Neverending story

Obejrzałem kolejny odcinek serialu pt. „Prace podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia komisyjnego projektu ustawy o zmianie ustawy o kierujących pojazdami”. Od pewnego czasu rozglądam się intensywnie za Mojżeszem, który wyprowadzi nas z tej jałowej rzeczywistości. Pan poseł Leszek Aleksandrzak raczej nim nie będzie, ale trzeba przyznać, że daje dobrą zmianę.

Niekończąca się historia. Niestety, nie zabrzmi tu piękna piosenka Limahla. Zrozumiem, jeżeli zamiast czytać historie z tej ziemi, o których jak zwykle będę pisał, ktoś odpali kompa, wpisze „neverending story” i zamiast torturować się naszą polską rzeczywistością, sprawi sobie przyjemność, posłucha Limahla i obejrzy piękną baśń. Jeżeli macie w sobie odrobinę fantazji, to zobaczycie, że tak odległe z pozoru byty, jak fantastyczna materia baśni i historia z UoKP mają z sobą wiele wspólnego. Zbudowani tym odkryciem wrócicie do lektury felietonu, by na koniec stać się wojownikami walczącymi o dobre zakończenie tej naszej realnej historii. Uwierzcie, że dobrze kończą się nie tylko baśniowe historie.

Gdzie jest Mojżesz?

Obejrzałem kolejny odcinek serialu pt. „Prace podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia komisyjnego projektu ustawy o zmianie ustawy o kierujących pojazdami”. Od pewnego czasu rozglądam się intensywnie za Mojżeszem, który wyprowadzi nas z tej jałowej rzeczywistości. Pan poseł Leszek Aleksandrzak raczej nim nie będzie, ale trzeba przyznać, że daje dobrą zmianę i wygląda na to, że do drużyny Mojżesza pasuje, jeżeli już trzymać się tej terminologii. Z posiedzenia na posiedzenie z sensem i coraz skuteczniej prowadzi gromadę, której przewodzi, do szczęśliwego końca tego etapu. Jednak przy najszczęśliwszym zakończeniu tego, co może zrobić ta podkomisja, następnie Komisja Infrastruktury, następnie Sejm, potem Senat, znowu Sejm i w końcu prezydent, ta ustawa i rozporządzenia nadal będą chaotycznym, wieloznacznym koszmarem. Pomyślałem teraz ze współczuciem o panu mecenasie Macieju Wrońskim. Oglądając wspomniany serial widzę i słyszę, że jako prawnik i obywatel cierpi katusze. Jego uporczywe wyjaśnienia, że to, co w związku z UoKP nazwano systemem teleinformatycznym, ma niewiele wspólnego z tym, co w polskim prawie zdefiniowane jest jako system teleinformatyczny, nie trafiają do tych, co mają najwięcej do powiedzenia. Nie da się zamieść pod dywan faktu, że obrazą systemu prawnego jest wprowadzanie rozporządzeniem zasadniczych rozwiązań, nieprzewidzianych w ustawie. A tak jest zarówno z systemem teleinformatycznym jak i PKK. Mam nadzieję, że w miarę rozwikływania infoafery przyjdzie czas wyjaśnienia także tych kwestii. PKK – klucz do polskiego elektronicznego obiegu dokumentów w procesie uzyskiwania i wydawania prawa jazdy ? działa nie jak klucz, lecz jak firewall. Z mecenasem Wrońskim kojarzy mi się jeszcze jedno spostrzeżenie. Mam nieodparte wrażenie, że siły społeczne, wyjąwszy użyteczne, zdecydowanie szybciej i skuteczniej opracowałyby rozwiązanie problemów, które miała rozwiązać UoKP, niż czyni to główny projektodawca tej ustawy i prowadzący ją przez ścieżkę legislacyjną, czyli Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju (wcześniej Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej). Kiedyś mówiło się: czy się stoi, czy się leży 2000 się należy. Dla „TFUrców” z ministerstwa pasuje: czy stworzy, czy spiepszy zawsze najmądrzejszy. Setki tysięcy obywateli cierpi, firmy upadają, WORD-y popadają w rujnację, a „TFUrcy” tylko zamieniają się miejscami w luksusowej limuzynie, w której podróżują przez swoje oddane państwu i narodowi życie.

