Zakaz korepetycji, czyli elka nie dla wszystkich

Masz prawo jazdy, ale dawno nie siedziałeś za kółkiem i chcesz poćwiczyć? Proszę bardzo, ale – zgodnie z przepisami – tylko w ODTJ. – Taki kierowca nie powinien wjeżdżać na płytę poślizgową, bo to studia wyższe, a on jest w podstawówce – komentuje dyrektor WORD Piła, gdzie organizowane były zajęcia dla seniorów posiadających prawko od kilkudziesięciu lat.

Posiadanie uprawnień do prowadzenia pojazdu mechanicznego nie czyni z nas świetnego kierowcy – to oczywiste. Jak różny poziom prezentują kierujący widać na każdym skrzyżowaniu. Jakim wyzwaniem jest wyjechać do miasta, jeśli nie siedziało się w aucie kilka lub nawet kilkanaście lat – łatwo sobie wyobrazić.

Ten problem dotyczy pana Andrzeja, emeryta z Lublina, który ma prawko od wczesnych lat 80., lecz nie kierował od 2000 roku, a chce znów poczuć radość jazdy. Zanim ruszy w trasę, postanowił wykupić kilka godzin w ośrodku szkolenia kierowców. Żeby przypomnieć sobie, jak to jest na zatłoczonej ulicy, sprawdzić, czy ma jeszcze odpowiedni refleks, posłuchać rad fachowca. Bardzo rozsądnie. Tylko że instruktor musiał panu Andrzejowi odmówić. Dlaczego? Bo art. 112 ustawy o kierujących pojazdami jasno określa, że osoby posiadające prawko mogą ćwiczyć w ośrodku doskonalenia techniki jazdy. Samochody OSK przeznaczone są tylko dla kandydatów na kierowców.

Historię emeryta z Lublina opisała „Gazeta Wyborcza”, przypominając, że miesięcznik „Szkoła Jazdy” wcześniej alarmował w sprawie dziwnego przepisu. Zwracaliśmy uwagę, że elką nie mogą jeździć m.in. osoby, które straciły uprawnienia (np. za punkty lub kierowanie w stanie nietrzeźwości) i przygotowują się do egzaminu sprawdzającego. Pojazdy OSK oficjalnie są również niedostępne dla kierowców, którzy wracają na ulice po dłuższej przerwie, spowodowanej np. problemami zdrowotnymi lub zmianą sytuacji majątkowej.

– Zakaz wykupienia korepetycji przez kierowcę jest absurdalny – komentuje Zbigniew Przeworek, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Pile. – Każdy, kto chce podnieść swoje kwalifikacje, powinien mieć wolną drogę. Nie ma znaczenia, czy chodzi o naukę matematyki, języka angielskiego czy prowadzenie auta.

Nielogiczna luka w systemie

Gdyby pan Andrzej mieszkał w Pile lub okolicy, mógłby trochę poćwiczyć na sprzęcie tamtejszego ośrodka ruchu drogowego, który już w 2011 roku zorganizował imprezę pod hasłem „Senior bezpiecznym kierowcą na drodze”. Osoby posiadające prawo jazdy od kilkudziesięciu lat mogły powtórnie zdać egzamin (oczywiście bez konsekwencji w razie wyniku negatywnego), zaliczyć badania psychologiczne, pojeździć w alkogoglach czy „pobawić się” na różnych symulatorach.

– Nasza akcja to odpowiedź na problem, lukę w systemie doszkalania – mówi Przeworek. – ODTJ to, jak sama nazwa wskazuje, ośrodek służący doskonaleniu, zdobywaniu ponadprzeciętnych umiejętności. Osoba, która – z różnych powodów – niepewnie czuje się za kółkiem, nie powinna wjeżdżać na płytę poślizgową, bo to studia wyższe kierowcy, a ona jest na poziomie podstawówki.

W rozwiązaniu problemu obiecał pomóc poseł z Lubelszczyzny Stanisław Żmijan, wiceprzewodniczący sejmowej komisji infrastruktury.

– To, że kierowca nie może wykupić godzin w szkole jazdy, by trochę poćwiczyć, wydaje się nielogiczne – przyznaje Żmijan. – A z drugiej strony, jeśli ktoś uzyskał uprawnienia do prowadzenia pojazdu, to znaczy, że posiada odpowiednie umiejętności i wiedzę. Potwierdził to państwowy egzamin.

