Polak na egzaminie praktycznym

plac manewrowy

Okazuje się, że najłatwiej egzamin praktyczny zdać w Ostrołęce (51,36 proc.), Łomży (46,6 proc.) i Suwałkach (ponad 43 proc.). Ale np. w Koszalinie wynik pozytywny osiąga co piąty kandydat na kierowcę (21,25 proc.). W Pile zdaje 25,1 procent, w Łodzi 26,2 proc. Skąd tak duże różnice? Co decyduje o powodzeniu początkującego kierowcy?

Zdawalność na poziomie 50 proc. nie wydaje się czymś nadzwyczajnym, gdyby chodziło np. o wyniki matur. Ale prawo jazdy uzyskać znacznie trudniej. Na przykład w Koszalinie wynik pozytywny z egzaminu praktycznego osiąga co piąty kandydat na kierowcę – 21,25 proc., w Pile zdaje 25,1 procent, w Łodzi 26,2 proc.

W poprzednim numerze „Szkoły Jazdy” przedstawiliśmy szczegółowy raport zdawalności za 2015 rok. Okazuje się, że najłatwiej egzamin praktyczny zdać w Ostrołęce (51,36 proc.), Łomży (46,6 proc.) i Suwałkach (ponad 43 proc.). Te trzy miasta w północno-wschodniej Polsce od lat są najbardziej przyjazne kandydatom na kierowców. W 2014 roku dołączył do nich Rzeszów, gdzie sukcesem kończyło się 44,5 proc. egzaminów praktycznych. Ale już w nieodległym Tarnowie tylko jedna trzecia egzaminowanych zalicza jazdę za pierwszym razem. W Częstochowie jest jeszcze trudniej (27,52 proc.)

Jak interpretować wyniki?

Skąd tak duże różnice? Co decyduje o powodzeniu początkującego kierowcy? Życzliwość egzaminatorów, wielkość miasta, jakość pracy ośrodków szkolenia?

 – Nie wiem. Nie chcę zapuszczać się na pole najeżone minami – komentuje z humorem Andrzej Markowski, psycholog transportu. – Na pewno nie jest tak, że w danym regionie są orły, a w innym mniej zdolni kierowcy. Wszystkich obowiązuje ten sam zestaw zadań teoretycznych i praktycznych. Może więc chodzi o niejednakowy sposób przeprowadzania egzaminów.

 Markowski prosi o podkreślenie słowa „może”. Na podstawie analizy danych z 49 WORD-ów też trudno o pewne wnioski. Bo np. średnia zdawalność w Warszawie – prawie 35 proc. – jest niemal identyczna jak w Nowym Sączu, który zamieszkuje nieco ponad 80 tys. osób. Warto zwrócić uwagę, że podobnej wielkości miasta znajdują się na czele i na końcu rankingu. Jak to wyjaśnić? Instruktorzy nauki jazdy w Koszalinie nie przykładają się do pracy, natomiast OSK z Ostrołęki szczególnie dbają o kursantów? Niełatwo byłoby to udowodnić.

Z tramwajami trudniej

Znacznie łatwiej wyobrazić sobie, że egzaminacyjny przejazd zatłoczonymi ulicami Poznania, Krakowa, Łodzi, Wrocławia to co innego niż przejażdżka po Ostrołęce.

 – Zdawalności w mniejszych miastach jest wyższa niż w miastach powyżej 500 tys. mieszkańców i ta tendencja utrzymuje się od lat – podkreśla Jarosław Czwajda, kierownik oddziału egzaminowania łódzkiego WORD. – Różnica ta wynika z natężenia ruchu. W dużych miastach jest większe. Dodatkowo występuje komunikacja tramwajowa oraz skrzyżowania dwupoziomowe, tunele – wylicza Czwajda.

 Po te argumenty sięga też Łucjan Górski, egzaminator nadzorujący w WORD Wrocław.

