Koreańskie rio

samochód szkoleniowy

Wojewódzkie ośrodki ruchu drogowego zaczęły, na razie nieśmiało, zwracać się w stronę popularnych „kijanek”. We Włocławku samochodem egzaminacyjnym została kia picanto, a sieradzki WORD zaczął użytkować kię rio. To właśnie ten ostatni model będzie przedmiotem naszych rozważań.

Nazwę Kia stworzono z dwóch słów. Pierwsze – „Ki” – oznacza „powstać” lub „wychodzić”, zaś „A” to w języku koreańskim Azja. Zatem Kia w wolnym tłumaczeniu znaczy „powstała w Azji”. Mało kto również wie, że Kia jest najstarszym producentem aut w Korei Południowej. Firma rozpoczęła działalność w 1944 roku od produkcji części do rowerów. W 1961 roku zaczęła wytwarzać motocykle, następnie na początku lat 70. samochody ciężarowe i osobowe. Przez wiele lat produkowano modele w oparciu o licencje innych koncernów – przede wszystkim Mazdy. Na polskim rynku pojazdy Kii obecne są od 1995 roku.

Zmiana stylu

Początkowo nie cieszyły się zbyt dobrą opinią. Archaiczny design, kiepska jakość wykonania i przeciętna trwałość przekładały się na ich małą popularność. Mimo to dało się czasem napotkać modele takie jak pride, sepia, shuma czy sportage. Prawdziwym przełomem dla marki na europejskim rynku było stworzenie modelu cee’d. Zaprojektowano go od podstaw z uwzględnieniem gustów europejskich odbiorców w centrum projektowym Kii w Niemczech. Stał się prawdziwym przebojem rynkowym i zwiastunem nowej jakości południowokoreańskich pojazdów. Z nowym rozdziałem w historii koreańskiej marki wiąże się też nieodłącznie postać Petera Schreyera. Dziełami tego projektanta były m.in. pierwsza generacja audi TT i volkswagen new beetle. W 2006 roku Schreyer opuścił Volkswagena i został szefem stylistów marki Kia. Od tej pory stylistyka koreańskich samochodów osiągnęła zupełnie nowy poziom i stała się jednym z ich głównych atutów. Znacznie poprawiono też jakość pojazdów. Wszystko razem przełożyło się na ogólnoświatowy sukces marki Kia. Zmianę podejścia do produktów koreańskiego producenta możemy zaobserwować także w Polsce. Świadczy o tym chociażby fakt wykorzystywania ich przez policję. Również wojewódzkie ośrodki ruchu drogowego zaczęły, na razie nieśmiało, zwracać uwagę na „kijanki”. We Włocławku samochodem egzaminacyjnym została kia picanto, a sieradzki WORD zaczął użytkować kię rio.

Dobre proporcje

Kia rio najnowszej generacji zadebiutowała na salonie w Genewie w 2011 roku. Za jej stylistykę odpowiadał wspomniany wcześniej Peter Shreyer. Trzeba przyznać, że udało mu się stworzyć jedno z ciekawiej wyglądających aut segmentu B. Rio jest zwarte i dynamiczne, przyjemne dla oka. Niezależnie od tego, z której strony przyglądamy się samochodowi, trudno jest znaleźć jakieś słabe punkty. Poczynając od przodu, opatrzonego wypełniającym przestrzeń pomiędzy światłami, charakterystycznym dla całej marki grillem „tiger nose”, poprzez dynamicznie wznoszącą się ku tyłowi linię boczną na zadziornym kształcie tylnej części nadwozia kończąc. Wszystko jest niezwykle proporcjonalne i naprawdę robi doskonałe wrażenie. W 2014 roku auto poddane zostało niewielkiemu face liftingowi, w wyniku którego zmianie uległy zderzaki, grill, paleta felg aluminiowych i elementy wykończenia wnętrza. Nadwozie o wymiarach 4,04 metra długości i 1,72 metra szerokości przy rozstawie osi 2,57 metra jest jednym z większych wśród aut segmentu B, wykorzystywanych przez WORD-y w Polsce. Przekłada się to na komfort podróżowania. W aucie wygodnie mieszczą się cztery dorosłe osoby. Oczywiście w teorii mogłoby być ich pięć, ale trzeci pasażer tylnej kanapy odczuwałby już znaczący dyskomfort. Wnętrze pojazdu ocenić można dwojako. Z jednej strony, deska rozdzielcza i zespół wskaźników są oryginalne, nowatorskie i dobrze przemyślane pod kątem ergonomii. Z drugiej, zaś razić nieco może jakość użytych materiałów. Cóż, mamy do czynienia z autem miejskim, a w jego procesie tworzenia istotną rolę nadal odgrywają księgowi. Bagażnik oferuje 288 litrów pojemności, którą można powiększyć, rozkładając fotele, do 923 litrów. Nie jest to rekord, ale bagaże dwóch osób zmieszczą się z powodzeniem. Istotnym z punktu widzenia nauki jazdy mankamentem jest widoczność do tyłu. Wąska tylna szyba i szerokie słupki mogą przeszkadzać przy manewrowaniu.

