Z kamerą w elce. Reaktywacja

nauka jazdy

„Nauka Jazdy” wraca do telewizji. Popularny przed laty program z instruktorami i kursantami w rolach głównych od 28 lutego będzie emitowany w TTV. Za kierownicą i przed kamerą znów będą nerwy, żarty, łzy. Oby jak najczęściej łzy szczęścia.

Premierowy odcinek planowany jest w ostatni dzień lutego. Perypetie kandydatów na kierowców mają być pokazywane przez dwanaście wtorkowych wieczorów. Główni bohaterowie to czternastu kursantów z Małopolski i Śląska. Jeżdżą po ulicach Krakowa, Katowic, Gliwic, Bytomia, Tarnowa.

– Towarzyszymy całemu procesowi szkolenia i wybieramy dla naszych widzów najciekawsze momenty – tłumaczą producenci programu. – Niektórzy kandydaci są bardzo niepewni swoich umiejętności, inni zachowują się zbyt brawurowo. Każdy jest wyjątkowy i z innego powodu chce zdobyć prawo jazdy – podkreślają twórcy telewizyjnej „Nauki Jazdy”.

Przekonują, że to będzie hit wiosennej ramówki. Na razie można obejrzeć trailer w internecie. Kursanci w symulatorze dachowania… śpiewają kolędy.

Bywa wesoło, bywa nerwowo

W materiałach promocyjnych TTV znajduje się krótki opis programu. Nam udało się zdobyć więcej informacji, a nawet porozmawiać z instruktorami, którzy nie przestraszyli się telewizyjnych kamer.

– Bywało wesoło, bywało nerwowo – przyznaje Łukasz Kmiecik, właściciel OSK w Wieliczce, jeden z nauczycieli jazdy. – Za kółkiem cały czas coś się dzieje. Raz jest trudno, innym razem lżej. Coś głupiego się powie, druga osoba to skomentuje. Kursanci mają różne temperamenty, różne poczucie humoru – opowiada.

Przekonuje, że obecność kamerzysty w elce i inne kwestie techniczno-organizacyjne nie przeszkadzały.

– Robiłem swoje. Najważniejszy był kursant i to, co na drodze – mówi instruktor z Wieliczki.

Pan Łukasz szkoli kandydatów na kierowców od piętnastu lat. Zbigniew Chrzan, właściciel Auto Szkoły w Krakowie, ma jeszcze dłuższy staż.

– Pracuję z kursantami, ale prowadzę też zajęcia w  szkole, wykłady – prezentuje się Chrzan. – Nie boję się publicznych wystąpień. Nie odczuwam tremy, kiedy słucha i ogląda mnie więcej osób. Może właśnie dlatego zostałem wybrany do tego programu – analizuje.

Wyjaśnia, że casting był wielostopniowy. Spośród wielu ośrodków szkoleniowych wybrano trzy. Trzeci to OSK „Anetta” z Katowic.

– Podeszłam do tego spontanicznie – komentuje Anetta Gniezińska, założycielka szkoły jazdy. – Nagrania trwały dość długo. Efektów jeszcze nie widziałam. Sama jestem ciekawa – przyznaje.

Tłumaczy, że o szczegółach, kulisach programu nie może mówić.

– O kursantach też ani słowa – dodaje pan Zbigniew. – Umowa z producentem tego zabrania – ucina.

Rencistka, ochroniarz i… Grek

Redakcji „Szkoły Jazdy” produkcja wyjawiła co nieco.

– Widzowie będą mogli przeżywać drogowe przygody razem z panią Halinką – rencistką z Tarnowa, której świat motoryzacji był dotąd zupełnie obcy. Poznamy także młodego Kamila, dla którego prawko jest szansą na wyrwanie się ze śląskich blokowisk. A wiecznie flirtujący i żartujący Vasilis wprowadzi dużo radosnej greckiej atmosfery do programu – zapowiadają twórcy programu.

W elce sprawdzi się też ochroniarz Darek, który już nie chce dojeżdżać do pracy pociągiem. A Żaneta przesiądzie się z meleksa do wymarzonego samochodu. Jazdy zaplanowano zarówno po śródmiejskich uliczkach, jak i trasach szybkiego ruchu, wielkich węzłach drogowych. Będzie oczywiście plac manewrowy i część teoretyczna kursu na kategorię B. Przygotowano też niespodzianki.

