Niebezpieczny zawód instruktora

wypadek samochodowy

W Warszawie doszło do śmiertelnego wypadku. W samochód nauki jazdy wjechała laweta. Kilka dni później w Lublinie dachowała elka. Kursant i instruktor trafili do szpitala. Czy instruktorzy się boją? Co robią, żeby ich praca była bezpieczniejsza?

W sobotę 26 marca przed południem doświadczony instruktor z czterdziestoletnim stażem wyjechał na miasto z kursantką. Do zdarzenia doszło na warszawskim Targówku, na skrzyżowaniu ulic Bazyliańskiej i Rembielińskiej. Elka skręcała w lewo w ul. Rembielińską, z której przepisowo na zielonym świetle miał nadjechać holownik. Uderzył on w bok samochodu szkoleniowego. Instruktor, mimo natychmiastowej reanimacji, zmarł na miejscu. Kursantka z obrażeniami ciała trafiła do szpitala.

– Prowadzimy w tej sprawie śledztwo, które pozwoli ustalić, co tak naprawdę wydarzyło się na tym skrzyżowaniu i kto był winien – mówi Artur Oniszczuk, prokurator rejonowy z prokuratury Praga Północ. – Na razie zostali przesłuchani świadkowie, odbyła się sekcja zwłok, czekamy na wyniki. Ale kluczowa w tej sprawie będzie opinia biegłego z zakresu ruchu drogowego. Dopiero gdy zakończymy czynności, zostanie podjęta decyzja o tym, czy ktoś usłyszy zarzuty i jakie.

„To jest niebezpieczne skrzyżowanie”

Stowarzyszenie Ośrodków Szkolenia Kierowców w Warszawie po wypadku wystosowało pismo do Biura Drogownictwa i Komunikacji stołecznego magistratu, żeby zmienić organizację ruchu na fatalnym skrzyżowaniu.

– To jest bardzo niebezpieczne miejsce, w którym nie ma dobrej widoczności – mówi Jan Szumiał, prezes SOSK-u oraz właściciel Praskiej Auto Szkoły. – Tam jest lewoskręt, na którym jest ograniczone pole widzenia. Są dwa zakręty – w prawo i w lewo, na pasie zieleni rosną krzaki. Wystąpiliśmy o zmianę organizacji ruchu wraz z Fundacją Zapobiegania Wypadkom Drogowym, ale z tego co wiem, nie jesteśmy jedyni. Pismo z podobną prośbą złożył też jeden z radnych oraz grupa mieszkańców. Dyrekcja WORD-u w Warszawie również jest za tym.

Jak dodaje Szumiał, na razie nie można jednoznacznie wyrokować, kto zawinił, zadecyduje o tym sąd. Kamery monitorujące skrzyżowanie nie zarejestrowały momentu wypadku, ponieważ w tym czasie były odwrócone w innym kierunku. Prezes przyznaje też, że problem bezpieczeństwa instruktorów jest aktualny, choć wbrew pozorom takie sytuacje nie zdarzają się często.

„Kursanci są nieprzewidywalni”

– My, instruktorzy, jesteśmy nie tylko od tego, żeby kursanta nauczyć, musimy też liczyć się z tym, że nasze życie zależy od kursantów, a oni potrafią reagować zupełnie nieprzewidywalnie – mówi Szumiał. – Nie wiemy, jak było w tym przypadku – czy ta pani ruszała zbyt wolno, czy nacisnęła hamulec będąc na pasie. Ja wielokrotnie znalazłem się w sytuacji, gdy uczony przeze mnie człowiek postępował zupełnie wbrew poleceniom, które wydawałem. Ale z tym, niestety, trzeba się liczyć. Chociaż nie podejrzewam, żeby w tym przypadku wina leżała po stronie instruktora. To był człowiek z ogromnym doświadczeniem i nigdy wcześniej nie znalazł się na drodze w sytuacji tak niebezpiecznej.

Kto jest winien? Zdania są podzielone

Na początku kwietnia w Lublinie doszło do kolejnego groźnego wypadku z udziałem elki. Samochód dachował, instruktor i kursant trafili do szpitala. Zapytaliśmy w jednej z lubelskich szkół o obie te sytuacje.

