Selekcja naturalna

Tytuł już sam w sobie jest wymowny i my, szkoleniowcy, doskonale powinniśmy rozumieć to przesłanie, zwłaszcza w specyficznie trudnych czasach, w których przyszło nam pracować.

Termin, który jest pewną przenośnią, można różnie odczytać. Selekcja niekoniecznie musi kojarzyć się z czymś przyjemnym, miłym, pozytywnym. Selekcja oznacza najczęściej eliminację. Nikt nie lubi być eliminowany, odrzucany (dziś nawet używa się stwierdzenia – stygmatyzowany).

Faktycznie, nie lubimy takich stanów, ale niestety w obecnych czasach musimy powoli się do tego przyzwyczajać. Często można usłyszeć, że jak się nie jest silnym, że jak się nie umie rozpychać łokciami, to nie ma się szans na przetrwanie. Niestety, źle rozumiana motywacja, czyli egoistyczna filozofia szerokich łokci i zdobywania celu po trupach, często hołduje negatywnym zachowaniom, jak: cwaniactwo, egoizm, chęć przechytrzenia innych, nieliczenie się z drugim człowiekiem. Prawdą jest, że w sytuacji zagrożenia, niepewności, niestabilności, niedostatku człowiekowi trudno myśli się o dobrym, szlachetnym i zgodnym z prawem postępowaniu.

Nie będzie wielkim odkryciem stwierdzenie, że w życiu jednak trzeba być mocnym, silnym, trzeba umieć stawiać czoło wyzwaniom i porażkom, w miarę możliwości twardo i zdecydowanie stąpać po ziemi. Trzeba również umieć podnosić się po upadkach, a także umieć się pozytywnie motywować tylko dlatego, żeby nie tkwić w marazmie, zniechęceniu i apatii. Trudne, a nawet bardzo trudne, ale podobno możliwe.

Jak więc odnieść powyższe słowa do tytułowej selekcji? Rynek szkolenia i egzaminowania kandydatów na kierowców, podobnie jak wiele innych dziedzin życia społeczno-gospodarczego, zaczął przypominać wielką arenę walki o przetrwanie. Spadającą liczbę kursantów trudno jest jedynie tłumaczyć niżem demograficznym. Młodzież w wieku 18 lat nie zapadła się nagle pod ziemię. Ona jest, istnieje, tylko jakimś dziwnym trafem prawo jazdy zaczęło kojarzyć się ze strachem, stresem, barierą nie do pokonania. Niestety, współczesna młodzież (cokolwiek by o niej dobrego mówić) ma coraz większe problemy w przeżywaniu różnych emocji i sytuacji stresogennych. Wystarczy niekiedy przysiąść w WORD-owskiej poczekalni i przysłuchać się temu, co potencjalni zdający potrafią wymyślać na temat egzaminów teoretycznych i praktycznych, na temat egzaminatorów i instruktorów. Są to emocje sięgające zenitu, pobudzone fantazjami wykreowanymi przez wirtualny świat magii, czarów i gier komputerowych. Wszystko to w zderzeniu ze światem rzeczywistym daje mieszankę wybuchową, która nazywa się strachem i niepotrzebnym stresem.

Między innymi tego rodzaju zachowania kandydatów na kierowców, którzy nie zawsze potrafią od siebie wymagać, którym trudno jest przełamać jakikolwiek trud i zdobyć się na poświęcenie, mają swoje przełożenie na sytuację w naszej branży. Jest to oczywiście jeden z elementów, który wpływa na tę specyficzną sytuację. Młodzież, stanowiąca główną grupę potencjalnych kursantów, jak również my, szkoleniowcy, w tym też ja, przyzwyczailiśmy się do łatwizny. Kursanci przywykli m.in. do tego, że mogli zdobyć do nauki testy – gotowce, których można było się bezmyślnie nauczyć. Szkoleniowcy przyzwyczaili się do seryjnego, taśmowego, wręcz fabrycznego „produkowania” potencjalnych kursantów ze względu na brak większych wymogów administracyjno-organizacyjnych.

Sytuacja po 19 stycznia, kreująca nowy porządek szkoleniowo-administracyjny (jakkolwiek może nie do końca profesjonalnie przemyślana i przygotowana), wywołała wśród przedstawicieli OSK niezadowolenie, a jednocześnie strach i panikę ? jak ja sobie z tym wszystkim poradzę.

Nikt z nas nie lubi zmian, bo one jednoznacznie kojarzą się z czymś nieosiągalnym, niemożliwym, wręcz abstrakcyjnym. Dlatego zmiany zawsze będą poddawane krytyce, bo ona jest łatwiejsza, aniżeli rozsądna, spokojna i cierpliwa dyskusja dotycząca pozytywnych ich aspektów.

