Dobre obyczaje – etykieta za kierownicą

Janusz Ujma

Felieton Janusza Ujmy.

Dobry obyczaj, etyka instruktora jako nauczyciela oraz etykieta szkoły jazdy są nieodzowne w odpowiednim prowadzeniu ośrodka szkolenia kierowców.

Savoir-vivre, niestety, zastąpiliśmy prymitywną reklamą, w której ledwie co opierzony instruktor nauki jazdy przedstawia się jako profesjonalista, a swoją szkołę nauki jazdy jako najlepszą. Chwyty poniżej pasa w szkoleniu kandydatów na kierowców można by mnożyć.

Prawie we wszystkich sytuacjach zawodowych brak jest profesjonalnego zachowania. Złe maniery naszej szlachty doprowadziły do rozbiorów Polski, dziś również, poczynając od Sejmu RP, prawie na każdym kroku widzimy wiele warcholstwa, które nas uwiera. Te połajanki z Sejmu i ustalane tam byle jakie ustawy wylewają się na nasze ulice, na których potem za duże pieniądze musimy stawiać żywych i przenośnych stójkowych, aby pilnowali jako takiego porządku.

Etykieta, np. dyplomatyczna, wywodząca się z etyki, to ustalony i obowiązujący sposób zachowania się. W komunizmie z trudem do mediów przebijały się takie tytuły jak kultura osobista, a o Kodeksie Boziewicza niewielu słyszało. Etykieta obowiązywała, ale bolszewicka, czyli nijaka. Etyki uczono się z zachodnich filmów lub od babci, która tłumaczyła, co wypada, a co nie w danej sytuacji. Do kodeksu drogowego, tam, gdzie były kontrowersje, np. pierwszeństwo na skrzyżowaniu równorzędnym w przypadku zbliżenia się równocześnie czterech użytkowników oraz w wielu jeszcze innych sytuacjach, wprowadzono pojęcie kultury ruchu oparte na zdrowym rozsądku. Tym rozsądkiem do dzisiaj tłumaczymy ruch okrężny czy na zwężonym odcinku drogi.

Kulturę w ruchu drogowym niszczą piraci drogowi zwani szoferami, a dawniej furmanami, którzy na co dzień używali języka wulgarnego, dlatego zwanego też furmańskim. Język ten w szybkim tempie przedostał się do parlamentu i stał się powszechny w naszym życiu społecznym. Savoir-vivre przestał obowiązywać. Minęły dwie dekady i spotykamy się z chamstwem na każdym kroku. Mam nadzieję, że kiedy za dwa lata zacznie obowiązywać CEPiK, będzie automatycznie odnotowywać chamskie zachowania innych użytkowników dróg, których dzisiaj mamy pod dostatkiem. Doszło do tego, że w naszym Sejmie powołano Komisję etyki, mającą na celu powstrzymanie posłów od obrażania się nawzajem i od używania wulgaryzmów. Językoznawcy prześcigają się w ocenach, czy dane słowo jest obraźliwe czy też nie, przedstawiają nowe naukowe spojrzenie na semantykę wyrazu. Wulgaryzmy, oszustwo i kłamstwo wdarły się w nasze codzienne życie. O wychowaniu młodego pokolenia i używanego języka na co dzień – w tym na forach internetowych – nie wspomnę. Przeraża mnie coraz gorsze zachowanie się młodego pokolenia w ruchu drogowym. Nikomu nie można zwrócić uwagi, np. że źle zaparkował czy niszczy innym samochody, o czym przekonał się ostatnio rajdowiec Kuzaj, potraktowany przez wandali nożem. Obserwując kandydatów na kierowców na prowadzonych przez nas wykładach, trudno uwierzyć, że da im się wpoić kulturę zachowania się na drogach w czasie pięciu czy dziesięciu spotkań. Jeśli któremuś zwróci się uwagę, to zabiera dokumenty i idzie do innego ośrodka.

Również w naszej branży mamy wiele przykładów złego postępowania naszych kolegów. Wystarczy posłuchać kilka nagrań z ukrytej kamery – rozmów instruktorów w czasie nauki jazdy oraz rozmów z kolegami na placach manewrowych. Włosy się jeżą na głowie. Na ulicach widzimy szereg zabrudzonych i nieoznakowanych pojazdów szkoleniowych z byle gdzie przyczepioną na magnes „elką”. A jeśli już z takiego pojazdu wysiądzie instruktor, to jego ubiór i etyka nie mogą wzbudzić żadnego zaufania. Jednak dzisiejsza młodzież do takiego lgnie, bo prawdopodobnie nie będzie od niej wiele wymagał. A potem, w myśl przysłowia „z kim przestajesz – takim się stajesz”, mamy coraz więcej nieodpowiedniego zachowania się w ruchu drogowym. Za skandal uważam odbieranie na podium pucharu ministra ds. transportu przez instruktora roku w krótkich spodenkach, tak jak odbieranie odznaczenia prezydenta RP w sweterku.

Różnej marki i różnej maści mamy dzisiaj celebrytów, którzy narzucają nam nowy styl zachowania. Jeśli taki styl przyjmiemy w ruchu drogowym (a na to się zanosi), to z pewnością dojdzie do zakorkowania ulic, nie mówiąc o innych następstwach.

