Fiasko ustawy Gowina

instruktor nauki jazdy

Według danych zebranych przez Instytut Transportu Samochodowego, systematycznie obniża się liczba autoszkół oraz czynnych zawodowo instruktorów. W WORD-ach, gdzie obserwuje się spadek liczby kandydatów na kierowców, egzaminatorów się nie zatrudnia, a raczej zwalnia. Ustawa deregulacyjna Gowina, przynajmniej w przypadku zawodu instruktora i egzaminatora, zdecydowanie się nie sprawdziła.

W lipcu ubiegłego roku (najnowsze zebrane dane) liczba aktywnych ośrodków szkolenia kierowców wyniosła 8941. To aż o 754 szkół jazdy mniej niż na początku 2013 roku. Wtedy ich liczba wynosiła 9695. Taką tendencję można było zaobserwować w każdym województwie. Największy procentowy spadek liczby OSK zanotowano w tamtym okresie w województwach: podlaskim – 14,2 proc. (zamkniętych zostało 35 ośrodków), opolskim – 10,7 proc. (23), śląskim i zachodniopomorskim – 10,5 proc. (zamknięto odpowiednio 114 i 52 szkoły) oraz małopolskim – 10,4 proc. (79). Z kolei najmniejszy – w mazowieckim – 2,2 proc. (zamknęły się 24 szkoły), łódzkim – 2,3 proc. (14), świętokrzyskim – 3,9 proc. (11) i lubelskim – 4 proc. (19).

Ubywa instruktorów

Zmniejszająca się liczba działających ośrodków szkolenia kierowców nie pozostaje bez wpływu na czynnych zawodowo instruktorów. Nic zatem dziwnego, że tutaj także obserwujemy tendencję spadkową. Według danych Instytutu Transportu Samochodowego, 31 grudnia 2010 roku zarejestrowanych było 45261 czynnych instruktorów nauki jazdy, 31 grudnia 2011 roku – 46385, 31 grudnia 2012 roku – 47812, 19 stycznia 2013 roku (dzień wejścia w życie nowelizacji ustawy o kierujących pojazdami) – 47980, 12 grudnia 2013 roku – 46482, 1 lipca 2014 roku – 42755. Widać więc jak na dłoni, że zmniejszenie liczby instruktorów nastąpiło po zmianie najważniejszego dla branży aktu prawnego oraz wprowadzeniu w życie tzw. pierwszego pakietu deregulacyjnego (sierpień 2013 roku), chyba najbardziej kontrowersyjnego pomysłu byłego ministra sprawiedliwości – Jarosława Gowina.

Zawody zaufania publicznego

Gowin swój pomysł ujawnił jeszcze w marcu 2012 roku. Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej opowiedział się za ułatwieniem dostępu do niektórych zawodów.

? Tam, gdzie jest regulacja, tam są wysokie ceny, niska jakość, wysokie bezrobocie i rozrost biurokracji – przekonywał. ? Celem przygotowanej deregulacji nie jest jednak bezrefleksyjne otwarcie dostępu do wszystkich zawodów. Są przypadki, w których regulacje są konieczne, ponieważ wynikają z ochrony zdrowia, życia lub bezpieczeństwa. Dotyczy to głównie zawodów zaufania publicznego.

Okazało się, że Gowin uznał za takie profesje instruktora nauki jazdy oraz egzaminatora. W jaki sposób były minister sprawiedliwości chciał ułatwić dostęp do tych zawodów?

Instruktor nie musi być wykształcony

Przed wprowadzeniem w życie ustawy deregulacyjnej instruktor nauki jazdy musiał mieć co najmniej średnie wykształcenie. Nie mógł być karany za przestępstwo przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji, popełnione w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, wiarygodności dokumentów, za prowadzenie pojazdu w stanie po użyciu alkoholu lub w stanie po użyciu innego podobnie działającego środka, przestępstwo umyślne przeciwko życiu i zdrowiu oraz przestępstwo przeciwko wolności seksualnej i obyczajności. Musiał także przedstawić zaświadczenie o niekaralności wyrokiem sądu za przestępstwo przeciwko bezpieczeństwu w ruchu drogowym. To nie wszystko. Przyszły instruktor powinien był przez co najmniej trzy lata posiadać uprawnienia do kierowania pojazdami objętymi zakresem szkolenia, skończyć kurs i zdać egzamin przed komisją powołaną przez wojewodę.

Co zaproponował Gowin? Nastąpiło skreślenie wymogu średniego wykształcenia i skrócenie okresu posiadania uprawnienia do kierowania pojazdami rodzaju objętego szkoleniem z trzech do dwóch lat.