 – Wystarczy spojrzeć na arkusz przebiegu części praktycznej egzaminu państwowego, by przekonać się, o ile większe umiejętności musi mieć zdający we Wrocławiu od osób, które zdają egzamin w miastach filiach WORD, w których nie ma przystanków tramwajowych, przejazdów tramwajowych i kolejowych, skrzyżowań z wyspą, skrzyżowań dwupoziomowych i innych elementów infrastruktury – opisuje Górski.

 Zwraca uwagę, że w wielu miastach przeprowadza się egzaminy, mimo że ruch jest mniejszy niż 400 pojazdów na godzinę na jeden pas ruchu (określa to ministerialne rozporządzenie).

 Górski mówi też o różnicach w umiejętnościach kierowców z Wrocławia i spoza Wrocławia.

 – Nie radzą sobie z panującym ruchem, z oznakowaniem pionowym, poziomym czy tak zwanym ruchem selektywnym – opowiada.

Małe miasta nie są puste

 – Ostrołęka nie jest pustym miastem – zapewnia z kolei Mirosław Augustyniak, egzaminator nadzorujący ostrołęckiego WORD. – Wprawdzie nie ma komunikacji tramwajowej, ale jest dużo skrzyżowań o ruchu okrężnym.

 Augustyniak przekonuje, że o wysokiej zdawalności decyduje wiele czynników, m.in. jasno sprecyzowane wymagania wobec OSK, ale też kultura osobista egzaminatorów.

 – Szanujemy i po partnersku traktujemy naszych klientów. Zarówno ośrodki szkolenia kierowców, jak i zdających. Ale wyczuleni jesteśmy na to, żeby partnerstwo nie zmieniło się w zwyczajne wchodzenie na głowę, a wielu zdających tak by chciało – przyznaje Augustyniak.

Eksperci z innych małych WORD-ów podkreślają, że o sukcesie na egzaminie nie decyduje stopień zakorkowania miasta ani wyrozumiałość egzaminatorów, tylko umiejętności kierowcy.

 – Egzaminy przeprowadzamy w oparciu o wymogi określone w przepisach – podkreśla Jarosław Kajewski, egzaminator nadzorujący WORD Piła. – Źródeł niepowodzeń należałoby upatrywać w poziomie przygotowania kursantów do egzaminu państwowego. Uzasadnieniem takiej opinii niech będzie fakt, że około 30 proc. przystępujących do egzaminu uzyskuje wynik negatywny na placu manewrowym.

W Koszalinie manewry między pachołkami oblewa aż 32 proc. egzaminowych.

 – A przecież zadania do wykonania na placu są znane, kryteria oceny bardzo precyzyjnie opisane – komentuje Tomasz Kozłowski, kierownik pionu organizacji egzaminów państwowych ZORD Koszalin.

 Kozłowski zastanawia się też, dlaczego egzamin teoretyczny zalicza za pierwszym razem tylko ok. 40 procent kandydatów na kierowców. Szef egzaminatorów w Zachodniopomorskim Ośrodku Ruchu Drogowego ocenia, że niektóre ośrodki szkolenia kierowców kiepsko przygotowują do egzaminów.

 – Ponad 70 proc. OSK ma zdawalność poniżej średniej – wyjaśnia Kozłowski.

 Opowiada, że osoby ubiegające się o prawo jazdy popełniają na egzaminie kardynalne błędy.

 – Podstawową przyczyną niepowodzeń na egzaminie w ruchu drogowym jest nieustąpienie pierwszeństwa (26 proc.) i spowodowanie zagrożenia kolizją (22 proc.) – sięga do statystyk Kozłowski.

Egzaminatorzy nie robią nikomu na złość

 W ten sposób odpowiada na zarzut, że egzaminatorzy ZORD Koszalin mogą być szczególnie surowi. Powtarza, że egzaminator jest urzędnikiem państwowym, który przestrzega prawa.

 – Aktualnie obowiązujące przepisy ograniczają egzaminatora w ocenie umiejętności kandydata na kierowcę – zauważa Kozłowski.