– „Nauka Jazdy” zabierze kursantów na zaśnieżone Podhale, a na tych, którzy zdobędą uprawnienia, dodatkowo czeka duże wyzwanie. Uznaliśmy, że na zdaniu egzaminu proces nauki jazdy się nie kończy i to najlepszy moment na pojawienie się nowej pani instruktor i całkiem nowych wyzwań drogowych – stwierdza tajemniczo producent. – Kamery TTV zarejestrowały wiele ciekawych sytuacji. Zaczęło się od lekkiej stłuczki na placu manewrowym, potem jeden z kursantów przeżył trudne chwile z drogówką. Zderzyliśmy się z agresją w Rudzie Śląskiej, ale też spotkaliśmy górala z pomocnie wyciągniętą liną holowniczą – wylicza producent.

Co ciekawe, czternastu bohaterów misji prawo jazdy wybrano spośród kilkuset kandydatów!

– Chcemy pokazać ich historie, motywacje, emocje, a nie tylko techniczny aspekt szkolenia – wyjaśniają inicjatorzy stworzenia nowej serii „Nauki Jazdy”.

Hit sprzed lat 

Program promowany jest hasłem „Reaktywacja”, żeby przypomnieć popularny przed piętnastoma laty format. Trzy serie „Nauki Jazdy” pokazywała w 2001 i 2002 roku telewizja TVN. Wielką sympatię widzów zdobyli instruktorzy – Małgorzata Mandryk (założycielka Babskiej Szkoły Jazdy) i Grzegorz Stasiak, śląski kabareciarz i aktor z uprawnieniami szkoleniowca (mówił gwarą, często pokrzykiwał „Kaj ty jedziesz?”). Mieli stalowe nerwy, poczucie humoru, a przede wszystkim talent dydaktyczny. Na YouTube fragmenty programu mają nawet ponad milion odsłon. W internecie można znaleźć nagrania najśmieszniejszych momentów z komentarzami (napisami) w języku niemieckim i angielskim. Bo kursanci ze Śląska robili furorę nie tylko wśród polskich widzów. Na przykład Asia, drobna blondynka z warkoczykami i w chustce na głowie. Przez chwilę była gwiazdą telewizji. Tak naiwna i nieporadna za kółkiem, że aż trudno było uwierzyć, iż ktoś pozwolił jej wsiąść do auta.

„Gaz? Gaz? Aha, tu to jest” – mówiła zaskoczona. „Kierunkowskaz? Tu są światła, tu wycieraczki. Jezu! Wszystko zapomniałam”. O skrzyni biegów też. „Asia! Dwójka jest po linii prostej, do tyłu! Nie nauczyłaś się, jak się wciepuje biegi” – irytował się instruktor. Potrafiła pojechać pod prąd na rondzie. A później przekonywała: „Naprawę jestem mądrzejsza na co dzień”. Pod prąd przebijały się również Dorota i Marysia, inny kursant wjechał w mur, a Agnieszka staranowała na skrzyżowaniu poloneza. Bohaterowie tamtej „Nauki Jazdy” mijali na ulicach maluchy i dostawcze żuki. Egzamin też wyglądał trochę inaczej niż dziś. Zdawalność? Na przykład z jedenastu pokazywanych w serialu kandydatów za pierwszym razem teorię, plac i jazdę po mieście zaliczył tylko Czesiek.

Może na czternastu kursantach się nie skończy

– Przez ten czas w Polsce przybyło dróg i autostrad, ale czy przybyło dzięki temu dobrych kierowców? – zastanawiają się autorzy programu.

– Ubiegający się o prawo jazdy są coraz gorsi. Przychodzą jak do piekarni. Chcieliby w dwa tygodnie zaliczyć kurs i egzamin, a nic nie umieją. Po prawej stronie siadają, zamiast za kierownicą – żartuje Łukasz Kmiecik. – Mam też wrażenie, że od kilku lat chłopaki gorzej sobie radzą niż dziewczyny – dodaje.

Czy liczy na wielką popularność programu i tłumy klientów zgłaszających się do jego OSK?

– Zobaczymy, jak zostaniemy przyjęci przez widzów. Mam nadzieję, że pozytywnie. A specjalnej reklamy nie potrzebuję, jestem zapracowany – stwierdza instruktor z Wieliczki.

Jego starszy kolega z Krakowa już nie może się doczekać premiery.

– Czuję, że fajnie to wyjdzie i może na jednej serii się nie skończy – podsumowuje Zbigniew Chrzan.

Wiadomo już, że tych, którzy zdadzą egzamin, czeka samochodowa przygoda za granicą. Oczywiście w towarzystwie operatorów kamer. TTV chce także pokazać, jak sobie radzą bohaterowie programu na ulicach rodzinnych miejscowości.

Tomasz Maciejewski