Kursant w opałach

nauka jazdy

Fundacja S.O.S Odpowiedzialne Szkoły Jazdy odkryła, że duża część szkół jazdy nie rejestruje prowadzonych przez siebie szkoleń uzupełniających. Skutki takich praktyk mogą uderzyć po kieszeni kursantów, którzy spowodują wypadek. W takim wypadku zakład ubezpieczeń może się od nich domagać zwrotu wypłaconego poszkodowanemu świadczenia. Sprawą zainteresował się rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar.

Dane o częstym braku rejestrowania szkoleń uzupełniających (odbywających się po zakończeniu 30-godzinnego szkolenia podstawowego) pochodzą z raportu „Stan bezpieczeństwa prawnego i ubezpieczeniowego kandydatów na kierowców w kontekście odpowiedzialności finansowej za skutki wydarzeń drogowych”, sporządzonego przez szczecińską fundację S.O.S Odpowiedzialne Szkoły Jazdy. W jaki sposób zdobyto takie informacje? Najpierw od 186 starostw powiatowych zebrano dane o szkoleniach przeprowadzonych przez podlegające im szkoły jazdy. Okazało się, że 2877 ośrodków przeprowadziło w 2014 roku szkolenia podstawowe dla ponad 198,5 tys. osób. Co ciekawe, fakt realizacji choćby jednej godziny szkolenia uzupełniającego zadeklarowały jedynie 672 autoszkoły (23,6 proc. wszystkich wziętych pod lupę). Łączna liczba szkoleń uzupełniających, jakie zadeklarowano w sprawozdaniach OSK, wyniosła ok. 93 tys. Oznacza to, że według przedsiębiorców tylko 4,69 proc. kursantów zdecydowało się zakupić takie szkolenie.

Szkolą czy nie szkolą?

Wobec nieprawdopodobnie małej w porównaniu do podstawowych liczby szkoleń uzupełniających fundacja podjęła decyzję o przeprowadzeniu badania kontrolnego. Przygotowana została krótka ankieta, którą następnie opublikowano za pośrednictwem portalu społecznościowego. Co się okazało? Aż 338 osób z 504 przepytanych zdecydowało się na zakup szkolenia uzupełniającego (67 proc. respondentów). Różnica między liczbą zgłoszonych przez przedsiębiorców szkoleń a ilością zadeklarowanych przez obywateli nabytych szkoleń wyniosła zatem aż 63 proc.

„Istotny dla badania był fakt, iż w informacji przekazywanej starostom przez OSK wskazywana była liczba szkoleń uzupełniających interpretowana jako 1 szkolenie = 1 osoba. Przedsiębiorcy nie byli zobowiązani do wskazania liczby godzin jazdy w każdym ze szkoleń. W badaniu opinii publicznej dokonano jednak ustalenia liczby godzin szkolenia respondentów, którzy wskazali, iż nabywali średnio 4,54 h szkolenia. Można zatem pokusić się o tezę, iż 4,69 proc. zgłoszonych przez OSK szkoleń uzupełniających można podzielić na 4,5 – biorąc pod uwagę, iż ryzyko, jakie ponosi kursant prowadząc pojazd podczas nieewidencjonowanego szkolenia, trwa podczas każdej z godzin tego szkolenia” – czytamy w raporcie fundacji S.O.S Odpowiedzialne Szkoły Jazdy.

Dowody zakupu szkolenia

Jakie konsekwencje mogą spotkać kursanta, któremu ośrodek szkolenia kierowców nie rejestruje prowadzonego szkolenia uzupełniającego? Bardzo poważne. Żeby jednak je zrozumieć, należy przypomnieć jeden z artykułów ustawy o kierujących pojazdami. Czytamy w nim, że kierującym pojazdem może być osoba, która osiągnęła wymagany wiek i jest sprawna pod względem fizycznym i psychicznym oraz spełnia kilka warunków. Jakich? Chodzi o posiadanie umiejętności kierowania pojazdem w sposób niezagrażający bezpieczeństwu, nieutrudniający ruchu drogowego i nienarażający kogokolwiek na szkodę oraz odpowiedni dokument stwierdzający posiadanie uprawnienia do kierowania pojazdem. Za kierującego uważa się także osobę, która odbywa szkolenie w ramach nauki jazdy lub zdaje właśnie egzamin państwowy.

Żeby jednak być uznanym za kierującego, który uczy się jeździć, trzeba mieć na to dowód. W przypadku zakupu szkolenia uzupełniającego OSK musi wydać kursantowi paragon z kasy fiskalnej, nadać numer ewidencyjny według chronologii zapisów w książce ewidencji osób szkolonych oraz wydać kartę przeprowadzonych zajęć. Wszystko to musi nastąpić jeszcze zanim kandydat na kierowcę wsiądzie do samochodu.

