Ponad milion na liczniku

Rafał Brzozowski

– Podczas jazdy samochodem powstały pomysły na kilka moich piosenek. Raz, inspirując się tym, co usłyszałem w radiu, przearanżowałem swój utwór. Naprawdę samochód może być bardzo twórczym miejscem! – mówi w rozmowie ze „Szkołą Jazdy” znany wokalista Rafał Brzozowski.

Jakub Ziębka: Przyznam, że tuż przed naszą rozmową przejrzałem sobie pana fanpage na Facebooku. Co jakiś czas umieszczane są tam krótkie filmiki skierowane do fanów. Często z wnętrza samochodu, w czasie jazdy.

Rafał Brzozowski: Rzeczywiście, ostatnio to jest jakiś obłęd. W samochodzie spędzam mnóstwo czasu, myślę, że nawet 70 procent. Mój dzień wygląda następująco: dojazd na koncert – koncert – hotel – powrót. Dlatego staram się wykorzystać każdą chwilę, żeby komunikować się z moimi fanami. Montuję więc telefon komórkowy na uchwycie przymocowanym do szyby i nagrywam filmiki, mówię kilka słów, opowiadam o moich planach. Przyznam, że jestem trochę takim trybem życia zmęczony.

Jazda samochodem już panu obrzydła?

– Aż tak to chyba nie. Bardzo lubię auta, interesuję się motoryzacją, jednak czasami mam po prostu dosyć. Wtedy wsiadam po prostu do pociągu i sobie trochę odpoczywam od prowadzenia samochodu. Całe szczęście, że powoli, lecz systematycznie poprawia nam się w Polsce infrastruktura drogowa. To czyni podróż autem nieco znośniejszą.

Przyznam się, że w swoim życiu zrobiłem już sporo kilometrów. Myślę, że spokojnie ponad milion. W końcu prawo jazdy mam już prawie dwadzieścia lat…

A czym pan teraz jeździ?

– Najnowszą wersją chryslera grand voyagera 2.8 CRD. Bardzo sobie go chwalę. Jest bardzo wygodny i bezpieczny. Ma 163 konie mechaniczne i sześciostopniową skrzynię biegów. To auto z silnikiem Diesla – pokonuję tyle kilometrów, że taka opcja jest najzwyczajniej w świecie ekonomiczna. Dużym atutem tego samochodu jest naprawdę przestronny bagażnik. Mogę do niego zapakować nawet rower bez żadnego składania, na stojąco. Czasami podróżuję też z muzykami. Wtedy mogą bez problemu schować w aucie instrumenty. Podsumowując: jego największym atutem jest funkcjonalność.

Ostatnio myślałem jednak, żeby sprawić sobie jeszcze audi A8. Jest wygodne, bezpieczne, no i ma moc!

A pierwszy samochód? Pamięta go pan?

– Jasna sprawa, nie mógłbym go zapomnieć. Miałem sześć lat, kiedy dziadek sprowadził mi z Rosji moskwicza. Oczywiście była to wersja dziecięca, na pedały. Ale miał wszystko, czego było mi potrzeba: kierownicę, klakson, światła…

Pamiętam też przedpotopowe, jak twierdziłaby dzisiaj młodzież, auta, takie jak syrenka, maluch czy polonez. Jeździli nimi moi rodzice. Pamiętam te ośmiogodzinne podróże na trasie Warszawa – Zamość. To były czasy, zupełnie inna rzeczywistość. Urywające się linki gazu w maluchu, zapalanie go za pomocą kija od szczotki… Dla młodych ludzi takie opowieści to kosmos!

W następnych latach samodzielnie prowadziłem już wiele samochodów. Były to auta takich marek, jak: Renault, Mitsubishi, BMW czy Honda.

Spytam jeszcze o egzamin na prawo jazdy.

– Każdy chłopak marzy o tym, żeby móc w końcu jeździć samochodem, więc oczywiście pamiętam egzamin, a w zasadzie egzaminy. Było to w 1997 roku. Dwa razy próbowałem zdać go w Warszawie, niestety bez powodzenia. W końcu udałem się do Ciechanowa i zdobyłem upragnione uprawnienia do kierowania. Pamiętam, że byłem niesamowicie zestresowany, było to w moim życiu duże wydarzenie.

Kilka lat później ponownie przystąpiłem do egzaminu, tym razem na kategorię A, i zdałem za pierwszym razem.

No właśnie, oglądając jeden teledysk zauważyłem, że jeździ pan również na motocyklu.