Sportowy pierwiastek? W żadnym wypadku

Pod maską rio pracować mogą benzynowe lub wysokoprężne jednostki. Producent oferuje do wyboru dwa silniki benzynowe – 1.2 litra o mocy 84 KM oraz 1.4 litra o mocy 109 KM i dwa diesle – 1.1 litra o mocy 75 KM oraz 1.4 litra o mocy 90 KM. Optymalnym wyborem dla OSK wydaje się podstawowy silnik benzynowy. Cechuje się rozsądnym zużyciem paliwa, deklarowanym przez producenta na poziomie 6,3 litra/100 km w trybie miejskim. Można go bez problemu wyposażyć w instalację gazową. Zapewnia przy tym akceptowalne osiągi.

Jazda kią nie wywołuje większych emocji. Można mieć pewne uwagi do precyzji prowadzenia, „gumowatości” układu kierowniczego czy dosyć miękkiego zawieszenia. Nie doszukamy się w niej na pewno sportowego pierwiastka, aczkolwiek jako narzędzie do sprawnego przemieszczania się z punktu A do punktu B sprawdzi się doskonale.

Odrobiona lekcja

Ile zatem trzeba zapłacić za możliwość przemieszczania się kią rio? Nowy pięciodrzwiowy model w wersji wyposażenia M, napędzany podstawowym silnikiem benzynowym 1.2, to wydatek rzędu 43,5 tys. zł. Wyposażenie obejmuje między innymi: sześć poduszek powietrznych, system ESP, elektryczne szyby z przodu, elektryczne lusterka, centralny zamek i radio. Doposażenie auta w klimatyzację wymaga dopłaty w wysokości 2,5 tys. zł. Fabryczna instalacja gazowa to wydatek rzędu 4,2 tys. zł. Sumując kolejne pozycje przekraczamy zatem kwotę 50 tys. zł.

Warto w tej sytuacji przyjrzeć się rynkowi aut używanych. Znajdziemy na nim samochody wyprodukowane w latach 2013 – 2014 z rozsądnymi przebiegami, oferowane za 29 – 35 tys. zł. Oferta nie jest wprawdzie nazbyt szeroka, ale przy odrobinie cierpliwości poszukiwania powinny zakończyć się sukcesem.

Rio eksploatowane jest przez sieradzkie ośrodki szkolenia kierowców od początku 2013 roku. Na podstawie ich doświadczeń możemy przedstawić plusy i minusy tych pojazdów. Według Marka Szcześniaka, właściciela jednego z lokalnych ośrodków, podstawowe problemy związane są przede wszystkim z często uszkadzającymi się linkami mechanizmu wybierania biegów i awariami wysprzęglika. Nie sprawia problemów natomiast jednostka napędowa, nawet w wypadku współpracy z instalacją gazową. Koszty części zamiennych nie odbiegają na szczęście od przeciętnej w tej klasie pojazdów.

Czy zatem kia podbije serca polskich instruktorów nauki jazdy i z elką na dachu będzie częściej widywana na ulicach naszych miast? Czas pokaże. Na razie jedno jest pewne – Koreańczycy odrabiają lekcję z projektowania samochodów w niesamowitym tempie, a ich produkty nie mogą być już traktowane jak ubogi krewny w motoryzacyjnym salonie.

Dariusz Piorunkiewicz