Od lat staramy się walczyć z korupcją i załatwianiem egzaminów na prawo jazdy. Prasa co chwilę donosi o wykrytych łapówkach i możliwości odebrania tysięcy praw jazdy, które zostały kupione za kilkakrotnie większą cenę (od 2 do 5 tys. zł) niż kosztuje kurs na daną kategorię.

Od lat pisałem, że ta patologia podbudowana jest nadmierną konkurencją, niską ceną za kurs i bylejakością szkolenia. Wielu szkoleniowców w swoich rejonach dobrze wie, którzy instruktorzy, z kim i za ile załatwiają lewe egzaminy. Przestańmy mówić o wykryciu tej czy tamtej afery przez CBŚ. Dziś nie jesteśmy w stanie obniżyć stopnia tego zjawiska – nawet przy dobrych chęciach wszystkich – jeśli nie zmienimy generalnie systemu szkolenia i egzaminowania, kiedy za pierwszym podejściem maksymalnie zdaje 30 procent przystępujących do egzaminu. Ludzie szukali i będą szukać znajomości, gdyż szybko zauważają, że wymogi egzaminowania chyba specjalnie są opracowane, aby „dojrzeli” i poszukali łącznika. W ten sposób zapychamy więzienia i jak za PRL-u – jest robota. Czy kosztowne procesy są jedyną metodą walki z korupcją, która nie może się mieścić w kanonach kultury i etyki społeczeństwa? To nie jest jedyny słuszny sposób walki władzy z tym zjawiskiem. Najpierw dobre prawo i właściwy dobór ludzi godziwie wynagradzanych.

W ruchu drogowym wulgaryzm stał się językiem nauczania: „jak ty taki owaki jedziesz”, „Gdzie, buraku, kupiłeś prawo jazdy” itd. Gdy posłuchamy CB-radio jesteśmy zniesmaczeni i chętniej posłuchalibyśmy odgłosu wylatującego z rury wydechowej. Kiedy włączymy telewizor i widzimy siedzących już od ponad dwudziestu lat naszych wybrańców parlamentarnych, po trzech sekundach wyłączamy odbiornik – bo wiemy, co powiedzą i czym się ten bełkot zakończy, czyli czasem „na reklamy”, które coraz bardziej nas irytują.

Człowiek jednak musi w coś wierzyć. Ja marzę, aby oszołomów zaczęto cywilizować. Do dzisiaj nikt nie udowodnił, że demokracja jest najlepszym ustrojem i panaceum na wszelkie problemy. Nikt też dotychczas nie dowiódł, że tworzone dzisiaj przez elity prawo jest lepsze od Kodeksu Napoleona i bardziej służy ogółowi ludzkości niż wąskim wycwanionym grupom, które jak tylko ziemia zaczyna im się lekko palić pod stopami, uciekają pod obronę nie Matki Boskiej, a ustanowionego przez siebie prawa. Nie możemy się zgodzić, że np. Kodeks drogowy i rozporządzenia są nowelizowane już prawie tysiąc razy, a ruch drogowy i określone zasady, jakie poznaliśmy pół wieku temu, są takie same. Rozumiem, że postęp cywilizacyjny wymusza wiele nowych zmian. Oczekujemy jednak zmian sensownych, a nie wydumanych ponad unijne dyrektywy. Etyka jako zespół norm i ocen moralnych obowiązujących w naszej branży instruktorów, wykładowców i egzaminatorów, a przede wszystkim kierowców, ma ogromny wpływ na bezpieczeństwo w ruchu drogowym.

Kiedy czytam dzisiejszą ustawę o kierujących pojazdami i projekty rozporządzeń wykonawczych do niej, to nie mogę powstrzymać się od wulgaryzmów i pytania, w imię czego sprawy proste i oczywiste ludzie wykształceni tak komplikują i czynią tyle zła społeczeństwu. A w efekcie za te czyny naganne nie poniosą żadnej odpowiedzialności, bo wszechwładna jest miałkość. Gdzie tu kultura prawa, gdzie elementarna etyka? Komu i czemu to wszystko ma służyć? Zaufaliśmy etyce, naszym wybrańcom i zostaliśmy mocno oszukani. To styl nie pojedynczych ludzi, a chamstwa i niechlujstwa w stanowieniu prawa. Przez te ciągłe eksperymenty ponosimy ogromne koszty. Gdyby postępowano zdroworozsądkowo, bylibyśmy już przynajmniej o krok do przodu. Nic z tego, skoro nawet w komisji sejmowej nie ma jednego fachowca z naszej branży, a konsultacja społeczna jest iluzoryczna. Najlepsze osiągnięcia w BRD ma Szwecja – tam egzaminator i instruktor mają mieć wykształcenie powyżej średniego. U nas pan minister sprawiedliwości (były rektor wyższej uczelni) sugeruje wolną amerykankę (deregulacja) i obniżenie wykształcenia wśród egzaminatorów i instruktorów. Czyżby następny unijny celebryta?

 

4 komentarze do “Dobre obyczaje – etykieta za kierownicą”

  1. Pingback: ufabtb

  2. Pingback: b4R

  3. Pingback: https://steemit.com/gaming/@onlinecasinos/online-casino-games-providers

  4. Pingback: ติดตั้งโซลาเซลล์

Dodaj komentarz