Niemożność odnalezienia się w nowej rzeczywistości z reguły wywołuje zakłopotanie, a nawet blokuje naturalną i pozytywną motywację do działania. Są to również sytuacje niejednokrotnie zachęcające do nieuczciwych praktyk, które osobom chcącym pracować jakościowo nie są godne polecenia.

Trzeba więc uczciwie zadać sobie szereg pytań: czy jestem gotowy ponieść ciężar tych przemian, czy jestem przygotowany na to, aby żyć skromniej niż dotychczas, czy potrafię zrezygnować z pewnych planów i realizacji celów – nieraz wygórowanych, zaakceptować to, że w życiu nie zawsze się wygrywa, pokornie przygotować się nawet na poniesienie straty (oczywiście nie życzę nikomu, aby trwała ona zbyt długo, a jedynie krótkotrwale), czy w ogóle jestem w stanie dokonać spokojnej i cierpliwej analizy (bez emocji!) dotyczącej mojej zawodowej przyszłości, a może poprzestać na comiesięcznej rencie lub emeryturze (a takich instruktorów pobierających dodatkowe uposażenia w naszej branży jest bardzo wielu), czy jestem gotowy na podjęcie nawet ostatecznego kroku, jakim jest zamknięcie OSK.

Powyższe pytania są bardzo trudne, może nawet bolesne, ale bardzo potrzebne. Bez refleksji trudno jest oderwać się od ugruntowanych przyzwyczajeń. Tupanie nogami i wyrywanie włosów z głowy nic nie da. Niekiedy należy pogodzić się z niektórymi rzeczami i przede wszystkim uświadomić sobie, że ja jestem tylko malutkim trybikiem w wielkiej, globalnej machinie, której czy chcę czy nie, jestem poddany. Jeżeli tego nie zrozumiem, będzie mi trudno przetrwać.

Nie chciałbym, aby zabrzmiało to pouczająco (tekst ten w pierwszej kolejności adresuję do siebie), ale niekiedy przeciwności losu mogą wyjść nam na lepsze. Wiem, że prowadzenie OSK to zarówno źródło skromnego dochodu, jak i satysfakcja z pracy z ludźmi. Warto jednak popatrzeć na drugą stronę medalu. Już o tym kiedyś wspominałem, ale może jest to taki moment, w którym powinienem podjąć decyzję, czy nie zacząć rozglądać się za inną pracą, czy nie poszerzyć kwalifikacji, czy może w końcu poświęcić więcej czasu rodzinie, a nawet sobie. Ktoś powie, że to bzdury. Pracy nie ma, więc gdzie ją szukać? Kwalifikacje? Nowe? Przecież już jedne zrobiłem! Jestem instruktorem! Rodzina? Jaka rodzina? Mam dosyć marudzenia domowników! A może jednak warto otworzyć się na, bądź co bądź trudne, zmiany? Może warto stać się elastycznym i zacząć szukać nowych rozwiązań? Może warto zadbać o nadwątlone relacje rodzinne i interpersonalne? Może właśnie owa elastyczność przyniesie szczęście i pożytek?

Kto nie będzie starał się odpowiedzieć na te pytania, może boleśnie przeżywać zjawisko „selekcji naturalnej”, bo ona już zaczyna siać spustoszenie. W trudnej rzeczywistości jedni zostaną, inni z kolei będą musieli rozstać się ze swoją pracą. W tej nowej sytuacji trzeba się będzie jakoś odnaleźć. Takie są niestety prawa życia i trzeba nauczyć się je rozumieć. Na zamartwianie się szkoda nerwów, i tak mamy ich dużo podczas szkolenia. Może właśnie ten trudny moment jest najlepszy, aby pomyśleć o swoim zdrowiu fizycznym, psychicznym, a może nawet duchowym. Podobno nie samą pracą człowiek żyje. Życzę (jak zawsze) zdrowego dystansu do problemów i trudności dnia codziennego i oczywiście tego, aby zjawisko selekcji naturalnej nie było w naszym przypadku aż tak bardzo dotkliwe.

Paweł Żuraw

 

12 komentarzy do “Selekcja naturalna”

  1. Gratuluję panie Pawle, artykułu na czasie. Pomaga nam pozbierać się w kłopotach, jakie przeżywamy w związku z aktualną sytuacją na rynku szkolenia kierowców. Po lekturze tego artykułu z pewnością w rozsądny sposób podjąć decyzję o dalszym byciu w branży. Tak jest, że w ferworze walki o kursanta popełniamy wiele błędów, jako ludzie.