 Szczegółowość procedur egzaminowania metaforycznie określa jako prowadzenie za rączkę. Potwierdza to egzaminator nadzorujący w WORD Ostrołęka.

 – Fachowiec bez problemów rozpozna, czy osoba jest przygotowana do egzaminu, czy też osiągnęła wyższy stopień wtajemniczenia w dziedzinie poruszania się po drogach publicznych. Ale nie może sobie pozwolić na ocenę według swoich subiektywnych odczuć, tylko ma zrealizować zadania, których realizacja nie zawsze utwierdza w przekonaniu, że osoba zdająca w pełni rozumie, co i dlaczego na drodze się dzieje – przyznaje Augustyniak.

 Sugestie, że egzaminator może „ugotować” każdego kandydata na kierowcę, odrzuca też WORD Wrocław.

 – Dla prawie 31 proc. zdających egzamin praktyczny zakończył się niepowodzeniem na placu manewrowym i te dane niech będą odpowiedzią na pytanie o surowość egzaminatorów WORD we Wrocławiu – ironizuje Łucjan Górski.

 Dokładnie wyjaśnia, co jest oceniane podczas egzaminu: sposób wykonywania manewrów na drodze, zachowanie wobec innych uczestników ruchu drogowego, umiejętność oceny potencjalnych lub rzeczywistych zagrożeń na drodze, skuteczność reagowania w przypadku powstania zagrożenia, dynamika i kultura jazdy, sposób używania mechanizmów sterowania pojazdem.

 – Egzaminator musi uzyskać pełną autonomię, a nie tylko liczyć i odnotowywać błędy – postuluje Górski.

 – Należy zwiększyć samodzielność egzaminatora w całościowym ocenianiu – potwierdza Kozłowski.

 Egzaminatorów broni Krzysztof Bandos, prezes Polskiej Federacji Stowarzyszeń Szkół Kierowców.

 – Instrukcja na egzamin liczy sto stron. Gdyby ją stosować rygorystycznie, odsetek zdających byłby jednocyfrowy – ocenia Bandos. – To jest tresura, a nie sprawdzian rzeczywistych umiejętności.

 Jak więc możliwa jest ponadpięćdziesięcioprocentowa zdawalność w Ostrołęce, Łomży?

 – Łagodniejsze spojrzenie na zdającego – stwierdza Bandos.

 Brak pokory i… schizofrenia

 Przedstawiciele WORD-ów przypominają, że przez ostatnią dekadę dużo się zmieniło w procesie egzaminowania. Ograniczono m.in. liczbę zadań na placu manewrowym, zamontowano tam kamery. Nagrywana jest też jazda po mieście. Mimo to statystyki zdawalności się nie poprawiają. Dlaczego?

 Egzaminatorzy krytycznie oceniają umiejętności dużej części kandydatów na kierowców, a także osób posiadających prawko. Mówią o braku wyobraźni, braku pokory i kultury na drodze.

 – Dostrzegamy niepokojące zjawisko arogancji: powszechne niestosowanie sygnalizowania zamierzonych manewrów, nierespektowanie oznakowania poziomego oraz totalny brak wzajemnej życzliwości – ocenia Górski.

 – Osoby, które zdały egzamin państwowy, mają wiedzę i umiejętności, aby samodzielnie i bezpiecznie poruszać się po drogach publicznych. Pytanie, jak z tej wiedzy i umiejętności korzystają. Przecież każdy kierowca wie, jakie są dopuszczalne prędkości, że nie można prowadzić po spożyciu alkoholu. A jednak łamiemy te przepisy, co potwierdzają policyjne raporty, zwłaszcza po tzw. długich weekendach – komentuje Kozłowski. – Niestety, nadal w naszym społeczeństwie jest przyzwolenie na łamanie przepisów. Słychać to w komentarzach po egzaminach. Przejazd bez zatrzymania na tzw. zielonej strzałce, przejechanie przez linie ciągłe, wymuszenie pierwszeństwa przy zmianie pasa to w ocenie osób zdających „drobiazgi”, o które czepiają się egzaminatorzy. „Panie, przecież tak się nie jeździ, całe miasto by stanęło!”.

