Nie trwajmy w błędzie!

Po lekturze raportu NIK odczuwam gorzką satysfakcję. Dlaczego? Ponieważ większość negatywnych i trafnie opisanych zjawisk udało mi się przewidzieć. Zastanawiam się jednak, co można zrobić więcej? Co można zrobić lepiej?

Za sobą mamy dziesięć lat poświęconych na reformy, niespełnione obietnice polityków i naszych działaczy, oczekiwanie na zwrot w polityce rządu. Przeżyliśmy kryzysy ekonomiczne, walkę o ceny, wzloty i upadki wielu OSK, powstawanie Super OSK i ODTJ-ów. Teraz czas na chwilę refleksji i zadumy. Jest jednak jedno ale. Dosyć niespodziewanie w listopadzie ukazał się raport Najwyższej Izby Kontroli, dotyczący systemu szkolenia i egzaminowania, budowanego z takim mozołem, także z naszym udziałem.

Czy zbyt powolny spadek liczby tragicznych w skutkach wypadków skłonił NIK do rozpoczęcia pracy? A może dodatkowy impuls dało zakończenie procedowania ustawy o kierujących pojazdami? Dzisiaj jest to naprawdę mało istotne. W każdym razie otrzymaliśmy obszerny sześćdziesięciostronicowy dokument, opisujący w sześciu rozdziałach wszystkie nam bardzo dobrze znane elementy, związane bezpośrednio ze szkoleniem i egzaminowaniem kierowców.

Raport? Dobry pomysł!

Warto zwrócić uwagę na opisane we wprowadzeniu do raportu intencje, którymi kierowali się jego autorzy. Pozwolę sobie je zacytować: „Wprowadzane w ostatnich latach zmiany w szkoleniu i egzaminowaniu kandydatów na kierowców nie wpłynęły na razie znacząco na poprawę bezpieczeństwa na drogach. Egzamin na prawo jazdy zdaje zaledwie co trzeci kursant, a polscy młodzi kierowcy są w czołówce państw Unii Europejskiej jako sprawcy wypadków. Rygoryzm egzaminów nie przekłada się na poprawę bezpieczeństwa na drogach”.

Mamy prostą odpowiedź na postawione wcześniej pytanie. To fatalny i ciągle zbyt wolno zmieniający się na lepsze, nikogo niezadowalający stan bezpieczeństwa na polskich drogach, pomimo wieloletniej przebudowy prawa, jest bezpośrednią przyczyną kontroli i analizy działalności wszystkich biorących udział w szkoleniu oraz egzaminowaniu. Takiej inicjatywie trzeba tylko przyklasnąć i z wielkim zainteresowaniem kibicować!

Opracowanie podzielono na następujące rozdziały: nadzór starostów w zakresie prowadzenia szkoleń przez OSK, nadzór marszałków województw nad przeprowadzaniem egzaminów państwowych przez WORD, badaniami lekarskimi i psychologicznymi oraz wydawaniem orzeczeń, rejestry i ewidencje przedsiębiorców i osób związanych ze szkoleniem i egzaminowaniem kierowców, spełnianie wymagań oraz przeprowadzanie egzaminów państwowych przez WORD, wydawanie uprawnień do kierowania pojazdami oraz nadzór nad kierującym w zakresie spełniania wymagań określonych dla posiadania prawa jazdy.

 Długa lista zarzutów

Jak łatwo się domyślić, lekturę dokumentu rozpocząłem od dokładnego przeczytania rozdziału poświęconego ocenie naszej pracy, a więc działalności OSK. Już pierwsze zdania wskazują, że raport bardzo krytycznie ocenia jakość działań ośrodków szkolenia kierowców. Wielokrotnie powtarza się teza o istnieniu bezpośredniego związku między liczbą wypadków drogowych a skandalicznie niską jakością świadczonych przez OSK usług. Przyjrzyjmy się zatem zastrzeżeniom wysuwanym podstawie licznych kontroli przeprowadzanych przez inspektorów NIK na terenie całego kraju.

– Szkolenie kursantów przebiega niezgodnie z programem nauczania.

– Co szósty samochód przeznaczony do nauki jazdy nie spełnia wymagań przewidzianych w rozporządzeniu.

– Instruktorzy nie mają uprawnień lub mają je niewłaściwe lub nieważne (przeterminowane).

– Kursanci nie mają dokumentów szkoleniowych, czyli książeczek jazd.

– Szkolenia z zakresu przedlekarskiej pomocy są prowadzone w niepełnym wymiarze godzin i bez odpowiednich pomocy naukowych.

– Kursanci są źle przygotowani do jazdy poza terenem zabudowanym na drogach o podniesionej prędkości.

To tylko tyle czy aż tyle?