Wskazanie winnego

Co z tego wynika? Bez nadania numeru ewidencyjnego i wydania karty przeprowadzonych zajęć nie są spełnione warunki pozwalające na uznanie, że dana osoba odbywa naukę jazdy i ma prawo kierować tym pojazdem. Nawet jeśli pojazd jest przystosowany do celów szkoleniowych, ma na dachu elkę, a nad bezpieczeństwem kursanta czuwa instruktor.

Wszystko to staje się niezwykle ważne w momencie, gdy dojdzie do zdarzenia drogowego. Wtedy policjant lub sąd oceniają stopień przyczynienia się do zdarzenia. Osobno w przypadku kursanta oraz instruktora.

„Sąd przypisze winę kursantowi, jeżeli spowodowana była ona np. jego brakiem wiedzy o obowiązujących przepisach, co spowodowało, iż wykonał on manewr skutkujący zdarzeniem, a instruktor nie miał realnej szansy tego manewru przewidzieć i mu zapobiec. Warto mieć tu świadomość, że możliwości interwencji instruktora w wielu sytuacjach są bardzo ograniczone i nie zawsze będzie on mógł uratować sytuację” – czytamy w raporcie fundacji S.O.S Odpowiedzialne Szkoły Jazdy.

Nie masz uprawnień? Płać!

Dlatego poważną konsekwencją mogącą spotkać kursanta, któremu ośrodek szkolenia kierowców nie rejestruje prowadzonego szkolenia uzupełniającego, może być pokrycie kosztów spowodowania przez niego wypadku. Podstawowym ubezpieczeniem kierującego jest bowiem polisa obowiązkowego ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej. Zapewnia ona pokrycie kosztów, jakie poniósł poszkodowany wskutek działania sprawcy. Ochrona ta działa w ten sposób, że towarzystwo ubezpieczeniowe w imieniu sprawcy pokrywa straty poszkodowanego ze swojego budżetu, o ile sprawca był uprawniony do prowadzenia danego pojazdu. Jeżeli jednak nie miał on prawa do prowadzenia pojazdu, towarzystwo wypłaci odszkodowanie podmiotom poszkodowanym, jednak zwróci się do niego z żądaniem oddania pieniędzy.

Przedsiębiorcy oszczędzają, kursanci ryzykują

Z jakiej przyczyny, zdaniem twórców raportu, duża część ośrodków szkolenia kierowców nie rejestruje szkoleń uzupełniających? Zwykle jest to chęć ukrycia dochodu ze sprzedaży tej usługi, a co za tym idzie – zaniżeniem należnych Skarbowi Państwa podatków. Ale nie tylko.

„Należy jasno zaznaczyć, iż niezawieranie umowy o szkolenie w formie pisemnej jest spowodowane nie tylko celowym działaniem przedsiębiorcy, ale również nierzadko postawą kursanta. To on sam często, dla ułatwienia sobie dostępu do usługi, próbuje dokonywać rezerwacji terminu szkolenia drogą telefoniczną jako najprostszą formą komunikacji. W szczególności dotyczyć to może szkoleń zamawianych w OSK mających siedzibę w miejscowościach, w których przeprowadza się egzaminy państwowe, przez kandydatów zamieszkujących miejscowości ościenne. Częstą praktyką jest rozpoczynanie takich szkoleń w miejscach dostępu do komunikacji (przy dworcach kolejowych czy autobusowych), a nie w siedzibie OSK. W takich przypadkach najczęściej dochodzi do wniesienia opłaty za szkolenie bezpośrednio instruktorowi oraz bez wydania karty przeprowadzonych zajęć i wpisu do ewidencji. Pozorne otwarcie przedsiębiorcy na potrzeby klienta daje w praktyce przedsiębiorcy oszczędność wynikającą z braku ewidencji przychodu, ale dla kursanta stanowi bezpośrednie ryzyko” – czytamy w raporcie Fundacja S.O.S Odpowiedzialne Szkoły Jazdy.

Wysłane pismo

Okazało się, że raport, w którym opisany został problem, trafił do rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara. Ten postanowił działać. W połowie marca wysłał pismo do rzecznika finansowego (w ubiegłym roku przejął obowiązki zlikwidowanego Urzędu Rzecznika Ubezpieczonych) Aleksandry Wiktorow z prośbą o zajęcie stanowiska w tej sprawie. 