 Szef egzaminatorów z Koszalina zauważa, że przedstawiając statystyki wypadków w Polsce prawie ogłasza się żałobę narodową. A z drugiej strony, powszechne są narzekania, że policja poluje na kierowców, że straż miejska ustawia fotoradary, że WORD-y są zbyt rygorystyczne.

 – Jako społeczeństwo mamy schizofrenię w ocenie bezpieczeństwa na drogach – diagnozuje Kozłowski.

 Dlatego egzaminatorzy popierają wprowadzenie okresu próbnego dla początkujących kierowców oraz reedukację dla osób, które naruszają przepisy.

 – Ktoś powie: kiedyś tyle nie wymagano i było dobrze. Może i było, tyle że w nas samych było więcej pokory i samokrytycyzmu, a teraz jest coraz więcej roszczeń wobec innych i to roszczeń nieuzasadnionych ani przepisami prawa, ani zwykłymi zdrowymi społecznie relacjami. Dziś każdy uważa się za geniusza, tyle że bardzo często jest co najwyżej zwykłym Eugeniuszem. Przepraszam wszystkich panów o tym imieniu – żartuje Augustyniak.

Paraliżujący stres. I nie tylko

 Eksperci przyznają, że wiele osób „pali się” na egzaminie. Są tak rozemocjonowani, że nie potrafią zapanować nad pojazdem. Z nerwów zapominają o włączeniu świateł, zapięciu pasów; skręcając w prawo, włączają kierunkowskaz w lewo.

 – Kryterium podwójnego błędu powoduje, że od pierwszych chwil egzaminowi towarzyszy silny stres, który niejednokrotnie uniemożliwia prezentację umiejętności przez zdającego – potwierdza kierownik egzaminatorów WORD Łódź. – Możliwość wstępnej, nieocenianej jazdy, trwającej około pięciu minut, powodowałaby obniżenie stresu. Taki model jest stosowany w niektórych państwach UE – przypomina Czwajda.

 Zdaniem Augustyniaka, przynajmniej co dziesiąty egzaminowany oblewa z powodu stresu.

 – Ale to wynik, w znacznej mierze, bezstresowego wychowania, życia pod rodzicielskim kloszem – sugeruje ekspert z WORD Ostrołęka.

 Ocenia, że tylko 5 proc. zdających to antytalenty motoryzacyjne, czyli osoby, które wymagają znacznie więcej nauki, pracy i zaangażowania, żeby nauczyć się w miarę bezpiecznie korzystać z auta i dróg publicznych. Co z pozostałymi, którym nie powiodło się na egzaminie? Augustyniak przekonuje, że wielu kandydatów na kierowców gubi nonszalancja. Niektórzy prezentują postawę roszczeniową.

 – Wielokrotnie spotykamy się z lekceważeniem, że oto np. ktoś przyjechał z „miasta Warszawy” do „wioski Ostrołęka” i próbuje wymuszać decyzje niezgodne z obowiązującymi przepisami. Ponieważ otrzymuje stanowcze „nie”, składa skargę – opowiada Augustyniak.

 Inny, koszaliński, regionalny problem wskazuje Kozłowski: wyniki egzaminu maturalnego w zachodniopomorskim są najgorsze w kraju.

 – Nikt w związku z tym nie krytykuje Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej, tylko nadzór pedagogiczny nakazuje wprowadzać w placówkach oświatowych programy naprawcze – zauważa egzaminator ZORD. – Te dane są ważne w omawianym kontekście, ponieważ to właśnie maturzyści są głównymi klientami WORD-ów.

 Andrzej Markowski, psycholog transportu, zauważa, że zdawalność na prawko również wiąże się z inteligencją. Ale stawia inną tezę. Osoba z niższym IQ, myśląca bezkrytycznie ma łatwiej, bo egzamin w obecnej formie sprawdza mechaniczne wykonywanie poleceń. I odporność na stres. A drogowa praktyka pokazuje, że inteligentni jeżdżą bezpieczniej, spokojniej.