Przyjaciele i znajomi królika

Czy wiecie, czym w polskim prawie różni się plac manewrowy SuperOSK od placu manewrowego OSKniesuper. Otóż jeden i drugi musi być wyłączony z ruchu innych pojazdów, ale super musi być ogrodzony. SuperOSK może szkolić instruktorów, OSKniesuper nie może. Czyżby brak wiary w umiejętności instruktorów kazał „TFUrcom” prawa z resortu oddzielić ich płotem w trosce o bezpieczeństwo ludności? No, nie wiem. SuperOSK musi mieć osobówki i motocykle mające nie więcej niż pięć lat, ciężarówki niż siedem lat, a autobusy niż dwanaście lat. NiesuperOSK mogą mieć po prostu sprzęt sprawny technicznie, który przejdzie przez polską stację diagnostyczną i nie zostanie zakwestionowany na drodze przez polską policję. Twierdzę, że ten kretyński i niekonstytucyjny podział, który dzieli środowisko szkoleniowe na wąską grupę przyjaciół i znajomych królika i na żer dla tychże, musi jak najszybciej paść.

Pamiętacie naganiaczy, przepraszam, „trenerów biznesu”, którzy organizowali podwyższanie kwalifikacji polskich instruktorów, organizując za grubą unijną kasę szkolenia na temat nieistniejącej ustawy i nieistniejących rozporządzeń? Ilu z was ma na ścianie certyfikaty z tych „szkoleń”? Czy to były efektywnie wydane pieniądze? E-learning nie może być udostępniany każdemu OSK, który ma techniczne możliwości posługiwania się nim, lecz nie posiada autobusu. Jak długo jeszcze prawo w Polsce będzie tworzone pod interesy przyjaciół i znajomych królika, a nie w interesie szarego obywatela, który to państwo utrzymuje i o którego powinno ono dbać? To nie jest pytanie retoryczne.

Ignorancja i schizofreniczne rozdwojenie

Rozpoczął się sezon na doroczne walne zebrania w organizacjach środowiska OSK. Z niecierpliwością czekam, żeby przeczytać uchwały wytyczające strategiczne cele tych organizacji. Mam nadzieję, że nie skończy się jak zwykle na poprzestawianiu kropek i przecinków w statutach i regulaminach. Później znowu wszystko spadnie na głowy wodzów, a efekty będą na miarę dotychczasowego dorobku. Ile można oglądać zdjęcia cieszących się nie wiadomo z czego naszych drogich przywódców na wiadomych schodach? Nie będę rozpisywał się o udziale panów prezesów, wiceprezesów itd.., itp. w tworzeniu UoKP. Z litości, po prostu. Idą święta. Wspomnę tylko jeden obrazek z obrad podkomisji z 12 marca 2014 roku. Krzysztof Szymański, prezes PFSSK, walczy jak lew o nieobciążanie WORD-ów obowiązkiem udostępniania zdającym, czyli naszym klientom, informacji o wynikach egzaminu teoretycznego. Martwi się, że ten tak naprawdę już istniejący obowiązek zdezorganizuje prace WORD-ów. Panie Krzysztofie Szymański, o prawach obywatela nie wspomnę, bo w pana obecności mecenas Łydka mówił o tym wielokrotnie, a do pana i tak nie dotarło. Nie dotarło też, że wydruk z egzaminu to kilka sekund i dosłownie parę groszy z 30 zł, które za ten egzamin płaci klient, będący także naszym klientem. Nie zrozumiał pan, że baza pytań, dostępna na stronie WORD-u czy ministerstwa, umożliwi każdemu sprawdzenie treści pytań egzaminacyjnych, udzielonych i prawidłowych odpowiedzi. To bardzo dobre rozwiązanie. Moim zdaniem powinien pan je wspierać, a nie atakować. Chyba że po rezygnacji z funkcji prezesa PFSSK chce się pan sprawdzić jako dyrektor WORD. Bredzenie o tym, że każdy kursant powinien poznać kodeks drogowy, studiując akty prawne składające się na ten zbiór, świadczy o ignorancji i jest bezmyślnym powtarzaniem bzdur. Do ignorancji dorzuciłbym arogancję i schizofreniczne rozdwojenie, dotykające wielu, którzy uważają się za elitę, działającą rzekomo w interesie ciemnego ludu. Potem widzimy, jak taki wymowny i pięknie umundurowany parkuje na miejscu dla inwalidy, w poprzek chodnika itd., itp. Oczywiście piękną służbową furą. I jeszcze immunitet, czyli zwolnienie z przestrzegania prawa na drodze dla tych, którzy to prawo, często byle jakie, tworzą dla ciemnego ludu. Schizofrenia i kuriozum. Trudno się dziwić, że ciemny lud, przy takich elitach, ma prawo w niskim poważaniu.