Tak jak w Europie

Jak wyglądała sprawa z egzaminatorem osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdem? Przedtem musiał mieć ukończony kurs w WORD-zie i zdać egzamin przed komisją weryfikacyjną. Od przyszłego egzaminatora wymagało się uczestnictwa w siedmiu egzaminach państwowych w charakterze obserwatora oraz przeprowadzenia co najmniej trzech takich egzaminów pod kierunkiem egzaminatora wyznaczonego przez dyrektora wojewódzkiego ośrodka ruchu drogowego i uzyskanie pozytywnej opinii. Ponadto kandydat musiał posiadać, przez okres co najmniej sześciu lat, uprawnienia do kierowania pojazdami kategorii B. Nie mógł być również karany za takie same przewinienia, jak przyszły instruktor.

Co się zmieniło? Wymóg wykształcenia obniżono z wyższego na średnie, a okres posiadania prawa jazdy kategorii B został skrócony z sześciu do pięciu lat. Wprowadzona została także konieczność ukończenia 23 lat. Takie rozwiązania dostosowują krajowe wymogi do poziomu ustanawianego przez prawo europejskie – tłumaczyło Ministerstwo Sprawiedliwości. Niekaralność pozostała w dotychczasowym zakresie.

Na nic protesty

Przyjęcie przez posłów propozycji ustawy deregulacyjnej oraz wejście jej w życie poprzedzone zostało protestami organizacji branżowych. Suchej nitki na projekcie Gowina nie zostawiło np. Ogólnopolskie Stowarzyszenie KIEROWCA.PL. Według opinii wiceprezesa Jerzego Kociszewskiego, wymagania stawiane instruktorom nauki jazdy należałoby zaostrzyć.

? Zgodnie z przeprowadzonymi badaniami, kierowca nabiera umiejętności i doświadczenia po upływie sześciu, siedmiu lat, a zgodnie z projektem omawianej ustawy, po dwóch latach ma być instruktorem. Statystyki jasno wskazują, że młodość i brak doświadczenia to niebezpieczne połączenie, natomiast instruktor z podstawowym lub zawodowym wykształceniem nie daje gwarancji ogólnej wiedzy i umiejętności przekazania jej kandydatom na kierowców – komentował Kociszewski.

Z kolei Instytut Transportu Samochodowego wskazywał, że zgodnie z raportem Komisji Europejskiej z 29 marca 2012 roku o stanie bezpieczeństwa ruchu drogowego w Unii Europejskiej, Polska jest jednym z najbardziej niebezpiecznych krajów. „Tymczasem zarówno instruktor, jak i egzaminator mają bezpośredni wpływ nie tylko na wiedzę i umiejętności, ale przede wszystkim na postawy i zachowania przyszłych kierowców” – można było przeczytać w stanowisku ITS.

Na nic jednak zdały się protesty środowiska związanego ze szkoleniem kierowców. Zawody instruktora nauki jazdy oraz egzaminatora zostały uwolnione pod koniec sierpnia 2013 roku.

Efektów brak

Jak jednym słowem można ocenić z perspektywy czasu efekty wprowadzenia reformy Gowina? Nijakie. Dane zebrane przez Instytut Transportu Samochodowego jasno pokazują, że liczba aktywnych zawodowo instruktorów pomiędzy styczniem 2013 roku a lipcem 2014 roku zmalała o ponad 5,2 tys. Na taki stan rzeczy wpływu oczywiście nie miała sama reforma, ale zmiany w innych przepisach prawnych oraz niż demograficzny, które sprawiły, że działanie części ośrodków szkolenia kierowców przestało być opłacalne. Fakt jest jednak faktem. Zmiany dokonały się jedynie w teorii, realia okazały się zupełnie inne.

To, co się stało po wejściu w życie tzw. ustawy Gowina, przewidział jeden z liderów organizacji związanych ze szkoleniem kierowców, który jeszcze przed wejściem w życie przepisów powiedział: „Mam nieodparte wrażenie, że propozycje ministra w kontekście instruktorów nic nie zmienią. Mogą jedynie przyczynić się do poprawy wizerunku rządu. Zdobycie uprawnień nie jest przecież równoznaczne ze zdobyciem pracy. Obniżenie poziomu wykształcenia może sprawić, że na rynku pojawi się więcej osób oferujących takie usługi. Pytanie tylko, czy właściciel ośrodka szkolenia kierowców, mając do dyspozycji CV dwóch kandydatów na stanowisko instruktora, wybierze tego, który ma gorsze wykształcenie? Mocno wątpliwe”.

Twardych danych dotyczących liczby czynnych zawodowo egzaminatorów nie posiadamy. Jednak z całym przekonaniem można stwierdzić, że ich liczba od sierpnia 2013 roku się nie zwiększyła. Dlaczego? Mniejsza liczba kandydatów na kierowców, którzy przychodzą do wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego zdać egzamin, odbija się na kondycji finansowej WORD-ów oraz sprawia, że wymagane są cięcia. Część dyrektorów ośrodków egzaminacyjnych wprost mówiła o konieczności zwolnienia niektórych egzaminatorów.