 – Dlatego egzamin powinien sprawdzać umiejętność rozwiązania sytuacji zadaniowej: dojechać z siedziby WORD na przykład na jakiś plac. Nie powinno być poleceń: skręć w lewo, zatrzymaj się tam – tłumaczy Markowski.

 Przekonuje, że każdego egzaminowanego można „rozłożyć”.

 – Nakazując taki manewr, którego kierowca nie będzie w stanie należycie wykonać – opowiada psycholog.

 WORD-y muszą zarabiać

 To tzw. publiczna tajemnica. Dyrektorzy ośrodków nie kryją, że opłaty za egzaminy na prawo jazdy kat. B to około 90 proc. przychodów WORD-ów. Każda poprawka oznacza wizytę w kasie (140 zł – praktyka, 30 zł – teoria). Jakie sumy wchodzą w grę? Miliony. W ubiegłym roku w Katowicach odbyło się ponad 100 tysięcy egzaminów praktycznych na kat. B (zdawalność 30,36 proc.), w Warszawie 63 tysiące, w Krakowie, Gdańsku też ponad 60 tys., w Radomiu prawie 28 tys., w Zielonej Górze 22,5 tys.

 Kierownictwa WORD-ów irytują sugestie, że oblewanie egzaminowanych wynika z chęci zysku.

 – Zawsze zachęcamy kandydatów na kierowców do dodatkowych godzin szkolenia, a nie kolejnych prób na egzaminie – przekonuje Augustyniak.

 – Powiązanie wyniku egzaminu z opłatą jest bardzo niewłaściwe – stwierdza Kozłowski. – Osoba w WORD nie kupuje przecież egzaminu, ponosi tylko opłatę za koszty związane z jego przygotowaniem i przeprowadzeniem. WORD nie jest firmą, której celem jest zysk – podkreśla.

 Wyjaśnia też, że sposób finansowania ośrodków ruchu drogowego nie ma wpływu na wyniki egzaminów. Przypomina, że od 1998 roku egzaminatorzy w Koszalinie zatrudniani są tylko na umowy o pracę.

 – Ich wynagrodzenie jest stałe i nie zależy ani od wyników egzaminów, ani od liczby przeprowadzonych egzaminów – podkreśla egzaminator nadzorujący ZORD.

 Tłumaczy, że oprócz wewnętrznego nadzoru istnieje też nadzór zewnętrzny (urzędy marszałkowskie) oraz nadzór społeczny. To wszystko gwarantuje przeprowadzanie egzaminów zgodnie z przepisami prawa. Kozłowski zwraca uwagę, że instytucja egzaminująca weryfikuje i wypuszcza na drogi publiczne nowych kierowców.

 – Z punktu widzenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym najgorszą sprawą byłoby prowadzenie egzaminów tylko pod kątem statystyk – kwituje Kozłowski.

 Różnice w zdawalności, a tym samym liczbie poprawek są szokujące. Czy większa wyrozumiałość egzaminatorów z Ostrołęki czy Łomży oznacza, że budżety tamtejszych WORD-ów są bezpieczne, a inne ośrodki muszą dorobić na poprawkowiczach, żeby spiąć finansowanie?

 – To pytanie o filozofię funkcjonowania: czy utrzymanie WORD będzie łatwiejsze, jeśli ci sami ludzie będą po wielokroć podchodzili do egzaminu? Czy jeśli ściągniemy do siebie połowę Polski? – podsumowuje Markowski.