Poseł tłumaczy, że pytany przez dziennikarzy o sprawę pana Andrzeja, obiecał interwencję, ale pośpiech nie jest tu wskazany.

– Na gorąco mówiłem, że się tym zajmę, lecz do tematu nie można podchodzić powierzchownie. Stan prawny jest bardzo skomplikowany. Na dodatek jest to stan zawieszenia. W ustawie o kierujących pojazdami znajduje się kilka regulacji, które miały wejść w życie od stycznia 2016 roku. Nie weszły ze względu na niegotowy CEPiK. Od 2017 roku powinny już obowiązywać. Dajmy szansę tym nowym przepisom.

Przypomina, że w znowelizowanej (w 2013 roku) ustawie wprowadzono m.in. okres próbny dla młodych kierowców, niższy limit punktów karnych i kurs reedukacyjny, obowiązkowe zajęcia w ODTJ.

– Sprawy związane z „punktowcami”, doszkalaniem powinny się wyklarować – ocenia Żmijan. – Jeśli kierowca po kursie reedukacyjnym nadal będzie łamał przepisy i łapał karne punkty, straci prawko, wejdzie w procedurę uzyskiwania uprawnień od początku.

WORD-y (i nie tylko) mogłyby zarobić

A co z seniorami za kółkiem? Poseł przypomina, że ustawa nakłada obowiązek badań lekarskich kierowców w starszym wieku. A prawo jazdy nie będzie dokumentem wydawanym bezterminowo.

– Nie chodzi o to, by uprawnienia odbierać – zastrzega Żmijan. – Sam wchodzę w wiek seniora, a za kierownicą radzę sobie nieźle – dodaje z humorem.

Proponuje, by organizacją zajęć dla kierowców w wieku 60 plus zajęły się WORD-y.

– Warto rozważyć taką formę doszkalania, także w kontekście przychodów wojewódzkich ośrodków – przyznaje Żmijan.

Szef pilskiego WORD nie mówi „nie”. Zaznacza jednak…

– Pierwszą instancją w systemie doszkalania powinny być OSK. Instruktorzy mają doświadczenie, pracują na co dzień z kierowcami o różnych umiejętnościach, świetnie znają miasto. Oni doradzą, podpowiedzą, zdiagnozują, z czym sobie nie radzi dana osoba – mówi Przeworek.

OSK chętnie podjęłyby się drogowych korepetycji.

– Dodatkowy zarobek. I pożyteczna robota, bo im lepiej wyszkolony kierowca, tym bezpieczniej – komentuje właściciel szkoły jazdy w Opolu. – Jeśli jakiś, przepraszam, dziadek chce poćwiczyć pod okiem instruktora, to dobrze świadczy o nim jako kierowcy. Jest świadomy, że zmienia się jego stan zdrowia, sprawność psychofizyczna.

Ściągają elki i świadczą usługi doradcze

Odpowiedzialność i zdrowy rozsądek zderzają się jednak z absurdalnymi przepisami.

– Nikt nie wyda profilu PKK osobie, która ma prawo jazdy. A jak nie ma profilu kandydata na kierowcę, nie mogę wystawić rachunku – zauważa Jerzy Golus, współwłaściciel OSK „Euforia” we Wrocławiu.

Opowiada o osobach, które mają prawko, ale nie jeździły 20 lat lub nawet więcej.

– Przychodzi do nas sześćdziesięcioletnia kobieta i mówi, że całe życie była wożona przez męża, ale mąż zmarł, nowe auto stoi w garażu i ona znów musi usiąść za kółkiem. Jak może jej pomóc instruktor? Ściąga elkę i ruszają w miasto. Przecież instruktor może jechać jako pasażer – komentuje Golus.

– To nie jest nauka jazdy. Karty zajęć nie prowadzę, profilu nie uaktywniam. Znak L demontuję. Po prostu jakiś pan lub pani jedzie moim autem – potwierdza Tomasz Wilczewski, właściciel szkoły kierowców TEST w Grudziądzu. – Policja nie ma podstaw do interwencji. Tylko skarbówka może się zainteresować, ile zarobiłem, czy wystawiłem fakturę i odprowadziłem podatek – podkreśla Wilczewski.