Dość przekombinowanych łamigłówek!

Zastanawiałem się wielokrotnie, jaki jest związek sprawności intelektualnej z bezpiecznym zachowaniem w ruchu drogowym. Zetknąłem się z absolwentami szkół specjalnych, a nawet z absolwentem szkoły życia, którzy bezpiecznie uczestniczyli w ruchu drogowym jako kierowcy. Absolwent szkoły życia zwrócił się do mnie, jako do praktykującego psychologa transportu, z prośbą o opinię, czy będzie mógł uzyskać prawo jazdy kat. B. Rozmawiałem z nim oraz z jego mamą i tatą. Okazało się, że od lat jeździ rowerem oraz skuterem po ulicach sporego miasta powiatowego. Jak stwierdził ojciec, dobrze sobie radzi i nie stwarza zagrożenia. Umie się zachować. Odradziłem mu staranie się o prawo jazdy. On i jego rodzice zaakceptowali moją opinię. Znajomy absolwent szkoły specjalnej zdobył kat. B, a po jakimś czasie ukończył kurs na kat. C. Od wspierającego go emerytowanego policjanta dowiedziałem się, że wielokrotnie jeździł z nim jako pasażer, w tym po Wrocławiu, i zawsze czuł się bezpiecznie. Wnioski pozostawiam państwu. Jednego jestem pewien ? testy na prawo jazdy muszą sprawdzać elementarną znajomość reguł bezpiecznego zachowania się w ruchu drogowym. Nie mogą być nieudacznymi, nieprofesjonalnymi, przekombinowanymi łamigłówkami. Dostępność i jawność bardzo będzie temu sprzyjała. Milion darmowych recenzentów to jest to. Ponownie kłaniam się mecenasowi Wrońskiemu, który starał się uświadomić uczestnikom obrad podkomisji, że z kodeksu drogowego nie da się wycisnąć kilku tysięcy dobrze skonstruowanych pytań do przeegzaminowania przyszłego kierowcy.

Beztroska ufność

Gwałtowny postęp w rozwiązywaniu problemów podczas obrad podkomisji budziłby mój entuzjazm, gdyby nie świadomość, że nowe rozwiązania będą prezentem pod choinkę. Jak dobrze pójdzie. Panu przewodniczącemu Leszkowi Aleksandrzakowi do twarzy jest z demokratycznym prowadzeniem obrad. Ma szansę przejść do historii jako ten, który zrobił coś wartościowego z gniotem o nazwie UoKP.

Pan prezes czy nie prezes OIGOSK Roman Stencel, wypowiadając się dla gk24, z właściwym sobie rezonem stwierdził, że nowelizacja UoKP wejdzie w życie pod koniec 2014 roku. Potencjalni klienci OSK i WORD-ów w większości pewnie zdecydują się poczekać do tego czasu. Myślę, że w tej sytuacji wiele OSK i WORD-ów nie doczeka Bożego Narodzenia 2014 roku. A jeszcze w kwietniu 2013 roku pan prezes czy nie prezes dawał głowę, obiecywał prowadzić na Warszawę, jeżeli radykalna nowelizacja UoKP nie wejdzie w życie do połowy 2013 roku. Jak jest, każdy widzi. Pana Stencla owszem widzimy w Warszawie, jak za pieniążki ciemnego ludu już 20. rok walczy o swoje szczęśliwe życie. Niewdzięczny lud z egoistycznych pobudek kwestionuje legalność jego prezesury i nie przestał kwestionować mimo ministerialnego certyfikatu legalności. Jakimi kwitami pan Roman Stencel oczarował dyrektora Twardowskiego, skoro Komisja Rewizyjna OIGOSK nie doszukała się koniecznych pełnomocnictw w koszalińskim KRS? Ta sprawa boleśnie uczy, że nie wolno lekkomyślnie powierzać swoich spraw byle komu, kierując się pozorami. Przez swoją beztroską ufność, niedostateczną umiejętność korzystania z demokracji i zwykłe lenistwo ocknęliśmy się z twarzą w nocniku.

Eugeniusz Kubiś

 

Dodaj komentarz