Chaos

Janusz Ujma

Felieton Janusza Ujmy.

Mówimy, że świat, w tym człowiek, powstał z chaosu. Na ziemi od początku człowiek jako istota rozumna zaczął cywilizować świat, poczynając od własnego ogródka. Do walki z chaosem użył podstawowego narzędzia zdroworozsądkowego w postaci prawa, z którym musi się liczyć każdy. W myśl prawa wszyscy powinni być równi. Demokracja powinna zagwarantować te prawa człowiekowi – wypierając chaos poprzez dobre stanowienie prawa, którego twórcą jest państwo. Dzisiejszego ruchu drogowego nie można sobie wyobrazić bez ustalonych reguł i zasad, a wiele z nich wybiega poza granice kraju, jak chociażby konwencja wiedeńska o ruchu drogowym czy Karta praw człowieka, a teraz w UE Karta praw podstawowych.

Czy patrząc na nasze podwórko przełomu roku 2011/2012 tak się dzieje? Spójrzmy tylko obecnie na dwie ustawy: Ministerstwa Zdrowia – o lekach refundowanych i Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej – odnośnie do ustawy o kierujących pojazdami i związanych z nią rozporządzeń. Należy już dzisiaj stwierdzić, że poza częścią zobowiązań unijnymi dyrektywami – nie przyniosły żadnych zdroworozsądkowych rozwiązań, a wbrew wszelkim rewolucyjnym zapowiedziom przyniosły totalny chaos. Na szczęście ministra S. Nowaka i dyrektora Departamentu A. Bogdanowicza – luki w prawie i niedorzeczności zostały przykryte receptami marszałek E. Kopacz i ministra Arłukowicza. Gdyby nie chaos z receptami, to media wyciągnęłyby wszystkie niedomagania ustawy odnośnie do praw jazdy. Do walki z chaosem rządzący mają w ręku nie tylko instrumenty stanowionego prawa, ale rzesze urzędników, obecnie nad wyraz dobrze wynagradzanych – często za spolegliwość i nieudolność w stanowieniu prawa. Złe prawo wprowadza jeszcze większy chaos, w którym człowiek nie czuje się najlepiej.

Kiedy za pięć dwunasta kończącego się roku wprowadza się ustalenia prawne, które wprowadzają totalny chaos: tak w służbie zdrowia, jak i szkoleniu i egzaminowaniu kandydatów na kierowców, a potem składa się nam noworoczne życzenia pomyślności, to ja za takie życzenia rządzącym tym krajem dziękuję. Takie życzenia stawiają nas w osłupienie i irytację – kto tu kogo robi w konia? O „rewolucji” w Ministerstwie Zdrowia szeroko się rozwodzą media, a o naszej wiedzą tylko uczestnicy spotkania w DTD w dniu 16 grudnia 2011 roku, którzy do dnia dzisiejszego nie mogą miedzy sobą ustalić, kto co poprawił, jako wcześniej zaakceptowany swój czy kolegi branżysty knocik. W ogóle nie usunięto zapisu z 21 lipca 2011 roku kiedy „urodziły się super OSKI muszące posiadać koniecznie autobus, aby spełnić dodatkowe warunki do bezpłatnego szkolenia na kartę rowerową…”, i wiele innych, o których wnioskowaliśmy do naszych „liderów”, a którzy jak się okazuje wmawiają nam, że „reforma jest OK” (jak dla kogo?).

Te kosmetyczne poprawki tak jak w aptekach i u lekarzy nie mogą zadowalać. Nasze środowisko zauważa, że każda nowelizacja, zamiast zasadniczo poprawiać sytuację w szkoleniu i egzaminowaniu, wprowadza jeszcze większy zamęt. Tak też było z ustawą o transporcie drogowym, gdzie wprowadzono bez żadnego przygotowania nowy twór w postaci Ośrodków Doskonalenia Techniki Jazdy. Już samo pierwsze uzasadnienie tego zapisu, że chodzi o walkę (czyli dogonienie) zorganizowanej przestępczości postawiło nas w osłupienie, a potem szukaliśmy ze świeczką „instruktora techniki jazdy, który najlepiej, aby miał jakiś np. dyplom z uczestniczenia w rajdzie towarzyskim”… i już ma praktykę z doskonalenia. Dzisiaj te kilkanaście siermiężnych ośrodków, które dysponują warunkami o wiele gorszymi niż na lotnisku pod Smoleńskiem, ma ustawowo zagwarantowaną kasę. To są dopiero namiastki torów poślizgowych, które nie zastąpią kosztownych symulatorów. U nas tak się jakoś składa, że powierzamy rządzenie ludziom, którzy z przodu i z tyłu powinni obowiązkowo mieć naklejony zielony listek klonowy – do którego powraca nowa ustawa o kierujących pojazdami. Prawie każde nowe prawo, zamiast uporządkować sprawy, wnosi chaos.