Jak zaksięgować taką usługę? Właściciele kilku OSK, z którymi rozmawialiśmy, mówili np. o „usługach doradczych”

– Nie mogę nabić na kasę fiskalną „nauka jazdy, lekcje dodatkowe”, więc może jakaś umowa-zlecenie typu „pomoc w obsłudze pojazdu” albo „pilnowanie samochodu” – zastanawia się Wilczewski.

Zaznacza jednak, że takich klientów zgłasza się niewielu. Kilka osób rocznie.

Motocyklista zwiększa pojemność

Do wrocławskiej Euforii w sprawie doszkalania telefonują częściej, ale…

– Większość to osoby posiadające kategorię A, które zrobiły prawko na motocyklu o pojemności 125 centymetrów, a teraz mają sześćsetkę lub jeszcze większą maszynę i chcą się nauczyć bezpiecznie nią jeździć. A ośrodki doskonalenia techniki jazdy nie mają sprzętu o takich pojemnościach – tłumaczy Jerzy Golus.

Przyznaje, że o możliwość doszkolenia pyta nawet kilkudziesięciu motocyklistów w sezonie. Niestety, OSK – choć ma duże motocykle – nie może udzielać lekcji osobom posiadającym prawo jazdy.

– To trochę tak, jakby zabroniono mi pójść prywatnie do dentysty czy ginekologa, jeśli nie mam skierowania od lekarza rodzinnego – ironizuje pani Karolina, motocyklistka ze Szczecina. Autem też jeździ – od 20 lat. Pracuje w branży transportowej.

Pyta, co z kierowcami, którzy stracili uprawnienia, czekają na egzamin sprawdzający i… nie mogą korzystać z usług ani OSK, ani ODTJ.

– A przecież nawet rajdowiec zawodowiec chciałby przed egzaminem przypomnieć sobie te wszystkie procedury i kruczki prawne – zauważa pani Karolina. – Zakaz korzystania z elki to jeden z najgłupszych przepisów. Takich kierowców, którzy ze względu na sytuację rodzinną, zawodową, finansową na jakiś czas zrezygnowali z prowadzenia auta, są tysiące. Wracając na ulice, stwarzają zagrożenie. Chcą wykupić kilka godzin szkolenia? Trzeba im załatwić zniżkę w OSK, a nie utrudniać życie – dodaje z humorem.

Zwraca uwagę, że w niektórych miastach, np. w Szczecinie, ODTJ-otu nie ma. Poza tym – zajęcia na zamkniętym torze kosztują więcej niż kilka godzin jazdy elką po mieście.

Doszkalanie na komisji

Dyrektor WORD Piła podkreśla, że rozwiązanie problemu doszkalania należy przede wszystkim do ustawodawcy.

– Wydaje mi się, że dyrektorzy WORD-ów i przedstawiciele OSK są w tym temacie zgodni – podsumowuje Przeworek.

Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa problem zna.

„Propozycja uzupełnienia systemu szkolenia kierowców o rozwiązania pozwalające na objęcie jazdami doszkalającymi także osoby posiadające prawo jazdy zostanie przeanalizowana w ramach prac resortowego zespołu doradczego do spraw szkolenia osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami oraz przeprowadzania egzaminu państwowego na prawo jazdy. Zadaniem zespołu jest między innymi wypracowywanie rozwiązań przyczyniających się do poprawy istniejącego systemu szkolenia osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami” – poinformował „Szkołę Jazdy” zespół prasowy MIiB.

Ministerstwo wyjaśnia, że odbyło się już pięć posiedzeń zespołu. Czy parlamentarzyści zgłosili jakąś inicjatywę zmiany art. 112 ustawy o kierujących pojazdami?

„Nie otrzymaliśmy w tej sprawie wystąpień ze strony posłów i senatorów” – informuje zespół prasowy MIiB.

– Postaram się wywołać ten temat, zorganizujemy posiedzenie komisji z udziałem wszystkich zainteresowanych. Także przedstawicieli ministerstwa – zapowiada Żmijan.

