Cieślaka kawałek świata

Mikołaj Cieślak

– Wolę jechać autem po Europie niż latać. Nie cierpię lotnisk, odpraw, tłoku, szukania bagaży, rozbierania przed kontrolą, macania na bramkach. Wsiadam do auta i to jest kawałek mojej niezależności, mojego świata, gdzieś tysiące kilometrów od domu – mówi Mikołaj Cieślak z Kabaretu Moralnego Niepokoju.

Jakub Ziębka: Czy polscy kierowcy są wdzięcznym tematem do żartów?

Mikołaj Cieślak: Tak, choć w naszym przypadku za dużo takich skeczy, choćby „Autostop” z kierowcą wożącym gruz…

Korzystacie z tego tematu?

– Zapraszam na „Jerzyk dzisiaj nie pije” (program Kabaretu Moralnego Niepokoju – przyp. red.), nie będę zdradzał puent…

Interesuje się pan motoryzacją?

– Bardzo lubię samochody, ale traktuję je użytkowo, dlatego cholernie nie lubię, jak się psują. Lubię samochody mocne i szybkie, nie będę uprawiał kryptoreklamy, ale niewiele marek takie oferuje. Te sensowne oczywiście. Nie to, że moc 130 koni mechanicznych za 100 tys. zł. To nie dla mnie…

A prawo jazdy kategorii wyższych niż B? Czy porusza się pan tylko osobówkami?

– To drugie, chociaż od dziesiątego roku życia jeździłem traktorem, pracując na wakacjach u dziadka. Także osobówka – traktor z przyczepą.

Idealny samochód osobowy to…

– Wolę kupić samochód używany, ale wyższej klasy niż w tej samej cenie nowy, dwie – trzy klasy niżej. Jeżdżę od niedawna czteroletnim bmw 530xd, 258 koni mechanicznych. I o innym samochodzie nie marzę, a jeździłem wieloma. Mam tylko nadzieję, że się nie będzie psuł. Jeśli jednak chciałbym mieć jakiś, byłoby to bmw M3, w mocnej wersji. To auto idealne.

Samochód nie może być ani za mały, ani za duży. Musi być odpowiednio skalibrowany, wyważony, tak żeby dobrze się prowadził. Bez bujania, przechyłów. Nie lubię dużych gablot ani małych twardych wyścigowców. Te pierwsze są nudne, drugie na dłuższą metę męczące. Dla mnie najważniejsza nie jest prędkość maksymalna, ale przyśpieszenie, moc i kop auta. To nie do końca wynika też z mocy na papierze, ale ze sposobu przeniesienia napędu w konkret. Może się narażę, ale dla przykładu bmw 3.0d i audi 3.0d to są te same parametry, ale zupełnie inna jazda.

Od jakiego samochodu zaczął pan swoją przygodę z motoryzacją?

– Mitsubishi carisma 1.6. Legendarny samochód gwiazd Hollywood. Bardzo miło go wspominam. To był początek swobody…

Jest jakiś model, do którego nie wsiadłby pan za żadne skarby?

– Nie ma takich, jestem ciekawy samochodów. Nie lubię nudnych aut, a taka jest niestety większość.

Zostały panu jeszcze jakieś wspomnienia z egzaminu na prawo jazdy?

– Tak, zdawałem w 1992 roku, na maluchu, czyli fiacie 126p. Bardzo zjeżdżony, uciążliwy w jeździe, nie można było zredukować na jedynkę, ciężko było zmienić pas ruchu, bo ten samochód stał w miejscu… Ale jakoś się udało. Za drugim razem, bo za pierwszym nie zdałem parkowania. Nie włączyłem kierunkowskazu na placu i out z egzaminu.

Warto było się zmagać?

– Posiadanie prawa jazdy to przyjemność i przede wszystkim poczucie swobody. Można jechać bez oglądania się na godziny odjazdów, przyjazdów. Samemu można decydować, o której się pojedzie i wróci, jaką drogą… Dla mnie to jest jeszcze dodatkowy walor, bo lubię jeździć samochodem. Wolę też jechać autem po Europie niż latać. Nie cierpię lotnisk, odpraw, tłoku, szukania bagaży, rozbierania przed kontrolą, macania na bramkach. Wsiadam do auta i to jest kawałek mojej niezależności, mojego świata, gdzieś tysiące kilometrów od domu.

Życie kabareciarza to życie w trasie, na walizkach. Dobrze pan to znosi?

– Ja uwielbiam jeździć i podróżować. To daje dystans i odpręża, choć dla niewprawnych osób jest strasznie męczące. Audiobooki na długą podróż to jest to…

A drogówka? Wzbudza jakieś uczucia? A może dzięki rozpoznawalności z policjantami łatwiej się rozmawia?

– Generalnie oceniam ich pozytywnie, naprawdę. Czasem mnie poznają, czasem nie. Ale ja wiem, że jeśli się jedzie się 100 km/h przy ograniczeniu do 50 km/h, to jest źle i nie ma dyskusji. Czasem chodzę na szkolenia. Wszystkim polecam.

Zatem działania drogówki nie wyprowadzają pana z równowagi. Jest w ogóle coś takiego?

– Korek, czyli coś, na co nie mam wpływu. Mogę jechać dwanaście godzin i to mnie tak nie zmęczy, jak piętnaście minut w korku.

Uważa się pan za dobrego kierowcę?

– Nigdy nie należy czuć się za pewnie, dlatego nigdy tak nie powiem. Zawsze trzeba wyjść poza rutynę. Uważać na drodze, tak jakby się jechało pierwszy raz. Tego wszystkim, również sobie, życzę.          

A jak to jest z innymi Polakami?

– Generalnie nie jest źle. Choć czasem może za dużo złości, za mało życzliwości. Ale to nie tylko nasza cecha. Taksówkarze w Paryżu to masakra.

 

Mikołaj Cieślak – artysta, współtwórca Kabaretu Moralnego Niepokoju. Jest absolwentem polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. W swoim dorobku ma wiele wyrazistych i charakterystycznych ról, m.in.: Gwidona, Bogdana, Bożydara, dresiarza w skeczu „Galeria”. Wraz z Przemysławem Borkowskim i Robertem Górskim opublikował tomik wierszy zatytułowany „Zeszyt w trzy linie”.

1 komentarz do “Cieślaka kawałek świata”

  1. Pingback: click this link here now

Dodaj komentarz