Jakub Ziębka

14 komentarzy do “Kursant w opałach”

  1. Mam nadzieję, że instruktorzy przeczytają ten artykuł, poważnie podejdą do problemu i przestaną narażać kursantów, którzy są zazwyczaj nieświadomi ryzyka. Uczymy się przepisów, które potrzebne są do egzaminu, a nie przepisów, które regulują Wasze obowiązki. Liczymy na Waszą uczciwość. Ja też liczyłam na uczciwość mojego instruktora, ufałam,że prowadzi działalność zgodnie z przepisami i dlatego długo po kursie dowiedziałam się,że praktyczny egzamin wewnętrzny, którego nie miałam, jest obowiązkowy, a ostatnio dobiła mnie informacja, że narażał mnie na regres, ponieważ przez 33 godziny jazd dodatkowych nie miałam żadnego dowodu na to,że odbywam kurs doszkalający. Jak łatwo narzekać na ciężki los instruktora, pouczać innych jak prowadzić OSK, głosić zasady etyki, gdy samemu jest się na bakier z przepisami.

    1. Oczywiście, ja też jestem winna, bo nieznajomość prawa, nie jest żadnym wytłumaczeniem.Musiałabym ponieść konsekwencje w razie wypadku. Powinnam też gdzieś zgłosić te nieprawidłowości, ale tak to jest zazwyczaj, że chce się zapomnieć o złych doświadczeniach i iść dalej.

    1. Nie chodzi o to,że „odkryła Amerykę”. Ukrywanie dochodów w jazd dodatkowych to jedna sprawa. Każdy orze, jak może. Ja to nawet rozumiem. Jeśli natomiast wiąże się to z ryzykiem zapłaty regresu przez kursanta,instruktor o tym wie i świadomie naraża na to kursanta, to nie napiszę, jakie obelgi cisną mi się na usta pod adresem takich instruktorów.

    1. Za innych nie odpowiadam, ale za siebie tak – jest powszechnie wiadomym w środowisku instruktorów w Szczecinie, że kierowane przeze mnie OSK zawsze dopełniają formalności, na każdą – nawet 1h zajęć – zawierana jest obszerna, 5 str. umowa. Wystarczy sprawdzić statystyki ilości szkoleń podstawowych w stosunku do uzupełniających aby się dowiedzieć, że WSZYSTKIE zajęcia są rejestrowane. I to właśnie dlatego między innymi ja byłem orędownikiem wykonania badania, o który przytacza autor, bo irytuje mnie bardzo nieuczciwa konkurencja: nieewidencjonowanie przychodów, brak obowiązkowej infrastruktury, zaniżanie cen i oszukiwanie kursantów w celu zaniżenia kosztów. Jako Prezes informuję Pana, że nie spocznę dopóki tego rodzaju praktyki nie zostaną zlikwidowane bo to właśnie one są powodem tak fatalnego stanu ekonomicznego a co za tym idzie merytorycznego w branży.

  2. Rozwiązanie tego problemu jest bardzo proste, a mianowicie wprowadzić przepis, który nakazywałby OSK zgłaszanie szkoleń uzupełniających przed rozpoczęciem zajęć. Na dzień dzisiejszy wygląda to tak, że instruktor zabiera ze sobą kontrolkę, tak na wszelki wypadek jakby się coś stało, a jak się nic nie wydarzy to po prostu ją niszczy, a nieopodatkowane pieniądze trafiają do jego kieszeni. Gdyby ośrodek musiał wcześniej zgłosić szkolenia uzupełniające, instruktor już takiego numeru by nie zrobił.

    1. Jak dojdzie do wypadku, to instruktor może zostać ranny lub zginąć, więc nie wyciągnie kontrolki, ale na pewno ubezpieczyciel wyciągnie pieniądze z kieszeni kierującego bez uprawnień.

    2. Witam moze ktos mi jasniej opisac o co tu chodzi ? tylko o te dodatkowe godziny jak bym dokupil ze egzaminatorzy nie rejestruja tego i moga byc problemy ? i w razie wypadku podczas godzin? czy ze po 20godz teori i 30 praktyki jeszcze trzeba cos dokupic aby w razie spowodowania wypadku nie placic ? pogubilem sie w tym wszystkim z Góry dzieki pozdr

    3. zajmijcie się czymś poważnym. robić aferę z tego że instruktor z tych nędznych 45-50zł za godzinę nie chcę oddać temu „państwu” 8-10 zł za to że ciężko pracuje….nie dziwię się. problemem jest to że Word aby się utrzymać nie może przekroczyć pewnego progu zdawalności a ludziom wmawia się że nie umieją jeździć dlatego zdawalność od lat jest na poziomie 30-35%

Dodaj komentarz