Tomasz Maciejewski

26 komentarzy do “Polak na egzaminie praktycznym”

  1. Tak. Sa na umowe o prace i tu pojawia sie ale. Bo jedni maja 1:8 etatu inni caly. Wiec jak dobrze robisz bedzie caly. Jedni maja 1 kat a inni 3 jak bedzie dobrze beda 3 🙂 polityka zatrudnienia w WORD do kontroli

    1. Od wielu lat pracuję w jednym z WORD w Polsce. Nigdy ale to nigdy nie było żadnych nacisków na uzyskiwaną zdawalność. Zawsze kazano nam robić to co do nas należy, wtedy kiedy zdających było bardzo dużo i wtedy gdy mało i zwalniano egzaminatorów.

  2. Wmawia się społeczeństwu wiarę w niezawisłość i pełny obiektywizm sędziów. Jaki jest koń każdy dobrze widzi! Egzaminatorzy to też w jakimś stopniu są sędziami i jak wszyscy wiemy pracują w konkretnych układach i mają też swoje obowiązki pracownicze. W większości są to również wspaniali ludzie borykający się z naszą rzeczywistością.Ostatnio pojawiło się wiele krytycznych uwag pochodzących od ważnych i powszecnie szanowanych przedstawicieli środowiska egzaminatorów domagających się daleko idących zmian w systemie egzaminowania.

  3. Panie drive Szef WORD-u nie mówi wprost i do niczego nie namawia, gdy WORD jest w tarapatach finansowych szef zawsze gdzieś wynajdzie art. prasowy mówiący o wypadkach zwłaszcza młodych kierowców i wyczula egz. pozostawiając wnioski do przemyślenia , gdy kondycja firmy jest w dobrym stanie i niska zdawalność dobrodusznie przebąkuje mimochodem żeby nie być nazbyt drobiazgowym. Wyniki zdawalności są analizowane nie tylko zdających ale i egz o tym wiedzą wszyscy.. są premie i nagrody którymi rządzi szef on też decyduje o zatrudnieniu. Proszę porównać wyniki egzaminatorów WORD są one u egz. na bardzo podobnym poziomie, tak też regulowana jest kolejka do egzaminu

    1. taaa Panie drive… nikt wprost nie powie że masz Pan oblewac..ale to tak jak w pracy w policji w ruchu drogowym…nikt w oczy Ci n ie powie,że masz jak najwiecej kwitów pisać – oficjalnie to sie zwie dbanie o bezpieczeństwo ruchu drogowego..ale statystyka pokaże który policjant jest „lepszy”.
      W takim razie dlaczego w PL jest taka niska zdawalnosć egz.praktycznych -a inaczej jest w CZ, UK czy DE? Dlaczego??????????

    2. taaa Panie drive… nikt wprost nie powie że masz Pan oblewac..ale to tak jak w pracy w policji w ruchu drogowym…nikt w oczy Ci n ie powie,że masz jak najwiecej kwitów pisać – oficjalnie to sie zwie dbanie o bezpieczeństwo ruchu drogowego..ale statystyka pokaże który policjant jest „lepszy”.
      W takim razie dlaczego w PL jest taka niska zdawalnosć egz.praktycznych -a inaczej jest w CZ, UK czy DE? Dlaczego??????????

    3. taaa Panie drive… nikt wprost nie powie że masz Pan oblewac..ale to tak jak w pracy w policji w ruchu drogowym…nikt w oczy Ci n ie powie,że masz jak najwiecej kwitów pisać – oficjalnie to sie zwie dbanie o bezpieczeństwo ruchu drogowego..ale statystyka pokaże który policjant jest „lepszy”.
      W takim razie dlaczego w PL jest taka niska zdawalnosć egz.praktycznych -a inaczej jest w CZ, UK czy DE? Dlaczego??????????

    4. taaa Panie drive… nikt wprost nie powie że masz Pan oblewac..ale to tak jak w pracy w policji w ruchu drogowym…nikt w oczy Ci n ie powie,że masz jak najwiecej kwitów pisać – oficjalnie to sie zwie dbanie o bezpieczeństwo ruchu drogowego..ale statystyka pokaże który policjant jest „lepszy”.
      W takim razie dlaczego w PL jest taka niska zdawalnosć egz.praktycznych -a inaczej jest w CZ, UK czy DE? Dlaczego??????????