Tomasz Maciejewski

Dla „Szkoły Jazdy”

Mirosław Augustyniak, egzaminator nadzorujący WORD Ostrołęka

To typowy przykład, że prawo mija się lub nie nadąża za tym, co przynosi życie. Z czymś takim spotykamy się w wielu dziedzinach i w takich sytuacjach to między prawem a życiem staje człowiek i musi sytuacji zaradzić. Czym kierowano się stosując taki zapis? Można by się zgodzić z tezą, że prawo jazdy zdobywamy na całe życie pod warunkiem, że nic po drodze nie narozrabiamy.

Upraszczając sprawę, z przymrużeniem oka można by powiedzieć, że edukację komunikacyjną w takich wypadkach można prowadzić jak za hitlerowskiej okupacji, czyli na tajnych kompletach. I tak z pewnością ludzie sobie radzą, bo na pewno są tacy, którzy po wielu latach niesiedzenia za kółkiem muszą [za kierownicą] usiąść. I lepiej, że zachowują się odpowiedzialnie, mimo że łamią prawo, idąc do szkoły nauki jazdy, niżby mieli, wprawdzie zgodnie z prawem, ale stworzyć zagrożenie bezpieczeństwa na drodze. A skoro wszyscy wokół deklarują wielką troskę o bezpieczeństwo na drodze, to ten przepis powinien być zmieniony, chociaż – kierując się zasadą, że co niezabronione jest dozwolone – przepis nie zakazuje, a tylko nie uwzględnia takiej sytuacji.

Przez ostatnie lata w tworzeniu prawa nadano kierunek jego strasznego uszczegóławiania, tworząc przepisy i procedury, tak też zrobiono z całym systemem egzaminowania. Chciano zaradzić cwaniactwu w omijaniu prawa i nieuczciwości. Tylko że przy okazji pozbawiono ludzi myślenia, logicznego myślenia. Takie poruszanie się jak po sznurku od punktu do punktu jest dobre dla ćwierćinteligentów, których coraz więcej na poważnych stanowiskach, a nie dla ludzi inteligentnych i myślących.

Można by mnożyć przykłady, że te szczegółowe procedury i przepisy zawodzą w wielu dziedzinach życia. W ochronie zdrowia, gdy pacjent umiera na schodach szpitala, bo lekarz z oddziału nie może zejść i mu pomóc, a także w egzaminowaniu, kiedy procedura pozwala postawić wynik pozytywny antytalentowi motoryzacyjnemu, choć egzaminator jest przekonany, że tak być nie powinno, ale – przez procedury – wyniku negatywnego by nie obronił. Wprawdzie prawo w dziedzinie egzaminowania się zmienia z nastawienia „skutkuje” na „może skutkować”, ale po latach budowania nieufności do kogoś odbudować zaufania się nagle na pewno nie da.

Podsumowując, nie może być takiej sytuacji, żeby prawo uniemożliwiało ludziom odpowiedzialne zachowanie czy to na co dzień, czy w sytuacjach wyższej konieczności.

Lepiej jest ufać i sprawdzać, niż tworzyć niedorzeczne przepisy, lepiej dać ludziom wybór, niż ubezwłasnowolnić złym przepisem. Od złych decyzji lepiej jak chroni nieuchronność i szybkość kary niż procedury, które zatracają myślenie i rozsądek.

 

Fot. Joanna Oleszek/PORD Gdańsk

9 komentarzy do “Zakaz korepetycji, czyli elka nie dla wszystkich”

  1. Szkolenie OSK na placach WORD muszą być zabronione nie do tego zostały przeznaczone, jazdy szkoleniowe mogą się odbywać na placach ODTJ albo ośrodkach szkoleniowych one właśnie są do tego Precz dla OSK z placów egzaminacyjnych i nabijanie kasy dla WORD ośrodki oddalone nie mają równości szans z miejscowymi bo są oddalone np. 80 km mają wyrażnie gorsze wyniki co widać w rankingach.Udostępnienie placów przez WORD jest mocno naciągane jeżeli chodzi o podstawę prawną kto z tym zrobi porządek

          1. Nikt. Bo wo(mo)rdy to skanseny emerytowanych mundurowych. A bolek w magdalence obiecał im nietykalność.

        1. Pingback: https://www.kentreporter.com/reviews/phenq-reviews-urgent-side-effects-warning-honest-customer-truth/

        2. Pingback: great post to read

Dodaj komentarz