Brak wyobraźni i lekceważenie

Wielu instruktorom i przedsiębiorcom wydaje się, że te drobne i pozornie mało istotne z punktu widzenia szkolenia odstępstwa od wymagań nie stanowią większego problemu. Są tylko szykanami wymyślonymi przez administrację mającą im utrudnić pracę i zatruć spokojne życie. W ich mniemaniu mają tylko ograniczać swobodę w prowadzonej przez nich działalności gospodarczej!

Nic bardziej błędnego! Większość z nas uważa jednak, że jest głęboki sens w przestrzeganiu kilku prostych i nikomu nieprzynoszących szkody przepisów dotyczących np. apteczki, koła zapasowego, właściwej elki na dachu, ważnego dowodu rejestracyjnego, ubezpieczenia, niezużytych opon, czystych szyb, lusterek. Chyba tylko brakiem wyobraźni i odpowiedzialności oraz zwykłym lekceważeniem znanych norm wytłumaczyć można poważne naruszenie nie tylko prawa, ale także bezpieczeństwa kursantów. Zaniedbania dotyczące dokumentów ubezpieczenia pojazdu i ważnego dowodu rejestracyjnego nie są niestety tylko naszą sprawą. Może to przecież skutkować problemami przy wypłacie odszkodowania w razie nieszczęśliwego wypadku. Brudne szyby, lusterka, kiepskie i zużyte opony to również zagrożenie życia uczestników szkoleń. Świadczą o niechlujstwie i braku szacunku do wykonywanego zawodu. Nic też dziwnego, że oczywiste i proste do usunięcia przewinienia zwróciły uwagę kontrolerów NIK.

Statuty a praktyka

Warto chyba zapytać, czy szkolący, którzy w tak lekceważący i nierzetelny sposób prowadzą szkolenie, dają rękojmię należytego wykonywania zawodu. Czy przewidziane w ustawie o kierujących pojazdami oraz rozporządzeniach sankcje są wystarczające?

Odpowiedź jest prosta i nieoczywista. Czy znamy sposób na zapobieganie dalszemu upadkowi naszej branży i wyjście z impasu, w jakim się znalazła? Proste i logiczne wydaje się kształtowanie właściwych postaw niezbędnych do uczciwego prowadzenia szkoleń przez regionalne stowarzyszenia. To właśnie one, poprzez promowanie i podnoszenie obowiązujących standardów, powinny stwarzać wzorce do naśladowania przez innych.

We wszystkich znanych mi statutach związków i stowarzyszeń należących do naszej branży na pierwszym miejscu wymienia się podnoszenie standardów i jakości szkolenia. Mamy również kodeks etyki instruktora nauki jazdy! Czy są to nikomu niepotrzebne slogany? Dlaczego więc nikomu jeszcze się to nie udało? Być może odpowiedź jest banalna. W dalszym ciągu niewidzialna ręka rynku nie wspiera dobrych. Wręcz przeciwnie, często ich eliminuje.

Z drugiej strony, to klienci za swoje ciężko zarobione pieniądze muszą domagać się świadczenia usług na wysokim poziomie. Mechanizm znany i już działający w wielu innych dziedzinach, np. w handlu. No i oczywiście kontrola!

Bezpowrotnie stracona energia

A jak to wygląda w świetle ustaleń raportu? „Nowe procedury szkolenia nadal nie przygotowują do bezpiecznego i sprawnego uczestnictwa w ruchu drogowym, a zwłaszcza do radzenia sobie w trudnych sytuacjach na drogach”.

Czy można się z tym nie zgodzić? Wiele ostatnich zmian spotykało się z naszą krytyką. Zwracaliśmy uwagę, że istnieją poważne braki w szkoleniu praktycznym. Jednak wprowadzona w iście ekspresowym tempie, przy aplauzie mediów, nowelizacja dotyczyła nikomu niepotrzebnego z punktu widzenia BRD eco-drivingu. Prawdą jest również i to, że nie słychać było protestu naszych przedstawicieli. Jednak czas i energia potrzebne do lepszego przygotowania kursantów zostały bezpowrotnie stracone.

Żeby w pełni zrozumieć mechanizmy i znaleźć odpowiedź na pytanie, jak działa system szkolenia, trzeba koniecznie przeanalizować zapisy i wnioski pokontrolne dotyczące starostw. Zacznijmy od Najwyższej Izby Kontroli, która jednoznacznie oceniła, że: „Nałożone na starostów ustawowe obowiązki w zakresie szkolenia i egzaminowania kandydatów na kierowców oraz wydawania im uprawnień do kierowania pojazdami wykonywane były nierzetelnie i z naruszeniem obowiązujących przepisów prawa”.

Ocena ta dotyczy wykonywania przez starostów nadzoru nad przedsiębiorcami prowadzącymi ośrodki szkolenia kierowców, zatrudnionymi w OSK instruktorami oraz kierującym w zakresie spełniania wymagań określonych dla posiadania prawa jazdy.