– Moim zdaniem, takie wypadki są winą instruktora – mówi jeden ze szkoleniowców, który chce pozostać anonimowy. – To on musi panować nad samochodem i nad kursantem, bo to jest jego praca. I jeżeli panuje, to właściwie nie ma możliwości, żeby stało się coś złego. Ja jestem instruktorem od osiemnastu lat i nigdy nie znalazłem się w niebezpiecznej sytuacji, takiej, w której mógłbym stracić życie. Choć może to tylko łut szczęścia? Ale wystarczy spojrzeć na nowe szkoły jazdy – one mają poobijane samochody, najczęściej z tyłu. Bo kursant chce przejechać na czerwonym świetle z zieloną strzałką, a instruktor, któremu często brakuje doświadczenia, wciska hamulec. I samochód za nim wjeżdża w tył elki. Oczywiście wina jest tego, co wjechał. Ale takie sytuacje szkoleniowiec powinien przewidzieć.

Zmiana przepisów?

Egzaminatorzy przyznają, że zazwyczaj nie obawiają się o swoje bezpieczeństwo, choć zdarzają się trudne sytuacje. Co można zrobić, żeby ograniczyć liczbę wypadków?

Pomysł na to ma Cezary Suchowierski z ośrodka szkolenia kierowców Rock & Roll w Białymstoku.

– Myślę, że w dużej mierze wypadki z elkami, tak samo jak z innymi pojazdami, są zależne od zachowania wszystkich uczestników ruchu – mówi. – Czasami są to przyczyny niezależne od nas. Jeżeli stoję na światłach z kursantem jako ostatni i wjeżdża w nas autobus, któremu wysiadł układ hamulcowy, trudno szukać winnego. Ale warto przyjrzeć się, w jakich sytuacjach dochodzi do największej liczby wypadków i zmienić przepisy. Moim zdaniem, do znaczącej poprawy bezpieczeństwa, nie tylko instruktorów i kursantów, ale też wszystkich kierowców, przyczyniłaby się zmiana przepisów dotyczących warunkowego skrętu (ze strzałką). Elki się przed strzałką zatrzymują, inni kierowcy nie. I to powoduje kolizje. Drugą rzeczą, jaką bym wprowadził, jest zakaz wyprzedzania z prawej strony. To powoduje już nie tylko kolizje, ale nawet bardzo poważne wypadki.

Anna Łukaszuk

5 komentarzy do “Niebezpieczny zawód instruktora”

  1. Bez przesady z tym niebezpiecznym zawodem. Instruktorów jest wiele tysięcy, a wypadki zdarzają się raz na jakiś czas. Dla poprawy bezpieczeństwa na pewno przyczyni się skoncentrowanie na kursancie i tym, co się dzieje na drodze. Załatwianie swoich prywatnych spraw, pogaduszki przez telefon lub z kursantem na tylnej kanapie, czytanie gazetki, zmęczenie wielogodzinną jazdą, na pewno tego bezpieczeństwa nie poprawią.

    1. Kolego chyba nie byłeś nigdy instruktorem. Po co komentujesz jak nie znasz specyfiki zawodu instruktora. Naprawdę to trudny zawód zwłaszcza w tak niskiej kulturze innych kierowców i braku ochrony prawnej pojazdów nauki jazdy. Zastanów co piszesz.

        1. Ja także miałem taką kolizję na lewoskręcie. Niebezpieczne sytacje nie zdarzają sie dlatego że instruktor nie jest skoncentrowany, bo jest zawsze, bo ma oczy dookoła….ale niestety inni kierowcy są niecierpliwi a L-ka jest jedynym pojazdem w ruchu ktory blokuje ich zapędy rajdowe i mogą sie na niej wyżyć, trąbiąc i wymachując rękami. A instruktor aby tak nie bylo próbuje za wszelką cenę przyspieszać kursanta i każe mu jechać na „może” zdązymy… a to tylko po to aby nie robić korka, bo kursant jakby mu nie podpowiadać stały czasem wiele minut na pustą sytuację. Zastanów sie co mowisz jak nigdy nie siedziałeś na miejscu instruktora.

          1. instruktor cd

            Jak chcecie to mozemy jeźdizć bardzo bezpiecznie wtedy zobaczycie jakie będą korki! I to nie ma znaczena ktora jest godzina jazdy, bo kursant nawet po 30h jazdy nie do konca potrafi sam zdecydować właściwie i trzeba mu nadal pomagać, nie mowiąć o trudnych przypadkach ktore wymagają 2 kursów itp. a takich też jest troche. Pracujemy za marne pieniądze z narażeniem życia. Pamiętam jak przez pierwszy miesiac pracy codziennie prawie miałęm kilka razy zawał serca przy takich sytuacjach na prawie zdążymy aby nie robić korka. Teraz po 9 latach pracy codziennie 8h, to norma. Ale nie znaczy że nie jest niebezpiecznie. Nadal jest tak samo niebezpiecznie.

Dodaj komentarz