– I to jakim! Był to harley-davidson 103! Świetna, ale też bardzo kosztowna maszyna. Przejażdżka harleyem to było coś niesamowitego, polecam każdemu! Jeździłem też yamahą virago 250, potem przesiadłem się na skutery. Obecnie posiadam dwie maszyny. To skuter vespa GTS 125 i honda integra 650 (takie połączenie skutera i motocykla). Ale w naszym polskim ruchu miejskim to dosyć niebezpieczna zabawa. Oczywiście mam tu na myśli niezbyt dobre zachowania kierowców samochodów. I potem słyszymy o kolejnych wypadkach…

Skoro już o nich mowa, chciałbym zapytać, dlaczego pana zdaniem w Polsce wciąż mamy do czynienia z tak dużą liczbą wypadków?

– Tutaj sprawa wydaje się chyba prosta, zazwyczaj chodzi o niedostosowanie prędkości do warunków na drodze. Polacy lubią jeździć szybko tam, gdzie nie jest to uzasadnione. Ale trzeba też wspomnieć o jeszcze jednej ważnej kwestii. To cały czas słaba jakość naszej infrastruktury drogowej. Autostrad i dróg szybkiego ruchu jest coraz więcej, ale wciąż nie jest to ilość wystarczająca.

Uważa się pan za dobrego kierowcę?

– Tak. Jeżdżę już autem blisko dwadzieścia lat, a nigdy nie miałem żadnego poważniejszego wypadku. Dobry kierowca to doświadczony kierowca. Taki, który widzi więcej niż tylko tablicę rejestracyjną samochodu znajdującego się przed nim. Taki, który bez spoglądania w lusterka czuje, że zbliża się do niego inne auto. Dzięki temu może lepiej przewidywać to, co zdarzy się na drodze. I co najważniejsze – szybko reagować na potencjalne niebezpieczne sytuacje. To banał, ale powiem: nawet ułamek sekundy ma znaczenie, bo może uratować życie!

A propos niebezpiecznych sytuacji na drodze i reagowania na nie – przypomniała mi się pewna rozmowa z Wenezuelczykiem. Gdy zobaczyłem to, co w jego kraju dzieje się na drogach (brak stosowania się do jakichkolwiek reguł), natychmiast spytałem go o liczbę wypadków. Myślałem, że jest ich naprawdę bardzo dużo. Odpowiedział jednak, że nie, wręcz przeciwnie. Spytałem go, jak to możliwe. Odpowiedział mi: to właśnie dlatego, że nikt nie stosuje się do ogólnie przyjętych zasad. Wtedy pomyślałem sobie, że w tym szaleństwie jest metoda. Otóż kierowca, który spodziewa się ze strony innego kierującego najbardziej niespotykanych manewrów, jest cały czas niesłychanie czujny i skupiony. Wie, że wszystko może się zdarzyć. Warto przyjąć taką taktykę, będziemy wtedy bezpieczniejsi!

Na koniec spytam jeszcze o muzykę, bo tym zajmuje się pan na co dzień. Czy jazda samochodem może inspirować do tworzenia utworów?

– Oczywiście, podczas jazdy samochodem powstały pomysły na kilka moich piosenek. Raz, inspirując się tym, co usłyszałem w radiu, przearanżowałem swój utwór. Naprawdę samochód może być bardzo twórczym miejscem!

 

Rafał Brzozowski to polski wokalista. Urodził się w 1981 roku w Warszawie. W wieku dziesięciu lat zaczął grać na pianinie i gitarze. Podczas studiów na Akademii Wychowania Fizycznego zdobył wykształcenie nauczyciela wf. Jest brązowym medalistą Mistrzostw Polski w zapasach. Brał udział w meczach Reprezentacji Artystów Polskich.

Jego kariera muzyczna rozpoczęła się od wyróżnienia w telewizyjnym programie „Szansa na sukces” w 2002 roku. Od 2003 roku jest członkiem reaktywowanej grupy muzycznej Emigranci. Grał też z zespołem Mono. Jesienią 2011 roku wziął udział w programie „The Voice of Poland”, w którym był w grupie Andrzeja Piasecznego. Odpadł tuż przed finałem.

W 2011 roku wydał dwa single: „Nie mam nic” oraz „Na dobre masz zawsze mnie”. Drugi utwór jest piosenką końcową serialu „Na dobre i na złe”. W 2012 roku wydał kolejny singel, „Tak blisko”, który podczas gali Eska Music Awards 2012 został nagrodzony w kategorii przebój lata.

Debiutancki album Rafała Brzozowskiego „Tak blisko” ukazał się w sierpniu 2012 roku. Jego kolejne krążki to: „Mój czas” (2014), „Na święta” (2014) oraz „Borysewicz & Brzozowski” (2015).

1 komentarz do “Ponad milion na liczniku”

  1. Pingback: meja 365

Dodaj komentarz