Hyundai wyparł skodę

Hyundai

Idzie wiosna, czas na porządki. Odczuć to można także w warszawskim wojewódzkim ośrodku ruchu drogowego, w którym postanowiono wysłać aktualnie eksploatowane skody fabie na emeryturę. Ich następcą, po pewnych perypetiach, został najnowszy hyundai i20.

Stolica dołączyła tym samym do całkiem licznej grupy miast, w których postawiono na koreańską motoryzację. Aktualnie w Polsce wykorzystywane są zarówno hyundaie i20, jak również modele z oferty Kii – rio i picanto. „Warszawski” i20 to najnowszy model koreańskiego mieszczucha, którego światowa premiera odbyła się w 2014 roku podczas październikowych targów motoryzacyjnych w Paryżu. Poprzednia generacja na stałe już wpisała się krajobraz naszych miast, zdobywając przychylność użytkowników samochodów segmentu B. Wprowadziła też Hyundaia na arenę sportowej rywalizacji w rajdowych mistrzostwach świata WRC.

Zadziorny i lekki

Co zatem oferuje nowy i20? Nowy model zaprojektowany został w Europie. Koreańczycy już jakiś czas temu doszli do wniosku, że to najlepszy sposób na zaspokojenie wymagań europejskiego klienta. Faktycznie, wydaje się, że w nowym modelu ten cel został osiągnięty. W przeciwieństwie do nijakiego poprzednika, który delikatnie mówiąc, nie rozpieszczał nazbyt finezyjnie zaprojektowanym nadwoziem, nowa generacja stanowi duży krok naprzód. Auto stało się zadziorne. Z przodu zwracają uwagę wyraziste reflektory, charakterystyczny grill w formie odwróconego trapezu oraz nadające dynamizmu przetoczenia maski. Linia boczna także może się podobać. Samochód jest proporcjonalny i lekki. Charakterystycznym elementem są czarne wykończenia słupków C, zlewające się w jedną linię z szybami. Całość sprawia wrażenie projektu spójnego i przemyślanego. Pod kątem designu śmiało może stawać w szranki z europejskimi konkurentami. Nowe i20 jest znacznie większe od poprzednika. Długość zwiększono o 40 mm (4035 mm), szerokość o 24 mm (1734 mm), a rozstaw osi o 45 mm (2570 mm). Jedynie wysokość nadwozia zmniejszono o 16 mm, co akurat korzystnie wpłynęło na proporcje nadwozia. Dzięki wszystkim tym zabiegam zwiększyła się też przestrzeń w kabinie. W prasie motoryzacyjnej tytułuje się nawet nową i20 mianem auta subkompaktowego. Projekt deski rozdzielczej pozostaje nieco w tyle za stylistyką nadwozia. Nie można mieć oczywiście żadnych zastrzeżeń odnośnie ergonomii i wyposażenia, ale oczekiwaliśmy od stylistów nieco większego polotu i odwagi. Bagażnik ma przyzwoitą w tej klasie pojemność 326 litrów.

Cena? Niewiele mniej niż 50 tys. zł

Wyposażenie koreańskiego auta jest podobne, jak w tej samej klasy samochodach konkurencji. Już w podstawowej wersji classic do dyspozycji są m.in.: poduszki powietrzne przednie, boczne oraz kurtyny powietrzne, ABS, system stabilizacji toru jazdy, asystent ruszania pod górę, elektryczne szyby przednie, centralny zamek i światła do jazdy dziennej. Klimatyzacja manualna wymaga w tym wypadku dopłaty 2,5 tys. zł.

Paleta oferowanych jednostek napędowych składa się z trzech silników benzynowych – 1,2 l o mocach 75 i 84 KM i 1,4 l o mocy 100 KM oraz dwóch wysokoprężnych – 1,1 l o mocy 75KM i 1,4 l o mocy 90 KM. Pod maską samochodów eksploatowanych w warszawskim WORD-zie pracować będą najsłabsze jednostki benzynowe. Osiągają one 75 KM przy 5500 obr./min i zapewniają 122 Nm momentu obrotowego, uzyskiwanego przy 4000 obr./min. Pozwala to rozpędzić auto do prędkości maksymalnej 160 km/h, a 100 km/h osiągnąć po 13,6 sekundy. Według danych producenta, jednostka ta powinna zadowolić się zużyciem paliwa na poziomie 6,6 litra/100 km w mieście, 4,2 litra/100 km poza miastem oraz 5,1 litra/100 km w cyklu mieszanym.

Cennik nowego hyundaia i20 wyposażonego w podstawowego benzyniaka o pojemności 1,2 litra zaczyna się od kwoty 43,9 tys. zł zł za podstawową wersję wyposażenia classic. Nie uświadczymy w niej niestety klimatyzacji, elektrycznie regulowanych lusterek ani radia. Znajdują się one w wersji classic plus, której cena wynosi 48,7 tys. zł. Wybór lakieru perłowego lub metalizowanego pociąga za sobą konieczność wydania kolejnych 1,8 tys. zł. Jak zatem widać, na zakup auta do nauki jazdy trzeba będzie przeznaczyć co najmniej 50 tys. zł. Nadto, ponieważ to całkiem nowy model, jego podaż na rynku aut używanych jest znikoma. Z tego samego powodu trudno również ocenić, jak droga będzie codzienna eksploatacja nowego hyundaia i poziom jego awaryjności. Pozostaje mieć nadzieję, że producentowi udało się uniknąć usterek charakterystycznych dla nowo prezentowanych modeli.

Dariusz Piorunkiewicz

9 komentarzy do “Hyundai wyparł skodę”

  1. idzie wiosna, czas na porządki: najwyższy czas umożliwić OSK podstawienie na egzamin kategorii C/CE/D pojazdów OSK. Po 25 latach funkcjonowania WORDów najwyższy czas na przemalowanie łuku dla kategorii C/CE/D tak aby był wykonywany przez lewe ramię.

  2. Ja tego kraju nie rozumiem, rządzi nim platforma obywatelska ale robi wszystko aby zaszkodzić i utrudnić życie swoim obywatelom, poczytując to jeszcze za swój sukces TO JEST CHORE i czy tę chorobę to da się uleczyć, wytłumaczyć w jakiś logiczny sposób. Istny DOM WARJATÓW. zastanawiam się też kto tu jest pacjentem a kto lekarzem. i kiedy Polska wróci na normalne tory.

  3. A może na egzaminy w WORD wprowadzić Mercedesy E klasa i znowu będziemy liderami nie tylko w Europie, ale i na Świecie, pokażemy całemu Światu na co nas stać . a OSK może zacznie się integrować i walczyć z większą siłą i determinacją z głupotą władców polski.

    1. Obecnie przy średnich cenach za kurs na poziomie 1200 – 1300 pln trzeba czterdziestu kursantów aby kupić nowe w pełni wyposażone auto przystosowane do szkolenia i egzaminowania.Jeszcze nie tak dawno relacja ta wyglądała dużo lepiej na kożyść OSK i wystarczała kwota uzyskana z naboru ca trzydziestu kursantów.W.Sz

    2. Pingback: 웹툰 미리보기

    3. Pingback: https://plaques-immatriculation.info/lien?url=https://devs.ng/francis-ngannou-vs-jairzinho-rosenstrike-results/

    4. Pingback: Fake money nz

Dodaj komentarz