Kontrowersyjna zielona strzałka

sygnalizator świetlny

Chciałbym odnieść się do przyczyn zdarzeń drogowych, polegających na najechaniu na tył pojazdu zatrzymującego się przed sygnalizatorem warunkowym S-2, nadającym sygnał czerwony razem z zieloną strzałką. Zabrzmi to pewnie przewrotnie, ale są sytuacje, kiedy doprowadził do nich instruktor siedzący w pojeździe nauki jazdy. Jak to jest w praktyce?

Wszyscy wiemy, co kryje się za potocznym określeniem „zielona strzałka”. Chodzi o sygnalizator S-2, zezwalający na warunkowy skręt w prawo lub lewo, lub zawracanie. Każdy instruktor i kursant powinien mieć świadomość, że w przypadku korzystania z warunkowego wjazdu za sygnalizator należy się przed nim zatrzymać. Dopiero po upewnieniu się, że nie doprowadzimy do nieustąpienia pierwszeństwa, możemy kontynuować jazdę.

Jednak zdecydowana większość kierowców posiadających już prawo jazdy przejeżdża przez skrzyżowanie z „zieloną strzałką” bez zatrzymania, jedynie upewniając się o możliwości jazdy. Jest to zachowanie niezgodne z przepisami, ale szczerze mówiąc, rzadko komukolwiek dzieje się coś złego z tego powodu. W tym miejscu pewnie warto byłoby nakłonić ustawodawcę do przemyślenia tego zapisu, gdyż w wielu miejscach zatrzymywanie się nie jest do niczego potrzebne. Póki jednak przepis brzmi jak brzmi, nie ma się co zastanawiać – trzeba się zatrzymywać.

Teoria a praktyka

Chciałbym jednak odnieść się do przyczyn zdarzeń drogowych, polegających na najechaniu na tył pojazdu zatrzymującego się przed sygnalizatorem warunkowym S-2, nadającym sygnał czerwony razem z zieloną strzałką. Zabrzmi to pewnie przewrotnie, ale są sytuacje, kiedy doprowadził do nich instruktor siedzący w pojeździe nauki jazdy. Jak to jest w praktyce?

Kursant chodzi na zajęcia teoretyczne, uczy się przepisów. W dalszej kolejności instruktor uczy go zastosowania wyuczonych przepisów w ruchu drogowym. Jadą i mają do czynienia z taką sytuacją, czyli najczęściej skrętem w prawo z sygnalizatorem warunkowym i wyświetlanym sygnałem czerwonym razem z zieloną strzałką. Niestety, zdarza się, że kursant dojeżdża i zapomina o obowiązku zatrzymania się. Instruktor zaś w ostatniej chwili z całej siły hamuje i niestety czasem zaskakuje w ten sposób innego kierującego, który jechał za nimi. Dochodzi do zdarzenia drogowego, najczęściej kolizji bez ofiar.

Oczywiście od razu przychodzi nam wszystkim do głowy przepis, który wyraźnie mówi, że trzeba zachowywać od poprzedzającego pojazdu taką odległość, żeby zatrzymać się nawet wówczas, gdy jadący przez nami gwałtownie zahamuje. To prawda i literalnie stosując się do przepisów należy wskazać jako sprawcę kierującego pojazdem jadącego za nauką jazdy. Dokładając do tego przepis mówiący o zachowaniu szczególnej ostrożności w czasie jazdy za pojazdem nauki jazdy temat jest załatwiony.

Są jednak sytuacje, kiedy zachowanie instruktora, polegające na gwałtownym zahamowaniu, należy zakwalifikować co najmniej jako przyczynienie się do zdarzenia. Dlaczego? Instruktor powinien być doświadczonym uczestnikiem ruchu drogowego. Oczywiście znajomość przepisów i ich egzekwowanie to najważniejsza część jego pracy, ale powinien również w czasie prowadzenia szkolenia brać pod uwagę szereg innych okoliczności. Łącznie z tym, że wielu uczestników ruchu drogowego nie stosuje się do obowiązujących przepisów. W mojej ocenie jednym z wielu zadań instruktora nauki jazdy, jako profesjonalisty, jest dbanie o to, żeby jazda była możliwie bezpieczna i unikanie wszelkich ryzykownych sytuacji.

Mniejsze ryzyko, większa szansa na uniknięcie wypadku

Jak więc ma postępować? W mojej ocenie sytuację w elce znajdującej się tuż przed „zieloną strzałką” należy rozpatrzyć w zależności od okoliczności. Jeżeli za pojazdem nauki jazdy nie jedzie żaden inny pojazd, możliwe jest gwałtowne zahamowanie, żeby w ten sposób, pomimo wcześniejszych uwag, wskazać kursantowi, gdzie popełnia błąd. Tu chyba wszyscy się zgodzimy.

