Egzaminowany może wyjechać poza granice miasta

droga poza miastem

Samorządowe Kolegium Odwoławcze we Wrocławiu stwierdziło, że podczas egzaminu praktycznego na prawo jazdy możliwe jest przekroczenie przez egzaminatora i kandydata na kierowcę granic administracyjnych miasta, w którym on się odbywa, i wykonywanie tam zadań egzaminacyjnych.

Decyzja SKO odnosi się do egzaminu praktycznego, który odbył się w bolesławskiej filii Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Jeleniej Górze jeszcze w 2015 roku. W pewnym momencie egzaminator nakazał kandydatce na kierowcę wyjechać poza granice administracyjne miasta. Znaleźli się we wsi Rakowice. To właśnie tam kobieta otrzymała polecenie rozpoczęcia manewru zawracania. W ocenie egzaminatora wykonała go źle. To było podstawą do wystawienia jej oceny negatywnej.

„Rakowice nie nadają się na miejsce egzaminowania”

Egzaminem zajął się marszałek województwa dolnośląskiego, gdyż to właśnie jemu podlega WORD w Jeleniej Górze, i postanowił go unieważnić. Dlaczego? Bo jego część odbyła się we wsi Rakowice. A – jak tłumaczył swoją decyzję marszałek – zgodnie z art. 51 ust. 4 i 4a ustawy o kierujących pojazdami, egzamin państwowy w zakresie wszystkich kategorii praw jazdy jest przeprowadzany w mieście wojewódzkim lub w zależności od potrzeb w mieście na prawach powiatu lub wskazanym przez sejmik wojewódzki. Egzamin mógłby się więc odbywać w Bolesławcu, ale we wsi Rakowice już nie. Zatem egzaminator, ciągnie dalej marszałek, naruszył warunki i tryb przeprowadzania części praktycznej egzaminu. W uzasadnieniu unieważnienia egzaminu napisano również, że polecenie wykonania manewru zawracania mogło zostać wydane na terenie Bolesławca. I jeszcze jedno. Zdaniem marszałka, egzaminator jako miejsce do wykonania manewru wskazał wjazd na pole pomiędzy rowami melioracyjnymi, które z obu stron porośnięte było gęstą roślinnością. To miało znacznie ograniczyć kandydatce na kierowcę widoczność.

Egzaminator się broni

Z decyzją marszałka nie zgodził się egzaminator. Stwierdził, że egzamin został przeprowadzony zgodnie z prawem. Na jakiej podstawie? Stwierdził, że artykuł ustawy o kierujących pojazdami, którym posłużył się marszałek tłumacząc swoją decyzję, powinien być odczytywany w inny sposób. Według egzaminatora, stanowi on jedynie o wskazaniu siedzib jednostek terenowych, nic zaś nie mówi o tym, że egzamin może odbywać się tylko w mieście i zabronione jest wyjeżdżanie poza jego obręb. Poza tym nie widzi on związku pomiędzy miejscem wykonania manewru a poprawnością jego wykonania. Postanowił się więc od decyzji marszałka odwołać.

„Egzamin jest przeprowadzany na drogach publicznych”

Sprawa trafiła więc do Samorządowego Kolegium Odwoławczego we Wrocławiu. I co się okazało? Zdaniem SKO, przeprowadzenie egzaminu poza miastem nie pozwala na stwierdzenie, iż został on przeprowadzony niezgodnie z przepisami ustawy o kierujących pojazdami. Rzekome nieprawidłowości nie miały też żadnego wpływu na jego wynik.

W ocenie SKO, art. 51 ust. 4 i 4a ustawy o kierujących pojazdami nie wyłączają możliwości opuszczenia przez egzaminatora i kandydata na kierowcę granic administracyjnych miasta, w którym przeprowadzany jest egzamin. Bo wskazane uregulowania należy interpretować systemowo. A w art. 51 ust. 3 pkt 2 ustawy o kierujących pojazdami możemy przeczytać, że część praktyczna egzaminu na prawo jazdy jest przeprowadzana w ruchu drogowym na drogach publicznych.

Dodatkowo, zdaniem SKO, najważniejszy jest cel przeprowadzania egzaminu. Jest nim sprawdzenie umiejętności w zakresie zgodnego z przepisami, bezpiecznego, energooszczędnego, sprawnego i nieutrudniającego innym poruszania się w ruchu drogowym pojazdem silnikowym.

„Jeżeli egzamin prowadzony jest w ruchu drogowym na drogach publicznych, to sam fakt opuszczenia granic miasta nie wpływa na prawidłowość jego przeprowadzania. Zdaniem Kolegium, ustawa nie obliguje do tego, aby cały egzamin na prawo jazdy został przeprowadzony w administracyjnych granicach miasta” – argumentuje Samorządowe Kolegium Odwoławcze. I decyzję marszałka unieważniło.

Jakub Ziębka

9 komentarzy do “Egzaminowany może wyjechać poza granice miasta”

        1. W każdym WORD-zie są egzaminatorzy normalni, wymagający konkretnych rzeczy i tacy z przerostem ambicji nad inteligencją. Trzeba mieć nie równo pod sufitem, żeby pojechać z kobietą do dzikiej wsi i pokazać jej, że nie umie trafić na wąski mostek u miejscowego sołtysa. Trudno było znaleźć w mieście pierwszy lepszy wjazd do posesji, żeby udowodnić panci, że nie umie w niego cofnąć?
          A później się dziwicie, że krążą o was takie różne mieszane opinie.
          Panowie dyrektorzy zawczasu eliminujcie patologię w waszych ośrodkach.

          1. Naprawdę tak Pan odczytuje tą sytuację? Na Podkarpaciu inaczej jeździ się w mieście a inaczej poza obszarem??

        2. Filii „bolesławieckiej”, a nie „bolesławskiej”. Ciekawa jestem, ile ta pani wyjeździła z instruktorem godzin poza miastem, by oswoić się z innym wariantem niż tak zwana strefa egzaminacyjna. Kto ma czas na ćwiczenia poza miastem, skoro trzeba ćwiczyć na tym głupim placu.

        3. Zarówno ten przypadek jaki i spór jeszcze nie do końca rozstrzygnięty wokół oceny egzaminu podczas jazdy z na drodze na której obowiązuje maksymalna prędkość 70 km/godzinę wskazuje na możliwości interpretacyjne dla sądu i urzędów jakie stwarza nasze prawo.

        4. A może egzaminator będzie mógł wyjechać poza granice państwa i wydać werdykt np. na niemieckich zasadach tam będzie podmiotem a nie przedmiotem w Polsce jego ocena nie jest ważna on ma stawiać tylko ptaszki w protokole, ilość ptaszków decyduje czy zdał czy nie. Jesteśmy w UE to pewnie można. Za granicą też trzeba umieć jeżdzić. Nikt z polskich uczonych i specjalistów jeszcze nie wpadł na taki pomysł, chętnie.odstąpię prawa autorskie bo poprawi się BRD na polskich drogach.

        5. Pingback: Golden rule microdose

Dodaj komentarz