Potem poprzez protesty, strajki, petycje, zbieranie podpisów ponownie coś niecoś się nowelizuje (bez odpowiedzialności prowodyrów takich zapisów) i życie biegnie dalej. Niekiedy chaos na krótką metę może być ozdrowieńczy. Tak jak ostatnie chaotyczne projekty do ustawy o kierujących pojazdami, w tym utajnienie testów egzaminacyjnych i wprowadzenie tzw. prawa jazdy na próbę, przysporzyły znacznej rzeszy OSK klientów w drugiej połowie ubiegłego roku. To spowodowało przedłużenie egzystencji wielu ośrodkom, zwłaszcza tym, które zatrudniają na etacie instruktorów nauki jazdy. Protesty urzędników i dyrektorów WORD-ów, że w tak krótkim czasie nie podołają nowym zadaniom wynikających z ustawy, spowodowały przesunięcia zdawania na nowych testach. A co z dalszymi poprawkami usuwającymi chaos? Na razie nie wiemy. Minister S. Nowak oświadczył, iż będzie wnioskował do Sejmu RP o przesunięcie jeszcze o następny rok vacatio legis (do 19 stycznia 2013 roku) ustawy o kierujących pojazdami. Wraz ze swoim zastępcą T. Jarmuziewiczem, który był odpowiedzialny za prawidłowe wdrożenie tej ustawy, teraz oświadcza, że ustawa jest dobra i nie ma żadnych luk. Przyczyny leżą po stronie urzędów i WORD-ów, które nie zdążyły z nowoczesnością. Na briefingu nie zadano żadnego pytania, a minister z zadowoleniem oznajmił, że egzaminy na prawo jazdy to problem WORD-ów, a nie MTBiGM. Bardzo pięknie… więc jak tak dalej przeleci drugi rok, to tak jak teraz mamy chaos z receptami, będą protesty znów z prawami jazdy, bo ustawa o kierujących i rozporządzenia obnażą złe zapisy. Jest okazja do przeanalizowania jeszcze raz i usunięcia krytykowanych dotychczas zapisów. Muszą to jednak zrobić nowi ludzie o zdroworozsądkowym myśleniu, a nie widzący jedynie czubek własnego nosa. Konsultacje społeczne „na niby” nic nie dadzą, a nasza branża nie da się już oszukać, bo jak w takim chaosie można prowadzić przedsiębiorstwo? Najlepiej wysłać kontrole i udowodnić, że wina leży po drugiej stronie. W branży jestem prawie pół wieku, ale styl rządzenia nadal się nie zmienia. Zawsze ktoś kieruje tym „pojazdem z drugiego siedzenia”. Czy można tutaj mówić o prawidłowej i bezpiecznej jeździe? Jak na razie mamy zajęcia dosyć napięte w pierwszym półroczu br., wprowadzone dotychczasowym chaosem, potem EURO 2012 i czas na uporządkowanie szkolenia i egzaminowania kandydatów na kierowców. Potrzeba tylko dobrej woli i wniesienia niewielu poprawek, o których szeroko już bębniła prasa i które dobrze znamy my i nasze ministerstwo.

Miniony rok, choć nie był dobry dla światowej gospodarki, to w naszej branży po początkowym zastoju, który ponownie obserwowaliśmy, w drugim półroczu drastycznie podciągnął naszą branżę przez chaos i wytworzoną panikę o zapowiadanych „tajnych testach i rewolucyjnych zmianach w uzyskaniu prawa jazdy”. Jest wielu takich, którym taki chaos odpowiada, czują się jak ryby w mętnej wodzie. Ustawa miała obowiązywać od 11 lutego 2012 roku po rocznym przygotowaniu. Winfor przygotował nam własną wersję „utajnionego egzaminu wewnętrznego”, zawierającego około 1300 pytań. Mimo że niektóre pytania wymagają jeszcze korekt, są bardzo dobrze przyjmowane przez obecnie ćwiczącą na tych testach młodzież. Nieco kłopotów z czasem 10 sekund na odpowiedź mają osoby starsze i potrzebują jeszcze z 5 sekund. Sprawa jest dyskusyjna, kiedy od dzisiejszego ruchu drogowego wymagamy większej dynamiki i skoncentrowania. Dobrze byłoby uświadamiać naszemu społeczeństwu, że nie każdy musi uzyskać prawo jazdy za wszelką cenę – w tym za korzyści materialne. Ile to już razy pisałem, że musimy podnieść na wyższy poziom wartość prawa jazdy, a za tym wymagać wyższego poziomu szkolenia. W szkoleniu kandydatów i kierowców ponad 80 proc. instruktorów zatrudnionych jest na „umowach śmieciowych”. Czy za tak marne wynagrodzenie można od nich wymagać tak wiele, jak to zapisano w rozporządzeniach? Zawarte tam zadania pozostaną na papierze i żaden urzędnik ani kierownik ośrodka ich nie wyegzekwuje. Jeśli myślimy o poważnej poprawie szkolenia, a w tym również bezpieczeństwa w ruchu drogowym, to musimy „obciąć niewidzialną rękę rynku”, która na obecną chwilę steruje naszą branżą.

Dopuściliśmy do nadprodukcji instruktorów, łatwości otwierania ośrodków, dzikiej konkurencji, a teraz szukamy sposobów ich ograniczenia. Wszędzie niepodzielnie panuje chaos, który też ma swoje miejsce na drogach. Już pisaliśmy zadowoleni o spadku śmiertelnych wypadków drogowych poniżej 4 tysięcy i 50 tysięcy rannych, a ostatni ciepły grudzień z suchymi drogami pobił w sensie negatywnym te statystyki. Nikt nie może odpowiadać za trzęsienie ziemi i tsunami, ale za chaos w szkoleniu i egzaminowaniu kandydatów na naszym rynku odpowiedzialny jest rząd i osoby znane z nazwiska i imienia. Powinniśmy w końcu znaleźć winnych wielomilionowych strat w ośrodkach szkolenia kierowców przy narzucanej wymianie samochodów do nauki jazdy. Czas przestać „rżnąć głupa” i twierdzić, że wszystko jest w porządku. Przez osiem lat nie mogliśmy stworzyć dobrej ustawy, to w co się nadal bawimy? To są ogromne straty również dla naszego państwa.