracował? Może winny jest dziki kapitalizm, który wymusza pracę przez siedem dni w tygodniu? A może to wina szefa, który jest tytanem pracy i tego samego oczekuje od swoich pracowników? Jest jeszcze inna opcja. Kto wie, może nam, instruktorom, praca przesłania wszystko i nie dostrzegamy niczego i nikogo poza samochodem nauki jazdy oraz pieniędzmi kursanta?

Prawo do wypoczynku do rzecz święta!

W sierpniu udałem się na tygodniowe wakacje. Byłem nad polskim morzem. Wcześniej wolne wyjazdowe weekendy organizowałem sobie w lutym, kwietniu i maju. Po to, żeby naładować akumulatory. W tym czasie moja firma pracowała normalnie. Instruktorzy to wyjątkowe osoby, bez problemów dają sobie radę, kiedy mnie nie ma na miejscu.

Ale to działa w dwie strony. Staram się, żeby wszystkie długie weekendy, okresy między świętami mogli mieć wolne. Odpoczynek też im się należy! Instruktorzy planują swoje urlopy z wyprzedzeniem. Wszystko więc układa się tak, że OSK może normalnie funkcjonować, a nasi kursanci praktycznie nie odczuwają braku części szkoleniowców. Oni zaś często wyjeżdżają na zagraniczne wakacje. Tak, będąc instruktorem, można sobie pozwolić na zagraniczny urlop!

Harówka? Było, minęło

Nie mogę oczywiście powiedzieć, że działaliśmy tak zawsze. Bywało i tak, że harowaliśmy od świtu do nocy. Widzieliśmy w tym sens, zachłyśnięci tym, że pracujemy dla samej idei. Jednak jakiś czas temu to się zmieniło. Na jednym z firmowych spotkań doszliśmy do wniosku, że pracujemy po maksymalnie osiem godzin, a cenę kursu trzeba tak skalkulować, żeby można było w tym czasie zarobić godziwe pieniądze. Dodatkowo musi jeszcze starczyć na rozwój firmy. Doszliśmy do takiego wniosku, bo wyszliśmy z założenia, że musimy się wzajemnie szanować, a kursanci powinni doceniać naszą ciężką pracę i trud włożony w uczenie ich bezpiecznego poruszania się pojazdem.

Zmiana perspektywy

Z perspektywy czasu oceniam, że była to bardzo dobra decyzja. Instruktorzy są wypoczęci, uśmiechnięci, przychodzą do pracy naładowani pozytywną energią. Co najważniejsze, chce im się uczyć kursantów.

Wypoczęty instruktor jest skuteczny, uprzejmy, miły. To po prostu wizytówka i czysty zysk firmy. Obecnie pracujemy w godz. 8-20 lub 9-21, tak żeby instruktorzy nie prowadzili szkolenia w nocy w pustym mieście. Oczywiście niektórzy kursanci nie są z tego faktu zadowoleni. Chcieliby pojeździć sobie np. przed północą. Ale tłumaczymy im, że jazda po wyludnionym mieście mija się z celem. Kursant niczego się nie nauczy, instruktor będzie chciał jak najszybciej skończyć zajęcia i da z siebie jak najmniej.

Jestem zaskoczony, bo reakcja kursantów na tego typu argumenty jest pozytywna. Nie uciekają do innych szkół jazdy, tylko zostają u nas, bo widzą, że chcemy ich nauczyć jeździć, przygotować do egzaminu, a nie tylko pozyskać od nich pieniądze.

Może warto tak skalkulować cenę kursu, żeby opłacało się pracować mniej, a więcej czasu i pieniędzy mieć dla siebie? Może warto pracować, żeby żyć, a nie żyć, żeby pracować?

Marcin Zygmunt, instruktor nauki jazdy, właściciel OSK

12 komentarzy do “Pracuj, żeby żyć, nie żyj, żeby pracować”

    1. Ceny szkoleń i stawek za szkolenie zostawmy tzw „wolnemu rynkowi”. Wolny rynek jest tylko wtedy, kiedy jest zdrowa konkurencja. W tej branży nie ma zdrowej konkurencji bo ponad połowa w naszej branży to emeryci w wieku do 55 lat dla których szkolenie to „zabicie czasu” a nie sposób na życie. Dlatego mi też się cofa jak czytam takie artykuły.

      1. W następnym artykule Pan autor fantasta napisze ze „brzydzi”sie autami na LPG bo gaz to tylko w zapalniczce i kuchence widział. Kolejny raz czytając arykuł śmiałem sie jak kiedyś na Beny Hillu.

        1. Białoruś, Francja ale to chyba nie w tym problem. Problemem jest zarzucanie takim emerytom psucia rynku tylko dla tego że nie opłacają pełnych składek na ubezpieczenie. To co to za biznes skoro składka na ZUS wpływa na opłacalność prowadzenia OSK???

          1. do nick: to proponuję Tobie nająć do opieki nad dzieckiem kogoś i po 15 latach wypłacaj mu przez następne 50 lat 2000zł -częściowej emerytury,
            Natomiast nie chodzi o nie płacenie składek zus tylko o prowadzenie firm na zonę lub w ogóle na czarno

          2. instruktor W-w.

            Do Nick. Z takim pojęciem o prowadzeniu biznesu to najlepiej faktycznie zostać mundurowym bo nawet z obsługą kasy fiskalnej pewnie byłby problem. 🙂

        2. Ciekawe jak w rzeczywistości wygląda biznez pana Zygmunta bo policzmy razem:
          Instruktor na pełnym etacie który chce zarobic minimum 3000zł (bo co to za pieniądze za taką pracę) stanowi koszt dla pracodawcy 4800zł brutto z należnym urlopem -26dni rocznie = 5200zł Czyli 31zł na godzinę PLUS koszty samochodu paliwo przeglądy amortyzacja Razem 1700zl m-cznie to 12zl/godz
          TO SUMA 43 zł na godzinę czyli 1290 zł z ceny kursu A gdzei sala plac i WŁASNY ZYSK ?????
          Inne rzeczy typu osoba w biurze, absencja kursantów i czekanie instruktora reklama itp pomijam

          1. Absencja Kursanta ? Jeżeli kursant nie przyjdzie na umówione jazdy to jest stratny 100 zł ponieważ musi dokupić 2 h żeby w kursie mieć minimum 30 h, jak nie przyjdzie 3 razy to jest w plecy 300 zł. Jeżeli chodzi o moje finanse to proszę się nie martwić jakoś daję radę. Jeżeli chodzi o instruktorów to myślę, że są zadowoleni z pracy, mogę szczerze napisać, że mam EXTRA ekipę ludzi!

Dodaj komentarz