Prorocze słowa

W tym miejscu po raz kolejny wypada zacytować słowa przywoływanego wcześniej lidera jednej z organizacji branżowych: „W przypadku zawodu egzaminatora zwiększy się może liczba posiadających uprawnienia, ale nic ponadto. Liczba WORD-ów jest ograniczona, liczba egzaminów nie wzrasta, bo mamy do czynienia z niżem demograficznym”. Podobne wątpliwości wobec propozycji Gowina względem egzaminatorów miał także Zbigniew Józefowski, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Gorzowie Wielkopolskim: „Z perspektywy trwającego niżu demograficznego nie jest to propozycja trafna. Na rynku jest zbyt wielu egzaminatorów, którzy nie mają pracy. Teraz może być ich jeszcze więcej”.

Jak się okazało, cytowane wyżej prognozy okazały się trafne. W przypadku zawodów instruktora nauki jazdy oraz egzaminatora reforma Gowina nie zmieniła praktycznie nic. A na pewno nie przyczyniła się do wzrostu zatrudnienia przedstawicieli tych profesji w ośrodkach szkolenia kierowców i wojewódzkich ośrodkach ruchu drogowego.

Jakub Ziębka

 

12 komentarzy do “Fiasko ustawy Gowina”

  1. Co to za pokrętna logika. Liczba instruktorów zmalała bo rynek wchodzi w niż demograficzny. Podajcie ile było kursantów w 2012 roku a ile w 2014? Co ma do tego reforma Gowina. W Polsce są największe bariery dostępu do zawodów dla młodych. Wszyscy młodzi ludzie mają z Polski wyjechać? Zostaną tylko emeryci bez pracy i bez emerytur.

    1. Najlepiej odrazu zwiększmy wymaganie dla przyszłych instruktorów do conajmniej 3 skończonych kierunków studiów: medycyna, bo przecież potrzebna pierwsza pomoc, inżynieria ruchu – wiadomo konieczna wiedza i pedagogika. Później po stosownym wykształceniu kandydat na instruktora będzie musiał odbyć 5 letni darmowy staż i dopiero później łaskawie zostanie dopuszczony do zawodu. Typowo polskie myślenie. Najtrudniejszy dostęp do zawodów w Europie. Nie dziwie sie że młodzi uciekają.

  2. Witam
    To nie Ustawa deregulacyjna Gowina jest winna zmniejszaniu się ilości szkół jazdy, czy instruktorów, czy w końcu kandydatów na kierowców – a „mądre” innowacje P. Nowaka. Ileż on eksperymentował na „żywym organizmie” ?? W końcu musiało do tego dojść. Czekajmy co czas pokaże, na pewno nic dobrego. Sami widzimy co się dzieje, ponoć chodziło o poprawę bezpieczeństwa na drogach, a nagle likwiduje się teorie, po to aby WORD-y miały większa ilość osób do przeegzaminowania, aby nie świeciły pustkami. Już nie długo zniosą obowiązek szkolenia się w ośrodkach, by móc bezpośrednio z ulicy przyjmować kursantów do całego egzaminu państwowego.
    Pozdrawiam

    1. Wykłady z teorii nie są zniesione tylko dowolne. Warto też przypomnieć, że to nie WORDy walczyły o zniesienie obowiązkowych wykładów tylko pseudo Super OSK. Wielkie szkoły chciały mieć monopol na elearning, a wszystko po to, aby pseudo super OSK mógł prowadzić wykłady przez elearning a małe szkoły musiały prowadzić wykłady dla grup 6-8 osób, co oczywiście jest rozwiązaniem droższym. Teraz kursant wybiera czy uczy się sam z elearningu czy na wykładach w OSK.

      1. Nie wystarczy czytać, trzeba jeszcze rozumieć. Nikt nie napisał, że reforma Gowina spowodowała zmniejszenie liczby instruktorów i egzaminatorów. W tekście stoi, że reforma nie zmieniła liczby zatrudnionych, a taki był jej cel, łatwiejszy dostęp do rynku pracy.
        Czasami warto przed napisaniem komentarza głęboko zastanowić się czy ma się o czym pisać.

      2. Według mojego skromnego zdania dereguacj miała służyć tylko WORD OM pomysł Gowina i jego świty żeby dyrektorów worków po główce pogłaskać żeby kursy na egzaminatora robic i wiadomo kasa na konto word i siedzą cicho

      3. Pingback: สล็อตเว็บตรง

Dodaj komentarz