      1. Nie mogę się wypowiadać za wszystkich egzaminatorów w kraju więc wypowiem się za siebie. Nigdy żadnych nacisków nie doświadczyłem i jestem za to wdzięczny dyrekcji. Wiem że były czasy tłuste i
        bardzo chude . Wiem że w chudych choćby nie wiem jak chciał egzaminować pewnych spraw się nie przeskoczy. Egzaminator nie zajmuje się finansami, egzaminator ma egzaminować zgodnie z obowiązującym prawem . Teorii spiskowych nie ma co szukać choć pokusa duża bo każdy ośrodek sam się finansuje.
        A dlaczego jest niska zdawalność? Bo szkolenie jest za pół darmo, krótko a przy tym egzamin za trudny. Popatrzcie na egzaminy na kat C. Zdawalność 60-70 % . Z czego to się bierze? Przecież to ten sam WORD i ci sami egzaminatorzy? Nie chcą uwalać celowo na tą kategorię?

        1. Kategoria C to bardzo mała liczba zdających w porównaniu z B.Dla WORD-ów to malutki interes , w porównaniu z kategorią B.Nawet kamer nie opłacało się zakładać.Jest to wielki biznes dla szkolących ,pod każdym względem.Szkolenie jest przeregulowane.Nie wierze , że Ci co to robią są głupcami.Po prostu palą głupa ,bo interes tak nakazuje.

          1. A jakie znaczenie ma mniejsza ilość egzaminów na kat C ? Egzamin kosztuje 200 zł, często nie ma kamer i co ? Wedle teorii spiskowej to powinien być najłatwiejszy kąsek do odesłania do kasy. Jakieś lepsze argumenty bo ten jest śmieszny:) A gawiedź słucha i przyklaskuje:)

        2. Panie drive – jedno, zasadnicze pytanie. W odniesieniu do Pana wypowiedzi zapytam tylko co zatem Pana zdaniem jest powodem, że niemal na całym Świecie zarówno w krajach rozwiniętych (USA, Niemcy, Anglia, Holandia) jak i w średniakach (Czechy, Węgry, Słowacja) zdawalność jest prawie dwukrotnie wyższa niż w Polsce i jakoś nie słyszy się o ogromnym stresie i kilku(nastu) podejściach do egzaminu. Naprawdę mieszkają tam ludzie o większych umiejętnościach od Polaków a to że nie ma WORD utrzymujących się z egzaminów to tylko przypadek, tak 😉 ?

          1. Przyczyną tej sytuacji jest inny proces szkolenia i egzaminowania. A nie tylko inne egzaminowanie. Zawsze można albo poprawić szkolenie albo zmniejszyć wymagania na egzaminie żeby klient był zadowolony. Ale żeby klient był zadowolony musi być tanio i skutecznie. Czyli szkolenie po łebkach i najlepiej za darmo a egzamin przejechanie 10 metrów do przodu i do tyłu. Tyle że chyba nie o to chodzi.

        3. Powstanie WORD z założenia to firma samofinansująca ale niczego nie wytwarzająca a zatem z kąt ma czerpać dochody do przechowywania działaczy partyjnych , kolesi i innych, Osiągają swój cel robią z Polaków nieuków i głupoli i łamią ludziom charaktery , instytucja ta jest zbyt droga w utrzymaniu mało przynosząca pożytku, utrudniająca życie Polakom i jest zbędna

          1. No bo jak ma ludziom przynosić pożytek jak ich oblewa za nieprzestrzeganie prawa zapisanego w ustawach i rozporządzeniach…? WORD z założenia nie może być lubiany bo z natury jego pracownicy zobowiązani są do podejmowania niepopularnych decyzji.