Jeżeli natomiast za pojazdem nauki jazdy jedzie inne auto, a instruktor czuje lub wie, że kursant nie zatrzyma się ponownie, pomimo wcześniejszych pouczeń, może dotknąć delikatnie hamulca tylko po to, żeby odpowiednio wcześnie zaświecić światła STOP i dopiero dalej zahamować. W ten sposób ostrzeże kierującego jadącego za pojazdem nauki jazdy o hamowaniu, które zaraz nastąpi.

A co, jeśli za pojazdem nauki jazdy jedzie inny, sygnalizator jest już blisko samochodu, a kursant się nie zatrzymuje? Uważam, że możliwy jest przejazd, oczywiście pod warunkiem, że instruktor upewni się o braku potencjalnych zagrożeń i odpowiednio upomni szkolonego. Dzięki temu nie dojdzie do uszkodzenia samochodu i – co ważniejsze – ewentualnego narażenia na obrażenia uczestników potencjalnego zdarzenia.

Mam nadzieję, że moje rozważania zostaną dobrze zrozumiane. Nie jest moją intencją namawianie do łamania przepisów. Uważam jednak, że arcyważne jest minimalizowanie wszelkich zagrożeń, nawet kosztem złamania kontrowersyjnego przepisu, na którego temat każdy z nas, instruktorów, ma odrębne zdanie.

mgr inż. Marcin Kukawka, instruktor techniki jazdy, rzeczoznawca samochodowy

 

12 komentarzy do “Kontrowersyjna zielona strzałka”

  1. Poruszyl Pan kwestie nie tyle lamania przepisow co oceny sytuacji i przygotowania instruktorow. Szczerze mowiac jesli instruktor hamuje gwaltownie nie myslac o pojezdzie z tylu to jest d… a nie instruktor 😉 ale osobiscie nie slyszalem o takim przypadku. Zazwyczaj to osoba szkolona jak sobie przypomni o obowiazku zatrzymania to nie zwazajac na nic wciska z calej sily pedal hamulca.
    Przykre troche jest rowniez stwierdzenie ze nawet jak sie nie stosujemy do przepisu to przeciez nic sie nie dzieje 😉 wlasnie tak sie tlumacza Ci co na drodze z ograniczeniem do 50 jada 100 😉

  2. Panie Marcinie, idąc Pana tokiem myślenia każdy podejmowałby samodzielnie decyzję dotyczącą zatrzymania się przed sygnalizatorem S 2. Pan uważa, że „możliwy jest przejazd, oczywiście pod warunkiem,ze instruktor upewni się o braku potencjalnych zagrożeń …..” Ja uważam,że NIE !!!
    Albo stosujemy się do przepisów, albo nie !!! A co w sytuacji, kiedy kilkanaście metrów za skrzyżowaniem „ZATRZYMA NAS” policjant ??? Uważam, że osoby, które poruszają się po drogach mają dokument zwany prawem jazdy – czyli znają przepisy ruchu drogowego !!! Więc szanowny Panie – stosujemy się do zapisów kodeksu, czy dostosowujemy przepisy do „sytuacji” Gdyby można było tak postępować jak Pan sugeruje byłoby to ujęte w kodeksie.
    Pozdrawiam

      1. W Niemczech przepis jest bardziej spojny i zatrzymanie pojazdu musi nastapic tylko wtedy kiedy do sygnalizatora przyczepiony jest tabliczka z napisem STOP(wowczas mozna spodziewac sie auta z boku lub pieszego lub rowerzysty)jesli tabliczki nie ma to tylko upewnienie i jazda)

      2. Tak, egzaminator pozwoli przejechać na zielonej strzałce, oczywiście przy zachowaniu szczególnej ostrożności i pewności, że nie spowoduje to jakiegoś zdarzenia. Następnie poinformuje o ocenie negatywnej. Taka praktyka uniemożliwia pretensje zdającego, że przecież to on hamował, on tylko chciał dojechać trochę bliżej a egzaminator go uprzedził. Zdarzają się najechania w tył pojazdu egzaminacyjnego nawet stosując się do znaku B-20 STOP – takich mamy kierowców. Pozdrawiam.

    1. Przepraszam ale na prawdę nie widzę nic kontrowersyjnego w obowiązującym sposobie zachowania się kierowców zbliżających się skrzyżowania z taką organizacją ruchu. Przepisy wszystkie należy traktować z taką samą powagą i po prostu je respektować. Uwagi co do miejsc ustawienia i celowości tych i wielu innych znaków należy kierować do inżynierów ruchu.

      1. Ale czasami inzyniery umieszczają zielone strzałki gdzie nie ma przejscia dla pieszych a ruch z lewej strony jest zablokowany (auta mają czerwone światło). I gdzie tu sens zatrzymywania i upewniania się jeżli nie ma przed czym…w polskich realiach jest ona wówczas bez sensu.

      2. Pingback: المتشددين كبير الثدي ديك كس قدم

Dodaj komentarz