  2. Bardzo fajny artykuł, bądź co bądź podtrzymujący na duchu w chwili zwątpienia:) Jednak pytanie, jak długo ten stan rzeczy się utrzyma. Z początkiem roku nadzieje, ze w połowie roku będzie lepiej, teraz czekać znowu na kwiecień? Jak długo jesteśmy w stanie wytrzymać? ZUS i Banki nie pytają czy masz…

  3. artykuł super ale dodałbym dwa ważne pytania, na które warto sobie jeszcze odpowiedzieć: 1. Czy warto żyć w kraju, w którym przedsiębiorca płacąc najniższy zus będzie mieć emeryturę w wysokości 800 zł ? a wg wyliczeń emerytura w roku 2060 nie wystarczy na najmniejsze potrzeby osoby starszej ? 2. Czy warto żyć w kraju w którym jeśli nie myślisz jak PIS czyli ok 30% społeczeństwa to nie jesteś Polakiem ? czyli zawsze miał przeciwko sobie te 30% społeczeństw + 50% który będzie ci zazdrościł. Czy może lepiej wyjechać z kraju, pogodzić się z faktem, że będziesz pracował za granicą jako fizol ale twoje dzieci już będą szanowane. Każdy powinien sobie odpowiedzieć samemu. Ja myśląc o moich dzieciach – wyjeżdżam.

      1. Prowadziłem osk przez około rok. Otworzyłem go w pierwszej połowie 2009 roku. Niby zbliżające się wakacje, coś nowego na rynku, może dam radę… No i dałem. W lutym 2010r. ktoś wziął siekierę i odciął wszystko. Przez około 6 miesięcy dokładałem – osk zamknąłem. Niestety nie wziąłem pod uwagę nadciągającego niżu demograficznego. Mimo wszystko nie patrzę wstecz. Życie toczy się dalej. Na nogi szybko stanąłem. Ponieważ lubię to co robię, nadal pracuję jako instruktor. Czasami lepiej żyć za mniej… Teraz żyję i nie zastanawiam się z czego opłacić ZUS, skąd na ratę za auto, skąd na czynsz za nieruchomość itd. Teraz mam pensję i czas dla rodziny, którego wtedy nie miałem. Dumę trzeba wsadzić w buty i żyć pełnią życia (na tyle na ile nas stać:) )Wszystkim życzę rozsądnego spojrzenia na własną sytuację, bo każdy ma ją inną…

        1. pio: Bardzo dobre i zdrowe podejście…..jak to mówią: „Chcesz być milionerem, to idź do szefa i się zwolnij…”

          Jednak w branży OSK obecnie to nie działa i ten kto pracuje w OSK ma wszystko gdzieś jak skończy sobie prace, a szef nie śpi po nocach…..takie czasy.

          1. Szef nie spi po nocach bo on pewnie jest z tych wielkich byznesmenow co do pracy nie pojda lecz ma od tego instruktorow ktorym placi 10zl na godzine. Taki szef rano wstaje, kawka, prasa, kilka wpisow obrazajacych konkurencje na forach internetowych i reszte dnia siedzi i biadoli – poczawszy od rzadu a skonczywszy na swoich instruktorach. Oczywiscie co wazne: samemu do pracy sie nie pojdzie bo on przeciez od zarzadzania jest a nie od pracy- tacy najwiecej narzekaja

            1. Niestety „znafco” każdego tematu …. Powiem Ci z 10 letniego doświaczenia …prawdziwy szef pracuje nawet jak śpi, pije kawe, czy leży na leżaku…. 24/h 7 dni w tyg i 365 dni w roku …. są też tacy o których Ty napisałeś,ale to nie SZEF a „szef” ten na spodniach 😉

          2. Moim zdaniem jest wiele czynników, które maja wpływ na niskie zainteresowanie szkoleniami na prawo jazdy. Napewno niż demograficzny. Zmiany w przepisach nie maja tak wielkiego wpływu jak zapowiedź tych zamian pod koniec 2012 roku. Zapowiedzi zmian, często przesadzone w mediach spowodowały panikę pod koniec 2012 roku. Na pewno wpływ ma kryzys. Najpierw ludzie muszą uregulować opłaty, spłacić ratę kredytu i jak coś zostanie wysłać córkę lub syna na prawko. Nawet w telewizji trąbią, że Polacy nie oszczędzają bo po prostu nie maja z czego.

          3. Pingback: สล็อตวอเลท

Dodaj komentarz