Reporter za kierownicą

Paweł Płuska

O swojej miłości do motoryzacji, a zwłaszcza do motocykli, opowiada nam Paweł Płuska, reporter Faktów TVN.

Maciej Piaszczyński: Czuje się pan fanem motoryzacji?

Paweł Płuska: Oczywiście. Jak pewnie większość facetów interesuję się zarówno samochodami, jak i motocyklami. Nawet przez pewien czas zajmowałem się motoryzacją zawodowo. Pisywałem do czasopisma „Auto Sukces”. Dodam też, że jedną z najfajniejszych rzeczy, jakie mogły mi się w życiu przytrafić, była wizyta na torze Nürburgring w Niemczech podczas wyścigów Formuły 1. Kolejnym ciekawym przeżyciem związanym z motoryzacją były dla mnie testy opon firmy Goodyear, które po przebiciu umożliwiały jazdę przez około 80 kilometrów. To była niezła frajda. Oczywiście lubię też codzienną jazdę własnym samochodem i motocyklem.

Jak zaczęła się pana pasja do motoryzacji?

? To chyba wynika z pewnego niedosytu, bowiem u mnie w domu rodzinnym nigdy nie było samochodu. Był motocykl ojca, ale to właściwie też pamiętam jak przez mgłę. To powodowało, że miałem wielką chęć spróbowania, jak to jest za kierownicą samochodu. Pamiętam, że nawet jak moja koleżanka przyjeżdżała nieraz do szkoły maluchem taty, to cieszyło mnie, że mogłem kawałek się nim przejechać. Własny pojazd to było wtedy moje największe marzenie.

Kiedy się ono spełniło?

? Trochę czasu upłynęło. W 1989 roku załatwiłem sobie wizę i pojechałem do Francji na obchody rewolucji. Jak to często robią Polacy, przy okazji załatwiłem sobie tam pracę przy malowaniu pewnej szkoły. Po powrocie do kraju okazało się, że jestem prawie bogatym człowiekiem. Szybko przeliczyłem, że nie stać mnie co prawda na samochód, ale stać mnie na własny motocykl. Tu jednak pojawił się inny problem – protest ze strony domowników. Ojciec, który sam miał kiedyś motocykl, teraz nie zgadzał się, abym ja posiadał własny. Słyszałem tylko, że na pewno się zabiję, że trzeba będzie postawić trumnę w przedpokoju i tym podobne historie. Jakiś czas potem udało mi się wreszcie kupić pierwszy samochód. Była to łada samara z silnikiem 1,3 l. Jeździłem nią ładnych parę lat, aż w końcu w Krakowie pewien miły pan wjechał we mnie czołowo. Z łady została tylna klapa i fotele. Sam wyszedłem z tego cało i… kupiłem następną ładę samarę, ale już z mocniejszym silnikiem 1,5 l. To była wypasiona wersja brytyjska, więc trzeba było sporo zabawy, aby przełożyć kierownicę na lewą stronę. Pamiętam, że jak ją sprzedawałem, to pan, który ją oglądał, patrząc na zegary z wartościami wyrażonymi w milach, powiedział: „O, amerykańska wersja. Biorę!”. Potem były kolejne auta.

A co z motocyklem, czy to marzenie w końcu się spełniło?

? Jak już wspomniałem, na motocykl musiałem dłużej poczekać. Najpierw rodzina się nie chciała zgodzić, potem ówczesna narzeczona się nie zgadzała, następnie nie zgadzała się żona, aż w końcu po latach dostałem od niej na imieniny kartę z napisem „Kup sobie wreszcie ten motocykl”. Żona – jak się potem okazało ? napisała to w formie dowcipu. Ja jednak potraktowałem to śmiertelnie poważnie i jeszcze tego samego dnia kupiłem przez internet pierwszy motocykl. Była to honda.

Jak długo jeździ pan na motocyklu?

? Prawo jazdy zdobyłem już w wieku 18 lat, ale na własnym motocyklu jeżdżę prawie piętnaście lat.

Jak wspomina pan zdobywanie prawa jazdy?

? To dość wesoła historia. Uczęszczałem do technikum, gdzie trzeba było zdobyć prawo jazdy, wprawdzie na ciągnik, ale robiliśmy do tego również inne kategorie. Zdobywanie prawa jazdy w ramach edukacji szkolnej miało dla mnie dodatkowy atut, bowiem na jazdy mogliśmy się czasem urywać z lekcji. Nie ukrywam, że wykorzystywaliśmy ten fakt. Jak był jakiś sprawdzian, to oczywiście wszyscy wtedy zgłaszali, że mają jazdy. W szkole udało mi się zdobyć kategorie A, B i C, a także… pozwolenie na prowadzenie kombajnu zbożowego, co oczywiście nigdy mi się nie przydało.

Jak pan wie, już niebawem na kursie prawa jazdy nie będzie obowiązkowego szkolenia z teorii. Czy to zmiana na lepsze?

? Jeżeli ktoś sam chce się nauczyć teorii, to ja nie widzę tu problemu. Nie ma co się oszukiwać, że teorii nauczymy się tylko i wyłącznie na kursie. Aby posiąść odpowiednią wiedzę i tak trzeba się solidnie pouczyć w domu. Wszystko to jednak pod jednym warunkiem. Trzeba zrobić porządny egzamin, gdzie można będzie naprawdę sprawdzić, co kandydaci na kierowców potrafią. Ogólnie te zmiany mi się podobają. Podobnie zresztą, jak kolejna, dla wielu kontrowersyjna, zmiana, czyli umożliwienie osobom, które mają prawo jazdy kat. B od trzech lat, prowadzenie motocykla o pojemności do 125 cm3 z automatyczną skrzynią biegów. Nawet pokłóciłem się o to na antenie z Markiem Konkolewskim. Ja uważam, że to jest dobra zmiana. Bardziej obawiam się osób, które poruszają się po naszych drogach, a nie mają o przepisach ruchu drogowego zielonego pojęcia. Mówię tu np. o niektórych osobach jeżdżących na skuterach do 50 cm3 pojemności, którym wedle starych zasad wystarczył wiek, aby mogli wyjechać na drogę. Nie musieli zdobywać żadnej wiedzy ani umiejętności, i to było straszne. Do tego dochodzi cała masa rowerzystów, którzy również często nie mają pojęcia o jakichkolwiek przepisach.

A czy są zmiany, których się pan obawia?

? Trochę obawiam się pomysłu, aby pierwszeństwo na przejściu miał pieszy, który tylko zasygnalizuje z daleka, że ma zamiar przejść przez ulicę. Uważam, że przed wejściem w życie takiego przepisu powinna być przeprowadzona bardzo solidnie kampania informacyjna. W innym przypadku może sprawdzić się stare powiedzenie, że cmentarze są pełne tych, którzy mieli rację. Tego bym nie chciał.

——————————

Paweł Płuska

Reporter polityczno-gospodarczy Faktów TVN. Przygotowuje nie tylko materiały z pogranicza polityki i gospodarki. Jako zapalony motocyklista lubi również zajmować się motoryzacją. Ukończył politologię na krakowskiej WSP. Przygodę z mediami rozpoczął w Radiu Centrum, później pracował w RMF FM, gdzie razem z Edwardem Miszczakiem pomagał tworzyć regionalne oddziały stacji, a także w TV Puls i w Radiu Zet. Na początku 2002 roku rozpoczął pracę w TVN24. Niedługo potem regularnie zaczął przygotowywać materiały do Faktów. Na stałe do redakcji dołączył we wrześniu 2004 roku.

 

Dodaj komentarz