        4. Zastanawiam się tylko skoro wszyscy powszechnie wiedzą, że obecny system jest do niczego a WORD-y z uczciwością nie mają zbyt wiele wspólnego to czemu nikt z jaśnie rządzących nie weźmie się do roboty i nie zrobi z tym porządku. Czy musi tak być, że te towarzystwa leśnych dziadków będą państwem w państwie poza wszelką kontrolą rządu, samorządów, prezydenta miasta, wojewody ? Może czas najwyższy żeby wzorem innych krajów opracować od podstaw nowe zasady szkolenia i egzaminowania kierowców i skończyć z tą patologią.

            1. Wiem, że toretycznie jest nadzór nad WORD. Nie wiem jak to wygląda w praktyce, ale na pewno kontrowersyjna jest kwestia, że ta instytucja samo finansuje się a do tego jak powszechnie wiadomo podstawowym źródłem tych dochodów są egzaminy na kat. B… Same te fakty stawiają WORD jako mało uczciwą i egzamin stwarzający podejrzenia braku obiektywizmu. Lepiej by było jak by system egzaminowania był w pełni obiektywny, przejżysty i uczciwy a pieniądze za przeprowadzony egzamin trafiały do powiatowej kasy i były przeznaczane na remonty dróg, inwestycje drogowe czy poprawę bezpieczeństwa. Niech po prostu będzie podobnie jak w całej Europie a nie komplikacje, zawiłości i co jakiś czas lewizna na boku.

              1. Smutne to… kazdy wie że WORD y to mniejsza lub wieksza patologia ale nic w tym kierunku się nie dzieje… od wielu lat zdanie PJ w PL to jakaś katorga.. i nic nie ulega zmianie. . . i chyba nic sie nie zanosi, bo jakoś nie słychać od nowej władzy jasnych sygnałów… Z drugiej strony kto by chciał zabijać kurę znoszącą złote jaja …żenuujące to i bardzo słabe.

              2. To prawda, samofinansowanie to nie najlepsza metoda utrzymywania ośrodka który zarabia na egzaminach poprawkowych. Rodzi to może nie patologię ale oskarżenia o możliwość regulowania wpływów do kasy. Ja wiem że tak nie jest ale wiem jak to działa od środka a inni tego nie wiedzą. WORDY nie przejadają tych pieniędzy same, muszą płacić ogromne sumy na cele statutowe czyli szeroko pojęte BRD.

                1. To bajeczka z tymi ogromnymi sumami na brd. Redakcja w przeszłości publikowała dane.Proszę o przypomnienie.System WORD jest nie do obrony -ma wady konstrukcyjne , może służyć przede wszystkim jako miejsce łatwego zatrudnienia , jest bardzo uciążliwy dla obywateli ,ma niewielki wpływ na brd.WORD – y SĄ SKOŃCZONE ,TYLKO KOMUŚ MUSI SIĘ CHCIEĆ ZA TO ZABRAĆ . To coś co musi zadziałać nazywa się wolą polityczną.Tzw. opozycja zamiast szarpać rządzących jak burki księdza za sutanne w czas kolendy ,mogłaby zaproponować rozwiązania w tym temacie .Wdzięczność umęczonego polskiego narodu byłaby wielka i gwarantowana.

              3. Zanie egz . w Polsce to droga przez mękę utrudniają tę drogę rządzący i działacze związkowi, jeżeli wzrasta zdawalność to kilkunastu ekspertów i speców myśli jak utrudnić zdającym życie, dobrym przykładem jest np. stara baza pytań egz. Zarzut że ludzie uczyli się testów na pamięć nie wytrzymuje krytyki to bardzo dobre, niech się uczą tylko w pytaniach mają być zawarte treści przydatne do bezpiecznego poruszaniu się na drogach, Zadaniem testów jest sprawdzenie wiedzy a nie łapanie na nieuwadze, pytania niektóre są niefortunnie napisane a ilustracje nie korespondują z treścią wielu pytań , wiele też pytań jest zbyt szczegółowych i do niczego nie przydatnymi dla początkującego kierowcy

              4. Pingback: http://centerit.com.ua/bitrix/rk.php?goto=https://takizo.shop/

Dodaj komentarz