Winny? Starostwa

Spójrzmy teraz na to, co skłoniło do tak drastycznej oceny inspektorów NIK:

– 80 proc. starostw nie podjęło współpracy z policją

– ponad 90 proc. nie kontrolowało przebiegu egzaminów wewnętrznych w OSK

– kontrolowano wyłącznie biurową dokumentację szkoleniową

– nie skontrolowano praktycznie ani jednego pojazdu szkoleniowego, ponieważ urzędnicy nie mają takich uprawnień!

– ponad 70 proc. starostw nie ma odpowiedniego systemu teleinformacyjnego – pracują w trybie awaryjnym

– większość starostw opieszale wydaje decyzje i w uzasadnionych przypadkach kieruje kierowców na ponowne badania lekarskie

– starostwa nie zapobiegają dalszej jeździe kierowców tracących uprawnienia z powodu zatrzymania dokumentu za jazdę pod wpływem alkoholu lub innego środka

– powszechne są opóźnienia w instalowaniu oprogramowania CEPiK

– okresowe kontrole w OSK przeprowadzano nieprawidłowo, a dane i decyzje podejmowano i przesyłano do centralnej ewidencji opieszale

– nadzór nad przeprowadzaniem egzaminów państwowych, a także wykonywaniem badań lekarskich i psychologicznych oraz wydawaniem stosownych orzeczeń sprawowany był nierzetelny

– w co trzeciej kontrolowanej jednostce kontrolerzy starostw z naruszeniem prawa realizowali czynności pokontrolne.

Wnioski nasuwają się same! Starostwa praktycznie nie sprawowały funkcji kontrolnych nad OSK. Nic też dziwnego, że w ośrodkach doszło do tak typowych i masowych niedociągnięć. Nie mam zamiaru kogokolwiek rozgrzeszać i zmieniać swojego stanowiska wobec zaistniałych faktów. Jednak zapoznawszy się dokładniej z raportem można stwierdzić, że wprowadzane nowelizacje nie skutkowały zmianami w sposobie funkcjonowania administracji. Obiektywnie trzeba zauważyć, że od kilku lat w trakcie spotkań z przedstawicielami starostw mówiono o obawach i zagrożeniach związany z liczbą i zakresem wprowadzanych zmian.

Wyciągnijmy wnioski!

Stanu zapaści, w jakim jest system, nie wolno tolerować i pozostawać neutralnym wobec ujawnionych zjawisk. Zauważyłem jednak braki dotyczące istotnych dla oceny naszej pracy analiz związanych z zatrudnieniem instruktorów nauki jazdy oraz czasu ich pracy. Brak również jest ocen działalności Super OSK. Szkoda, bo ułatwiłyby i pomogły we właściwej ocenie nowych zjawisk.

Zacytujmy jeszcze raz autorów raportu, którzy tym razem wypowiedzieli się o WORD-ach: „Wady przeprowadzanych egzaminów polegały przede wszystkim na niezapewnieniu bezstronności w procesie egzaminowania”. Wniosek szokujący, ale w większości opinii docierających za pośrednictwem mediów chyba dla czytelników niezbyt zaskakujący.

Nie jest moim celem recenzja tak obszernego raportu, którego następne rozdziały dotyczą również działalności urzędów marszałkowskich i wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego. Wszyscy zainteresowani niezwłocznie przystąpią przecież do analizy zawartych w nim zarzutów i wyciągną odpowiednie wnioski. Mogę jednak obiecać, że będę z uwagą obserwował zachowania i działania najbliższych mi organizacji szkolących kierowców. Dzisiaj, po lekturze dokumentu, odczuwam gorzką satysfakcję. Dlaczego? Ponieważ większość negatywnych i trafnie opisanych zjawisk udało mi się przewidzieć. Zastanawiam się jednak, co można zrobić więcej? Co można zrobić lepiej? Krok pierwszy, należący do strony rządowej, został chyba już zrobiony.

Nieoczekiwanie znaleźliśmy się w całkiem nowej sytuacji. Mamy wspaniały fundament – dokument Najwyższej Izby Kontroli, którego ustaleń i konkluzji nikt poważny nie może zakwestionować! Trzeba tylko wyciągnąć właściwe wnioski i za wszelką cenę starać się je wprowadzić w życie. Na zakończenie przypomnę jeszcze stare powiedzenie: „Błądzenie jest rzeczą ludzką, ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską!”.

Wojciech Szemetyłło

2 komentarze do “Nie trwajmy w błędzie!”

  1. Pingback: ดูซีรี่ย์ออนไลน์

  2. Pingback: Study Medicine in Nigeria

Dodaj komentarz