Po pierwsze – muzyka, po drugie – Renault

Kolumny do wieży i trabant czy opel ascona? Renault czy porsche? Dla Hirka Wrony, znanego dziennikarza muzycznego i DJ-a, pierwszorzędne znaczenie ma duży bagażnik, w którym zmieści się sprzęt muzyczny.

Mikołaj Radomski: Podobno gustuje Pan w renault?
Hirek Wrona:
Zgadza się, właśnie przyjechał do Polski i rejestruje się mój siódmy samochód  tej marki. To renault laguna kombi, wersja Bose – z systemem nagłośnieniowym firmy Bose. Silnik 2.0 turbodiesel, pełna elektronika, nawigacja. Wszystko, co jest potrzebne w samochodzie, bo rzeczywiście za kółkiem spędzam bardzo dużo czasu. Samochód musi być wygodny i bezpieczny.
– Jakiej muzyki słucha Pan podczas jazdy?
– Bardzo różnej, wszystko zależy od dnia, nastroju, a czasem – potrzeby. Jeżdżąc samochodem, przesłuchuję często nowe płyty. Czasem jest to rock, czasem jazz, hip-hop, soul, funk. W moim iPadzie mam załadowane kilkadziesiąt gigabajtów muzyki, więc jest w czym wybierać.
– Pamięta Pan swój pierwszy samochód?
– Pierwszy-pierwszy to był samochód, który widziałem tylko na podwórku u człowieka, od którego go kupiłem i nawet do niego nie wsiadłem. To był opel ascona. Zanim go odebrałem, dostałem telefon od kolegi, że ma na sprzedaż zarąbiste kolumny. Więc zadzwoniłem do innego kolegi, który też chciał tego opla kupić. Sprzedałem mu go, a za te pieniądze kupiłem kolumny i trabanta. To był 1988 rok. Z trabantem wiąże się również ciekawa historia. W 1991 r. ukazała się płyta zespołu U2 zatytułowana „Achtung Baby”. Na okładce płyty był trabant. To był leitmotiv trasy koncertowej. Płyta odniosła ogromny sukces na świecie. W związku z tym wszyscy mówili, że jeżdżę trabantem, bo szpanuję, lansuję się na fana U2. Choć fanem byłem, jestem i będę, a to był przypadek.
– A kolejne auta?
– Później już była pierwsza „meganka”. Później cztery następne, a później trzy laguny.
– Nie lubi Pan samochodów terenowych albo porsche?
– Porsche uwielbiam. Przez trzy lata robiłem imprezy dla Porsche i bardzo dużo nim jeździłem. Ale miłość to jest jedna rzecz, a realia – druga. Może nawet byłoby mnie stać na kupienie porsche, ale utrzymanie tego auta jest dosyć kosztowne. Poza tym ja potrzebuję samochodu, do którego mogę zapakować swój sprzęt didżejski.
– Pamięta Pan swój egzamin na prawo jazdy?
– Moim instruktorem był pan Tadeusz. Ważył chyba 32 kg. Był chudy jak szkapa, palił mnóstwo papierosów i dziennie wypijał dziewięć termosów kawy. I na mnie krzyczał, ale bardzo mądrze. Później wiele się nauczyłem od świętej pamięci Mariana Bublewicza, który wsadził mnie do swojego  auta – miał mazdę – pokazał mi jak prawidłowo siedzieć, układać ręce na kierownicy. Później jeszcze dwóch ludzi dawało mi lekcje: Jarek Kazberuk i Leszek Kuzaj. Pokazali mi techniki prowadzenia samochodu. Jarek kiedyś zwrócił mi uwagę, że za często używam hamulca. Pokazał mi, że można płynnie jeździć, hamować, używając skrzyni, wcześniej zdejmować nogę z gazu. I to się przekłada na spalanie paliwa, komfort jazdy i bezpieczeństwo przede wszystkim. Zresztą temat bezpieczeństwa cały czas przewijał się i u Leszka, Jarka i świętej pamięci Mariana.
– Za którym razem zdał Pan egzamin na prawko?
– Za pierwszym. Egzamin zdawałem w Warszawie. To był 1988 rok.
– Podobno stracił Pan prawo jazdy…
– Trzy lata temu, za punkty. Fotoradary i radary okazały się skuteczną bronią. Po przekroczeniu limitu punktów dostałem pismo, że muszę ponownie zdać egzamin. Ponieważ w Warszawie były straszne kolejki, na egzamin pojechałem do Łomży. Później okazało się, że wielu moich kolegów tam jeździ. Zaskoczyło mnie miłe podejście egzaminatorów. Na dzień dobry powiedzieli, na co zwracać uwagę, żebym poczuł się pewnie, ale pamiętał o zasadach. Było to powiedziane w sposób niezwykle miły. Mam przeświadczenie, że właśnie tak powinien wyglądać egzamin. Stres, który był, szybko zniknął. Może to klucz do sukcesu w innych ośrodkach. Nie strachem, krzykiem, nerwową atmosferą do kursantów, ale szacunkiem i spokojem.

Hirek Wrona, właściwie Hieronim Wrona (ur. 5 sierpnia 1960 roku w Mielcu), niezależny publicysta, DJ, DVJ, kolekcjoner płyt, producent i reżyser eventów oraz koncertów, jeden z propagatorów czarnej muzyki w polskich mediach (szczególnie kultury hip-hop). Wielką popularność zyskał jako prezenter muzyczny Teleexpressu (w latach 1992-2006).

Dodaj komentarz